Bokserska aura

Donald Tusk w swoim antypisowskim rajdzie idzie po bandzie. Niedawno do prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Jarosława Kaczyńskiego zwrócił się cytatem z Miłosza – „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy/ I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta”. Oczywiście poetycki cytat zapewnia mu sądową bezkarność, ale bardziej bezpośrednia jest jego partyjna koleżanka. Europosłanka PO Janina Ochojska zapowiada bowiem nową Norymbergę wobec rządzących, którzy – jej zdaniem  – na granicy popełniają zbrodnię ludobójstwa. Na te absurdy, jakże niebezpieczne dla państwa prawa, brukselska elita jakoś nie odpowiada, ba, zdaje się im przyklaskiwać. Podobnie jak satrapa zza wschodniej granicy, który ostatnio nazwał z uznaniem Tuska politykiem wagi ciężkiej.

Swoją drogą, pozostając w bokserskiej aurze, w ostatnich miesiącach minionego roku ciężkie ciosy spadały na rząd. Bo przecież obok bezprecedensowego w historii Europy ostatnich dziesięcioleci ataku na granice niepodległego państwa przy cynicznym wykorzystaniu imigrantów przez rząd państwa sąsiedniego, mamy do czynienia z równie bezprecedensowymi kolejnymi falami pandemii, zbierającej okrutne, śmiertelne żniwo. Na to nakłada się szantaż gazowy ze wschodu i klimatyczny z zachodu, biorący w kleszcze gospodarki krajów, które w minionych dziesięcioleciach nie zdołały zbudować swojej energetycznej niezależności i rozwinąć gospodarki. A to skutkuje rosnącą inflacją i obciążeniem rosnącymi kosztami gospodarstw domowych. Jeżeli do tego dodamy ciągłe „grillowanie” Polski w europejskich instytucjach i – mniej czy bardziej oficjalne – grożenie jej „zagłodzeniem” przez obcięcie unijnych funduszy, to rzeczywiście wyłania się obraz wojny na wielu frontach.

Trzeba przyznać, że mimo chwiejnej parlamentarnej większości rząd na te ciosy odpowiada dosyć skutecznym kontratakiem. Nieugięta postawa wobec hybrydowej wojny na granicy i zapowiedź budowy skutecznej zapory osłabiły zamysły zalania Europy zaproszonymi do Białorusi imigrantami,  z upokorzeniem Polski niejako przy okazji. Spore – przynajmniej na razie – nadwyżki w tegorocznym budżecie umożliwiły także dość skuteczną walkę z drożyzną. Paliwa już staniały o kilkadziesiąt groszy, zerowy VAT na niektóre podstawowe artykuły żywnościowe może ulżyć portfelom od lutego, a radykalne obniżenie opodatkowania kosztów gazu i prądu – złagodzi skutki wzrostu cen. Niemniej, jakby nie dostrzegając ponadnarodowych przyczyn wzrostu cen energii, a co za tym idzie – inflacji, totalna opozycja uczyniła z tego kolejną pałkę, którą dzień w dzień okłada rządzących. Wykazują się przy tym dość krótką i wybiórczą pamięcią. Dekadę temu, podczas światowego kryzysu finansowego, premier Tusk nie tylko właściwie zamroził wzrost płacy minimalnej, do kosza wyrzucając porozumienie w tej sprawie, ale nie podjął praktycznie żadnych ruchów w celu złagodzenia skutków kryzysu dla polskich rodzin. W zamian obiecał wprowadzenie w ciągu dwóch lat euro, co na całe szczęście wybili mu wkrótce z głowy doradcy. Zresztą podwójne standardy to swoista reguła opozycji – gdy jesienią Rada Polityki Pieniężnej zwlekała z podniesieniem stóp procentowych – to popełniała grzech zaniechania, gdy je zaczęła podnosić – rozpoczęło się straszenie rosnącymi ratami kredytów. I tak źle, i tak niedobrze. Sądzę jednak, że największy problem rządzących w dalszym ciągu stanowi pandemia. Wydaje się bowiem dla wszystkich oczywiste, że utrzymanie rozpędzonej gospodarki i brak właściwie jakichkolwiek ograniczeń musi wiązać się z bardziej restrykcyjną polityką wobec osób niezaszczepionych, a także nieprzestrzegających tych niewielu obostrzeń, które obowiązują. Tak się jednak nie dzieje, a liczba zgonów – tych covidowych i okołocovidowych – przeraża. I tak wchodzimy w rok 2022. Z nadzieją, że może być tylko lepiej. Oby.

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej