ProfesorMirosław Handke – Pro memoria
Prof. Mirosław Handke – Pro memoria
Mówi się, że śmierć, szczególnie osoby bliskiej, zawsze przychodzi za wcześnie. Jest we mnie to poczucie po odejściu, w wieku 75 lat, prof. Mirosława Handke. Chociaż mieliśmy okazję współpracować ze sobą 3 lata w MEN, to piszę przed nazwiskiem „profesor”, nie „minister”, bo chyba ten pierwszy tytuł był dla M. Handke ważniejszy. Z funkcją Ministra Edukacji Narodowej wiązało się sporo wyzwań, ale i goryczy odejścia, obserwowania odwracania części zmian w oświacie, których był głównym autorem.
Z wykształcenia był chemikiem, który po studiach na UJ związał się z AG-H, tam też piastując funkcję rektora w latach 1993-1998. Autor wielu publikacji naukowych i podręczników akademickich. W międzyczasie wykładał także na uczelniach zagranicznych, w tym w USA. Ta orientacja w różnych systemach edukacyjnych pozwoliła mu łatwiej podjąć się zmiany systemu edukacyjnego w Polsce, gdy został szefem MEN w latach 1997-2000.
Dlaczego podjęliśmy to wyzwanie, którego głównym autorem był minister M. Handke? Wśród argumentów był m. in. fakt wstępowania dużej dysproporcji w poziomie wykształcenia między mieszkańcami wsi a miast (skala 1 do 3 jeżeli chodzi o wykształcenie średnie i jeszcze większa, przy wyższym), czy wysokiego bezrobocia absolwentów szkół i uczelni – roczników wyżu demograficznego – nawet do 40% w grupie młodych ludzi do 26 roku życia.
Wprowadzenie trójstopniowego ustroju szkolnego (z trzyletnimi gimnazjami), zewnętrznego systemu egzaminowania (i powrotu obowiązkowej matematyki na maturze), znaczących zmian w podstawach programowych i programach wychowawczych, zasadach finansowania, czy systemie awansu zawodowego nauczycieli było bardzo dużym wyzwaniem. Tym większym, że od 2000 roku pojawił się kryzys finansowy, który nie służył wprowadzanym zmianom. Z uwagi na problemy ze sfinansowaniem pierwszego etapu znaczącego wzrostu wynagrodzeń nauczycieli oraz tzw. urzędniczy błąd, minister Handke wziął honorowo odpowiedzialność na siebie i podał się do dymisji.
Już w nowej kadencji – w 2002 roku wycofano się z reformy szkół ponadpodstawowych, a w 2017 roku wycofano się z gimnazjów, przywracając dwustopniowy model szkolnictwa. Mirosław Handke oceniał to jako duży błąd. Uważał, że wprowadzane przez nas zmiany są lepsze na trudne czasy, problemy na rynku pracy, bezrobocie absolwentów. Sytuacja w drugim roku epidemii pokazuje, że nie są to oceny bezzasadne. Ale też starałem się go pocieszać, że pewne zmiany weszły na stałe do polskiej szkoły XXI wieku.
W kolegium ministerialnym prof. M. Handke był szanowany jako osoba mądra, konsekwentna, zarazem bardzo taktowna, przyjazna ludziom. Był człowiekiem zawierzenia, znał doskonale Pismo Święte, interesował się historią i filozofią. Był patriotą, ale w takim głębszym znaczeniu. Stąd tak akcentował znaczenie dobrego nauczania historii w szkołach, łączenia jej z wychowaniem młodych ludzi. Zajmując się opracowaniem materiałów o Zbrodni Katyńskiej miałem w nim pełne wsparcie, pomoc w szukaniu dodatkowego finansowania ogólnopolskiego konkursu dla uczniów, publikacji metodycznej dla nauczycieli. Podobnie podzielaliśmy przekonanie o znaczeniu dobrej edukacji regionalnej, on, zakochany w Tatrach, ja, w Kaszubach. Odbyliśmy wtedy kilka wspaniałych spotkań, szkoleń z nauczycielami – pasjonatami kultury swego regionu, tego wszystkiego, co w języku kaszubskim nazywamy „tatczezną”. Do dzisiaj dźwięczą mi w uszach, a był bardzo przekonującym mówcą, jego uwagi o kręgach poznania i kształtowania osobowości w naszym życiu, począwszy od domu i rodziców, potem podwórka i boiska szkolnego, gminy, regionu, Polski. I że to są owe skały – podstawy patriotyzmu, miłości do ojczyny.
Co też ważne i nas zbliżało do siebie, to wielka sympatia dla NSZZ „Solidarność” jako ruchu, który od 1980 roku starał się przywrócić Polsce niepodległy blask. Był jednym ze współzałożycieli i przewodniczącym „Solidarności” na AG-H. Z okresu ministerialnego bardzo dobrze wspominał współpracę z Krajową Sekcją Oświaty i Wychowania NSZZ „S”, a w sposób szczególny z jej przewodniczącym Stefanem Kubowiczem, którego dwa lata temu razem żegnaliśmy na górskim cmentarzu w Kasinie Wielkiej.
Cóż dodać, by nie popaść w nastrój zbyt pompatyczny, a „Profesor od krzemianów”, jak go czasami nazywaliśmy, miał w sobie dużo autoironii, dystansu, co przydawało mu uroku osobistego. Zapamiętałem jego dowcipne ostrzeżenie, że „Stopień próżności własnej niebezpiecznie wzrasta wraz z wiekiem”.
W mej ocenie, patrząc na życie prof. Mirosława Handke można w pełni przekonania jako rodzaj motta powtórzyć słowa z II Listu do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”. Tak. Nasze spotkanie pozostaje dla mnie zaszczytem ale i zobowiązaniem.
Wojciech Książek
(wiceminister Edukacji Narodowej w latach 1997-2001,
przewodniczący Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w regionie gdańskim)
Ps. Odnośnie owego zobowiązania, którego mam od lat poczucie, dodam jeszcze, że minister M. Handke:
- był wdzięczny swemu następcy – prof. Edmundowi Wittbrodtowi za to, że w latach 2000-2001 kontynuował zmiany zapoczątkowane formalnie od 1 września 1999 roku.
- bardzo szanował za lojalną, intensywną w czasie przygotowania projektów reformy współpracę nieżyjące już dr Annę Radziwiłł, min. Irenę Dzierzgowską, a także innych członków kolegium ministerialnego: dr Andrzeja Karwackiego, prof. Jerzego Zdradę, ś.p prof. Wilibalda Winklera, dr Krzysztofa Kawęckiego.
- z późniejszych ministrów edukacji jakoś starał się współpracować z prof. Michałem Seweryńskim i minister Katarzyną Hall.
- miał duży żal do ś.p. minister Krystyny Łybackiej m. in. za zgodę na odwołanie obowiązkowej matematyki na maturze (ostatecznie weszła w życie nie w 2002, a w 2010 r.), zgodę na dalszą możliwość tworzenia zespołów: szkoła podstawowa + gimnazjum a jeszcze bardziej za wstrzymanie reformy szkolnictwa ponadgimnazjalnego. Tak naprawdę nigdy nie wszedł w życie pełen projekt zmian. Być może dlatego cała uwaga skupiła się na gimnazjach, pewnych występujących w nich problemach wychowawczych. Stąd też zapisy w programach wyborczych dwóch ugrupowań w 2015 r. o ich likwidacji (PiS i SLD).
- bardzo lubił kontakty z ludźmi samorządów terytorialnych, kuratoriów, dyrektorów i nauczycieli szkół za ich czasami krytyczną, ale jednak wolę współpracy na rzecz mądrych zmian polskiej szkoły. Czuło się wtedy wiele takiej pozytywnej energii.
- cieszył się z wyników badań PISA (program OECD dla piętnastolatków, badanie trzech obszarów: czytanie ze zrozumieniem, matematyka, nauki przyrodnicze). O ile w badaniu w 2000 r. polskie wyniki wypadły znacząco poniżej średniej OECD, o tyle już w 2006 roku, podobnie w 2012 r, ostatnio w 2018 r. były wyraźnie lepsze, sytuujące Polskę na podium w Europie. Co ważne, znacząco zmniejszył się odsetek uczniów uzyskujących najsłabsze wyniki. Minister Handke, umysł ścisły, niejednokrotnie komentował owe wskaźniki, zaskakujące swą pozytywną dynamiką w skali nie tylko Europy. I chociaż to testy, statystyka, ale jednak te dane warte są zapamiętania, także myśląc o bilansie życiowym Pana Ministra.
Tak się złożyło, że przez upływ czasu, odejścia, stałem się swoistym depozytariuszem wiedzy, materiałów o szczegółach zmian z przełomu wieków, meandrów jej wdrażania, zmieniania, likwidacji. Stąd też, a może i przez upór charakteru, od kilku lat, co cieszyło ministra M. Handke, na swej stronie internetowej zacząłem zamieszczać różne materiały związane z reformą z przełomu wieków, aby było miejsce, gdzie można do nich dotrzeć, poznać (www.wojciechksiazek.wordpress.com podstrona: Teksty o edukacji). Są wśród nich:
- Książka: „Rzecz o reformie edukacji 1997-2001” – 2001 r.,
- Książka: „Rzecz o reformowaniu edukacji, czyli a to Polska właśnie” – 2005 r.,
- Cykl artykułów, w tym: „Powrót do starego ustroju szkolnego z lekkimi modyfikacjami” (X 2016),
- Materiały źródłowe dotyczące reformy edukacji, w tym prezentacja na dwudziestolecie od początku reformy z 2019 r.,
- Omówienie 13 oświadczeń ministrów (podejmowaliśmy różne tematy już po odejściu z MEN),
- Wykaz tytułów biblioteczki reformy (40 publikacji).
Zainteresowanym – polecam. Tyle mogłem i mogę zrobić, z dumą i wzruszeniem myśląc o spotkaniu w swym życiu takiej osoby jak minister Mirosław Handke. I wyzwań, do których realizacji mnie zaprosił. A chyba się też po ludzku polubiliśmy czując się trochę nieswojo w politycznym klimacie „warszawki” (jest też wielka Warszawa), on związany z Krakowem, a „krakówek” czasami mu lekko wypominałem, ja znad morza.
Nie chcę umniejszać zasług kogokolwiek, ale patrząc na ewolucję polityki wydaje mi się, że w kadencji 1997-2001 byliśmy jednymi z ostatnich zespołów, włączając w to n. in. premiera Jerzego Buzka, którym tak intensywnie chodziło o przemiany w Rzeczpospolitej. Może tych reform jednocześnie było za wiele (samorządowa, zdrowotna, edukacyjna, emerytalna), może zmiany w szkolnictwie należało zacząć w 1999 r. począwszy tylko od I klasy szkoły podstawowej… Trudno powiedzieć. Ale był w tym swoisty idealizm, działania „pro publico bono”, bardzo intensywna praca.
Stąd też wyrażam cichą nadzieję, że będzie to policzone w bilansie życia Mirosława Handke, człowieka wiedzy z duża klasą i kulturą osobistą. Stanie się możliwością spotkania na drugim brzegu z Żoną, której śmierć kilka miesięcy temu przeżył bardzo głęboko. Nie wiedziałem, jak go pocieszyć, gdy po raz ostatni rozmawialiśmy telefonicznie w dniach Wielkiej Nocy. Wtedy nie wiedziałem, że za kilkanaście dni będę już tylko mógł powiedzieć: „Żegnaj drogi Mirosławie. Postaram się być kustoszem prawdy o tamtej edukacyjnej zmianie”.
Żarnowiec – Gdańsk, kwiecień 2021 r.
fragmenty ukazały się w „Tygodniku Solidarność”