Bytowska warownia

Pomorze to niezwykła kraina. Charakteryzuje się bogactwem krajobrazu, a także wielością i różnorodnością obiektów zabytkowych. Jest tu co oglądać o każdej porze roku. Styczeń nie jest najlepszym czasem na wycieczki w plener, dlatego proponujemy weekendowy wypad do miasta.

Słowo „warownia” brzmi dumnie, bo też i obiekt, do którego zapraszamy, jest budowlą okazałą. Znajduje się w Bytowie, odległym od Gdańska o 90 kilometrów, położonym w sercu Kaszub. Krzyżacki zamek w stylu gotyckim, wzniesiony z kamienia polnego i czerwonej cegły, stoi na niewielkim wzniesieniu, u stóp którego rozlokowało się miasto z zachowanym do dzisiaj średniowiecznym układem ulic.

Historia owego zamku, jak to zwykle bywa, jest zarówno ciekawa, jak i dramatyczna. Warownię budowano niedługo, bo zaledwie niecałe osiem lat. Wznoszono ją na przełomie XIV i XV wieku. Pierwotnymi jej właścicielami byli Krzyżacy, którzy zastosowali bardziej nowoczesne niż w Malborku rozwiązania obronne. Jego mury mają aż trzy metry grubości. Zamek, posadowiony na planie prostokąta, otoczony od wschodu systemem fos, pełnił rolę strażnicy granicznej, a także siedziby administracji krzyżackiej oraz zajazdu dla rycerstwa zachodnioeuropejskiego, udającego się do stolicy państwa zakonnego w Malborku. Wewnątrz mieściły się: refektarz, dormitorium, kaplica i najróżniejsze pomieszczenia gospodarcze.

Pięć lat po ukończeniu warowni, czyli w 1410 r., po klęsce Krzyżaków pod Grunwaldem zamek stał się własnością księcia słupskiego, ale na krótko. W rok później ponownie władali nim Krzyżacy. Dopiero po pokoju toruńskim w 1454 r., notabene za pośrednictwem gdańszczan, zamek dostał się w ręce króla polskiego Kazimierza Jagiellończyka. To on przekazał ponownie władanie nad nim książętom pomorskim. Około 1560 r. rozpoczęła się przebudowa. Powstał wówczas Dom Książęcy a następnie Kancelaria Książęca, na koniec, bo w 1623 r., wzniesiono Dom Wdów. Kilkadziesiąt lat później – podczas wojen szwedzkich – zamek został częściowo wysadzony w powietrze, a częściowo spalony. Nowi właściciele – Brandenburczycy – niektóre pomieszczenia odbudowywali, potem je rozbierali i tak działo się przez ponad 300 lat, aż do lat 70. XX w., kiedy przystąpiono do gruntownej odbudowy i konserwacji warowni. Dzisiaj zamek jest wizytówką miasta, z interesującą ekspozycją muzealną i działającym przy nim bractwem rycerskim.

Spośród licznie zebranych i prezentowanych w warowni eksponatów na uwagę zasługują dwa działy: Etnograficzny – kolekcja sztuki ludowej Kaszub, a więc hafty, rzeźby, wyroby z rogu bydlęcego, instrumenty, obrazy na szkle i płótnie, przedmioty codziennego użytku. Za unikatowe uważa się kute nagrobne krzyże, zwane kaszubskimi.

W drugim zbiorze – Działu Artystyczno-Historycznego – można podziwiać starodruki – najcenniejszy pochodzi z 1563 r., jest oprawiony w skórę z tłoczonym herbem księstwa pomorskiego. Interesujące są portrety książąt pomorskich, meble, sprzęty z dawnego wyposażenia kościoła św. Jerzego. Na uwagę zasługuje chrzcielnica z 1720 r. Jest trochę starej broni, są też medale okolicznościowe. W tym dziale zgromadzono również rzeźby, a wśród nich polichromowaną rzeźbę św. Anny Samotrzeć z początku XVII wieku. Ciekawe jest to, że na kolanach św. Anny, oprócz Matki Boskiej i Dzieciątka Jezus, siedzi również św. Józef.

Oprócz wnętrz zamkowych na uwagę zasługują mury warowni, połączone czterema basztami. Przy dobrej pogodzie można nimi swobodnie wędrować.

Krzyżacki zamek nie jest jedyną atrakcją turystyczną Bytowa. Warto zajrzeć do niewielkiego, wzniesionego w XVII w. kościoła św. Jerzego, zwanego kościółkiem kaszubskim, bowiem odbywały się w nim do 1859 r. nabożeństwa po kaszubsku. Obecnie został zaadaptowany na potrzeby Cerkwi obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. W jego wnętrzu stoi ikonostas ubrany w haftowane krzyżykiem ręczniki.

Innym obiektem godnym obejrzenia jest gotycka wieża nieistniejącego już dziś kościoła św. Katarzyny, który spłonął w 1945 r. Mieści się tam ekspozycja muzealna dawnego rzemiosła artystycznego. Bytów ma jeszcze jeden zabytek, a mianowicie XIX-wieczny most kolejowy, po którym… nigdy nie przejechał żaden pociąg.

Tekst i zdjęcia Maria Giedz

[nggallery id=19]

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej