Zapomniana dzielnica

Późne lato i początki jesieni to znakomity okres na piesze, ale i rowerowe wędrówki. Ponieważ dni są już krótsze a zdarzają się też i deszczowe, to chętniej wybieramy się niedaleko miejsca zamieszkania. Gdańszczanom proponuję więc popatrzenie na miasto z innej strony – powędrujmy na Olszynkę.

Niektórzy nazywają ją wioską położoną niemal w centrum Gdańska, inni brzydkim kaczątkiem albo miejscem, którego należy się wstydzić, a już na pewno nie należy pokazywać obcokrajowcom. Mowa o Olszynce, dzielnicy sąsiadującej ze Śródmieściem, Orunią, Rudnikami i gminą Pruszcz Gdański, leżącej pomiędzy Motławą a jej opływem.

Spod Zielonej Bramy idzie się na Olszynkę może 10-15 minut, ale tuż za fortami czy ul. Łąkową krajobraz całkowicie się zmienia. Brukowane, dziurawe drogi, niska, jednorodzinna zabudowa usytuowana w ogródkach, gdzie biegają kury czy gęsi oraz stoją najrozmaitsze drewniane budki – to wszystko sprawia, że z dużego, metropolitalnego miasta, jak za machnięciem zaczarowanej różdżki przenosimy się w świat sielski, wiejski. Wędrujemy po ulicach o nazwach: Gęsia, Kacza, Żurawia, Modra, Altanki, Szarotki, Sierpowa, Łanowa… i to jest jeszcze Gdańsk, tylko przez wszystkich zapomniany.

Olszynka leży na Żuławach Gdańskich, czyli na terenach podmokłych, a nawet depresyjnych, o bardzo żyznej ziemi, mówi się, że jest spichlerzem Gdańska. Jej historia i związek z tym miastem zaczyna się dość późno, bo dopiero w XIV wieku, kiedy to Krzyżacy tereny wówczas porośnięte lasem – aż nie chce się wierzyć – przyłączyli do Głównego Miasta. Las zaczęto wycinać, grunty meliorować. U wylotu obecnej ulicy Miedza, tuż nad Motławą, w XVII wieku postawiono nawet odwadniający wiatrak. Na mapie z 1811 r. zaznaczono ich już aż pięć. Domy mieszkalne pojawiły się dopiero w XVII wieku. Wśród nich, w 1802 r., w pięknym dużym ogrodzie, a raczej parku, na terenie XVIII-XIX-wiecznego folwarku wybudowano olszyński dwór. Na początku XX wieku przez Olszynkę przeprowadzono linię kolejową. Między innymi powstała wąskotorówka łącząca Gdańsk z Wyspą Sobieszewską. W 1933 r. Olszynka została włączona w granice administracyjne miasta Gdańska i tak już zostało. W okresie międzywojennym, od strony Olszynki, na Opływie Motławy znajdowało się miejskie kąpielisko.

Najznakomitszą budowlą jest wspomniany klasycystyczny olszyński dwór, stojący przy ul. Olszyńskiej 37, uznany przez służby konserwatorskie już w 1973 r. za zabytek. Poza wpisaniem go do rejestru nic się w sprawie dworu nie zmieniło, a nawet wpis utrudnia jego renowację, więc powoli popada w ruinę. Niegdyś był własnością zamożnych gdańskich kupców. Profesor Andrzej Januszajtis dopatruje się związku owego dworu z rodziną Schumannów, która posiadała m.in. dom przy ul. Długiej, notabene najpiękniejszy, naprzeciwko Ratusza Głównego Miasta, w którym obecnie mieści się siedziba PTTK. Nic więc dziwnego, że wnętrze dworku zdobiły ścienne malowidła, a na zewnątrz werandę od strony ogrodu udekorowano bogatą snycerką. Co do malowideł, to nie wiem, ile się z nich zachowało, gdyż budynek jest na głucho zamknięty. Za to fragmenty snycerki można jeszcze podziwiać, obchodząc dwór z zewnątrz. Można też zobaczyć ślady po kulach powstałe podczas II wojny światowej.

Również przy ul. Olszyńskiej, pod numerem 5, w starym ogrodzie stoi ładna willa z początków XX w., którą mieszkańcy, w ramach wspólnoty, sami odnawiają. Ciekawostką jest dom przy ul. Dworkowej 15, w którym funkcjonuje od czasów przedwojennych piekarnia ze starymi piecami. Domów, na które warto zwrócić uwagę, jest znacznie więcej. Z wieloma z nich wiąże się interesująca historia. Na przykład na końcu ul. Łanowej, tuż za Motławą, znajdują się fragmenty starej karczmy, do której – jak opowiadał Klemens Fierke, olszynianin – latem Holendrzy przypływali łódkami, a zimą przybywali na łyżwach. Notabene przed wojną na Olszynce znajdowało się kilka restauracji.

Atrakcją tej dzielnicy był bursztyn zbierany na polach przez miejscowe dzieciaki. Najlepsze bursztynowe żniwa odbywały się po wiosennej i jesiennej orce, a także po ulewnych deszczach. Dzisiaj więcej radości uzyskuje się z fotografowania tej dzielnicy. Bardzo wdzięcznym motywem są mosty na Motławie.

Tekst i zdjęcia Maria Giedz

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej