– Nasze wynagrodzenia są niskie i z roku na rok jeszcze spadają – mówi Dariusz Słonimski, przewodniczący Komisji Międzyakładowej Morskich Służb i Przedsiębiorstw Ratowniczych. – Prawie żaden rząd, licząc od 2002 roku, nic nie zrobił w tym zakresie, za wyjątkiem roku 2009 roku, gdy po proteście w Kołobrzegu, otrzymaliśmy podwyżkę – dodaje.

W 2002, gdy powstawała służba ratownictwa morskiego, pensja zasadnicza kapitana wynosiła około trzech najniższych krajowych, obecnie – półtora. W przypadku marynarza wskaźnik ten wynosił około 1,8, teraz jest poniżej najniższej krajowej. Co więcej, w tym roku wynagrodzenia zostały obniżone o 5 procent, ponieważ m.in. SAR stracił fundusz premiowy.

W 2018 roku SAR otrzymał obietnicę podwyżki w wysokości około 1 tysiąca złotych. Skończyło się na tym, że pracownicy otrzymali pierwszą transzę, a potem już nic więcej. W związku z tym sprawa była poruszana podczas ostatnich posiedzeń Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.

– Na posiedzeniu 7 lipca przyjęty został dezyderat. W skierowanym do premiera piśmie znalazło się oczekiwanie podniesienia kwoty przeznaczonej na fundusz wynagrodzeń w SAR o 5 mln złotych, co da średnio 1 tysiąc złotych na osobę – informuje przewodniczący.

Jak dodaje, Związkowi zależy na tym, aby podwyżki otrzymali wszyscy; załogi statków, brzegowych stacji ratowniczych, morskich centrów koordynacyjnych i administracji. – Walczymy o podniesienie wynagrodzenia dla wszystkich pracowników – mówi Dariusz Słonimski.

Obecnie pracownicy czekają na odpowiedź premiera w tej sprawie.

(fot. mat. SAR)

W SAR pracuje niecałe 300 osób. Działają dwa centra; jedno znajduje się w Gdyni, a drugie w Świnoujściu. Oprócz tego są dwa morskie centra koordynacyjne i 14 baz ratowniczych rozsianych po całym wybrzeżu. Są one gotowe do rozpoczęcia akcji w każdym momencie w ciągu kwadransa od otrzymania wezwania.