Znów ulica i zagranica

Totalna opozycja znalazła kolejną pałkę, którą w Polsce i za naszą granicą można okładać rząd. Tym razem jest to ustawa o powołaniu komisji, która miałaby badać rosyjskie wpływy na przestrzeni ostatnich piętnastu lat. Nic to, że jeszcze nie tak dawno przedstawiciele tejże opozycji wzywali rządzących do powołania takiej komisji. Dziś – ich zdaniem – ma ona służyć pognębieniu opozycji – stąd powtarzana bez końca nazwa „Lex Tusk”, która ma to wbić do głowy wszystkim tym, którzy nie przeczytali dwudziestostronicowego aktu prawnego.

Jeszcze do niedawna część polskich polityków (z dzisiejszej opozycji) i większość polityków europejskich w kwestii rosyjskich wpływów miała klapki na oczach. Dziś jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie ma już (chyba?) wątpliwości, że rosyjskie kolumny działają w Polsce i w Europie w przeróżnych obszarach. Starają się poróżnić ludzi i narody, osłabić instytucje państwa, wtłoczyć kłamliwą propagandę, osłabić gospodarkę. Odpadło wprawdzie na czas jakiś uzależnienie od rosyjskich surowców, choć status Węgier pokazuje, że nie wszystkich to dotyczy. Wydaje się oczywistą oczywistością, że polskie społeczeństwo ma prawo usłyszeć prawdę o tych wpływach i dowiedzieć się, czy i jakie środowiska i osoby z tak zwanego świecznika im sprzyjają. O co więc w tym chodzi? Zapewne o to samo, co przez minione lata – ulica i zagranica ma odwrócić uwagę społeczną od spraw istotnych, nastraszyć i w konsekwencji pozwolić odzyskać upragnioną władzę. A jest od czego odwracać uwagę.

Ostatnie dane Eurostatu pokazują, że Polska w pierwszym kwartale tego roku stała się światowym tygrysem pod względem wzrostu Produktu Krajowego Brutto. W stosunku do poprzedniego kwartału wzrósł on o 3,8 procent, bijąc na łeb na szyję nie tylko kraje Europy, ale nawet Chiny. Jednocześnie wysforowaliśmy się na pierwsze (wraz z Czechami) miejsce w Europie pod względem niskiego bezrobocia, które wyniosło zaledwie 2,7 procent, wobec dwucyfrowego wskaźnika w Hiszpanii i Grecji czy 7-procentowego we Francji. To pokazuje po raz kolejny, że przez obecne kryzysy przechodzimy w miarę suchą stopą, mimo chęci „zagłodzenia” Polski przez część europejskich elit. Dodatkowo polityka fiskalna, niskie bezrobocie i rozwijająca się gospodarka pozwala systematycznie zwiększać wpływy budżetowe i wykorzystywać je dla zmniejszania społecznych dysproporcji i obszarów biedy. Tych faktów nie zatrze żaden marsz opozycyjny czy też uchwała brukselskich parlamentarzystów.

Dla związkowców dobrą informacją jest zasygnalizowane na ostatnim posiedzeniu Komisji Krajowej możliwe porozumienie z rządem w sprawie zgłoszonych pod koniec ubiegłego roku postulatów. Dotyczą one zarówno większej ochrony przed zwolnieniem działaczy związkowych, jak i przywrócenia w szerszym wymiarze emerytur pomostowych czy realnej podwyżki dla sfery budżetowej. Szkoda wprawdzie – o czym pisałem kilkakrotnie – że nie doszło do tego porozumienia kilka miesięcy wcześniej. Wtedy nie byłaby konieczna nowelizacja budżetu i byłby czas na spokojne przepracowanie stosownych projektów ustaw. Ale lepiej późno niż wcale.

W związkowym maratonie wyborczym kończy się kolejny etap – w połowie czerwca wybierzemy nowe władze regionalne na kolejną kadencję. Jest to więc czas podsumowań, ale też planów na przyszłość. Niewątpliwie jednym z największych wyzwań jest rozwój naszego Związku, przekonanie pracowników, że warto być razem, że to się po prostu opłaci. Nie tylko dlatego, że możemy skuteczniej bronić swoich praw. Bo przecież możemy też korzystać z rozmaitej związkowej oferty – od bezpłatnych porad prawnych, szkoleń, materiałów informacyjnych, po zasiłki statutowe, tańsze paliwo czy oferty wypoczynku. Po prostu – razem bezpieczniej.

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej