Góra – tajemnica zapomnianej wioski

Drogę z Wejherowa do Rybna, Gniewina czy Choczewa pokonywałam wielokrotnie. Jakiś czas temu, w okolicach miejscowości Paradyż czy Zamostne, zauważyłam białą tablicę informującą o istnieniu zabytkowego kościoła we wsi Góra położonej 2 kilometry od głównej szosy. To, co zobaczyłam, wzbudziło mój zachwyt. Dlaczego? Turyści do owej wsi nie zaglądają, bo teoretycznie nie jest ona atrakcyjna. Jak stwierdziła jedna z moich studentek turystyki, poza błotem i biedą nic w takiej wsi nie ma. Proponuję tę opinię zweryfikować.

Tuż przy wjeździe do wsi, po lewej stronie, jeszcze przed cmentarzem, na kamiennym postumencie stoi spora figura Chrystusa Króla. Wzniesiono ją w 1928 roku jako wotum wdzięczności mieszkańców za odzyskanie przez Polskę niepodległości. Wita wszystkich przybywających. Dalej znajduje się ceglana kaplica cmentarna z początku XX wieku. Po prawej stronie, na skarpie prowadzącej do sporego wzniesienia, stoi najokazalsza budowla – kościół pw. Świętego Mateusza z neobarokowym hełmem, kryty czerwoną dachówką. Wybudowany w stylu neobarokowym, konsekrowany w 1913 roku. W jego wnętrzu zachował się XVII-wieczny ołtarz z wcześniejszego kościoła. W górnej partii fasady świątyni, w niewielkiej niszy, umieszczono płaskorzeźbę Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia, orędowniczkę wszystkich potrzebujących.

Obok kościoła znajduje się karczma z przełomu XIX i XX wieku. Idąc wzdłuż głównej drogi, pomiędzy zabudowaniami zauważa się najstarszy dom we wsi, który wybudowany jest z kamienia ciosanego. Po przeciwnej stronie, na rozłożystym wzniesieniu, rozciąga się piękny park, dość niestety zdewastowany, gdzie rosną kasztanowce czerwone, klony jaworowe, buki, magnolie, daglezje. Pośrodku stoi piękny dworek, przez miejscowych zwany pałacykiem, wzniesiony pod koniec XIX wieku, o konstrukcji szachulcowej, przypominający sopockie wille. Przez dwadzieścia lat, od 1919 roku, mieszkała w nim rodzina Żyliczów. Po II wojnie światowej ulokowano tam pracowników Zakładów Mięsnych w Gdyni. Obecnie jest zamieszkany, ale wyraźnie wymaga generalnego remontu.

Historia owej wsi, a raczej miejsca, w którym ona powstała, jest niezwykła. Zaczęła się już w czasach mezolitu, a więc jakieś 7 tysięcy lat przed naszą erą. Jako polska osada o nazwie Góra istniała już, zanim na Pomorzu pojawili się Krzyżacy. Parafia chrześcijańska powstała za rządów księcia Świętopełka II Wielkiego, władcy Pomorza Gdańskiego, w roku 1236, chociaż istniejący do dzisiaj kościół ma zaledwie sto lat i jest prawdopodobnie czwartą budowlą sakralną posadowioną na tym samym miejscu. Od czasów reformacji (pocz. XVI w.) kościół zmieniał opiekunów – z katolickich na protestanckich i odwrotnie.

Dawne dzieje Góry nie są zbyt dobrze udokumentowane, więc skupmy się na czasach bardziej współczesnych. Otóż w okresie międzywojennym Góra, jak wiele innych okolicznych wiosek, znalazła się w granicach państwa polskiego. Posiadłości właścicieli niemieckich, którzy nie chcieli przyjąć obywatelstwa polskiego, przechodziły na własność państwa i były dzierżawione Polakom. Majątek Góra o powierzchni około 500 hektarów leżał na granicy polsko-niemieckiej. Jego dzierżawcą został Ignacy Żylicz herbu Lubicz, który przybył z Zamojszczyzny i przejął owe gospodarstwo. Notabene był to człowiek po studiach w Królewskiej Akademii Rolniczo-Weterynaryjnej w Kopenhadze i wielce zasłużony dla narodu polskiego, m.in. z czasów wojny polsko-bolszewickiej. W Górze zajął się uprawą zboża i hodowlą trzody chlewnej, za co otrzymywał liczne nagrody, m.in. jego żyto zdobyło pierwszą nagrodę na wystawach w 1929 roku w Poznaniu i w 1938 roku w Kopenhadze. Specjalizował się też w hodowli koni belgijskich, arabów i angloarabów oraz krów rasy wschodniofryzyjskiej. Pan Ignacy zajmował się nie tylko gospodarstwem, ale uczył też miejscową ludność języka polskiego, a jego żona Barbara (z domu Cichowska) angażowała się w działalność Koła Gospodyń Wiejskich. Do ciekawostek można zaliczyć fakt założenia przez pana Ignacego nieistniejącej już dzisiaj w Górze linii kolejowej, którą okoliczni mieszkańcy nazywali „Żylicz Bana”. W 1939 roku, dzięki pomocy Doeringa von Krockow, rodzina Żyliczów uniknęła rozstrzelania. Ich potomkowie do dzisiaj żyją w Gdańsku, Warszawie i Puławach. W uznaniu zasług owej rodziny miejscowa Szkoła Podstawowa oraz droga w pobliżu dworskiego parku otrzymały imię Rodziny Żyliczów.

Tekst i zdjęcia Maria Giedz

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej