Ciuchcią przez Żuławy

Tym razem proponujemy nietypową atrakcję na weekendowy wypad za miasto. To pociąg poruszający się po wąskich torach. Co prawda nie jest to klasyczna ciuchcia z parowozem buchającym parą, tylko nieco zmodernizowana, bo motorowa, ale również pozwalająca na przeżycie wspaniałej przygody.

Ale frajda! Wiatr rozwiewa włosy, a kolorowe wagoniki mkną przez pola, las, wzdłuż drogi. Maszynista pogwizduje, uśmiecha się do kierowców ustępujących drogi, macha ręką do dzieciaków bawiących się pod domem. To dopiero atrakcja! Na Żuławy wróciła kolej i to nie byle jaka, bo wożąca przez całe lato turystów. Czasem zdarza się, że na taki pociąg napadną Indianie albo Krzyżacy. Nieważne, że to różne kultury i różne epoki, ważne, żeby przeżyć przygodę i mieć się czym przed znajomymi pochwalić.

Oficjalnie nazywa się to „Żuławska kolej dojazdowa”, a potocznie „wąskotorówka”. Zaczęto ją budować w 1891 r., najpierw pomiędzy miejscowościami Nowy Staw i Kościeleczki. Pierwszy odcinek liczył zaledwie 4,5 km długości i posiadał trakcję konną. Wagony jadące po torach przewoziły wyłącznie buraki cukrowe z plantacji do cukrowni w Nowym Stawie. Siedem lat później ciuchcię rozbudowano, a jej trasę wydłużono do55,5 km. Pociągi nadal przewoziły produkty rolne, ale w drodze powrotnej na Żuławy zabierały materiały budowlane, węgiel i nawozy sztuczne. Dopiero w 1899 r. firma Westpreussische Kleinbahnen – Aktiengesellschaft, z siedzibą w Berlinie, otrzymała koncesję na budowę na Żuławach publicznej sieci kolei wąskotorowej. W 1905 r. kolej ta dotarła do Gdańska, a następnie uruchomiono połączenie ze Sztutowem i Nowym Dworem.

Tak więc linia na trasie Mikoszewo – Sztutowo, czyli wzdłuż Bursztynowego Wybrzeża z dojazdem do Nowego Dworu, a więc dzisiejsza ciuchcia turystyczna, ma ponad sto lat. Już przed I wojną światową obok płodów rolnych koleją tą jeździli również ludzie.

Dopiero w 1914 r. pojawiły się składy wyłącznie pasażerskie, a latem jeździły pociągi wycieczkowe, złożone z wagonów odkrytych, przerobionych z gdańskich tramwajów konnych. Te jeżdżące dzisiaj z Mikoszewa trochę je przypominają.

Ciekawostką jest fakt, że do Stegny można było dojechać wprost z Gdańska, bowiem przez Wisłę wagony przewoził parowy prom zbudowany w 1903 r. Po pewnym czasie okazało się, że jest to mało opłacalne, więc dzisiaj, żeby wsiąść do pociągu w Mikoszewie, trzeba z Gdańska pojechać autobusem do Świbna i przepłynąć promem Wisłę.

Całej, niegdyś znakomicie funkcjonującej trasy, nie da się przejechać, bo jej już nie ma. Wycofujący się w marcu 1945 r. hitlerowcy zniszczyli urządzenia odwadniające, co spowodowało zalanie niemal całych Żuław. Pod wodą znalazło się aż 65 proc. linii kolejowych. Dewastacji uległy stacje, warsztaty, parowozownie, a z wagonów i lokomotyw robiono żyletki.

Po wojnie część tras odbudowano, a nawet rozbudowano. W 1950 r. pociągi wąskotorowe jeździły już na trasie295 km. W 1958 r. przejechało nimi aż milion dwieście tysięcy pasażerów. Jednak dla PKP przewozy po wąskich torach nie były opłacalne. I już wydawało się, że pamięć o starych, gwiżdżących pociągach zaniknie, aż tu nagle pojawiło się kilku młodych zapaleńców. Postanowili wąskotorówkę uratować, ku uciesze turystów. Tak więc dzisiaj, do 16 czerwca, pociąg jeździ tylko w weekendy, ale już od 21 czerwca aż do 31 sierpnia można się nim przejechać codziennie i to kilka razy. Rozkład jazdy, jak i ceny biletów znajdują się na stronie internetowej:

http://kolejzulawska.pl/

Tekst i zdjęcia Maria Giedz

[nggallery id=24]

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej