Krzysztof Dośla dla „GG”: Urobek ostatnich pięciu lat oceniam pozytywnie


Rozmowa z Krzysztofem Doślą, przewodniczącym Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

Rozmawia Artur S. Górski

W Sali BHP dawnej Stoczni Gdańskiej imienia Lenina mówiło się sporo w rocznice strajków z 1980 i 1988 roku o etapach naszej drogi do wolności i suwerenności. Jak byśmy naszego stanu dziś nie oceniali przeszliśmy transformację i wróciliśmy do Wolnego Świata demokracji m.in. dzięki wielomilionowemu ruchowi społecznemu, któremu patronował NSZZ „Solidarność”. Związek „Solidarność” ma swoje racje, jest pomostem między dawnymi a dzisiejszymi czasy, ale jego rola jest odmienna?
– Jest inna. Zmieniły się realia, otoczenie. Pojawiły się nowe wyzwania. Przed rokiem 1989 gospodarka niemal w całości była w rękach państwa. Inicjatyw prywatna, choć była istotnym elementem życia ekonomicznego i społecznego, funkcjonowała na obrzeżach PRL, w drobnym handlu i rzemiośle, w wolnych zawodach oraz w rolnictwie indywidualnym. Głównym partnerem dla związków zawodowych była więc władza państwowa. Ona utożsamiała się i była utożsamiana z PZPR, co najwyżej, w rolnictwie czy rzemiośle z ZSL i SD. Partia była tą stroną, z którą prowadzono rozmowy w 1980, w 1988 i w 1989 roku.
– PZPR była niejako właścicielem państwa i rozkazywała państwu…
– Rządziła i występowała w roli właścicielskiej. Gospodarka wolnorynkowa i konsekwencje przemian z początku lat 90 spowodowały zmianę tych relacji. Niestety, nie uniknęliśmy serii nieszczęść, które na nas ściągnął liberalizm w wydaniu sprzed ponad stu lat oraz jego uosobienie, czyli profesor Leszek Balcerowicz.
Miała być ograniczona władza polityczna?
– W to miejsce pojawiło się powiedzenie, że pierwszy milion trzeba ukraść, szczególnie popularne w okresie rządów liberałów, w tym gdańskich, z Kongresu Liberałów. To urzeczywistniona teoria, że majątki są dziełem przypadku lub układu, a nie owocem pracy i pozytywnej pomysłowości, a nie cwaniactwa. Stwierdzenie jest mottem pierwszej połowy lat 90. Wytyczyło kierunek przedmiotowego traktowania pracowników. Pracownik w tzw. gospodarce wolnorynkowej, stał się nie podmiotem, a przedmiotem. Po dziś dzień, paradoksalnie, wojujemy nie z pozostałościami gospodarki socjalistycznej PRL, ale ze skutkami transformacji ustrojowej, de facto rozpoczętej pod koniec 1988 roku, która sprokurowała model prywatyzacji i wyniszczenia dorobku kilku pokoleń Polaków.
– Przekuciem gospodarki centralnie planowanej w liberalizm zajął się były pracownik Instytutu Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR, właśnie doktor Balcerowicz.
– Rozmaitym naukowcom na pewno udało się przekształcenie z gospodarki socjalistycznej, z jej piewców, w orędowników gospodarki kapitalistycznej. Nie zmuszali już do wkuwania na pamięć reguł gospodarki planowanej.
– Inteligentni praktycznie?
– Niewątpliwie osoba potrafiąca dostosować się do zmiennych warunków głupia nie jest (śmiech).
Opozycja, skupiona pod szyldem „Solidarności”, była zbyt słaba, aby samodzielnie egzystować, nie była przygotowana do samodzielnego sprawowania władzy, nie czerpiącego z obcych wzorów np. z Ameryki Łacińskiej (z Boliwii)?
– Była grupa ludzi, która się ulokowała w czołówce „Solidarności”, która miała swój plan, swój sposób na życie, który miał niewiele wspólnego z ideami związku zawodowego. Swój plan konsekwentnie zrealizowały. Głosy, które przestrzegały, które zwracały uwagę, że nie dzieje się dobrze, że tworzy się w miejsce tzw. rynku sieć powiązań, a zakłady państwowe są skazane na zagładę, przypomnę choćby wprowadzenie „popiwku”, czyli specjalnego, wyśrubowanego podatku od tzw. ponadnormatywnych wynagrodzeń. (zaczął obowiązywać od 1986 r. poprzez PFAZ, pod koniec 1989 r. za przekroczenie „norm” wynagrodzeń np. ponad 3 proc. – podatek wynosił 500 proc. tej kwoty – dop. red.), były zagłuszane. Głoszący odmienne zdanie byli medialnie i z wyżyn „rozumnych autorytetów” pacyfikowani lub wyśmiewani. Prywatyzacja zakładów pracy, realizowana przez ministra Janusza Lewandowskiego, skutkowała z czasem wszczęciem postępowań. Zakłady papiernicze w Kwidzynie, ZAMech, PLO – pierwsze z brzegu, zbywano poniżej wartości. Likwidacja PGR skazała ponad milion Polaków nawet nie na biedę, na nędzę.
– Co ciekawe PGR produkowały na eksport nie tylko w ramach RWPG, ale do RFN, Francji i Włoch, rok 1989 i 1990 zakończyły z zyskiem.
– Przykłady można mnożyć. Pozytywne rozwiązania dla ludzi pracy były wyszarpywane. NSZZ „Solidarność” boryka się z konsekwencjami decyzji sprzed trzech dekad. Dzisiaj też musimy uciekać się do twardych negocjacji, do demonstracji, do pikiet. W artykule 20 jako zasada ustrojowa, oraz w preambule do Konstytucji RP, jest zapisana społeczna gospodarka rynkowa, oparta nie tylko na wolności działalności gospodarczej, ale też na solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych. Nie powinniśmy przepychać się łokciami, gdy próbuje się wprowadzać rozwiązania bez konsultacji. Przykładem było dokonanie, przy okazji ustaw „antycovidowych”, zmian w zasadach dialogu. Dopiero po naszym proteście rząd wycofał się z prób ograniczenia autonomii RDS. W 1980 roku strajkujący walczyli o wszystkie wolne soboty. Niedziele były wolne. Przez dwie dekady dominowała chęć przypodobania się wielkim sieciom handlowym.
– Ustawodawcy, parlament pozostawił luki w ustawie o ograniczeniu handlu w niedzielę?
– Nie należy chodzić na skróty. Tworzy się luki, a te zawsze będą wykorzystywane. Ustawa weszła w życie. To plus. Nasze propozycje, o ile wejdą w życie, nie zrobią kolejnej karykatury z ustawy. Hipermarket to nie poczta.
– Od 2015 roku władzę sprawuje obóz polityczny, deklarujący bynajmniej werbalnie, że jest mu po drodze z „Solidarnością”, że bliskie są mu jej ideały.

– Ten obóz, nazywany Zjednoczoną Prawicą, wprowadził sporo pakietów socjalnych. Dzięki zrealizowaniu znacznej części obietnic wyborcy zdecydowali się powierzyć tym politykom władzę na kolejną kadencję. Urobek ostatnich pięciu lat oceniam pozytywnie. Ma na to wpływ np. znaczące podniesienie płacy minimalnej, bezrobocie mniejsze, mimo kryzysu, niż w wielu innych krajach unii, poprawa sytuacji emerytów i rencistów przez tzw. trzynastki i przywrócenie wieku emerytalnego sprzed 2014 roku oraz wprowadzenie stawki godzinowej za pracę przy umowach zleceniach, zlikwidowano syndrom pierwszej dniówki, ukrócając czarny rynek pracy.
– Pozostaje do zrealizowania sierpniowy postulat emerytur stażowych…
– Na co liczymy i zbieramy podpisy. W zeszłym roku zrealizowany został postulat pluralizmu związkowego – w policji i w Straży Granicznej, umożliwiając zrzeszanie się w różnych związkach zawodowych. Do realizacji jest też ważny postulat z 1980 roku, czyli nieszykanowania działaczy związkowych, bo to ma, niestety, ciągle miejsce.

(Rozmowa ukazała się w Gazecie Gdańskiej 2 września br.)

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej