Bzdura bzdurę goni i pogania

Zastanawiam się, czy są granice bzdur, którymi można pałować obecnie rządzącą ekipę? I dochodzę do wniosku, że jednak nie. Bo każdy dzień przynosi podniesienie poprzeczki.

Oto reżyser teatralny Krystian Lupa zapowiada rozpaczliwie, że „z tego kraju trzeba uciekać, bo wstyd, bo życie tu nie ma sensu”. A przecież w tym samym kraju i w tym samym czasie miliony polskich rodzin czuje się wreszcie dowartościowane, pracę ma rekordowa liczba osób, gospodarka się rozpędza, przestępstw podatkowych coraz mniej, a budżet pierwszy raz w historii po ośmiu miesiącach notuje sporą nadwyżkę.

Co więc ich boli? Czy rzeczywiście marzy im się państwo teoretyczne, pobłażliwe dla możnych i opresyjne wobec słabych, potulne na międzynarodowych salonach, państwo, w którym można – jak w mętnej wodzie – łowić ryby przez wybranych? To oczywiście pytania retoryczne. W praktyce jedynie słuszna grupa ma po prostu odzyskać panowanie nad Polakami – przysłowiowy rząd dusz poprzez władzę w państwie, w mediach, w kulturze, wszędzie.

Klasycznym przykładem jest gdański Tydzień Demokracji, w którym zabrakło miejsca dla kogokolwiek o zdaniu przeciwnym do tego jedynie słusznego. Tak właśnie ich zdaniem ma wyglądać demokracja. A więc trzeba młotkować „ciemny lud” każdą piramidalną bzdurą. Obsesją tzw. mainstreamu, jak mniemam śniącą się po nocach pod postacią koszmaru, jest Jarosław Kaczyński. Ostatnio inny przedstawiciel dawnej Unii Wolności – Waldemar Kuczyński (jedna litera robi różnicę) właśnie Kaczyńskiego oskarżył o dobry wynik wyborczy antyimigranckiej niemieckiej partii AfD (Alternatywa dla Niemiec), nie dostrzegając zupełnie, że jej powodzenie ma swoje źródło w decyzjach Angeli Merkel, a nie Jarosława Kaczyńskiego. Tylko patrzeć, jak Kaczyński będzie odpowiadał za program nuklearny Korei Północnej… Nadzieja w tym, że ów „ciemny lud” jest zadziwiająco odporny na wylewające się z niektórych ekranów i gazet wiadra bzdurnych oskarżeń i haseł, a 40-procentowe poparcie obozu rządzącego w wielu ostatnich sondażach jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Ażeby nie było jednostronnie, to kilka słów do pisowskiego sztambucha.

Po pierwsze, żadna władza w demokracji nie rządzi wiecznie. Wprowadzając więc określone reformy i rozwiązania, trzeba mieć na uwadze, że mogą być one wykorzystane przez następców, kiedy to PiS znajdzie się w opozycji. W strukturze państwa – tak jak w zbiorniku – powinny być wentyle bezpieczeństwa, które zapobiegają wszelkim monopolom.

Po drugie – rządzenie to także sztuka dialogu. Bez względu, czy opozycja nazywa się totalną, czy nie. To dialog z różnymi środowiskami, których wprowadzane zmiany dotykają. To tłumaczenie ludziom potrzeby i celowości nowych rozwiązań. Mądrze korzysta z tego w ostatnich miesiącach prezydent Andrzej Duda, uzyskując rekordowy 74-procentowy poziom zaufania społecznego.

Oczywiście elementem takiego dialogu jest także konstytucyjnie umocowany dialog społeczny. Dzięki temu już za kilka dni wejdą w życiu przepisy przywracające dawny wiek emerytalny. To fundamentalna zmiana, której domagała się „Solidarność”. Za kilka miesięcy będzie można ocenić, ile osób z tej zmiany skorzysta i jakie będą jej skutki dla budżetu i gospodarki. Fakt, że popiera ją w ostatnich badaniach także większość pracodawców, świadczy dobitnie o tym, jak źle była przez ekipę Tuska przygotowana i pochopnie wprowadzona w życie. Ale dla brukselskich urzędników – to dyskryminacja kobiet. Nic dodać, nic ująć. Teraz jednak czas na następne „dobre zmiany” – ograniczenie handlu w niedzielę, wzrost minimalnego wynagrodzenia czy też wzmocnienie i skuteczne egzekwowanie przestrzegania praw pracowniczych i związkowych. Idźmy do przodu. A jak komuś wstyd żyć w naszym kraju, to – jak sądzę – ma paszport w szufladzie. Może Korea Północna? Tam przecież nie ma Kaczyńskiego…

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej