Nasza planeta najlepiej by się miała bez ludzi…

„Solidarność” przygotowuje się do majowej manifestacji przeciwko szeroko rozumianej unijnej polityce klimatycznej, a samorządy – szczególnie te opanowane przez zwolenników PO i Lewicy – do świętowania dwudziestej rocznicy akcesji Polski do Unii. Będzie więc chóralne odśpiewywanie w szkołach „Ody do radości”, będą festyny, pikniki etc. Zabraknie zapewne pierwszomajowych obowiązkowych pochodów z flagami, ale i tak „uśmiechnięta” Polska będzie fetować „uśmiechniętą” Europę.

Piszę to nie jako zagorzały eurosceptyk, a raczej eurorealista zatroskany o przyszłość unijnego projektu, na czele którego w zamierzchłych czasach stali przecież   politycy odwołujący się do konserwatywnych wartości i chrześcijańskiego fundamentu –  Schuman, Adenauer i De Gasperi.

Tymczasem dziś odkręcam plastikową butelkę i nie chcę uwierzyć w kolejny brukselski absurd – nakaz, by nakrętka była na stałe przytwierdzona do butelki. Mamy więc wybór – albo kłopot z nalewaniem wody do szklanki, albo oderwanie na siłę plastiku i groźbę skaleczenia. Czyż można wymyślić większy – przepraszam za słowo – kretynizm?

A przecież to wierzchołek góry lodowej. Co ma bowiem powiedzieć ktoś, kto w dobrej wierze, za grube pieniądze, wymienił przed chwilą węglowy „kopciuch” na ekologiczny (?) piec gazowy, a dziś dowiaduje się, że gaz to też zło? Ba, na dodatek albo owego zła się pozbędzie, albo będzie płacił podatek od emisji! Kto zagwarantuje, że za czas jakiś nie opodatkują tego, że oddychamy, emitując tym samym CO2 do atmosfery? Niewątpliwie, nasza ukochana planeta najlepiej by się miała bez ludzi… Wszystkie te decyzje zapadają za grubymi murami unijnych instytucji, w znacznej odległości od zwykłego mieszkańca krajów Starego Kontynentu, za to w bezpośredniej bliskości rozmaitych lobbystów i manipulantów. Tak więc Unia, do której wstępowaliśmy dwadzieścia lat temu, i Unia dziś, to tak naprawdę dwa odmienne światy. Odkręcając kolejną plastikową butelkę, warto o tym pamiętać przed czerwcowymi wyborami do europarlamentu. Bo tak naprawdę, to te wybory mają także wpływ – wbrew pozorom – zarówno na  codzienne życie, jak i naszą przyszłość.

Przed nami wybory europejskie, za nami samorządowe. Nie zabrakło zgoła sensacyjnych rozstrzygnięć (Gdynia!), ale generalnie potwierdziły one swoiste status quo – niewielkie zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w najbardziej politycznych wyborach do sejmików wojewódzkich i porażkę kandydatów PiS w wyborach prezydenckich w dużych miastach. Nie spełniła się więc nadzieja obecnie rządzących na ostateczne „dorżnięcie” pisowskiej watahy (w nawiązaniu do sformułowania Radosława Sikorskiego sprzed lat), ale nie ma też obywatelskiej reakcji na „dożynanie” demokracji przez typów spod znaku Sienkiewicza i Bodnara.

Trudno to zrozumieć, bo chyba każdy, kto jeszcze niedawno paradował z napisem Konstytucja, pojmuje, że stwierdzenie drugiej osoby w państwie, marszałka Sejmu, że nie uznaje Trybunału Konstytucyjnego i jego orzeczeń nie ma nic wspólnego z państwem prawa, demokracją i owym konstytucyjnym porządkiem. Paradoksalnie nawet stan wojenny generał Jaruzelski próbował umocować w ówczesnym, peerelowskim porządku prawnym. Dziś dla dzierżących władzę liczy się wyłącznie siła. No, bo przecież Trybunał Konstytucyjny nie ma policji ani służb specjalnych.  I znowu – warto o tym pamiętać przed wyborami do europarlamentu, szczególnie że co najmniej kilku kandydatów będzie usiłowało zamienić stołki ministerialne na te wygodniejsze i lepiej płatne – brukselskie, licząc zapewne, że o ich działaniach za kilka lat nikt pamiętać nie będzie.

Na koniec jeszcze jeden wyborczy akcent. Oto rozpoczęły się wybory parlamentarne w największej demokracji świata – Indiach. Trwać będą czterdzieści cztery (co za symboliczna liczba) dni, uprawnionych do głosowania jest blisko miliard wyborców, a nadzorować głosowanie będzie piętnaście milionów urzędników. Co najlepsze – w poprzednich wyborach wzięło udział blisko 67 procent uprawnionych. Dużo więcej niż w ostatnich wyborach samorządowych w Polsce. To dopiero przedsięwzięcie!

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej