Najważniejsze bezpieczeństwo

„Solidarność” zapowiedziała na 17 listopada Marsz Godności w Warszawie. Zgłosiła trzy konkretne postulaty – bezpieczeństwa energetycznego, podwyżki dla pracowników sfery finansów publicznych i wprowadzenia emerytur stażowych. Ale w moim przekonaniu Marsz Godności ma także uświadomić wszystkim instytucjom publicznym, ba, wszystkim politykom, zarówno rządzącym, jak i będącym dziś w opozycji, że w obliczu globalnego kryzysu, spowodowanego przez niespotykaną agresję Rosji na swojego sąsiada, wszystkie działania powinny być podporządkowane zapewnieniu zewnętrznego i wewnętrznego bezpieczeństwa dla obywateli. Bezpieczeństwo zewnętrzne jest oczywistą oczywistością. Od miesięcy obserwując bohaterską obronę Ukraińców, uświadamiamy sobie, że wolność i niepodległość nie są dane raz na zawsze. Ukraina w latach dziewięćdziesiątych oddała Rosji swoją broń nuklearną w zamian za gwarancje integralności terytorialnej udzielone przez światowe mocarstwa. I co? Okazuje się, że gwarancje są niewiele warte. Bezpieczeństwo wewnętrzne obywateli Polski i całej Europy jest bardziej złożone. Już na początku konfliktu pisałem, że wojna powinna zawiesić choćby najbardziej szczytne cele związane z tzw. polityką klimatyczną. Przecież dla wszystkich stało się jasne, iż użycie surowców energetycznych jako broni przez Rosję, wymusiło zupełnie inne spojrzenie na węgiel czy atom. Oczywiste jest w związku z tym, że głębokiej korekcie powinny ulec europejskie wytyczne w tym zakresie. Po to właśnie, by chronić obywateli. Tymczasem niewiele się w tym zakresie zmienia. Cena energii, windowana także przez tzw. koszty emisji dwutlenku węgla, napędza przecież koszt wytwarzanego produktu, obojętne, czy mówimy o żywności, samochodach czy statkach, a to skutkuje wzrostem inflacji, kosztami kredytu, spadkiem konsumpcji – i koło się zamyka.

Jak więc to bezpieczeństwo wewnętrzne zagwarantować? Zapewne nie ma złotego środka. Jednym są rozmaite – modne słowo w ostatnich latach – tarcze. Rząd wiele z nich wprowadza w życie – obniżka WAT-u, akcyzy, dodatki węglowe, zamrożenie dla gospodarstw domowych i wybranych firm cen energii – to niektóre z nich. Dodajmy – kosztujące budżet państwa już dziesiątki miliardów złotych.  Nie ma więc mowy o twardym zaciskaniu pasa, zafundowanym nam przez rząd PO-PSL choćby w czasie kryzysu pod koniec pierwszej dekady obecnego stulecia. A przecież tamten kryzys był o niebo łagodniejszy od obecnego tąpnięcia. W tym kontekście trudno nie przyjąć ze śmiechem zapewnień Donalda Tuska, stojącego z plakatem OPZZ, o obronie praw pracowniczych. To właśnie jest bezwzględna i cyniczna próba wykorzystania obecnej sytuacji dla własnych celów politycznych. Próba idąca w sukurs oczekiwaniom i celom wschodniego dyktatora, który liczy przecież na rewoltę zziębniętych i wytrąconych z błogiego spokoju zachodnich społeczeństw. Czego więc w tych działaniach brakuje? Według mnie rzetelnego dialogu. Trudno o taki z totalną opozycją, ale właśnie dlatego powinien on tym bardziej odbywać się ze związkami zawodowymi. Jeżeli inflacja sięga osiemnastu procent, a podwyżki dla strażaków czy nauczycieli są kilkuprocentowe, to świadczy tylko o braku dialogu, ale też braku wyobraźni rządzących. Bo słabe płace dla – umownie mówiąc – urzędników publicznych – to w konsekwencji selekcja negatywna do zawodu i słabe państwo. Już dziś mówi się powszechnie o starzeniu się w wielu zawodach tej sfery. Na studiach specjalność pedagogiczną wybierają nieliczni, bo nie uśmiecha im się start zawodowy po wieloletniej nauce z poziomu płacy minimalnej. Rządzący powtarzają także, iż nie stać nas dzisiaj na wprowadzenie emerytur stażowych. Ale czy to oznacza, że należało na wiele miesięcy „zamrozić” zarówno projekt prezydencki, jak i solidarnościowy w tej materii? A może trzeba było przeprowadzić systemowe badania, ile tak naprawdę uprawnionych do emerytury stażowej z niej by skorzystało? Biorąc pod uwagę jej potencjalną wysokość, śmiem twierdzić, że nie byłyby to decyzje masowe, a raczej wymuszone uwarunkowaniami indywidualnymi. Wtedy, być może, udałoby się usiąść do stołu i realnie ocenić horyzont czasowy takich działań.

Nie mam złudzeń, że Marsz Godności spowoduje natychmiastową realizację naszych postulatów. Część z nich zależy bowiem od decyzji zapadających poza granicami naszego kraju. Nie mam także złudzeń, co do tego, że opozycja będzie społeczne napięcia wykorzystywać cynicznie dla własnych celów politycznych. Musimy tym bardziej przypominać o prawdziwym obliczu tych, którzy dziś chowają się za pracowniczymi postulatami. Niemniej – zgodnie ze słowami naszego świętego Jana Pawła II – „Władza przechodzi z rąk do rąk, a robotnicy, nauczyciele, służba zdrowia i wszyscy inni pracownicy oczekują pomocy w obronie swoich słusznych praw. Tu nie może zabraknąć „Solidarności”.

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej