Za Boga, Wiarę, Króla i Wolność – „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć”

29 grudnia ub.r. polską premierę miał film „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” (reż. Paul Mignot, Vincent Mottez), opowieść o   „nowoczesnym” ludobójstwie dokonanym w imię „wolności, równości i braterstwa”. Przez  dwa stulecia opór Wandei był przemilczany przez główny nurt historiografii. W 1984 r. Jana Paweł II beatyfikował 99 męczenników z Angers, zamordowanych z nienawiści do wiary. Nikt, kto pozna dzieje Wandei nie będzie zwolennikiem socjalizmy realnego ani narodowego, politycznej lewicy, lewactwa, ani rewolt podejmowanych pod pozorem walki za lud i w jego imieniu.

Wandea już nie istnieje! Dzięki naszej wolnej szabli umarła wraz ze swoimi kobietami i dziećmi. Skończyłem grzebać całe miasto w lasach i bagnach Savenay. Wykorzystując dane mi uprawnienia, dzieci rozdeptałem końmi i wymordowałem kobiety, aby nie mogły rodzić więcej bandytów. Nie żal mi ani jednego więźnia. Trupy zaścielają drogi, miejscami jest ich tyle, że tworzą piramidy. Zniszczyłem wszystkich, nie bierzemy jeńców. Litość nie jest rewolucyjną sprawą!

Meldował generał Franciszek Józef Westermann z pola bitwy Savenay do rewolucyjnego Paryża, gdy płonęła rewolucja we Francji, gloryfikowana jako znak wielkiego postępu i owoc Oświecenia. Tyrani mogli odetchnąć z ulgą. Pokonano największe zagrożenie, przed jakim stanął reżim. Bagna i lasy Savenay pochłonęły najwaleczniejszego wroga rewolucyjnej Republiki – wandejską chłopską Armię Katolicką i Królewską. Generał – rzeźnik Westermann, po tym jak wyrżnął i potopił bezbronne dzieci i stracił pokonanych rycersko walczących chłopów, sam zginął pod nożem gilotyny.

Symbolem postępu ostała się w świadomości społecznej do dziś zburzona Bastylia. Trudno o bardziej wypaczony symbol narodzin nowożytnego świata. Pierwszym aktem „braterstwa i wolności” we Francji było zamordowanie dwudziestu czterech księży niekonstytucyjnych. Tłum zaatakował konwój i zmasakrował, rozerwał kapłanów na strzępy.

Smutne i pouczające, że na początku 1793 roku w tajnej misji do Paryża udał się Tadeusz Kościuszko, który przedstawił rządowi francuskiemu plan zakładający wzniecenie w Polsce rewolty (powstania) celem m.in. pomocy francuskiej „rewolucji całkowitej” i rozpoczęcia wojny z Rosją, Austrią i Prusami. Przyjmijmy (z litości dla przodków), iż zaszło nieporozumienie, gdyż wyraz „rewolucja” co innego znaczył w Polsce, a co innego we Francji, ogarniętej wówczas już antykatolickim, libertyńskim szałem.

W czerwcu 1793 r. władze w republice przejęli radykalni jakobini. Instytucje stały się fasadą dla terroru prowadzonego przez Trybunały Rewolucyjne pod nadzorem Komitetu Ocalenia Publicznego.   

Rewolucje nie są przygotowywane przez prosty lud, jak chcą piewcy rewolucji, ale przez prowincjonalnych adwokatów, targanych kompleksami i żądzą władzy aktywistów oraz są pojone nienawiścią do chrześcijaństwa.
– W rewolucjach rolę szczególnego rodzaju odgrywają trzeciorzędni adwokaci oraz literaci tej samej rangi. Nikomu jeszcze nieznany Marat próbował swych sił w literaturze lecz okazał się powieściopisarzem poronionym. Ten gatunek polityki, który nasze stulecie zwie totalitaryzmem oferuje okazje rekompensaty, odegrania się – napisał Paweł Jasienica, swego czasu walcząc z bronią w ręku jako „Nowina” – Lech Beynar, podporucznik u majora „Łupaszki”. 

(materiały promocyjne

Chłopi bili się bohatersko, ale tylko w obronie pól, które widać było z wieży ich parafialnego kościoła. Chłopski rodowód oporu przeciwko rewolucji był też przyczyną jego klęski. Po zdobyciu Saumur nad Loarą i 18 czerwca 1793 r. Angers, zamiast iść za ciosem w głąb Francji – Wandejczycy rozeszli się do swoich domostw na żniwa !!! Dowodzący nimi arystokrata de la Rochejaquelein ich nie powstrzymał. Chciał bowiem by wrócili na moment do swych żon i dzieci, do pól i wołów.

– Dopiero wiedza i pamięć o tych obyczajach pozwoli ocenić potęgę powstania wandejskiego, prowadzonego przez ludzi, którzy pragnęli tylko zachować swoją wiarę i żyć w spokoju – napisze po latach Paweł Jasienica.

– Chłopi wandejscy uznali i przyjęli rewolucyjną zasadę równości wszystkich ludzi. Do udziału w swej kontrrewolucji zaprosili, moralnie przymusili poniekąd, okolicznych ziemian, dawnych oficerów Ludwika XVI. Lecz wodzem wybrali jednego ze swoich, Jakuba Cathelineau, czterdziestoletniego przeszło wieśniaka z Pin-en-Mauges, wzorowego ojca pięciorga dzieci – pisał Paweł Jasienica w „Rozważaniach o wojnie domowej”.

Losy Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej (Armée Catholique et Royale) rozstrzygnęły się w 1793 r. Organizowana była ona od pierwszego powstania wandejskiego z marca 1793 r. Braki w uzbrojeniu i wyszkoleniu powstańcy nadrabiali wysokim morale. Wielu szło w bój z zawieszonym na piersiach krzyżem lub przypiętym obrazkiem Najświętszego Serca Jezusowego. Do kurt i sukman przypinano wyhaftowane na kawałku płótna czerwone serce z przegranym napisem „Bóg i Król”.

Jej główni dowódcy to Jacques Cathelineau, Charles de Bonchamps, Maurice d’Elbée, Louis-Marie de Lescure, Henri de la Rochejaquelein, Jean-Nicolas Stofflet oraz François-Athanase de Charette de la Contrie.

1 sierpnia 1793 r. Komitet Ocalenia Publicznego nakazał bezwzględnie spacyfikować zbuntowany departament, zalecając wymordowanie wszystkich jego mieszkańców.
Ostateczną klęskę Wielka Armia Katolicka i Królewska poniosła tuż przed Bożym Narodzeniem 1793 r. pod Savenay. Liczba poległych powstańców jest trudna do ustalenia.

– Nie walczyłem dla ludzkiej chwały. Jeśli nie zdołałem przywrócić ołtarzy i tronu, to ich przynajmniej broniłem. Służyłem memu Bogu, memu Królowi i mej Ojczyźnie – napisał umierając Charles de Bonchamp.

Po odbiciu Nantes rewolucyjne oddziały, zwane kolumnami piekielnymi, miesiącami topiły ludzi, zapędzając setkami na dziurawione barki. Wśród ofiar były głównie kobiety i dzieci. Mordowane setkami… dzień po dniu. Jak podczas rzezi Nowogrodu zarządzonej przez   cara Iwana Groźnego. W Nantes „rewolucyjnej sprawiedliwości” dopełniała woda, drągi, widły i oszczepy eskorty i oszalałych rewolucjonistów.  

16 listopada 1793 r. u ujścia Loary wojska republiki zatopiły bryg „Sława”, pod pokład, którego wepchnięto kilkudziesięciu księży, którzy nie złożyli przysięgi na konstytucję cywilną. „Cóż za rewolucyjny potok z tej Loary!” – pisali w cynicznym raporcie do Paryża wykonawcy egzekucji.

Rozkaz z Paryża:

Minister wojny wyśle do Wandei wszelkiego rodzaju materiały palne, a to w celu zniszczenia drzew i zarośli. Lasy zostaną wycięte, schroniska buntowników zburzone, zbiory skoszone i wywiezione na zaplecze działającej armii, bydło domowe ulegnie konfiskacie. Majętności buntowników przejdą na własność Republiki. Kobiety, dzieci i starcy zostaną przeniesieni w głąb kraju, gdzie przez szacunek dla zasad ludzkości będzie się dbać o ich utrzymanie i bezpieczeństwo.

Pojawili się nad Loarą rewolucyjni komisarze. Podczas bitwy pod Cholet gdy powstańcy zwyciężali – w panice uciekał konno komisarz polityczny, członek rewolucyjnej Konwencji Jan Chrzciciel Carrier. Dowodzący „błękitnymi” wojskami generał Kleber wołał do podkomendnych:
– Żołnierze! Rozstąpcie się! Przepuście obywatela! Komisarz będzie zabijał po bitwie!

A powstańcy i propaganda? Gdy śmiertelnie ranny Wandejczyk arystokrata Artus de Bonchamps wymógł na podległej mu powstańczej armii uwolnienie wziętych do niewoli kilku tysięcy rewolucjonistów, deputowany Maeril de Thionville, nota bene wnioskodawca stracenia króla Ludwika XVI i niepokornych księży rozkazał:
– Ludzie wolni przyjmują życie z rąk niewolników? To nie po rewolucyjnemu. Trzeba utopić w zapomnieniu ten pożałowania godny wypadek. Ci bandyci nie maja czasu pisać ani wydawać dzienników – tak rodziła się legenda rewolucji. Czy czegoś to nam nie przypomina?    

– Wandea jest raną, która niesie chwałę – napisał Victor Hugo, słowa są mottem filmu „Wandea. Zwycięstwo lub śmierć”.

Echa rewolucji we Francji brzmiały w 1917 i 1918 r. w Rosji, w latach 30 r. w Hiszpanii, w latach 70. w Kambodży, gdzie absolwent francuskich szkół, zaczytany w pismach Woltera i Rousseau – Pol Pot przystąpił na „polach śmierci” do powrotu do natury.

Liczba ofiar terroru w Wandei szacowana jest na ćwierć miliona zamordowanych ludzi. Kolejne pokolenia spadkobierców idei rewolucji wierzyły, że metody zastosowane przeciwko powstańcom Wandei są „historyczną koniecznością”.

– Musimy eksterminować Kozaków. To nasza Wandea – ryczał po przewrocie listopadowym przywódca bolszewików Włodzimierz Lenin.  

–  „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” jest pierwszą produkcją fabularną prezentującą losy Armii Królewskiej i jej dowódców. Odkrywa niesłusznie pokrytą kurzem kartę historii. Jest hołdem dla ludu wandejskiego, który dla obrony wolności i wiary poświęcił życie – podkreślają dystrybutorzy.

Gdyńskie Centrum Filmowe – od 2 stycznia br., od 8 stycznia w Helios Metropolia Gdańsk

Oficjalny zwiastun

Oprócz własnych historycznych poszukiwań, poczynionych podczas wędrówki od Angers, Saumur, Cholet, le Mans po Nantes i Noirmoutier, oparłem się na „Rozważaniach o wojnie domowej” Pawła Jasienicy i „Dziedzictwie rewolucji francuskiej” ks. prof. Michała Poradowskiego. Artur S. Górski

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej