Zakopiańska świątynia na Kaszubach

Zdarza się, że w trakcie naszych wojaży po pomorskich drogach spotykamy stare kościoły, pałace, a nawet zamki… I nie zatrzymujemy się przy nich, bo właśnie gdzieś się spieszymy. Odkładamy ich zwiedzenie na nieokreślony następny raz. Tak było z ładnym, drewnianym kościołem, stojącym nieopodal szosy łączącej Przodkowo z Szemudem, który mnie stale intrygował, aż pewnej niedzieli, kiedy zobaczyłam, że kościół pw. Świętego Józefa jest otwarty, postanowiłam go obejrzeć. Dziś naszym Czytelnikom polecam zrobić to samo.

Miejscowość nazywa się Pomieczyno. Zamieszkują ją głównie Kaszubi. Nie ma bogatej historii. Pierwsza wzmianka o niej pojawiła się w dokumentach dopiero w drugiej połowie XVII wieku, a dokładnie w 1664 roku i wiązała się z prośbą ustanowienia w Pomieczynie parafii, notabene dla kilku rodzin, gdyż wędrówka w każdą niedzielę i święta do odległego o około 5 kilometrów Przodkowa była zbyt uciążliwa. Ot, miejscowi chcieli mieć własny kościół. Na niewiele zdały się prośby kaszubskich gburów z Pomieczyna. Na pozwolenie wzniesienia własnej świątyni przyszło im czekać ponad 250 lat, bo aż do roku 1925.

Właśnie wtedy rozpoczęto budowę kościoła, notabene na gruncie ofiarowanym przez miejscowych gospodarzy: Franciszka SarasęAugustyna Grzenkowskiego. Projekt wykonał inż. Bernard Dulny z Kartuz, budowniczy, architekt i działacz społeczny, który po II wojnie światowej mieszkał i zmarł w Gdyni. To on zaprojektował drewniany kościół w modnym wówczas na terenie Polski stylu zakopiańskim. Zakładano, że ów drewniany kościół będzie tylko kaplicą, ale – jak to z prowizorkami bywa – dwa lata później stał się kościołem parafialnym. I tak jest do dzisiaj.

Wznoszenie budowli ukończono latem 1926 roku. Powstała świątynia jest trzynawowa z wyodrębnionym pięciobocznym prezbiterium (z zewnątrz jest ono trójboczne) i trzykondygnacyjną wieżą zwieńczoną kopułą z latarnią. W kalenicy dachu, w miejscu wydzielenia prezbiterium od naw, umieszczono sygnaturkę, także w formie latarni, na której znajduje się metalowa chorągiewka z datą 1925. Wnętrze kościoła jak na wiejską świątynię jest bogate, ale utrzymane w jednym stylu. W ołtarzu głównym, wykonanym w 1939 roku, jednak utrzymanym w charakterze barokowym, znajduje się duża rzeźba św. Józefa z Dzieciątkiem, a w niszach po obu jej stronach stoją rzeźby św. Wojciecha i św. Stanisława Biskupa. Na ścianach bocznych prezbiterium umieszczono dwie drewniane stalle, również w charakterze barokowym z płaskorzeźbionymi postaciami świętych: św. Augustyna, św. Barbary, św. Tomasza z Akwinu i św. Franciszka Borja z Aragony (Borgiasza) po lewej stronie. Po prawej stronie na zapleckach stalli wyrzeźbiono św. Teresę z Avila, św. Agnieszkę, św. Cecylię i św. Małgorzatę.

Na sklepieniu prezbiterium w 1954 roku pomorski artysta Ignacy Bogdanowicz wykonał malowidło przedstawiające Ukoronowanie Najświętszej Marii Panny. Z tego samego okresu co ołtarz główny pochodzą dwa boczne ołtarze ustawione na zamknięciu naw bocznych. W lewym umieszczono rzeźbę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, w prawym rzeźbę Najświętszego Serca Jezusowego. Nieco wcześniejsza, bo z okresu budowy kościoła, czyli z 1926 roku, jest również drewniana ambona, przy której pracowali Józef Strumyki z Rębu i snycerz Stencel o nieznanym imieniu z Wejherowa. Dopełnieniem owej snycerki są chrzcielnica, konfesjonały, balustrada oddzielająca prezbiterium od nawy, a także chór muzyczny z pneumatycznymi, 12-głosowymi organami – dzieło organmistrza Józefa Sobiechowskiego z Bydgoszczy.

Z zewnątrz kościół sprawia wrażenie budowli bardzo prostej. W jego wieży nie ma dzwonu. Ten o imieniu „Michał” umieszczono w wolno stojącej dzwonnicy. W otoczeniu kościoła jest coś intrygującego. Może to za sprawą kamiennych płaskorzeźb stacji krzyżowych? A może dlatego, że z historią tego kościoła wiąże się kilka trudnych wydarzeń? Pierwszy jego proboszcz ks. Franciszek Bork w 1939 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, a 25 listopada tegoż roku zginął śmiercią męczeńską w lesie za Kartuzami. Nowy proboszcz w okresie okupacji, pomimo zakazu wydanego przez hitlerowców, w tym właśnie kościele odprawiał msze święte w języku polskim. Potem w nocy z 2 na 3 lutego 1945 roku w kościele nocowali więźniowie, uczestnicy Marszu Śmierci z obozu Stutthof. Aż wreszcie 11 marca 1945 roku do Pomieczyna wkroczyli Rosjanie i – nas wyzwalając – kościół zamienili na magazyn.

Tekst i zdjęcia Maria Giedz

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej