KZ NSZZ „S” Mostostal Chojnice”: Jak ratowała się stal 

Profesjonalizm załogi i ciężka praca dają firmom dobre perspektywy. Mostostal Chojnice dzięki prywatnemu inwestorowi i załodze, reprezentowanej przez NSZZ „Solidarność”, rozwija swoją działalność na wymagających rynkach krajowych i zagranicznych. Pracowników łączy troska o zakład pracy, ludzka solidarność i ta – przez duże „S”.

Takiej determinacji zabrakło podczas tzw. transformacji gospodarczej z lat 1989–93, gdy godziliśmy się na „wyprzedaż” lub zaoranie wartościowych przedsiębiorstw, uwierzywszy, że fabryka, często bardzo nowoczesna, warta jest tyle, ile ktoś (np. zagraniczny konkurent) zechce zapłacić.

W Mostostalu Chojnice trwa swego rodzaju przyjazny „pakt dla przedsiębiorstwa”. Dlaczego Mostostal Chojnice to ważna firma nie tylko dla tego pomorskiego miasta? Firma specjalizuje się w nietypowych konstrukcjach, to jest elementach platform wiertniczych, mostów czy zadaszeń stadionów. A to może wykonać dobrze kierowany zespół doświadczonych profesjonalistów. Mostostal Chojnice, wcześniej Wytwórnia Konstrukcji Stalowych, w krajobrazie gospodarczym Chojnic jest obecny od 17 lipca 1973 roku. 277 osób pracuje w nim na umowę o pracę  

Korzenie w 1980 roku

Solidarność robotników WKS „Mostostal”, największego w ówczesnych 30-tysięcznych Chojnicach zakładu pracy, zaczęła się od strajku podjętego 25 sierpnia 1980 r. 29 sierpnia delegacja komitetu strajkowego w imieniu załogi przystąpiła do MKS w Gdańsku.

Jan Grebin,szlifierz, członek Komisji Rewizyjnej Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Mostostalu, jest związany z zakładem od 45 lat. Była tam niegdyś szkoła przyzakładowa, ale zmieniał się system kształcenia. Dziś działa Zasadnicza Szkoła Zakładowa w mieście. Mostostal ma w niej „pod opieką”17 uczniów w klasach IIII.

– W 1978 roku przyszedłem do szkoły przyzakładowej, która kształciła przyszłych pracowników wytwórni konstrukcji stalowych. Miałem 15 lat i podpisałem umowę o pracę. Po osiągnięciu wieku emerytalnego będę miał 50 lat stażu pracy. Wypracowałem swoje świadczenie emerytalne i założyłem się z ZUS, czy dożyję do emerytury. Poczucie sprawiedliwości wymaga pozytywnego w końcu załatwienia tematu emerytur stażowych – mówi Jan Grebin, który do „Solidarności” wstąpił we wrześniu 1981 r. i był świadkiem próby pacyfikacji zakładu 14 grudnia 1981 r. 

Szczególną rolę w budowaniu Związku odegrały relacje kilku działaczy związkowych – pracowników WKS „Mostostal” z gdańskimi stoczniowcami, nawiązane w sierpniu 1980 roku.

– Do zakładu przyszedłem jako „świeżynka”. Co nastolatek mógł wiedzieć o związkach, o problemach pracowniczych? Miałem brygadzistę z „Solidarności”. Nazywał się Wacław Hapka. On nam mówił o tym związku. Wyjaśniał, przynosił ulotki, tłumaczył, dlaczego „Solidarność” jest ruchem protestu i odnowy. I namówił. Jego autorytet zachęcił nas do wstąpienia do Związkuwspomina Grebin.

Idylla wolności nie trwała długo. Stan wojenny część załogi WKS „Mostostal” zamierzała „przywitać” strajkiem 14 grudnia 1981 r. Próba organizacji strajku okupacyjnego się nie powiodła, gdyż załodze zagrożono pacyfikacją strajku przez kompanię wojska i pododdziały ZOMO, zgromadzone wokół zakładu.

– Padło hasło: strajkujemy! Dyrektor zakładu przez radiowęzeł wzywał nas, by się rozejść do domów. Mimo to wezwanie do strajku zostało podjęte. Tego dnia po południu przyjechały pod zakład milicyjne nyski, transporter opancerzony i ciężarówki z żołnierzami. ZOMO było w rynsztunku, w moro. Pojawili się milicjanci z psami wzdłuż ogrodzenia i przy wejściach na zakład. Zablokowali wejście na stołówkę, w której siedzieliśmy, czekając na rozwój wypadków. Było napięcie. Po negocjacjach zapadła decyzja, że się rozchodzimy. Widziałem, jak na bramach ustawiali się żołnierze z bronią – opowiada związkowiec. I mówi o smutnych dniach spędzonych w hotelu pracowniczym i w zakładzie po tym, jak po rozmowie z komisarzem wojskowym zdecydowano się wrócić do pracy. 

Sztandar związkowy został na kilka dni ukryty na wydziale W-1, następnie potajemnie przekazany na przechowanie do kościoła farnego pw. Ścięcia Jana Chrzciciela, do ks. kanonika Romana Lewandowskiego.

– Duch w nas nie zginął. W 1982 roku wspieraliśmy rodziny internowanych. Na wydziale prowadzone były zbiórki pieniędzy wśród tych, do których mieliśmy zaufanie. W 1989 roku powróciłem do jawnej obecności w Związku – dodaje Grebin.

Doświadczenie i młodość

Brygadzista Mirosław Gawlicki jest członkiem NSZZ „Solidarność” od pięciu lat. Miał sporo czasu na obserwację Związku i zdecydował się działać. Mówi, że zadziałała wrażliwość społeczna, potrzeba pomagania. Był wiceprezesem Zarządu Rejonowego PCK w Chojnicach.

– Mam za sobą 40 lat pracy. Zależy mi na zakładzie pracy, na tym zakładzie. Należę do Honorowych Dawców Krwi PCK. Oddałem 70 litrów krwi. Trzeba reagować i ludziom pomagać. Znam dobrze zakład, więc doświadczenie wykorzystuję w związkowej pracy i podczas obrad komisji. Był czas, kiedy upominaliśmy się o miejsca pracy. Teraz sytuacja zakładu jest stabilna. Nadal jest otwarta sprawa emerytur, bo my z upominania się o emerytury stażowe nie rezygnujemy – mówi Gawlicki, wiceprzewodniczący Komisji Zakładowej.

Janusz Wiśniewski, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”, przypomina pomoc, jaką Związek udzielił swoim członkom i innym poszkodowanym po huraganie, który spustoszył powiat chojnicki w sierpniu 2017 roku.

– Ludzie przyszli do Związku po pomoc, po zapomogi. Wichura uszkodziła dachy ich domów. „Solidarność” jest też po to, by nieść pomoc w nieszczęściu. Ludzie to wiedzą. Jeździliśmy do poszkodowanych, robiliśmy dokumentację, zdjęcia, które były podstawą udzielenia zapomóg finansowych. Pomoc otrzymało kilkunastu naszych związkowców – opowiada Wiśniewski, który wielokrotnie brał udział w akcjach związkowych w obronie praw pracowniczych.

Dajana Podlewska,asystentka ds. technologiczno-projektowych w zakładzie, członkini Komisji Rewizyjnej organizacji w Mostostalu, należy do pokolenia urodzonych pod koniec XX wieku.

– Pamiętam, jak ludzie solidarnie brali udział w akcjach ratunkowych po kataklizmie, m.in. na Suszku, gdzie wichura tak boleśnie dotknęła harcerzy. Jestem od roku w Związku z powodów koleżeńskich, żeby być z ludźmi, i z rodzinnych – mąż też należy do „Solidarności”. Oczekuję wsparcia i związkowej osłony, choć mam nadzieję, że nie będzie potrzebna. Jestem z pokolenia, które na szczęście nie ma doświadczeń kombatanckich. Dla mnie to historia, ale w rodzinie była ona żywa. Mój dziadek jeździł do stoczni i opowiadał o strajkach w 1970 i w 1980 roku –mówi pani Dajana.

Związkowcy z „Solidarności” chętnie nawiązują do patriotycznych tradycji Ziemi Chojnickiej, do legendy szarży pod Krojantami czy konspiracji TOW Gryf Kaszubski (Pomorski). Starsi związkowcy, jak Jan Grebin, wspominają postać księdza Józefa Wryczy, proboszcza w nieodległym Wielu, Kaszuby, kapelana armii gen. Hallera, narodowca, jednego z komendantów TOW Gryf Pomorski. Nic zatem dziwnego, że należą do Związku kierującego się tradycją i katolicką nauką społeczną.

Związek a obecny zarząd

Przewodniczący Janusz Wiśniewski dobrze pamięta pierwsze spotkanie z prezesem Zametu S.A. Arturem Jeziorowskim, wcześniej z doświadczeniem m.in. w strukturach PKP Cargo.

– NSZZ „Solidarność” jest jedynym związkiem zawodowym w Mostostalu. Padła deklaracja ze strony prezesa o dobrej współpracy i chęci dogadywania się. Faktycznie, drzwi dla lidera Związku do zarządu spółki są zawsze otwarte. Często rozmawiamy o obecnych wyzwaniach stojących przed zakładem i wspieramy się w pokonywaniu trudności rynkowych. Pracownicy rzeczywiście czują silny związek z zakładem i to, że nam wszystkim na nim zależy. Jest u nas układ zbiorowy pracy, który nawet w czasie pandemicznych obostrzeń nie był ograniczany – stwierdza Wiśniewski.

Wiceprezes zarządu Mostostalu Chojnice Sp. z o.o. Tomasz Husarek,w społeczności zakładu od 20 lat – od produkcji, przez dział technologiczny i handlowy, dyrektor produkcji, rozumie, czym jest dialog społeczny w przedsiębiorstwie. 

– Sukces spółki wypracowuje cała społeczność firmy: zarząd, zaangażowana załoga oraz wspierający działania i rozwój zakładu inwestor, którzy mają do siebie zaufanie. Kluczem do sukcesu jest zgrana załoga i rozsądne zarządzanie majątkiem. Z zamówieniami na obecną chwilę nie ma problemów. Ani dnia podczas stosowania rygorów covidowych produkcja nie stanęła. Dzięki kontraktom długoterminowym załoga miała i ma co robić i widzi całkiem dobre perspektywy pracy. Był co prawda spadek zamówień po tym, jak w wyniku walk o Mariupol produkcję zatrzymała huta i kombinat Azowstal, ale mimo to nasze cele zostały zrealizowane – mówi wiceprezes Husarek.

– Załoga otrzymuje na czas wypłaty, w tym zmienne składniki wynagrodzeń, to jest nagrody uzależnione od realizacji celów. Były nawet nadgodziny w trudnym okresie pandemicznym – dodaje przewodniczący Wiśniewski.

Tomasz Husarek informuje, że niedawno dokonano przeglądu siatki wynagrodzeń na poszczególnych stanowiskach pracy. Po tym rekonesansie od 2022 roku nastąpiły zmiany w systemie wynagradzania chojnickiego zakładu.

– Spółki Grupy Zamet działają na układach zbiorowych pracy. Nie mamy z tym problemu. Są oczywiście negocjacje. Bywa, że rynek je wymusza. Są cykliczne spotkania informacyjne z załogą. Współpracujemy na zasadach wewnątrzzakładowych. Podczas regularnych spotykań z załogą ludzie są otwarcie informowani o planach i celach spółki. Spotykamy się z każdym wydziałem i omawiam tematy codzienne, odpowiadamy na pytania, nawet o luźny kran w łazience. Budujemy relacje międzyludzkie i bezpośredni przepływ informacji. Organizujemy szkolenia z kompetencji miękkich w zarządzaniu dla brygadzistów, mistrzów i kierowników – wylicza wiceprezes Husarek. Wyjaśnia przy tym, że Zamet S.A. to polska grupa kapitałowa z siedzibą w Piotrkowie Trybunalskim, spółka giełdowa, w której kapitał prywatny ma pakiet większościowy.

Zamet S.A. jako grupa od lat jest dostawcą konstrukcji na rynkach wydobycia ropy i gazu, przeładunkowym (konstrukcje suwnicowe i dźwigowe), energetycznym oraz w segmencie maszyn.

– Mamy doświadczenie w realizacji projektów dla budownictwa infrastrukturalnego,  konstrukcji stalowych mostów. Jesteśmy znani z produkcji i wykonania na przykład mostu Milenijnego w Londynie, konstrukcji targów w Mediolanie i Dubaju, siedziby GMC w Detroit, zadaszenia stadionów w Paryżu, Kolonii i Gdańsku, konstrukcji elementów dachu stacji kolejowej Łódź Fabryczna – wylicza Husarek. 

Związkowcy z „Solidarności” podzielają inwestorski entuzjazm i podkreślają, że ich miejsca pracy są prestiżowe. Nie każdy podejmie się produkcji konstrukcji o dużym skomplikowaniu.

– Jako społeczny inspektor pracy zauważam, że zarząd zainwestował pokaźne środki w BHP, przykładowo w nowoczesne przyłbice na piaskarni czy spawalnicze, w hakownice, linki życia, w specjalistyczne rusztowania oraz podesty na malarni. Prace na wysokościach szczególnie wrażliwe – wylicza przewodniczący zakładowej „Solidarności”.

– Oszczędności na BHP nigdy nie popłacają, a każdy nasz pracownik musi wrócić bezpiecznie do domu – puentuje Tomasz Husarek.

W materiałach Grupy czytamy, że „misją Grupy Zamet jest budowanie wartości oraz kształtowanie lepszej przyszłości dla naszych pracowników i partnerów biznesowych”. 

Artur S. Górski

(tekst ukazał się we wrześniowym Magazynie Solidarność)

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej