Wyróżnione prace stypendystów – 2024

Stypendyści o bł. ks. Jerzym Popiełuszce

Kapituła Funduszu Stypendialnego NSZZ „Solidarność”, przy wsparciu Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „S” oraz Pomorskiej Fundacji Edukacji i Pracy, postanowiła wydać specjalny dodatek do październikowego numeru miesięcznika „Magazyn”, który będzie zawierał wypowiedzi stypendystów naszego Funduszu na temat „Moje spotkanie z NSZZ „Solidarność”. To wymóg regulaminowy ubiegania się o stypendium. W tej edycji zachęcaliśmy uczniów składających wnioski stypendialne o podjęcie tematu życia i śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, patrona NSZZ „Solidarność”, w czterdziestą rocznicę Jego męczeńskiej śmierci.

Co bardzo cieszy, ponad połowa wniosków stypendialnych zawierała teksty odnoszące się do postaci ks. Jerzego. Były to wywiady, jak z Piotrem Dudą, Edwardem Fortuną, ks. Ludwikiem Kowalskim i Arkadiuszem Kazańskim, Ewą i Stanisławem Kur z Dębek, Krzysztofem Żmudą. Były wzruszające relacje ze spotkań z s. Krystyną Włodarską, dziadkiem, działaczem „Solidarności” w Toruniu, niedaleko Górska, gdzie porwano ks. Jerzego.

Przekazujemy je do wiadomości publicznej z nadzieją, że wpłyną na poszerzenie wiedzy, szczególnie młodego pokolenia, o tym niezwykłym Kapłanie. Z tekstów wyłania się obraz ks. Jerzego jako osoby skromnej, szanującej wartości, tradycję. Mającej dobry kontakt z ludźmi i to z różnych środowisk. Potrafiącego słuchać, ale też przykuwać uwagę, co w sposób szczególny pojawiało się podczas comiesięcznych Mszy za Ojczyznę (odprawił ich łącznie 28).

Przypominamy, że Kapituła przyznała w XXII edycjach 802 stypendia (w roku 2024 – 35). Fundusz Stypendialny NSZZ „Solidarność” powstał przy Zarządzie Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” w 2003 roku. Od 2010 roku stał się częścią działalności Pomorskiej Fundacji Edukacji i Pracy, która posiada status organizacji pożytku publicznego. Można dokonać odpisu 1,5% – wystarczy wpisać w rocznym formularzu rozliczeniowym PIT nr KRS: 0000337122.

Wpłat środków finansowych na Fundusz dokonują: organizacje związkowe, zakłady pracy, organizacje i instytucje, osoby prywatne. Nr konta: 41 7065 0002 0652 4155 2804 0001 z dopiskiem Fundusz Stypendialny. Informacje o Funduszu, wykaz Darczyńców znajduje się na stronie internetowej ZRG: www.solidarnosc.gda.pl oraz Fundacji: www.pomorskafundacja.org.pl

Kapituła Funduszu

Wojciech Książek, przewodniczący Kapituły
Stefan Gawroński
Anna Kocik
Renata Tkaczyk

Kapituła przyznała 9 wyróżnień za wypowiedzi stypendystów na temat Moje spotkanie z ludźmi NSZZ „Solidarność”. Otrzymali je:

Maja Budniewska (Koleczkowo k. Wejherowa – bł. ks. J. Popiełuszko we wspomnieniach dziadka – Ferdynanda Jabłońskiego, działacza „Solidarności” przy kombinacie budowalnym w Toruniu;

Igor Ilis – wywiad z Krzysztofem Żmudą, działaczem NSZZ „Solidarność”  Stocznia Remontowa Shipbuilding, organizatorem wart przy grobie bł. ks. J. Popiełuszko;

– Julia Jażdżewska – wywiad z Piotrem Dudą, przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” m. in. o zagrożeniach tzw. Zielonym Ładem, znaczeniu bł. ks. J. Popiełuszko;

– Kinga Kaczorowska – relacja  ze spotkania z s. Krystyną Włodarską, świadkiem ostatnich lat życia bł. ks. J. Popiełuszko; (Jest w osobnym pliku, a mamy jeszcze drugi – szerszy)

– Zofia Kosobucka – relacja ze spotkania ze Zbigniewem Reszkowskim, działaczem „Solidarności” w PKP Chojnice, internowanym, uczestnikiem uroczystości pogrzebowych ks. J. Popiełuszki;

Julia Sąpór – relacja ze spotkania z Edwardem Fortuną, działaczem NSZZ „Solidarność” w Porcie Gdańskim, uczestnikiem pogrzebu i wart przy grobie ks. J. Popiełuszki (jest skan);

– Monika Siama – wywiad z ks. Ludwikiem Kowalskim – proboszczem parafii pw. św. Brygidy w Gdańsku i Arkadiuszem Kazańskim, autorem wystawy o ks. J. Popiełuszko;

– Emilia Zgiet – relacja z osobistego zdobywania wiedzy o postaci ks. J. Popiełuszko wzbogacona o informacje od Anny Woronieckiej z oświatowej „Solidarności” w Gdańsku o organizacji służb przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki;

– Amelia Żebrowska – wywiad z Ewą i Stanisławem Kur, którzy poznali ks. J. Popiełuszkę w czasie Jego pobytu w Dębkach na Kaszubach.

*

Maja Budniewska – ukończyła I klasę IX LO w Gdyni i II klasę Państwowej Szkoły Muzycznej w Gdyni

Wspomnienia dziadka Ferdynanda Jabłońskiego o bł. ks. J. Popiełuszko

Bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko we wspomnieniach mojego dziadka – Ferdynanda Jabłońskiego,  byłego działacza  związkowego i wiceprzewodniczącego Zakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” przy Kombinacie  Budowlanym w Toruniu.

Urodziłam się w Toruniu. Od dziesięciu lat mieszkam niedaleko Gdyni, w małej miejscowości w powiecie wejherowskim. Gdy moi rodzice byli w pracy opiekę nade mną sprawowali dziadkowie. Dom, w którym przebywałam już od dziecka napawał mnie ciekawością. Liczne przypinki, odznaki, medale, zdjęcia, księgi z pieczątkami,  oraz na każdym kroku przedmioty z napisem „Solidarność”  zawsze przykuwały moje spojrzenie i uwagę. Mogłabym rzec, że dom moich dziadków jest skarbcem historii, kultury i patriotyzmu.  Dlaczego o tym wspominam?  Z tego względu,  że osobą z którą przeprowadziłam rozmowę jest właśnie mój dziadek, dbający od zawsze, abym wychowała się w oparciu o wartości takie jak: miłość, wierność,  solidarność z narodem i społeczeństwem.

Mój dziadek nazywa się Ferdynand Jabłoński. Był działaczem związkowym, członkiem i wiceprzewodniczącym Zakładowej Komisji „NSZZ Solidarność” przy Kombinacie Budowanym w Toruniu od 1981 roku. Dziadek, będąc członkiem zakładowej „Solidarności”, angażował się m.in.  w organizowanie składek na rzecz osób prześladowanych. Jego oddanie i pomoc były niezwykle ważne i stanowiły o sile solidarności w tamtych czasach. Dzięki takim działaniom, osoby prześladowane z regionu toruńsko – bydgoskiego mogły otrzymać wsparcie finansowe i materialne, co miało ogromne znaczenie dla ich codziennego życia i rodzin. Mam wielkie szczęście, że od dziecka mogę być świadkiem różnych przedsięwzięć  „Solidarności”, także prowadzonych przez mojego dziadka. Myślę, że rozmowa z człowiekiem, który od zawsze był z nią związany, nie zastąpi mi żadnej książki, bądź artykułu. Chciałabym podzielić się nabytą wiedzą o historii oraz działaniach mojego dziadka, o których usłyszałam podczas  spotkania.      

Gdy zaczęliśmy wstępną rozmowę dotyczącą ogółu „Solidarności”, dziadek przyniósł pięknie oprawioną pamiątkową księgę, w której zgromadził kompletną kolekcję „Tygodników Solidarności” do stanu wojennego, będącą nie tylko zbiorem czasopism, ale także świadectwem tamtejszych wydarzeń i historii. Przez te strony przemawiają głosy i opowieść    o walce, determinacji i niezłomności ludzi, którzy walczyli o wolność i prawa pracowników. Księga stanowi bogate źródło informacji i emocji, która przypomina nam o bohaterskiej przeszłości oraz inspiruje do działania. W trakcie stanu wojennego ten zbiór był przechowywany w różnych miejscach. Mimo trudnych warunków i ryzyka, mojemu dziadkowi udało się zachować te cenne gazety. Jest to niezwykłe i godne podziwu, że udało mu się je ocalić i ochronić. Dzięki temu są dzisiaj prawdziwym źródłem, stanowiącym ważny dokument historyczny. Jestem dumna, że przeglądając ją i czytając mogę być świadkiem tamtych zdarzeń.                                        

Dziadek dowiedziawszy się o temacie mojej pracy postanowił zrobić mi żywą lekcję historii. Udaliśmy się pod pomnik upamiętniający porwanie ks. Jerzego Popiełuszki  w Górsku, niedaleko obecnego miejsca zamieszkania moich dziadków. Pomnik znajduje się w lesie, przy drodze krajowej nr 80, łączącej Toruń z Bydgoszczą. Jako, iż znam tragiczne wydarzenia z 19 października 1984 roku, dziadek opowiedział mi historię jego powstania.

Przed stworzeniem wielkiego Krzyża z żelbetu, stawiano krzyże zbudowane z dwóch brzozowych kijów umocowanych kamieniami. Była na nich tabliczka z napisem „ Solidarność- księdzu Jerzemu”. Niestety stawiane krzyże były regularnie likwidowane przez SB, a milicja patrolowała okolice. Składane kwiaty były bezustannie usuwane, a pielgrzymki z Torunia do Górska były przerywane przez ZOMO. Przez lata władze kościelne i komitet budowy pomnika pod przewodnictwem Mariana Przykuckiego walczyły o pozwolenie na postawienie krzyża. Oficjalnie pomnik odsłonięto dopiero 25 listopada 2000 roku.                               

Z dziadkiem odwiedziłam także Muzeum Multimedialne im. Bł. Ks. Jerzego Popiełuszki, znajdujące się w Centrum Edukacji Młodzieży w Górsku. Dziadek darzył wielką powagą i szacunkiem ks. Jerzego Popiełuszkę.  W hołdzie zmarłemu, organizował  pielgrzymki do grobu zamordowanego, które upamiętniały jego uprowadzenie i śmierć. Pokazał mi starą rodzinną książeczkę podróży, która zawiera zdjęcia, wpisy i pieczątki, chociażby właśnie z tych pielgrzymek. Od dzieciństwa postrzegam mojego dziadka jako aktywistę pełnego pomysłów i zapalczywości do działania. Potrafił od zawsze wspierać i jednoczyć ludzi. Ludzie darzą go  sympatią i szacunkiem. Jest otwarty, sumienny, oraz pracowity. W trudnych chwilach dla naszej ojczyzny motywował i wspierał współpracowników oraz  znajomych, aby nie tracili wiary i nadziei w lepsze jutro.  Mój dziadek bardzo ceni poczucie więzi społecznej, dlatego zorganizował  wyjazd grupy pracowników do Bydgoszczy, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej odprawianej przez  ks. Jerzego Popiełuszkę. Dowiedziałam się także, że w latach 1982 – 1989 organizował  w zakładzie pracy grupy ludzi, które brały udział we mszach świętych za ojczyznę, prowadzonych w Toruniu przez ks. Stanisława Kardasza. W 1984 r. po okrutnym zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki – duszpasterza ludzi pracy i kapelana Solidarności, msze święte były odprawiane również w intencji zamordowanego księdza. Inicjatywa i zaangażowanie mojego dziadka w propagowanie modlitwy za dobro ojczyzny były niezwykle ważne. Poprzez uczestniczenie we wspólnych modlitwach, pracownicy mieli okazję wyrazić swoje patriotyczne uczucia i jednocześnie wzmacniać więzi społeczne  i wartości, a także nabrać otuchy i nadziei o słuszne prawa w walce o demokrację i państwo wolne od komunizmu.

Pomimo swojego wieku, dziadek nadal kontynuuje ideę upamiętnienia postaci ks. Jerzego Popiełuszki, poprzez przekazywanie swojej wiedzy o tamtych czasach pokoleniom w różnym wieku. Dba o uczczenie pamięci księdza Jerzego wśród starszych i młodzieży – symbolu walki o wolność i prawdy.  W ostatnich latach w ramach Polskiego Towarzystwa Turystyczno – Krajoznawczego w Toruniu, aranżuje ogólnopolskie rajdy motorowe do Górska k/Torunia – miejsca skąd służby bezpieczeństwa uprowadziły księdza Popiełuszkę. Organizowane rajdy  stanowią okazję do edukacji i przekazywania historii młodszym pokoleniom. To piękne działanie, które pomaga zachować pamięć o ważnych wydarzeniach  i postaciach w historii Polski. Miałam okazję i zaszczyt być na jednym z nich  dwa lata temu.

Niezmiernie cieszę się, że mogłam odkryć poprzez taką rozmowę  z dziadkiem rodzinne pamiątki, historię z innej perspektywy, oraz jego przeprowadzane akcje w przeszłości. Przedstawił mi wiele działań i różnych cennych historii,  które zasługują na osobną, dodatkową pracę, a których tutaj nie sposób przekazać i podzielić się nimi na dwóch stronach.

Chciałabym podziękować mojemu dziadkowi  za poświęcony mi czas i opowiedzenie tak niezwykle ważnych, szlachetnych i pięknych wspomnień.

*

Igor Ilis – ukończył V LO w Gdańsku,

Wywiad z K. Żmudą na temat organizacji służby przy grobie bł. Ks. J. Popiełuszko

Wywiad z panem Krzysztofem Żmudą – wieloletnim przewodniczącym Komisji Międzyzakładowej NSZZ “Solidarność” Stocznia Remontowa Shipbuilding , odznaczonym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Wolności i Solidarności, Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości

W roku 2024 obchodzimy 40 rocznicę śmierci księdza Jerzego Popiełuszki, kapelana NSZZ “Solidarność”, wykształconego duchownego, który swoimi wartościowymi kazaniami motywował naród do walki z niemoralnym reżimem, za co został pośmiertnie odznaczony Orderem Orła Białego. Z tej okazji przygotowałem wywiad z Krzysztofem Żmudą – byłym monterem ślusarskiego wyposażenia okrętowego na Wydziale W6 Stoczni Północnej im. Bohaterów Westerplatte, wieloletnim przewodniczącym Komisji Międzyzakładowej NSZZ “Solidarność” Stocznia Remontowa Shipbuilding odznaczonym Krzyżem Wolności i Solidarności.  Uczestniczył on w strajku sierpniowym w 1980 roku. Szybko ( deklarację przystąpienia do Solidarności podpisałem w sierpniu 1980r.) został członkiem “Solidarności”, w ramach której udzielał się na szeroką skalę.

Co najbardziej zapamiętał Pan z kazań księdza Jerzego?

Odnośnie kazań księdza Jerzego to jest sporo takich fragmentów, które powinny stanowić drogę przewodnią na nasze życia. To, co mówił ponad 40 lat temu w wielu przypadkach jest dzisiaj aktualne. Albo może aż nadto aktualne, tak jak: “być wolnym, to żyć zgodnie własnym sumieniem” lub “prawda podobnie jak sprawiedliwość łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna. Stąd i prawda musi kosztować.” To są mocne, ważne słowa. Ale one powinny być dla nas kierunkiem, który my jako chrześcijanie powinniśmy sobie wziąć do serca i się nimi kierować. ksiądz Jerzy powiedział tak: “Obowiązek chrześcijanina to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci. Tylko plewy nic nie kosztują, za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić”.

 Jakie przeżycia towarzyszyły Panu, gdy porwano, a następnie zamordowano księdza Popiełuszkę?

Najpierw mówiono, że gdzieś zaginął ksiądz Jerzy. W pierwszych godzinach, dniach… Nie mówiono o porwaniu, nie mówiono o tym, że nie żyje. To chyba dopiero w trzeci, czy czwarty dzień takie przesłanie poszło. Ale myśmy czuli, że coś złego się stało. Wraz z kolegami ze stoczni byliśmy przekonani, że on został porwany i czuliśmy, że ubecja zamęczy księdza Jerzego. Nie myśleliśmy, że zabije, ale że go mocno skatują. I wtedy zrobiliśmy w stoczni strajk, niby włoski, niby nie, bo organizowaliśmy go jako w stoczni będącej wówczas zakładem zmilitaryzowanym – budowaliśmy okręty dla byłego Związku Radzieckiego i dla naszej marynarki wojennej, więc tam nie było możliwe oficjalne podejmowanie takich działań, strajków. Tym bardziej, że to był 84 rok – stan wojenny jeszcze trwał. Ale tak poprzez różnych naszych łączników na wydziałach zorganizowałem z kolegami “przerwę w pracy”, tak to się nazywało, ale to był typowy strajk, protest przeciwko temu, że ubecja porwała księdza, a potem jak się okazało, zamordowała.

Jaka była Pańska motywacja, by jeździć na służbę i organizować dyżury przy grobie księdza Popiełuszki na Żoliborzu?

To, że rozpoczęliśmy służbę przy grobie księdza Jerzego wynikało z potrzeby ówczesnej chwili. Doszły do nas informacje, że Służba Bezpieczeństwa chciałaby na wszelki sposób zbezcześcić, zniszczyć, czy wydobyć ciało księdza z grobu. Są przykłady, że próbowano zrobić podkop. Dzisiaj się o tym mówi, jak niby przez telekomunikację, czy wodociągi stawiano namiot, bo była jakaś awaria, a właśnie chcieli robić podkop pod ulicą do grobu księdza Jerzego. Po to te służby tam były, żeby przede wszystkim zabezpieczyć miejsce pochówku i ciało księdza Jerzego złożone w grobie. Te służby trwały tam i trwają, może w mniejszym stopniu niż wówczas, 24 godziny na dobę. Myśmy zaczęli jeździć z Gdańska w grupach zorganizowanych w ramach Bractwa Oblatów św. Brygidy, które w 84 roku w styczniu powstało w mojej stoczni. Ja byłem jednym z tych, którzy byli w pierwszej grupie organizacyjnej, jak powstawało bractwo. Było nas na początku około 500 osób z różnych zakładów pracy i przynajmniej raz w miesiącu jakaś grupa jechała do Warszawy na służbę przy grobie. Tak trwało to do 89 roku, później to troszeczkę osłabło, ale ja z przerwami dalej jeździłem. Jak w 2010 roku krajowy zjazd delegatów w Gdyni przyjął apel do episkopatu, by wystąpić do Papieża o nadanie patronatu dla związku Błogosławionego księdza Popiełuszki, po zjeździe na zarządzie regionu wniosłem, aby to związek przejął dalsze służby przy grobie księdza Jerzego, bo to nasz patron. Już wiedzieliśmy, że to nasz patron. W 2010 roku jeszcze nim nie był, ale w czerwcu tego roku była jego beatyfikacja, więc już było wiadomo, że jest to osoba wyniesiona na ołtarze, a zatem w moim przekonaniu było konieczne, byśmy jako związek występując o patronat, tę służbę przyjęli. Taki wniosek postawiłem przed zarządem regionu. Zarząd ten wniosek przyjął. W październiku 2010 na krajowym zjeździe delegatów ponowiłem ten wniosek jako apel, żeby cała nasza organizacja związkowa przejęła służby przy grobie księdza Jerzego. Ten apel został również przyjęty. Po kilku miesiącach, pierwszego maja 2011 roku pierwsza grupa już pod sztandarem związku rozpoczęła służbę przy grobie. To była grupa, którą ja organizowałem z Gdańska i tak to trwa do dziś.

Jak i dlaczego ksiądz Jerzy został Patronem Solidarności?

Można powiedzieć, że był patronem Solidarności od samego początku, gdyż jako kapelan Służby Zdrowia w Warszawie i jako kapelan Hutników zorganizował pierwszą pielgrzymkę ludzi pracy na Jasną Górę w 82 roku. To nie była taka pielgrzymka jakie dzisiaj są. Tam było kilkanaście osób, bo przez stan wojenny nawet nie było takich możliwości organizacyjnych, żeby skrzyknąć większą grupę, bo wtedy by były represje. Ale już od samego początku jak poproszono któregoś z księży w sierpniu 80 roku o odprawienie mszy u Hutników, ksiądz Jerzy zgłosił się praktycznie od razu. To był chyba najważniejszy moment. Nie bał się, poszedł do robotników, do zakładu pracy, gdzie odprawił mszę, spowiadał i z tymi ludźmi się bardzo głęboko zaprzyjaźnił. Ta działalność księdza Jerzego później, nauczanie w homiliach, wskazywanie na prawdę, by się jej nie bać, tak jak i Papież nam wskazywał w swoich homiliach, byśmy trwali w solidarności. To był ten punkt, przez który został też wyniesiony na ołtarze. Zjazd Krajowy podejmując apel do Episkopatu o nadanie patronatu tym się kierował, że to był od początku kapelan Solidarności i w ten sposób chcieliśmy, żeby dalej nam przewodził, by nas z góry wspierał w sposób duchowy. Chcieliśmy mieć swojego duchowego, świętego, do którego możemy wnosić przez modlitwę różne prośby o wsparcie. Tak to czuję.

Jaki morał dostrzega Pan w historii i męczeństwie księdza Popiełuszki? Czego młodzi mogą się od niego nauczyć?

Oddał życie za słuszną sprawę. Więc tak jak Inka męczona przez ubecję po wojnie tu w Gdańsku, jak szła na rozstrzelanie, powiedziała, żeby przekazać jej babci, że zrobiła wszystko, co do niej należało i że jest spełniona. Wiedziała, że idzie na śmierć. Ale nie ze strachem, bo to życie oddaje za ojczyznę, za coś w co wierzyła. Ksiądz Jerzy oddał życie za prawdę. I to jest najwyższa cena, jaką może zapłacić człowiek, który jest przekonany, że nie złamie swojego kręgosłupa, bo go do tego namawiają. Bo byłoby to złamanie jego przekonań i prawdy. Tu jest to przesłanie – żyć w prawdzie, to jest najważniejsze.

*

Julia Jażdżewska  – klasa VII Szkoły Podstawowej Mistrzostwa Sportowego nr 94 w Gdańsku

Wywiad z Przewodniczącym NSZZ „Solidarność” Piotrem Dudą

Julia: Jak zaczęła się Pana przygoda z Solidarnością?

Piotr Duda: Swoją przygodę z Solidarnością rozpocząłem w 1980 roku, a więc krótko po jej powstaniu. Zapisałem się do Związku dokładnie 20 września 1980 roku i do dziś mam legitymację związkową, z czego jestem bardzo dumny.

Pracowałem wówczas w Hucie Gliwice. Dwanaście lat później zostałem przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w tym zakładzie. Szybko zacząłem działać na poziomie regionalnych władz Solidarności. W 2002 roku zostałem przewodniczącym Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Pełniłem tę funkcję przez 8 lat. Potem, w 2010 roku zostałem przewodniczącym Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

J: Jak zostaje się przewodniczącym Związku?

PD: Aby kierować tak dużą organizacją, jaką jest związek zawodowy Solidarność, przede wszystkim trzeba być gotowym na ciężką pracę na rzecz innych. Należy wierzyć w to, że ma się wpływ na otaczającą rzeczywistość. Trzeba też mieć wizję tego, jak osiągnąć swoje cele. I oczywiście musi być tak, że w tę wizję uwierzą także inni.

NSZZ „Solidarność” jest bowiem pod względem wyborów swoich władz chyba najbardziej demokratyczną organizacją w Polsce. Raz na pięć lat wybierane są władze wszystkich szczebli i struktur Solidarności – od organizacji zakładowych aż po władze krajowe. I na wszystkich szczeblach wybory te przebiegają według tych samych, w pełni przejrzystych zasad.

Ja także przeszedłem drogę od zwykłego członka Związku, poprzez przewodniczącego Komisji Zakładowej, struktur regionalnych, aż po wybór na funkcję przewodniczącego Komisji Krajowej.

Każdego dnia staram się udowadniać, że wybór delegatów Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”, którzy oddali na mnie głosy, był słuszny.

J: Czy przewodniczący ma dużo obowiązków i czym zajmuje się na co dzień?

PD: Codzienna praca przewodniczącego to wieloaspektowe dbanie o to, by pracownicy w Polsce mieli coraz lepsze warunki pracy i płacy. To prowadzenie rozmów na najwyższych szczeblach, tak, by rynek pracy w Polsce brał pod uwagę interesy pracowników. To interwencje w sytuacjach, w których z problemami zmagają się poszczególni członkowie lub działacze Związku, całe zakłady pracy lub branże. To spotkania z członkami Solidarności w całym kraju.

To wreszcie dbanie o nasze dziedzictwo, uczestniczenie w spotkaniach rocznicowych, a także praca na rzecz kombatantów walki o demokrację w ramach opozycji antykomunistycznej.

J:Co obecnie jest najważniejsze dla związku zawodowego?

PD: Niezmiennie ważne jest dbanie o warunki pracy i płacy polskich pracowników. Jesteśmy związkiem zawodowym, naszą rolą jest poprawa ich bytu zarówno na poziomie zakładowym, jak i regionalnym oraz branżowym, a także na poziomie krajowym, czyli wpływanie na to, by otoczenie gospodarcze i prawne w Polsce było jak najbardziej przyjazne pracownikowi.

NSZZ „Solidarność” jest jednak szczególnym związkiem zawodowym. Ponieważ naszym drugim, bardzo ważnym fundamentem, są wartości chrześcijańskie. Mamy je zapisane w Statucie, czyli podstawie prawa związkowego i według tych zasad staramy się postępować. To dlatego tak ważne są dla nas pielgrzymki i inne uroczystości religijne, dlatego każde ważne spotkanie związkowe rozpoczynamy modlitwą.

Przede wszystkim jednak staramy się działać zgodnie z naszymi wartościami, które, jak wierzymy, są istotne dla każdego człowieka. To prawa do wolności oraz do wyrażania swoich przekonań.

J: Tyle ostatnio słyszy się o „Zielonym Ładzie”. O co chodzi?

PD: Zielonym Ładem nazywamy symbolicznie całą politykę klimatyczną, która jest obecnie forsowana przez instytucje Unii Europejskiej. To tysiące dokumentów, które w swoim założeniu miały doprowadzić do tego, by planeta, na której żyjemy, była czystsza i bardziej przyjazna człowiekowi, w praktyce doszło jednak do wypaczenia tej idei i podporządkowania jej interesom wąskich grup wpływu.

Oczywiście każdy chce oddychać świeżym powietrzem i stąpać po jak najmniej zanieczyszczonej ziemi. Jednak ważne, by po pierwsze nasz kraj miał czas na to, by dostosować gospodarkę do zasad polityki klimatycznej, a po drugie, by te zmiany były dostosowane do naszych uwarunkowań i możliwości.

W przypadku tak agresywnie przeprowadzonej transformacji, jak obecnie się to robi, to wasze pokolenie najbardziej ucierpi na wprowadzanych zmianach. To wy będziecie stykali się w dorosłym życiu z ogromnymi kosztami wynikającymi z konieczności dostosowania do unijnych przepisów swoich domów i samochodów, być może to was dotknie bezrobocie spowodowane ucieczką z Polski zakładów pracy.

Dlatego chcemy zapytać Polaków, czy zgadzają się na koszty związane z wprowadzaniem polityki klimatycznej w obecnym kształcie i zbieramy podpisy pod wnioskiem o referendum ogólnokrajowe w tej sprawie.

J: Kim jest dla Solidarności i dla Pana bł. ks. Jerzy Popiełuszko?

PD: Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko jest jednym z naszych duchowych przywódców. 25 sierpnia 2014 r. Watykan ustanowił Dekretem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów z upoważnienia Papieża Franciszka bł. ks. Jerzego Popiełuszkę patronem NSZZ „Solidarność”.

Ale ks. Popiełuszko, dając nam przykład poprzez swoje życie, nauczanie, a wreszcie ofiarę, jaką złożył poprzez swoją męczeńską śmierć, jest dla mnie osobiście, a także dla całej Solidarności źródłem nieustannej inspiracji i drogowskazem. To wartościom przez niego wyznawanym i przez niego głoszonym staramy się być wierni.

W tym roku wspominamy ks. Popiełuszkę w sposób szczególny. Mija 40. rocznica jego męczeńskiej śmierci, w związku z czym w Solidarności obchodzimy Rok Błogosławionego Księdza Jerzego Popiełuszki. Staramy się także wypełniać jego testament co roku pielgrzymując na Jasną Górę w ramach Ogólnopolskiej Pielgrzymki Ludzi Pracy, którą to on zapoczątkował w 1983 roku.

J: Czy miał Pan kiedyś okazję widzieć ks. Jerzego Popiełuszkę za Jego życia? Jeśli tak, to jakie zrobił na Panu wrażenie? Co zapamiętał Pan z tego spotkania?

PD: Niestety, nie dane mi było spotkać osobiście ks. Jerzego Popiełuszki. Mimo to ks. Jerzy jest mi bardzo bliski. Miałem natomiast przyjemność znać i wielokrotnie rozmawiać z jego Mamą, Marianną Popiełuszko. To była niezwykła osoba, w pełni oddana Bogu. Niejednokrotnie spotykaliśmy się w Okopach, rodzinnej miejscowości ks. Jerzego i na Jasnej Górze. W sposób szczególny łączyła nas pamięć o ks. Jerzym.

*

Kinga Kaczorowska – ukończyła III klasę I LO  w Starogardzie Gdańskim. – tekst w osobnym pliku

*

Zofia Kosobucka – ukończyła III klasę Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Chojnicach oraz II klasę Szkoły Muzycznej w Chojnicach

Relacja ze spotkania z internowanym Zbigniewem Reszkowskim z Chojnic

            Pan Zbigniew Reszkowski, a w zasadzie Leon Zbigniew Reszkowski urodził się 9, a właściwie 8 marca 1950 roku w Chojnicach. W wyniku zawirowań administracyjnych dokumenty Pana Zbigniewa nie są do końca zgodne z prawdą, tak jak nieprawdą byłoby stwierdzenie, że osobę Pana Zbigniewa i jego zasługi dla demokratycznej Polski, można opisać na dwóch stronach papieru A4. Postaram się przedstawić,  najciekawsze według mnie i najbardziej poruszające fakty i historie, z życia Pana Zbigniewa, które miałam przyjemność poznać podczas długiej rozmowy z Chojnicką Legendą Solidarności.

            Pan Zbigniew jest synem Leona i Franciszki z d. Rożyńskiej, szczęśliwym mężem swojej żony Danuty i ojcem dwóch synów Piotra i Wojciecha. Pan Zbigniew ukończył Szkołę Podstawową nr 5 w Chojnicach oraz Technikum Mechaniczne w Grudziądzu Filia w Chojnicach. Ojciec Pana Zbigniewa walczył podczas II wojny światowej z Armią generała Andersa od Monte Cassino aż po Bolonię, był radiowcem, ponieważ znał dobrze język niemiecki, jednak przez większość wojny pełnił rolę kwatermistrza, co prawdopodobnie pozwoliło mu przetrwać wojnę. Pan Zbigniew opowiedział mi wzruszającą historię związaną z tym trudnym czasem. Podczas walk na rękach Pana Leona zmarł młody chłopak, mieszkaniec Raciąża. Pan Zbigniew na prośbę ojca pojechał na Monte Casino złożyć kwiaty przy grobie tego chłopaka. Historia życia ojca stała wzorem dla Pana Zbigniewa.

            Pan Zbigniew od 1967 roku był pracownikiem PKP w Chojnicach. Pracował od 03.11.1967 r. do 27.12.2001 r. w PKP Lokomotywowni/Zakład Taboru w Chojnicach jako maszynista spalinowych i elektrycznych pojazdów trakcyjnych. W 1980 roku został przewodniczącym Komitetu Zakładowego Węzła PKP w Chojnicach, później członkiem Prezydium Okręgu NSZZ „Solidarność” PKP w Gdańsku.  Od października 1980 roku należał do Prezydium Oddziału MKZ w Chojnicach. W marcu 1981 roku był uczestnikiem wydarzeń kryzysu bydgoskiego m.in. przewoził informacje, ryzykując wolność i bezpieczeństwo swojej rodziny.

            Ciekawą historią, która bardzo mi się spodobała, jak również bardzo wpłynęła na życie Pana Zbigniewa była organizacja spektaklu. Pan Zbigniew wspominał, że jako kolejarze mieli dużo pieniędzy z różnych zbiórek i nie potrzebowali żadnych dotacji. Współpracując z Teatrem Hożycy z Torunia zorganizowali spektakl, który nawiązywał do sytuacji politycznej Polski w latach osiemdziesiątych. Na kolei przygotowano potrzebne do spektaklu rekwizyty – trzy kosy na sztorc, pochodnie oraz drewniane kule z łańcuchami. Wszystkie te rekwizyty symbolizowały naród zniewolony. W tamtym okresie mieliśmy takie poczucie i przekonanie, że jesteśmy  represjonowani i zniewoleni – wspomniał Pan Zbigniew. Aktorzy – amatorzy podczas spektaklu deklamowali teksty Czesława Miłosza, który wówczas był bardzo popularny. Podczas naszego spotkania Pan Zbigniew wyrecytował dwa utwory wspomnianego autora, które zostały użyte podczas przedstawienia – Który skrzywdziłeś oraz W praojcach swoich pogrzebani des nobles insensés. Premiera odbyła się przed „Białym Domkiem”. Czym był „Biały Domek”? Sama zadałam to pytanie Panu Zbigniewowi. Otóż „Białym Domkiem” nazywano Komitet Miejski Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, który znajdował się w budynku obecnego Urzędu Skarbowego na ulicy Młyńskiej 22 w Chojnicach. Inicjatywa pomysłowa, jednak niosła za sobą konsekwencje.

            Pan Zbigniew został aresztowany 13 grudnia 1981 roku. Nocą z 13 na 14 grudnia Pan Zbigniew został wypuszczony. Poszedł wtedy do biura na dworcu w Chojnicach, gdzie obecnie swoją siedzibę ma Straż Miejska. Pomieszczenie było już zaplombowane milicyjnymi pieczątkami. Pan Zbigniew zdjął plomby, wziął drobne pieniądze, dokumenty, które później przekazał dalej, wziął czerwoną pieczątkę Komisji Zakładowej i dostęplował drzwi do końca. 14 grudnia został ponownie aresztowany. Był zakuty w kajdanki z tyłu, rozbierany do naga, pozostawiany na mrozie, wyśmiewany, „robili z człowieka szmatę” – cytując słowa Pana Zbigniewa. Celem przesłuchań było nakłonienie więźnia do podpisanie tzw. „lojalki” – dokumentu, którego władze PRL oczekiwały od działaczy opozycji politycznej w Polsce w okresie stanu wojennego. 15 grudnia 1981 roku Pan Zbigniew stanął przed „sądem”, zarzutem było organizowanie akcji zbrojnych – chodziło oczywiście o spektakl. Rekwizyty, będące dowodem w sprawie potraktowano jako broń: kosy na komunistów, pochodnie do podpalania, a drewniane kule do rozbijania murów. Następnie więzień został przewieziony z dwoma innymi osobami do Ośrodka Odosobnienia przy Zakładzie Karnym  w Potulicach.

            W dowodzie osobistym Pan Zbigniew miał wpisane Leon Zbigniew, dlatego próbował przekonać milicję, żeby wypuścili Leona i szukali dalej Zbigniewa, jednak niestety nie udało się. Żona Pana Zbigniewa o jego internowaniu dowiedziała się dopiero 23 grudnia i zaraz napisała list do małżonka (zdjęcia listów załączam w mailu). Pan Zbigniew wraz z kolegami sporządził listę internowanych (część listy Pan Zbigniew miał podczas naszego spotkania), którą przekazał żonie podczas odwiedzin. Pani Danuta, na polecenie męża przekazała listę śp. ks. kan. Romanowi Lewandowskiemu, który następnie przekazał listę bp. Marianowi Przykuckiemu. Dzięki księdzu biskupowi lista dotarła na zachód Europy. Zainteresowały się nią tamtejsze rodziny i wysyłały paczki z pomocą dla rodzin osób internowanych. Pan Zbigniew wspominał o zaprzyjaźnionej rodzinie z Francji, która wysyłała paczki z drogimi produktami. Pan Zbigniew został zwolniony z miejsca internowania 29 stycznia 1982 roku, po przyjeździe do Chojnic swoje kroki skierował wprost do kościoła. Powrót do pracy nie był łatwy – został zatrudniony w lokomotywowni, jednak na gorszych warunkach, dotychczasowi koledzy i znajomi nie chcieli się spotykać z Panem Zbigniewem, bali się, jedyną osobą, która nie bała się pomóc Panu Zbigniewowi była Siostra Franciszka – zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej.

            Pan Zbigniew od roku 1982 do roku 1990 należał do Duszpasterstwa Ludzi Pracy przy parafii Ścięcia Św. Jana Chrzciciela w Chojnicach. Pan Zbigniew jako członek duszpasterstwa inicjował i współorganizował wiele szlachetnych przedsięwzięć, takich jak Msze Święte za Ojczyznę w każdy 16-ty dzień miesiąca, wystawa na 11 listopada  1988 roku z okazji 70. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Podczas obchodów uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa Pan Zbigniew budował ołtarz, który również miał akcenty wolnościowe, co również nie spodobało się Służbom Bezpieczeństwa.

            Śmierć Księdza Jerzego Popiełuszki spowodowała, że „myśmy jeszcze z większą energią ruszyli, wtedy szliśmy już na całość, oni robili różne rzeczy, ale nie mogli nas zatrzymać”. Pan Zbigniew był uczestnikiem pogrzebu Księdza Jerzego Popiełuszki w Warszawie. Pokazywał mi zdjęcia z tej uroczystości, która stała się wielką manifestacją , jak i zdjęcie z ostatniej Mszy Świętej Księdza Jerzego. Pan Zbigniew, jako przewodniczący chojnickiego DLP był jednym z inicjatorów powstania tablicy pamiątkowej w 1-szą rocznicę śmierci Księdza Jerzego. Pan Zbigniew razem z kilkoma innymi osobami w nocy wmurował tablicę pamiątkową w chojnickiej Bazylice. Co ciekawe, na drugi dzień odbywał się w naszym mieście Turniej Miast Chojnice – Dzierżoniów, SB-ków było pełno, a Pan Zbigniew chciał, aby wszyscy zobaczyli nowo zamontowaną tablicę, wziął więc lampę błyskową świecił na tablicę, wielu ludzi przyszło ją zobaczyć, ku wielkiej irytacji Służby Bezpieczeństwa.

            Działalność opozycyjna naszego bohatera niosła za sobą liczne konsekwencje. W mieszkaniu Pana Zbigniewa przeprowadzano liczne rewizje (30 marca i 26 sierpnia 1982 roku, 27 sierpnia 1984 oraz 28 sierpnia 1985 roku), Pan Zbigniew był również aresztowany oraz stosowano groźby wobec jego rodziny. Zarzucano mu przekazanie związkowych pieniędzy na budowę szpitala lub kościoła Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach, prawda była jednak inna – lista, która mówiła o przekazaniu pieniędzy na szczytny cel miała wiele podpisów i była dobrowolnym, związkowym porozumieniem i pomysłem, który popierało wielu ludzi, jednak pomysł ten nie podobał się ówczesnej władzy. W marcu 1983 roku Pan Zbigniew został współzałożycielem, a później drukarzem podziemnego pisma „Głos Wolny. Katolickie pismo robotnicze”, co również było jednym z zarzutów komunistycznych władz wobec niego.

            Nasz bohater zawsze blisko współpracował z Kościołem Katolickim. Wśród najczęściej przywoływanych przez Pana Zbigniewa  księży byli ks. Roman Lewandowski, ks. Aleksander Kłos, ks. Ryszard Ptak i ks. Ireneusz Smagliński. W działalności Solidarnościowej Pan Zbigniew najbardziej cenił współpracę z dwoma osobami – panem Stanisławem Grzonkowskim oraz panem Ludwikiem Gólskim.

            Za swoje zasługi Pan Zbigniew został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Wolności i Solidarności, Medalem „Pro Memoria”, Medalem „Pro Patria” otrzymał również Łańcuch Św. Stanisława oraz Medal Stulecia Odzyskanej Niepodległości.

            Zaszczytem było dla mnie spotkać Pana Zbigniewa Reszkowskiego i poznać jego historię. To dzięki takim postaciom jak on – Bohaterom „Solidarności” – moje pokolenie może żyć w wolnej Polsce i może zadbać o pamięć o zasługach i poświęceniu tych wielkich ludzi i wielkich patriotów.

*

Julia Sąpór – ukończyła Szkołę Podstawową w Rotmance (Pruszcz Gdański)

Relacja ze spotkania z Edwardem Fortuną – przewodniczącym ”S” w Porcie Gdańskim


Urodziłam się w Gdańsku, mieście zabytkowym, nadmorskim, bardzo atrakcyjnym z perspektywy dziecka. Zdarzało mi się rozpoczynać podróże na lotnisku im. Lecha Wałęsy czy odwiedzać centrum zabaw w Europejskim Centrum Solidarności. Pomimo, że wątki związane z „Solidarnością” przewijały się w moim życiu od kiedy byłam mała, dopiero po lekcjach historii w ósmej klasie uświadomiłam sobie jak ważne wydarzenia dla Polski i Polaków miały miejsce w moim mieście ponad 40 lat temu i jak ważną rolę odegrali w tych wydarzeniach „ludzie Solidarności”. Słuchając o tym z ust nauczyciela, który jeszcze nie tak dawno opowiadał o losach imperium rzymskiego, średniowieczu, rewolucji francuskiej dotarło do mnie, że rewolucja Solidarności zmieniła bieg dziejów Polski jak i Europy oraz sprawiła, że żyjemy w wolnym i niepodległym kraju. Wolnym nie tylko z pozoru. To wszystko dzięki bohaterom Solidarności, tej o której słuchałam na lekcjach historii i wiedzy o społeczeństwie, ale i funkcjonującej do dnia dzisiejszego.
Na potrzeby realizacji wymogów wniosku o stypendium poprosiłam tatę o zorganizowanie spotkania z „człowiekiem Solidarności”. Interesowała mnie osoba, która nie tylko dziś jest związkowcem, ale która była świadkiem i uczestnikiem wydarzeń z okresu początków tego związku zawodowego. Przygotowując się do spotkania z Edwardem Fortuną Przewodniczącym Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Zarządu Morskiego Portu w Gdańsku szczególnie przeanalizowałam wydarzenia sierpnia roku 1980 oraz historię patrona NSZZ „Solidarność” jakim ogłoszono błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę. Pierwszym pytaniem, które chciałam zadać mojemu rozmówcy to dlaczego można o nim powiedzieć, że jest człowiekiem Solidarności. W odpowiedzi usłyszałam, że Pan Przewodniczący jest członkiem tego związku zawodowego od jego początków to jest od września 1980 r. Wtedy nie pracował jeszcze w porcie w Gdańsku a w hucie. Od połowy lat dziewięćdziesiątych do dnia dzisiejszego jest działaczem związkowym w porcie, zaangażowanym również w działalność na wyższym poziomie władzy związkowej. Od początku przynależności do „Solidarności” zaangażowany był w wydarzenia, które dziś należy postrzegać jako historyczne. Mimo, iż osobiście nie był on internowany za aktywność związkową dotknęło to osoby z jego otoczenia. W mojej ocenie trudno o lepsze kwalifikacje, by móc siebie nazwać człowiekiem „Solidarności”. Mając na uwadze upływającą w tym roku 40 rocznicę męczeńskiej śmierci księdza Jerzego, okrzykniętego kapelanem Solidarności nie mogłam nie spytać Pana Przewodniczącego o jego relację i doświadczenia z księdzem Jerzym. Pan Przewodniczący odpowiedział, że pierwszym wydarzeniem, podczas którego spotkał błogosławionego księdza Jerzego było uroczyste poświęcenie sztandaru portowej Solidarności, które miało miejsce jeszcze w sierpniu 1980 r. Wtedy to delegacja związkowców z huty, w której pracował Pan Edward przyjechała do Gdańska na tę uroczystość. Nie można tu nie wspomnieć o pielęgnowanej do dziś tradycji uczestnictwa w pielgrzymkach ludzi pracy na Jasną Górę zapoczątkowanych przez ks. Jerzego Popiełuszkę. Kolejne okoliczności, które połączyły drogi mojego rozmówcy i patrona „Solidarności” niestety były już związane z jego tragiczną śmiercią.

Pan Przewodniczący uczestniczył 3 listopada 1984 r. w pogrzebie księdza Jerzego. Od 2010 r. systematycznie dwa razy w roku wraz z członkami swojej organizacji związkowej pełni służbę przy grobie błogosławionego księdza Jerzego, a w 2023 r. brał aktywny udział w wprowadzeniu do Kościoła Morskiego w Nowym Porcie relikwii i figury kapelana Solidarności. Na ostatnie pytanie do Pana Przewodniczącego czym dla niego jest Solidarność usłyszałam słowa, które najbardziej wywarły na mnie wrażenie. Powiedział, że solidarność to dla niego sposób na życie, którego główną dewizą jest pomoc drugiemu człowiekowi. Nie ma znaczenia czy jest to pomoc rodzinom internowanych działaczy w czasach komuny, rozdzielanie pomocy i darów dla Polaków cierpiących niedostatek w tym ciężkim okresie historii, czy wspieranie pracowników w dzisiejszych czasach w rozwiązywaniu ich problemów. Przewodniczący podkreślał również kluczowy aspekt w jego ocenie, promowania wartości chrześcijańskich zawartych w preambule statutu związku. Jest to element pięknie łączący się z działalnością błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki.

Podsumowując spotkanie z „Człowiekiem Solidarności” doszłam do wniosku, że wdzięczna jestem losowi, że mogę mieszkać w mieście, które uważane jest za kolebkę pięknego ruchu jakim była i jest Solidarność. Przede mną jeszcze wiele do zrobienia w poznawaniu jej dziedzictwa.

*

Monika Siama – ukończyła II klasę XIX LO w Gdańsku, bardzo dobre wyniki w nauce,

Wywiad z księdzem proboszczem Parafii pod wezwaniem Św. Brygidy w Gdańsku – Ludwikiem Kowalskim oraz dr. Arkadiuszem Kazańskim – IPN w Gdańsku,

– Czy znał ksiądz osobiście błogosławionego księdza Popiełuszkę?

– Niestety nie miałem okazji go poznać, w momencie jego śmierci byłem jeszcze w seminarium.

– Co ksiądz wie na temat rodziny i dzieciństwa Jerzego Popiełuszki?

– Wiem tyle, co sam wyszukałem w jego życiorysie, że urodził się na Podlasiu. Pochodził z wielodzietnej, bardzo religijnej i kochającej rodziny, w której wartości chrześcijańskie oraz patriotyczne były bardzo pielęgnowane.

– Czy wie ksiądz może, czy ksiądz Jerzy znał się z kardynałem Wyszyńskim przed swoimi święceniami kapłańskimi?

– Przypuszczam, że niejednokrotnie rozmawiał z Kardynałem Wyszyńskim. Ksiądz Popiełuszko wstąpił do seminarium w Warszawie, a tam rezydował prymas Stefan Kardynał Wyszyński, który często odwiedzał kleryków w seminarium. Ksiądz Jerzy w swoich wypowiedziach często nawiązywał do słów Prymasa.

– Ksiądz Jerzy Popiełuszko odmówił współpracy z SB. Czy księdza zdaniem coś mogłoby zmienić tę decyzję?

– Ksiądz Popiełuszko odmówił współpracy z SB, ponieważ doskonale wiedział z czym taka współpraca się wiąże, człowiek staje się konfidentem, donosicielem. Poprzez informacje, którymi się dzieli może skrzywdzić drugiego człowieka. To był kapłan niezłomny, moralny i wierny Chrystusowi. I nic nie mogłoby go zmienić. Jego życie zobrazowało nam, że nigdy nie byłby w stanie pójść na tak zwany „układ”.

– Czy wiedział ksiądz, że w mszach o ojczyznę bierny udział brał Jacek Kuroń?

– Nie wiedziałem, że brał udział w mszach świętych. Z tego co wiem, Jacek Kuroń nie był osobą wierzącą ale to nie zmienia faktu, że mógł być szlachetnym i dobrym człowiekiem. A w tamtym czasie do kościoła przychodzili nie tylko ludzie wierzący, ale też tacy którzy szukali słów prawdy, o tym co się działo wokół nich, o historii. Przychodzili też po to, aby nabrać sił we wspólnocie, napełnić się nadzieją o wolnej, niezależnej Polsce.

– Jak ksiądz interpretuje motto „zło dobrem zwyciężaj”?

– Bardzo naturalnie, nie ma możliwości, aby kierować się na zło, którego doświadczam odwetem, tylko przebaczeniem i miłością.

– Czy może ksiądz opowiedzieć o działalności księdza Jerzego na Pomorzu Gdańskim?

– U nas w bazylice św. Brygidy w Gdańsku, w Bastionie Solidarności i Wolności był wielokrotnie. Gdy przeglądałem kalendarz wpisów kapłańskich, to znalazłem cztery wpisy księdza Jerzego Popiełuszki. Jeden z nich był z 13 października 1984 roku, a więc tydzień przed porwaniem i śmiercią. Przybywał, aby umacniać ludzi na duchu i aby umacniać ich nadzieje. Był wsparciem dla Solidarności i zwykłych ludzi ,którzy budowali się jego wiarą i nadzieją, oczekiwali go i tłumnie przybywali na msze z jego udziałem.

Zawsze mówił w sposób naturalny, tak, by mogło to dotrzeć do zwykłych rodzin, robotników, ludzi prostych.

– W jaki sposób ksiądz dowiedział się o śmierci Popiełuszki?

-W seminarium słuchaliśmy radia, mając nadzieję, że usłyszymy pomyślne wieści na temat księdza Jerzego, niestety, usłyszeliśmy informację o jego śmierci. Byliśmy wszyscy zdruzgotani, czuliśmy jakbyśmy stracili najbliższego członka swojej rodziny.

-Bardzo dziękuję księdzu za udzielenie wywiadu, Szczęść Boże

– Szczęść Boże.

Wywiad z pracownikiem IPN – doktorem Arkadiuszem Kazańskim, autorem wystawy o błogosławionym księdzu Popiełuszce

– Czy mógłby pan opowiedzieć o procesie powstawania wystawy o błogosławionym księdzu Jerzym Popiełuszko?

– Tak, chętnie podzielę się swoimi wspomnieniami. Zaczęło się od tego, że miałem zlecenie od przełożonych. Z okazji 40 rocznicy uprowadzenia i śmierci ks. Popiełuszki narodził się pomysł, by pokazać go z trochę innej strony, w perspektywie gdańskiej, wybrzeżowej.

Główny ciężar wystawy opierać się miał na zdjęciach, które pozyskiwałem m.in. od rodziny, a w szczególności od bratanka Jerzego, Marka Popiełuszki, który mi bardzo pomógł. Przekazał mi zdjęcia, które nie były wcześniej znane, jak ksiądz Jerzy bywał na Pomorzu Gdańskim, nie tylko w stanie wojennym ale już w latach 70. Z opowiadań wiem, że lubił plażę, słońce, i morze.

W sierpniu 80 roku poszedł do Huty Warszawa i tam zgodził się posługiwać robotnikom na strajku, którzy go tak polubili, że od tej pory stał się kapelanem Solidarności.

Spotykałem się z dużą życzliwością, m.in. od fotografów z Warszawy, którzy udostępnili mi zdjęcia oraz przekazali mi swoje wspomnienia na temat księdza Jerzego. Nikt, nigdy nie odmówił mi pomocy.

– Czy wie pan coś o pobycie ks. Popiełuszki w Dębkach?

– Do Dębek przyjeżdżał w 83 i w 84 roku. W Warszawie, w parafii św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, gdzie odprawiał msze za ojczyznę, poznał osoby ze środowiska aktorskiego i uniwersyteckiego, które zapraszały go do swoich domków letniskowych w Dębkach.

– Co może pan powiedzieć na temat homilii podczas mszy świętej 16 sierpnia 1984 roku w Dębkach?

Ksiądz Popiełuszko mówił o przebaczeniu, by nie pielęgnować w sobie urazy, tylko przebaczać. On był autentyczny w tym, co mówił. Był doświadczony, bo sam był prześladowany i fałszywie oskarżany.

– Czy mógłby pan opowiedzieć coś więcej o działalności ks. Popiełuszki na Pomorzu Gdańskim?

– W sierpniu 1981 roku ksiądz Jerzy wraz z delegacją Hutników z Warszawy przyjechał do Gdańska na rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Odwiedził bazylikę pod wezwaniem św. Brygidy, gdzie odprawił mszę. Razem z robotnikami odwiedził pomnik poległych stoczniowców w Gdańsku, byli także w stoczni gdyńskiej przy pomniku ofiar grudnia 1970.

Kiedy odprawiał msze w parafii św. Brygidy w Gdańsku pojawiały się tłumy, widać to też na zdjęciach. Ludzie z całego trójmiasta i okolic zjeżdżali się by posłuchać jego słowa i poczuć ducha pokrzepienia. Mówił, że chrześcijanin jest człowiekiem nadziei, bo Chrystus umarł i zmartwychwstał a życie nie kończy się na cierpieniu. W stanie wojennym Polacy byli internowani, represjonowani, zamykani w więzieniach, zwalniani z pracy, Solidarność została spacyfikowana, a on mówił tutaj w Gdańsku o nadziei i że to jeszcze nie jest koniec. Mówił o tym, że ten krzyż, ten stan wojenny nie ma ostatniego słowa.

– Co pan sądzi na temat uprowadzenia i śmierci ks. Jerzego Popiełuszki w dniu 19 października 1984 roku?

– Badałem akta tego procesu toruńskiego, w którym wszystko zostało potwierdzone. Ksiądz Jerzy najpierw został uprowadzony i pobity. Widziałem nawet zdjęcia z sekcji zwłok ks. Popiełuszki. Proces toruński potwierdził, że wykonawcami bezpośrednimi tego uprowadzenia i morderstwa są: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Ryszard Chmielewski nadzorowani przez swoich przełożonych w departamencie czwartym ministerstwa spraw wewnętrznych w Warszawie. Razem z ks. Jerzym Popiełuszko miał zginąć jego kierowca Waldemar Chrostowski. Wyskoczył on jednak z pędzącego samochodu i udało mu się uniknąć podzielenia losu z księdzem.

– Dziękuję bardzo za udzielenie wywiadu i poświęcony czas.

– Dziękuję.

*

Emilia Zgiet – ukończyła Szkołę Podstawową nr 47 w Gdańsku

Tekst „Moje spotkania z NSZZ „Solidarność”

Moje pierwsze  spotkanie z Solidarnością zaczęło się dość wcześnie. Miałam 5 lat kiedy moja mama zaczęła pracę w gdańskiej Komisji Oświaty i Wychowania. Od najmłodszych lat więc słyszałam czym jest i jak działa Solidarność. Od mamy też dowiedziałam się, że w tym roku 19 października będzie 40. rocznica śmierci błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszki. Solidarność w całym kraju organizuje obchody tej rocznicy i z tej okazji m.in. w Gdańsku odbyły się prelekcje siostry Krystyny Włodarskiej, która współpracowała z ks. Popiełuszką. Na to spotkanie wybrałam się razem z mamą, a opowieść siostry Krystyny sprawiła, że postanowiłam bliżej poznać postać ks. Jerzego.

Ks. Jerzy Popiełuszko urodził się  na Podlasiu w wielodzietnej rodzinie rolników 14 września 1947 roku jako Alfons Popiełuszko. Zmienił imię na Jerzy Aleksander w wieku 23 lat, ponieważ, wg opowieści siostry Krystyny Włodarskiej, imię Alfons źle kojarzyło się w seminarium. Od najmłodszych lat był ministrantem i wyróżniał się głęboką religijnością. Po maturze wstąpił do Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie. Od sierpnia 1980 roku był związany ze środowiskami robotniczymi i wspierał Solidarność.  Był organizatorem pierwszej pielgrzymki ludzi pracy do Częstochowy we wrześniu 1983 roku. Podczas stanu wojennego ks. Jerzy był wiele razy oskarżany o działania polityczne i był celem Służby Bezpieczeństwa. Od lutego 1982 roku odprawiał msze za ojczyznę. W dniu 19 października 1984 roku został porwany przez funkcjonariuszy Samodzielnej Grupy „D” Departamentu IV MSW, którzy go torturowali a następnie zamordowali. Ks. Jerzy Popiełuszko został pochowany na terenie kościoła św. Stanisława Kostki w Warszawie. Pogrzeb zgromadził ogromne tłumy i przerodził się w manifestację.
6 czerwca 2010 roku ksiądz Popiełuszko został ogłoszony błogosławionym Kościoła katolickiego.

Przez siostrę Krystynę Włodarską, współpracowniczkę z parafii pw. św. Stanisława Kostki, ks. Jerzy przedstawiany jest jako „człowiek dobry jak chleb”. Znany jako niezłomny kapłan, który w czasie komuny i stanu wojennego bronił skrzywdzonych, dobrem zwyciężał zło. We wspomnieniach siostry Jany Haliny Płaskiej – urszulanki SJK i wielkiej przyjaciółki księdza, widzimy go jako oddanego ludziom kapłana. Był zawsze dla ludzi. Był wsparciem, miał dla nich zawsze czas, dobre słowo i uśmiech. Nie potępiał ludzi tylko zło. Siostra Jana wspomina, jak po wprowadzeniu stanu wojennego ks. Jerzy bardzo aktywnie organizował różne akcje charytatywne. Szczególnie dbał i pomagał ludziom, którzy zostali skrzywdzeni, byli prześladowani przez władze, rodzinom osób internowanych i więzionych. W garażu, który miał do użytku, stworzył skład darów, które później rozdzielał potrzebującym. Siostra Jana wspomina również, jak ksiądz Popiełuszko oddał nawet swoje nowe buty synowi hutnika Jana Szóstko, ponieważ ten wyrósł już z wszystkich i nie miał żadnych. Ksiądz wtedy musiał nosić stare, ale cieszył się, że młody człowiek ma w czym chodzić. Organizował nie tylko ubrania i żywność, ale też leki, a nawet mieszkanie. Rodzajem szczególnej pomocy było towarzyszenie oskarżonym, ludziom Solidarności ona rozprawach sądowych, aby podnieść ich na duchu, wesprzeć, żeby nie czuli się osamotnieni. Było to bardzo ważne dla księdza Jerzego – wspominają to obie siostry Płaska i Włodarska. Pan Aleksander Piwoński, hutnik, członek Służby Porządkowej, wieloletni jej koordynator krajowy wspomina księdza Popiełuszkę jako prawdziwego patriotę, który nie wypowiadał się w sposób polityczny, a tylko mówił prawdę.

„W 1980 roku 28 sierpnia podczas strajku w Hucie „Warszawa”, delegaci z huty Jacek Lipiński i Jan Edward Marczak poprosili Stefana kardynała Wyszyńskiego o odprawienie Mszy świętej w Hucie. Ksiądz Prymas wyraził zgodę i wydelegował swego kapelana – ks. Bronisława Piaseckiego – aby znalazł księdza, który podjąłby się tej funkcji. Dnia 31 sierpnia 1980 roku Ksiądz kapelan w towarzystwie przedstawicieli hutników udał się do kościoła św. Stanisława Kostki. Spotkał w zakrystii ks. Jerzego Czarnotę i przedstawił mu tę propozycję. Ks. Jerzy Czarnota miał za chwilę odprawiać Mszę świętą. Słuchał tej rozmowy ks. Jerzy Popiełuszko i natychmiast powiedział: To ja pojadę, odprawiałem już rano. Proboszcz Parafii, ks. prałat Teofil Bogucki, wyraził zgodę. Od tej pory ksiądz Jerzy stał się kapelanem robotników w Hucie „Warszawa”, a z czasem i w innych zakładach i fabrykach – hutników, górników, stoczniowców i … Ksiądz Jerzy był nie tylko kapelanem robotników, ale wielkim ich przyjacielem”– tak wspomina siostra Jana Halina Płaska moment kiedy ks. Popiełuszko stał się kapłanem ludzi pracy. Wspomina również, że ksiądz Jerzy był u początków tworzenia się „Solidarności”. Pokładał w „Solidarności” nadzieję dla umiłowanej Ojczyzny. W kościele św. Stanisława Kostki poświęcił sztandar „Solidarności”.

Msze za Ojczyznę i tych, którzy za Nią cierpią, które prowadził podczas stanu wojennego w parafii św. Stanisław Kostki, stały się ważne dla całej Polski. Pomysłodawcą i pierwszym prowadzącym był proboszcz ksiądz prałat Teofil Bogucki. Jednak przekazał prowadzenie tych szczególnych mszy księdzu Popiełuszce. Ten, wzorem prałata, głosił na nich patriotyczne kazania, do których starannie przygotowywał scenografie inspirowane życiem wielkich rodaków, wydarzeniami z historii kraju. Po każdej mszy warszawscy aktorzy przedstawiali programy poetyckie o charakterze patriotyczno-narodowym. Każda msza kończyła się odśpiewaniem pieśni „Boże coś Polskę” – na koniec ze słowami „Ojczyznę wolną, racz nam zwrócić Panie”. Kazania księdza Jerzego dawały ludziom nadzieję – „Solidarność pokazała, że naród zjednoczony z Bogiem i braćmi zdolny jest wiele dokonać. Niech nikt nie mówi, że Solidarność poniosła klęskę. Ona idzie do zwycięstwa. Idzie powoli, ale coraz mocniej wrasta w naród” – mówił ks. Popiełuszko (27.11.1983). Wielu ludzi, którzy  uczestniczyli w tych mszach, opowiadało o nich, że były to „dwie godziny wolności”, „kawałek wolnej Polski”. Pisali, że homilie ks. Jerzego dawały im siłę, otuchę Mówili o wzruszeniu i refleksjach, jakich doznawali. Internowany w stanie wojennym współtwórca Solidarności Andrzej Gwiazda w księdze pamiątkowej ks. Jerzego Popiełuszki pod datą 26 lipca 1984 r. zapisał: „Opowiadania o mszach za Ojczyznę przenikały przez mury Mokotowa. Przekazywane między celami przez okno i  przestukiwane przez ściany, dodawały nam otuchy, podnosiły na duchu i dawały świadomość, że poza murami dziesiątki tysięcy łączy się z tymi, którzy nie wyrzekli się cnoty męstwa i są gotowi dać świadectwo prawdzie i realizować Solidarność i nakazy miłości bliźniego”. Komuniści uważali, że organizowanie tych mszy, to było łamanie zakazu zgromadzeń publicznych. Obawiali się tych mszy, uważali je za szkodliwą dla interesów PRL działalność propagandową. Kościół był obstawiany prze milicję i SB. Nasilały się skierowane przeciwko księdzu prowokacje, inwigilacje, zastraszanie. Był śledzony, SB założyło mu teczkę, w której odnotowywany był każdy krok Popiełuszki, zbierano donosy i raporty. Coraz częściej był przesłuchiwany i poniżany podczas tych przesłuchań. Ksiądz Jerzy wiedział, jakie zagrożenie stwarza jego działalność, że niebezpiecznie jest być kapłanem Solidarności. W wywiadzie dla BBC powiedział to, co powtarzał zawsze „Wiem, że to co robię jest słuszne. Dlatego jestem gotowy na wszystko”. Był pełen wiary i nie uląkł się, modlił się słowami „… żebyśmy byli wolni od lęku i zastraszenia…”.
Bóg dał mu odwagę, błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko umarł tak jak żył – poświęcając się dla ludzi.

Niestety, nie udało się go uchronić mimo tego, że byli ludzie, którzy stali się jego „strażą”.
Jak wspomina pan Aleksander Piwoński – pracownik Huty Warszawa, zebrała w tym celu grupa ludzi, około 30-40 osób. Najpierw była to grupa hutników, a później dołączyli inni. Zmieniali się co jakiś czas, koczując i nocując pod plebanią. Strzegli księdza Jerzego w dzień i noc. Kierowaniem Służbą Porządkową od momentu jej powołania zajmował się pan Jan Marczak ten sam, który jako pierwszy spotkał się z księdzem Jerzym jako delegat pracowników Huty „Warszawa” . Został z księdzem Popiełuszką już na zawsze. Po jego śmierci dyżurowano bowiem i przy grobie. Początkowo, bo istniała obawa, że ciało męczennika może zostać zbezczeszczone, albo nawet wykradzione. Potem – bo czuli, że tak powinni, że są to winni ks. Jerzemu. „Ks. Jerzy oddał nam serce, podtrzymywał nas na duchu i za najwyższe wartości zapłacił życiem. Chociaż był od nas młodszy, był dla nas duchowym ojcem. Tę naszą pamięć i obecność przy grobie jesteśmy mu winni” – mówił Jan Marczak. Jego praca nadal jest kontynuowana, do dnia dzisiejszego odbywają się służby przy grobie ks. Jerzego. Funkcję koordynatora regionalnego w Regionie Gdańskim pełni obecnie pani Anna Woroniecka – wieloletni członek gdańskiej KM oświatowej, Przewodnicząca Koła Emerytów i jednocześnie bratanica Jana Marczaka. Niestety, jak zauważa pani Anna, obecnie jest to trudne zadanie. Coraz mniej jest chętnych do pełnienia służby. Większość świadków tamtych wydarzeń albo już nie żyje, albo nie ma już sił na służbę. Młodych ludzi jest bardzo niewielu, a będzie jeszcze mniej. Obecne pokolenie nie jest zainteresowane historią. Żyje w innej rzeczywistości i nie uświadamia sobie znaczenia tamtych wydarzeń – mówi pani Anna Woroniecka. Niektóre grupy podczas roku dyżurują kilkukrotnie, co kiedyś nie miało miejsca. W 2010 roku pan Marczak mówił: „10 lat po śmierci kapłana Kościelna Służba Porządkowa była armią ochotników: liczyła blisko 3 tysiące ludzi. W 20. rocznicę śmierci ks. Popiełuszki należało do niej już tylko 1435 osób. Teraz pozostało niespełna 700. Jeszcze pięć lat i nie będzie komu stać przy grobie. My jesteśmy już leciwi i to trzeba brać pod uwagę.” Jednak 40 lat po śmierci Solidarność nadal służy swojemu kapelanowi. I będzie to robić, póki będą chętni.

*

Amelia Żebrowska – ukończyła Szkołę Podstawową w Żarnowcu

„Dobry jak chleb”- ksiądz Jerzy Popiełuszko w oczach naocznych świadków z Dębek

Pomysł zainteresowania się osobą błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki zrodził się pod wpływem informacji, że miejscowość, w której mieszkam była również tą, w której kapłan, który zginął męczeńską śmiercią przebywał, celebrował msze święte w kaplicy, do której chodzę wraz z rodzicami, przechadzał się tymi samymi ścieżkami, którymi ja też lubię chodzić…

Dowiedziałam się, że mieszkańcy Dębek, Państwo Ewa i Stanisław Kurowie, znali księdza Jerzego, że bywał gościem w ich domu. Postanowiłam umówić się na spotkanie i dowiedzieć się czegoś więcej o tym człowieku, o którym mówi się dziś, że był dobry, jak chleb. Oto, co powiedzieli o Nim Państwo Kurowie.

Czy lubili Państwo chodzić na msze, które celebrował ksiądz Jerzy? Jakie towarzyszyły państwu uczucia słuchając kazań głoszonych przez księdza?

Tak, bardzo lubiliśmy chodzić na te msze. Byliśmy co prawda tylko na kilku ale było bardzo przyjemnie, a kazań dobrze się słuchało, bo ksiądz Popiełuszko mówił zawsze w sposób ciekawy, jakby z głębi serca.

Kiedy po raz pierwszy mieli Państwo okazję spotkać księdza Jerzego, jakie zrobił na państwu pierwsze wrażenie?

Do nas przyjeżdżali aktorzy z całej Polski i jak ksiądz Popiełuszko zaczął celebrować w Dębkach msze, to oni wszyscy się w kościele udzielali, uczestnicząc w nich czynnie. Wieczorami, po liturgii mszalnej często wspólnie, razem z księdzem przychodzili do naszego domu, siadali na schodach prowadzili długie rozmowy, śmiali się, śpiewali i co nam tam jeszcze przyszło do głowy. Miejsce na schodach było bezpieczniejsze, gdyż baliśmy się, że w domu mogą być zamontowane jakieś podsłuchy. To był niebezpieczny czas…

Jakim ksiądz był człowiekiem? W jaki sposób się wypowiadał, zachowywał?

Ksiądz był człowiekiem bardzo inteligentnym, spokojnym, zrównoważonym. Chciał wszystkich nauczyć, czym jest wolność i co zrobić żeby ta wolność w końcu nastała. Był przykładem walki o wolność ponad wszystko, nawet za cenę utraty życia.

Czy pamiętacie państwo jakieś inne szczegóły, np. te o obławie w Dębkach na początku sierpnia 1984 roku?

Jak wiadomo, Ksiądz nie został wtedy porwany ani aresztowany. Udało mu się schować przed milicją, prawdopodobnie  na wydmach. Pamiętam jak wraz z mężem i naszym przyjacielem przygotowywaliśmy się do wyjazdu w pole, aby  zebrać plony. Mój mąż kierował traktorem, a ja z sąsiadem siedzieliśmy na przyczepie, trzymając w rękach widły. Jak wjechaliśmy juz na tę piaszczystą drogę do naszego pola, to szło tam wojsko z bronią w stronę granicy i nas zatrzymali bo chcieli nam wystawić mandat za to, że siedzieliśmy tam na tej przyczepie. Zaczęłam śmiać, że może zamiast dawać nam mandat to by pomogli a nie, że kobieta ma w polu pracować. Nie mieliśmy pojęcia, że to ma związek z obławą na księdza Jerzego. Dopiero po jakimś czasie, jak ktoś tam coś wspominał o tej obławie, to dopiero połączyliśmy kropki.

Jakie towarzyszyły Państwu uczucia i jakie wrażenie wywarła informacja o porwaniu 19 października 1984r., a potem po 10 dniach ta o zamordowaniu i znalezieniu zwłok ks. Jerzego?

My o samej jego śmierci Księdza Jerzego dowiedzieliśmy się od naszych wczasowiczów aktorów, bo oni zawsze szybciej dostawali informacje. Tak naprawdę spodziewaliśmy się tragicznego finału, bo sam ksiądz Jerzy cały czas i przy każdej okazji powtarzał, że może stać się najgorsze, ale i tak czuliśmy się zdruzgotani i bezsilni, bo tak w zasadzie nie mogliśmy przecież nic zrobić, oprócz modlitwy za niego.

Dlaczego według Państwa tak ważna jest pamięć o błogosławionym księdzu? Jakie wynika
z tego kapłaństwa, męczeństwa przesłanie dla dzisiejszej młodzieży?

Wielu ludzi w ogóle nie interesują takie tematy jak historia, a szczególnie jeśli nie chodzi o ”ich czasy i ich tematy”. Jednak dzisiejsza młodzież zdecydowanie powinna brać przykład                         z dobroduszności i poświęcenia księdza Popiełuszki dla dobra innych. Tak jak wcześniej wspomnieliśmy, ksiądz był osobą która wszystkich chciała nauczyć zrozumienia wolności i my moglibyśmy i chcemy to przekazywać wiedzę o księdzu. Niestety, coraz mniej młodych osób teraz nie interesuje się zagadnieniami z przeszłości. Obawiamy się, że po prostu nie ma już komu o tym mówić.

Tą refleksją Państwo Kurowie zakończyli swoją swoją wypowiedź. A mnie zrobiło się najpierw smutno: przecież młodzież musi znać ten przekaz! Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić na to, aby wspomnienia o księdzu Jerzym, jego odwaga w mówieniu i dążeniu do wolności zagubiła się
w wietrznym klimacie morskich Dębek, że sama muszę spisać tą cząstkę wspomnień o pięknym Człowieku, jakim był ksiądz Jerzy. Chcę też wierzyć, że młodzież potrzebuje takich wzorców, szczególnie teraz, w czasach gdy autorytety rozmazują się, a sprawy materialne przesłaniają wszystko to, co jest naprawdę ważne. Dlatego będę pamiętać o księdzu, będę opowiadać o nim mojej młodszej siostrze i rówieśnikom, a rozmowa z Państwem Kurami tylko utwierdziła mnie  w przekonaniu, że warto było zainteresować się tą wyjątkową Osobą.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej