Solidarność. Z dużej i małej litery
Już trzeci miesiąc trwa wojna za naszą wschodnią granicą, rozpoczęta przez prezydenta Rosji, któremu marzy się odbudowa sowieckiego imperium, ale także zmiana geopolitycznego porządku świata. Nie ulega bowiem kwestii, że po likwidacji żelaznej kurtyny i zakończenia „zimnej wojny” to Zachód ze Stanami Zjednoczonymi został światowym liderem w każdym aspekcie – zbrojeniowym, technologicznym, gospodarczym czy społecznym. Upokorzeniem dla Rosji stał się też taki wybór właściwie wszystkich krajów, które jeszcze do niedawna były sowiecką (rosyjską) strefą wpływów, podkreślony akcesją do NATO. Dziś Rosja próbuje to zmienić nie tylko poprzez ukrócenie zachodnich ambicji Ukrainy, ale także przez zbudowanie alternatywnego dla Zachodu obozu, do którego weszłyby Chiny, Indie czy – tradycyjnie antyamerykańskie – kraje Ameryki Południowej. Nie do końca jasne jest stanowisko głównych graczy z Bliskiego Wschodu – Turcja sprzedaje wprawdzie zabójcze drony Ukraińcom, ale jednocześnie tureckie linie lotnicze zbijają kokosy na wzajemnym zamknięciu przestrzeni powietrznej UE i Rosji . Podobnie potentaci naftowi i gazowi z tego rejonu. Współpracując ze Stanami, nie chcą zwiększyć wydobycia i wpłynąć na obniżenie cen paliw, a przecież to właśnie napędza w Polsce i na świecie inflację. I choć nie udał się rosyjski wariant wojny błyskawicznej, a Zachód pozostaje – mimo wszystko – zadziwiająco zjednoczony, to nikt nie ma wątpliwości, że potencjał militarny Rosji jest wciąż bardzo duży. Trudno sobie też wyobrazić scenariusz kończący obecny konflikt – Putin nie może wycofać się ze wschodniej Ukrainy, a Kijów nie może zgodzić się na jej utratę. Rysuje się więc długotrwały konflikt osłabiający wprawdzie Rosję, ale rujnujący Ukrainę. W tej sytuacji Polska „zachowała się jak trzeba”.
Staliśmy się jednym z liderów zachodniej koalicji, wspierając Ukrainę transportami humanitarnymi, bronią, dyplomacją, ale także, a może przede wszystkim, przyjmując blisko trzy miliony ukraińskich uchodźców. Swoją cegiełkę dołożyła także „Solidarność” w naszym Regionie. Już trzeci miesiąc funkcjonuje w budynku „Solidarności”, w dwóch salach konferencyjnych, tzw. punkt recepcyjny prowadzony wspólnie z Pomorskim Urzędem Wojewódzkim. Dla uchodźców – kobiet z dziećmi – przygotowanych jest 48 miejsc noclegowych wraz z całodziennym wyżywieniem. Zabezpieczamy także podstawowe potrzeby higieniczne czy ubrania. Od chwili jego powstania przyjęliśmy ponad osiemset osób. Teoretycznie punkt jest przeznaczony na kilkudniowy pobyt dla tych, którzy mają wyznaczone miejsce docelowe – często jest to Szwecja, Niemcy, ale także nasz region. W praktyce nie brakuje osób, które spędzają w nim nawet kilka tygodni. Niekiedy trafiają tutaj powtórnie – tak jak matka z córką ze Szwecji. Nie mogły pogodzić się z tym, że umieszczono je w obozach dla uchodźców, w których dominowali młodzi mężczyźni z Bliskiego Wschodu. Ukraińskim dzieciom towarzyszą także zwierzęta – koty, psy, a nawet świnki morskie. Różne są też ich potrzeby. Niektórzy przyjeżdżają zaopatrzeni, inni mają jedną plastikową siatkę. Trzeba więc być przygotowanym na prośby o grzebień, klapki pod prysznic czy dziecięcy wózek na spacer. Tego wymaga od nas solidarność. Z dużej i małej litery.
A w „Solidarności” przygotowania do krajowego zjazdu. Jeszcze nie wyborczego – ten czeka nas już w przyszłym roku. Niemniej na pewno ważnego zarówno ze względu na kontekst polityczny, jak i wewnętrzny. Wojna i rzesza uchodźców stanowią przecież gigantyczne wyzwania dla rynku pracy czy systemu pomocy socjalnej, a to obszary kluczowe także dla polskich pracowników i ich rodzin. Czekają nas zapewne też zmiany w Statucie, które powinny poprawić i usprawnić funkcjonowanie Związku, ułatwić pracę szczególnie tym, którzy społecznie wykonują swoje związkowe obowiązki na poziomie organizacji zakładowych, liczących często kilkunastu członków. Takich organizacji będzie przecież przybywało, a coraz częściej są chętni, aby Związek założyć, ale brakuje tych, którzy podjęliby się liderowania. Z powodu obaw o dodatkowe obowiązki, ale także – o miejsce pracy. Dlatego, oprócz zmian organizacyjnych, ważne jest także wzmocnienie ochrony prawnej działaczy związkowych.
Jacek Rybicki