Pomorskie winnice
Zdarza się, że odkrywamy interesujące miejsca tam, gdzie się ich nie spodziewamy. Kiedy usłyszałam, że na Pomorzu uprawia się winorośl i produkuje wina, to się zdziwiłam. Słynęliśmy z dobrych wódek, piwa, nalewek, miodów, ale z wina? No, może w czasach średniowiecza produkowano je na potrzeby zakonów. Potem były tzw. wina pisane patykiem, m.in. słynna „Arizona” produkowana w Kwidzynie, a upowszechniona dzięki reportażowi ze wsi Zagórki w powiecie słupskim, albo te owocowe w bukłakach stojące w piwniczkach niejednego domu. Mówi się o nich, że są domowej roboty. Jednak nie o takie wina chodzi, tylko o te konkurujące z wytrawnymi trunkami na przykład rodem z Francji.
Naukowcy twierdzą, że wraz z ociepleniem klimatu zmienia się charakter upraw rolnych. Hiszpania, Francja, Włochy czy Grecja przestaną być głównymi producentami winogron. Uprawa winorośli przeniesie się na północ, m.in. do Polski, bowiem nasze ziemie znakomicie się do tego nadają. To jednak przyszłość, lata 50. naszego wieku. Ciekawostką jest jednak fakt, że już dzisiaj, mimo sporych chłodów, polskie winiarstwo staje się coraz bardziej powszechne i to nie tylko na Śląsku, w Zielonogórskiem czy na Podkarpaciu, ale również na Pomorzu. Okazuje się, że u nas są już dwie winnice i powstają kolejne.
Pierwsza winnica, do której dotarłam, znajduje się w miejscowości Głobino, odległej o około 7 km od Słupska. Nazwano ją Anna de Croy. Proszę nazwy nie kojarzyć z Polką, która wyszła za obcokrajowca tęskniącego za sielskim krajobrazem pełnym winnych krzewów. Chociaż w pewnym sensie jest to prawda, bowiem Anna de Croy była pomorską księżniczką, córką księcia Bolesława XIII, ostatnią przedstawicielką dynastii Gryfitów, żyjącą w latach
1590-1660. Została żoną Ernesta, księcia Croy i Aarschot. Otóż Aarschot jest miejscowością znajdującą się w dzisiejszej Belgii, a dokładnie w Brabancji Flamandzkiej, znanej z winiarstwa od czasów średniowiecza, a ostatnio z targów winnych.
Niestety, Anna bardzo szybko owdowiała, a że z rodziną męża nie łączyła jej zbytnia zażyłość, toteż wróciła na Pomorze. Osiadła najpierw w Smołdzinie, a następnie w Słupsku, gdzie notabene została pochowana. Do dzisiaj w tamtejszym kościele św. Jacka znajduje się jej epitafium.
Pomysł nazwania winnicy jej imieniem tworzy nutkę tajemniczości, ale również fascynacji historią. Właściciel owej winnicy, przebywając swego czasu w Stanach Zjednoczonych, tak zafascynował się uprawą winorośli, że po powrocie do kraju kupił gospodarstwo i założył niedużą winnicę. Najpierw eksperymentował na poniemieckich winoroślach otaczających gospodarstwo sąsiadów. A potem winogrona go wciągnęły. Od 2008 r. wina czerwone Anny de Croy przyozdabiają niejedne stoły i są ciekawsze od tych rodem z Francji, a w krajobraz Głobina wpisały się rządkiem stojące winne krzewy. Dla turystów atrakcją jest zwiedzanie winnicy oraz pomieszczeń produkcyjnych i leżakowni. Można poznać proces powstawania wina oraz zobaczyć urządzenia służące do jego wytwarzania.
Kolejna pomorska winnica mieści się w Żabim Raju i trudno tam trafić. W internecie widnieje jedynie informacja, że znajduje się w gminie Skarszewy, w siedlisku Więckowy. Nazwa trochę abstrakcyjna, niezwiązana z winnicą. A jednak miejsce przepiękne. Jedzie się przez południowe Skarszewy i wcale nie na Więckowy, tylko na Kleszczewo, ale jeszcze w Skarszewach skręca się drogą prowadzącą do lasu. Po pewnym czasie wyjeżdża się na ogromną polanę otoczoną iglastym lasem, ze stawem, nad którym wieczorową porą kumkają żaby. To właśnie dlatego córka właścicieli winnicy stwierdziła, że to Żabi Raj.
Na owej polanie, na obszarze 2 hektarów, powstała jedna z większych winnic w Polsce. Zdjęcia satelitarne pokazują równiutkie rządki krzaków. Rosną tam winogrona białe i czerwone, w sumie dwanaście rodzajów szczepów.
– Winnica powstała siedem lat temu, jest spełnieniem marzeń mojego męża – twierdzi Grażyna Zielińska. – Jeszcze nie produkujemy wina, bo to trudna sztuka, wymaga cierpliwości. Wino musi leżakować przynajmniej półtora roku, więc pierwsze trunki pojawią się dopiero wiosną. Na razie pracujemy nad recepturą dla win białych i różowych. Czerwone wymagają dużo więcej prób. Wszystko robimy metodą tradycyjną, np. ręcznie zbieramy grona, z zachowaniem szacunku dla otaczającej nas przyrody. Stosujemy też odnawialne źródła energii, przykładowo mamy solary do ciepłej wody.
W przyszłości, co oznacza sezon letni 2014 r., powstanie w tym miejscu gospodarstwo enoturystyczne, czyli takie, w którym turyści będą mogli nie tylko degustować trunki, ale i uczestniczyć w imprezach o profilu winiarskim. Na razie spacer wokół winnicy rosnącej w sosnowym lesie sprawia, że odnosimy wrażenie przeniesienia się w inny świat.
W Pomorskiem mamy jeszcze winnice na Sytnej Górze koło Kartuz, a także w Parchowie za Sulęczynem oraz Pod Orzechem w Miradowie koło Zblewa.
Tekst i zdjęcie Maria Giedz