Wypowiedzi stypendystów 2020

Fragmenty wyróżnionych wypowiedzi stypendystów Funduszu Stypendialnego NSZZ „Solidarność” w 2020 r, na temat „Moje spotkanie z NSZZ Solidarność”

Kamil Kelsz,

ukończył drugą klasę I LO w Starogardzie Gdańskim.

Spotkałem się ze Zdzisławem Czapskim – przewodniczącym Rady Oddziału Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” w Starogardzie Gdańskim. Postanowiłem spisać poniżej najważniejsze i najciekawsze kwestie i wątki poruszone w rozmowie.

Praca w „Solidarności” zaczęła się dla Pana Zdzisława zanim jeszcze zaczął w nim działać. Członkiem związku został we wrześniu 1981 roku podejmując prace w hucie szkła „Irena”. Pan Zdzisław nigdy nie był członkiem partii. W 1984 roku został wybrany na członka rady pracowniczej. Stał się przewodniczącym w hucie szkła w Starogardzie Gdańskim i wiceprzewodniczącym zakładu w Inowrocławiu. Od listopada 1988r. miasto samo zarządzało pomorską hutą szkła. We wrześniu 1992r. Spółka Glaspol przejęła hutę szkła po firmie holenderskiej.

Znaczna część załogi obawiając się nowego pracodawcy spółki Glaspol, reaktywowała organizację zakładową NSZZ „Solidarność”, której prężna działalność została zawieszona w stanie wojennym, jak to miało miejsce wobec wszystkich organizacji związkowych „Solidarność” w Polsce. W tym momencie rozpoczęła się praca Zdzisława Czapskiego, jako przewodniczącego na terenie huty szkła. Od tamtego czasu miał wpływ na interesy pracowników i na to co się dzieje w zakładzie pracy. Między innymi zajmował się obroną praw pracowniczych – sprawy płacowe, zasady BHP i relacje międzyludzkie. Do 2005 r. był przewodniczącym związku w firmie Glaspol.

Miała tam miejsce akcja strajkowa. Pracodawca nie dotrzymał porozumienia m.in. zwolnił kilkunastu pracowników. Na przełomie 1995/1996r. Pan Czapski stał się pełnomocnikiem procesowym pracowników, ich organizacji związkowej na szczeblu zakładowym, a potem na szczeblu oddziału. Potem został koordynatorem pracy poszczególnych organizacji związkowych. Organizacje, jak mówi Pan Zdzisław, w zakładach pracy mają własną autonomię i one decydują w ramach statutu związkowego samodzielnie. Jako kierownik biura oddziału Pan Czapski jest pośrednikiem miedzy poszczególnymi organizacjami związkowymi a regionem gdańskim. Główną rolą jest wspieranie i pomoc. Także ta prawna. Wiele spraw się odbyło i znaczącą większość wygrały sprawy pracownicze. W przeciągu kilkunastu lat, wielu pracowników zostało przywróconych do pracy, uzyskało wynagrodzenia, które niesłusznie nie wypłacono, lub odszkodowania z tytułu złego zachowania pracodawcy w stosunku do pracownika. Związek dawał duże wsparcie indywidualne.

Adrianna Kordowska,

ukończyła pierwszą klasę XIX LO w Gdańsku.

Moje pierwsze spotkanie z NSZZ „Solidarność” odbyło się, gdy moja poprzednia szkoła wytypowała mnie do konkursu patriotycznego „Polska moje miejsce, mój kraj ’’ w 2017 roku. Weszłam na scenę trochę zestresowana i zaśpiewałam swoją interpretację piosenki „Ojczyzno ma”. Wiele osób gratulowało mi udanego występu i pytało się, kto uczy mnie śpiewu. Byli bardzo zdziwieni, gdy odpowiadałam , że śpiewu uczy mnie mama. W końcu nie mam się czego wstydzić, bo mieć takiego wspaniałego nauczyciela w domu, to skarb. Od tamtej wygranej zaczęła się moja pełna niespodzianek przygoda ze śpiewem, przeróżne występy oraz konkursy, na których osiągałam coraz wyższe noty. Zawsze chętnie uczestniczyłam w spotkaniach, na które mnie zapraszano, poznałam lepiej historię Polski lub spotkałam wielu ważnych i interesujących ludzi. Dużo się w tedy nauczyłam, a przy okazji miło spędziłam czas. Często wspominam tamte chwile i ile zawdzięczam występom, rozmowom i spotkaniom z tymi niesamowitymi ludźmi. Dzięki nim mogłam spojrzeć na długo zamknięte dla mnie drzwi. NSZZ „Solidarność” dała mi klucz, którym otworzyłam wiele nowych możliwości, dzięki którym dalej mogła rozwijać swój talent wokalny. Później  na początku 2020 roku wystąpiłam  w duecie razem z moim bratem i powitałam się ze starymi wspomnieniami. Ta niezwykle miła atmosfera, która zawsze tam panowała oraz bardzo życzliwi ludzie zawsze  pozostaną w mojej pamięci. Nigdy nie zapomnę jak dużo dla mnie zrobili i w tym jak bardzo poprzednie stypendium mi pomogło. Kupiliśmy za te pieniądze sprzęt nagłaśniający, czyli kolumnę (głośnik). Teraz bardzo zależy mi na dokupieniu do niej dwóch mikrofonów, a resztę pieniędzy przeznaczyć na dalsze dokształcanie głosu. Mam nadzieję, że jeszcze będę miała szansę zaśpiewać na tej scenie, bo zawsze będę miała czas na przekazywanie swoim głosem emocji w  NSZZ „Solidarność”.

Hanna Lubotzka,

ukończyła Szkołę Podstawową w Kolbudach.

Kiedy pierwszy raz o NSZZ „Solidarność” usłyszałam,
nie wiedziałam o czym mowa.
Po lekcjach historii w szkole już się dowiedziałam
i o moim pierwszym spotkaniu opowiedzieć jestem gotowa.

W ósmej klasie, w zeszłym roku, o „Solidarności” mieliśmy lekcję,
Zatem już zacznę na ten temat swoją prelekcję.

We wrześniu 1980 roku został założony,
pierwszy Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”
Cel tego zdarzenia był następujący:
aby obronić wtenczas obywateli pracujących.

Wówczas komunistyczne rządy sprawowano,
a „Solidarność” nie pozwalała, by nam wolność odbierano.
Ważnych działaczy internowania,
dla wolności i demokracji odzyskania.
A to wszystko zawdzięczamy „Solidarności”
i jest to na pewno powód do radości.

Dziesięć milionów Polaków- członków związku,
w końcu, w 1989 roku
uwolniło PRL od komunistycznych rządów.

Dziesięć milionów związkowców dziesięć lat batalię prowadziło,
by upadł komunizm i nam się lepiej żyło.
Od tamtego czasu, w euforii, pokoju,
obywatele Polski mogli pracować i żyć w spokoju.

Moja mama też jest w „Solidarności” – choć to rola trudna,
z przynależności do tego związku jest szalenie dumna.

Rola „Solidarności” wobec wszystkich ludzi się nie zmienia,
dlatego wiedzę na temat związku powinny mieć kolejne pokolenia.

Szymon Soborowski,

ukończył pierwszą klasę Zespołu Szkół Łączności w Gdańsku.

Dzień był jak każdy inny. Wstałem, umyłem się, zjadłem, ubrałem się i wyszedłem do pracy. Gdy wszedłem do samochodu, mój smartfon zawibrował, dostałem od kogoś wiadomość. Sprawdziłem, przeczytałem raz, a potem drugi. Czułem podekscytowanie i zarazem strach. Byłem programistą, jednym z lepszych w firmie, w której pracowałem. Wiem to, gdyż musiałem stworzyć oprogramowanie, do narzędzia, którym nasza korporacja nie chciała się zbytnio chwalić przed jej zakończeniem. Na pewno mi ufali. Budowaliśmy maszynę, która mogła, poprzez wspomnienia ludzi, odtworzyć pewne wydarzenie, które sobie wybierzemy.

Miałem już plan. Po spotkaniu zgłosiłem się na ochotnika na przetestowanie tej maszyny.

Pojawiły się obrazy i znalazłem się, na pierwszy rzut oka, w nieznanym mi miejscu. Po chwili zorientowałem się, gdzie jestem. W Stoczni Gdańskiej. Tylko w jakim czasie? Nie miałem kontroli nad wspomnieniami. Byłem tylko obserwatorem. Zacząłem się poruszać na jakimś placu, który był otoczony pojedynczymi budynkami. Widziałem te wielkie żurawie. Było słonecznie. Osoba, w którą się wcieliłem, miała gazetę w ręku. Gdy dotarła do celu otworzyła drzwi i niczym błyskawica, weszła do środka sali BHP. Spotkała się z pewnymi osobami, którzy zwracali się do mnie: Andrzeju.

Ostatnim wyraźnym wspomnieniem było kupienie gazety. Tytuł jednego artykułu brzmiał: „Strajk w Stoczni”. Było widać, że tłum był wtedy nader pobudliwy, waleczny. Można było zauważyć, że ludzie są zmęczeni i zdenerwowani przez podniesienie cen żywności. Czuć było także napięcie. Coś się zaczęło dziać. Okazało się, że wybudzałem się, a raczej zostałem wyciągnięty z maszyny.

Było to moje pierwsze, bezpośrednie spotkanie ze związkiem ”Solidarność”. Nigdy za bardzo nie przepadałem za wszelkimi ruchami. Jednak ten był inny – dobry, pomógł i nadal pomaga ludziom, którego trzonem idei jest godność człowieka pracy, równość oraz wolność obywatelska. Okazało się, że ludzie z tamtych czasów mówili o godziwym wynagrodzeniu, wolności osobistej, niepodległości, demokracji, równości oraz oczywiście o międzyludzkiej solidarności. Dzięki nim dzisiaj mogę mówić i robić co chcę, korzystać z zasobów internetu, chodzić do kościoła, uczyć się historii i oglądać filmy bez cenzury.

Urszula Szymańska,

ukończyła pierwszą klasę Uniwersyteckiego Liceum Ogólnokształcącego w Tczewie.

Fragmenty rozmowy z panią Marią Szczepańską, wieloletnim członkiem związku, działaczką opozycyjną, nauczycielką, wychowawcą młodzieży i patriotką.

– Skąd dowiedziała się pani o „Solidarności” i dlaczego pani do niej dołączyła?

– Na wstępie chciałabym zaznaczyć rzecz fundamentalną, że nie byłoby „Solidarności”, gdyby nie Ojciec Święty Jan Paweł II, który w 1979 roku w Warszawie modlił się: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!” To on był duchowym ojcem „Solidarności”. Dowiedziałam się o jej istnieniu od mojej koleżanki i sąsiadki, pani dr medycyny Danuty Galewskiej, która bardzo interesowała się sprawami społecznymi. To była w ogóle kobieta, która wielu ludziom pomogła. Tu w Tczewie wielu ludzi ją pamięta. Wielki społecznik, kobieta która całe życie walczyła z uzależnieniami alkoholowymi. Od niej się dowiedziałam, że powstaje taki ruch. Potem w szkole, w której pracowałam, zaczęły się rozmowy i się okazało, że w krótkim czasie wszyscy już wiedzieli, że jest taki ruch, który walczy o zrzucenie tego czerwonego jarzma. I wtedy już można powiedzieć, poszłam na całość. My, jako naród, byliśmy trochę podzieleni, bo komuna wyszła z zasady tej rzymskiej divide et impera – dziel i rządź, więc podzieliła na „swoich”, i na tą resztę, na tą „hołotę” po prostu. W ludzi wstąpiła taka nadzieja, że może jednak ten kolos – komuna, o którym mój ojciec zawsze mówił: „Zobaczycie to runie, bo to jest na glinianych nogach.”

– Co robiła pani będąc członkiem „Solidarności”? Jak to wpływało na pani pracę i codzienne życie?

– Oj, indoktrynowałam młodzież bardzo. Przy każdej możliwej okazji jedno, dwa zdania rzucone: co to jest „Solidarność”, dlaczego jest „Solidarność”…, ale żeby dzieci słyszały, wiedziały dlaczego my to robimy, przede wszystkim dlaczego my się już nie boimy. Myśmy się trochę bali, ale mamy taką naturę, że wbrew tak zwanemu rozsądkowi, że jednak lepiej „spokojnie” żyć, to myśmy musieli mieć wolność. Naród oszalał z radości. Mieliśmy te materiały prosto z Gdańska, gdzie była cała ta siła napędowa. Tu ludzie wiedzieli jak inni żyją. Tu był wielki port, mnóstwo statków, mnóstwo narodowości. To było wiele tysięcy ludzi, którzy w razie czego ze stoczni mogli wyjść na ulice. I tak potem było, chociaż na początku ludzie starali się trzymać się w zakładach i nie wychodzić za bardzo. Tu pamiętam panią Walentynowicz i panią Pieńkowską, można powiedzieć, że to one uratowały to co wypracowali robotnicy, zatrzymały, kiedy Lech Wałęsa kazał ludziom już otwierać bramy i wyjść. One się zorientowały, że to jest gra, że to nie to, i powiedziały nie.

Sabina Tomczyk,

ukończyła Szkołę Podstawową w Pucku.

 Jak się okazało nie był to koniec edukacji, bowiem kolejnego dnia rodzice zaproponowali mi odwiedziny u cioci w Starzynie.

Po rodzinnym obiedzie, wspólnie z ciocią, która jest absolwentką Szkoły Rolniczej w Kłaninie, wybraliśmy się na spacer, właśnie do położonego obok Kłanina.

Mojej cioci Jance zebrało się na wspomnienia, przedstawiła mi postać Piotra Wasilewskiego, nauczyciela, który 12 lutego 1982 roku na zajęciach w klasie maturalnej Technikum Rolniczego odczytał uczniom Deklarację Ideową Konfederacji Polski Niepodległej. W związku z tym 18 lutego tamtego roku został aresztowany i osadzony w Areszcie Śledczym w Gdańsku.

Ciocia z przejęciem opowiadała mi, że pod koniec marca 1982 roku został skazany przez Sąd Marynarki Wojennej w Gdyni na karę 3 lat więzienia, osadzony w więzieniu w Potulicach, a 30 kwietnia 1982 roku zwolniony z pracy.

W październiku 1982 r. miał roczną przerwę w odbywaniu kary, jednak po zwolnieniu pozbawiono go możliwości zatrudnienia. Wyemigrował wraz rodziną do USA, gdzie pracował przy sortowaniu ziemniaków, a także, jako monter mebli biurowych. Zmarł na zawał serca w wieku tylko 43 lat. Tak szybko.

Dzięki wizycie w Gdańsku i w Kłaninie, rozmowie z rodzicami i ciocią, poznałam kawał polskiej trudnej historii, zrozumiałam słowa świętego Jana Pawła II, że: „Wolność nie jest dana raz na zawsze. Trzeba ją stale zdobywać na nowo”.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej