Tekst o akcji protestacyjno-strajkowej w oświacie w 2019 r., wybrane fakty i wnioski

Wybrane fragmenty o strajku 2019 r.

(całość, w tym „Aneks”, 17 opinii prawnych, otrzymały KZ/KM na terenie działania Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”z siedzibą w Gdańsku)

Wstęp

Chciałbym po kilku miesiącach od strajku w kwietniu 2019 roku w oświacie wrócić do tamtych zdarzeń, spróbować je zebrać, jakoś podsumować. Musiało upłynąć trochę czasu, by próbować jakoś ogarnąć te wydarzenia. Było to dosyć traumatyczne doświadczenie. Chcę to zrobić tym bardziej, że mam porównanie do strajku z maja 1993 roku. „Dziennik strajkowy 1993” opublikowałem po jego zakończeniu na łamach dwutygodnika „Przegląd Oświatowy” (jest też na str. internetowej: www.solidarnosc.gda.pl/oswiata – podstrona: Historia oświatowej „Solidarności”). Wspierałem wtedy bezpośrednio, w sztabie akcji protestacyjnej, przewodniczącego Stefana Kubowicza. Różnica między strajkiem w 1993 r. a w 2019 r. polegała na tym, że wtedy „S” kierowała taktyką negocjacji, w 2019 r. były inne ośrodki decyzyjne.

Kończyłem tamten zapis z 23 maja 1993 roku (19 dzień strajku) słowami: „Mogę na koniec zaświadczyć, że zespół ludzi, który tu przebywał, z którym miałem zaszczyt pracować, robił co było w jego mocy, aby osiągnąć cele tego strajku. Pomimo braku zasadniczych efektów sadzę, że długofalowym sukcesem tego protestu może być to, iż udało się zabiedzonym, zahukanym budżetowcom podnieść głowy, przebić przez mur niewiary, zatomizowania i bierności tych grup pracowniczych”.

I jeszcze zastrzeżenie. Porządkując dokumentację, analizując tło i przebieg strajku część z uwag, wniosków zachowuję tylko do wiadomości własnej i ewentualnie ścisłych władz „S” w formie „Aneksu”. Wnioski powinniśmy wyciągać, ale niekoniecznie na forum publicznym.

Przyczyny, klimat protestu

Powody czynnego protestu w oświacie nie pojawiły się nagle. Były narastającym procesem, na który złożyło się co najmniej kilka czynników. Pracownicy oświaty oczekiwali podwyżek tym bardziej, że nie było ich od 2012 roku. Co prawda rząd PiS zapewnił w sferze budżetowej wzrost w 2017 roku o 2,7%, zaś w oświacie od kwietnia 2018 r. o 5%, ale oczekiwania były dużo wyższe. Paradoksalnie, ale Rząd-MEN stał się w tej sprawie zakładnikiem sukcesu gospodarczego. Wzrost wynagrodzeń w gospodarce narodowej (w grudniu 2018 r. średnia płaca w sferze przedsiębiorstw doszła do 5.250 zł), wzrost płacy minimalnej (w 2019 r. to 2.250 zł), doprowadził do trudnej do zaakceptowania dysproporcji w stosunku do płac w oświacie.

Ale też warto zwrócić uwagę, że zaczęło się od chwiejnej postawy Rządu w czasie protestów lekarzy-rezydentów jesienią 2017 r. Gdyby wtedy zainicjowano debatę na temat struktury wynagrodzeń w szeroko rozumianej sferze budżetowej, przyjęto ustalenia, progi, np. które obowiązywały w II Rzeczpospolitej (już od 1923 r.), od płacy Prezydenta RP poczynając, można byłoby wyprzedzić nadciągającą falę roszczeń. A tak mieliśmy tylko spektakularne redukcje pensji ministrów i parlamentarzystów, też nie jako działanie systemowe, tylko raczej jako chęć odmiany złych opinii ws. premii ministerialnych. Szkoda tego zmarnowanego czasu na wypracowanie systemu-drabinki wynagrodzeń, a także np. systemu finansowania zadań oświatowych. Branże pozostały same sobie, w myśl mało solidarnego zawołania „łap i drap”.   

Dodatkowym impulsem do postawienia roszczeń był początek listopada 2018 roku, kiedy to miały miejsce protesty w sferze mundurowej. Działo się to przed świętem 11 listopada – w stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Policjanci masowo zaczęli przechodzić na zwolnienia lekarskie – L4. Zagrożone było funkcjonowanie wielu posterunków. Uzyskali wymierne efekty. W świetle kamer przedstawiciele Rządu zapewniali o podwyżce średnio o 650 zł w 2019 r. i dodatkowo o 500 zł w 2020 r., a do tego przywrócenie korzystnych dla sfery mundurowej uprawień emerytalnych. Te fakty na pewno wpłynęły na nastroje i rozważania ludzi oświaty. Bo skoro oni mogli, to dlaczego nie my? Skoro inni mogli przed tak ważną datą, to dlaczego nie my np. przed egzaminami. Stąd zresztą już w grudniu 2018 r. obserwowaliśmy akcję podobnego przechodzenia na zwolnienia L4 przez wielu nauczycieli. Był to ruch oddolny.

Oprócz owego wzrostu w sferze mundurowej, klimatu w szkołach nie poprawiało ogłoszenie jesienią 2018 roku tzw. piątki rządowej, która miała kosztować dodatkowo prawie 40 mld zł. Wśród tych priorytetów zabrakło płac dla pracowników oświaty.

Na pewno nie poprawiały nastroju nauczycieli zmiany w oświacie w tej kadencji. Zapowiadane w programie wyborczym PiS (co ciekawe, także w programie SLD był zapowiadany powrót do dwustopniowego ustroju szkolnego, o czym się potem przestało mówić), ale jednak wnoszące wiele niepokoju do szkół. Problem dotyczył m. in. zmian etatowych, zwolnień, konieczności łączenia zatrudnienia w kilku szkołach np. nauczycieli uczących do tej pory przyrody w szkołach podstawowych (elementy fizyki, chemii, biologii, geografii, które miały być nauczane osobno). Ze zmianą struktury szkolnictwa od 1 września 2017 roku wiązało się też oczekiwanie wzrostu płac, co wówczas nie nastąpiło, a zadań przybyło sporo (zmiana struktury szkolnictwa to także zmiana podstaw programowych, podręczników, programów nauczania).

Początek 2019 roku to także napięcia związane z planami likwidacji części, szczególnie tzw. małych szkół (albo ich reorganizacja). Chociażby w Gminie Puck taki los miał dotknąć czterech szkół. Pojawiły się banery, rodzice, pracownicy szkół, NSZZ „Solidarność” zaczęli ich bronić. Niby to kompetencja samorządów gminnych, ale jednak rykoszetem trafiało to także w MEN. Tym bardziej wobec narracji PiS, że każda szkoła to reduta polskości, centrum kultury lokalnej. Wyczuwało się rosnące rozgoryczenie w szkołach.

Jako zupełnie niepotrzebne w tej sytuacji należy ocenić daleko idące zmiany w ustawie Karta Nauczyciela w zakresie awansu zawodowego i ocen pracy nauczycieli, co też stało się powodem pewnych napięć także w strukturach oświatowych NSZZ „Solidarność”. Te zmiany nastąpiły 27 października 2017 r., w szerszej nowelizacji „o finansowaniu zadań oświatowych”.   

Trudna do wytrzymania była narastająca kolizja między nastrojami nauczycieli a takim urzędowym optymizmem ówczesnej Minister Edukacji. Miałem okazję o tym rozdwojeniu powiedzieć wprost, podczas spotkania 2 lutego 2018 roku w Gdańsku (tekst na str.: www.wojciechksiazek.wordpress.com – teksty edukacyjne). 

Były też bieżące błędy MEN. Brak sprawnej realizacji podwyżki o 5% od 1 stycznia 2019 r. Oczekiwano, że podwyżka będzie na kontach właśnie wtedy, gdyż nauczyciel otrzymuje wypłatę „z góry”. Doszło do niej w mozole, dopiero w lutym 2019 roku. Nie spełniono apelu „S”, aby kolejną transzę wzrostu o 5% przesunąć ze stycznia 2020 r. na wrzesień 2019 r. Zwlekano z wyraźną deklaracją, że nauczyciele stażyści otrzymają dodatek po 1.000 zł za pierwsze 2 lata pracy. To z kolei było pokłosiem innej złej decyzji MEN. W 2017 zlikwidowano art. 61 ustawy Karta Nauczyciela, na podstawie którego w drugim roku pracy nauczyciel nabywał prawo do zasiłku na zagospodarowanie (2 pensje zasadnicze). To był jakiś zastrzyk dla młodych stażem nauczycieli.

Wreszcie nie podjęto odpowiednio wcześniej decyzji o zmianie Ministra Edukacji Narodowej. Jeżeli chodzi o „Solidarność”, to wniosek o odwołanie min. Anny Zalewskiej przyjęto podczas Walnego Zebrania Delegatów w Ostrowcu Świętokrzyskim 16 maja 2018 r. Niestety, nastąpiła tu niepotrzebna zwłoka w przekazie tej decyzji do Kancelarii Prezesa RM. Tymczasem taki urzędowy optymizm płynący z wypowiedzi przedstawicieli MEN był coraz gorzej odbierany w środowisku ludzi oświaty.

Pozapłacowe, godnościowe tło strajku

Ten ministerialny optymizm był dodatkowo wzmacniany przez przekaz szczególnie mediów publicznych. Od wypowiedzi ministrów, po wypowiedzi różnego rodzaju komentatorów. Widać było też taką narastająca falę podsycania niechęci wobec nauczycieli. Tak jakby żurnaliści zapomnieli, kto ich nauczył czytać, pisać, czasami i liczyć. Przecież to nie tylko zasługa domu rodzinnego.  

Z drugiej strony, trochę na zasadzie lustra, swój przekaz formułowały media, które sytuują się jako bardziej opozycyjne wobec obecnej koalicji rządowej.  Tak więc w jednych pojawiał się taki przekaz „na nie”, w drugich „na tak”. Do tego dochodziły media społecznościowe.

Stąd też na pewno media i internet były dodatkowym elementem budzenia się świadomości protestacyjnej ludzi oświaty, narastania w nich poczucia buntu, potrzeby protestu. W tym był krzyk autentycznej rozpaczy, poczucia zawodowej bezsilności. Bo gdzie może po kilku, kilkunastu latach pracy przejść nauczyciel. Po tylu staraniach o uzyskanie kolejnych poziomów awansu zawodowego, inwestowanie w swój samorozwój, doskonalenie mistrzostwa zawodowego?

Stąd też wyczuwało się, że protest miał takie godnościowe podłoże, a gdy ono się pojawia, jego wyciszenie jest bardzo skomplikowane. Chodzi o efekt w świadomości ludzi, nie tylko o proste emocje, ich pobudzanie. To też występowało, ale nie uda się wzniecić wielotysięcznego, wielodniowego buntu bez przyczyn, które dotykają delikatnej sfery wewnętrznej, godnościowej każdego z nas. Honor ma swój próg, ale i swoją cenę. Bez poczucia podmiotowości nauczyciel traci znaczną część swej charyzmy, pasji, bez której bardzo utrudniony jest kontakt z uczniem, bycie przewodnikiem po świecie wiedzy i wartości. I to w tak skomplikowanym obecnie świecie.

Osobiście z narastającym żalem patrzyłem na niektóre wypowiedzi urzędników MEN. Cytowanie przez nich masy liczb statystycznych przypominało słowa premiera angielskiego z międzywojnia, mówiącego, że politycy trzymają się danych statystycznych, jak pijak latarni. Dało to skutek odwrotny, praktycznie wzmacniało wolę czynnego protestu. Raz jeszcze potwierdziły się słowa, które kiedyś wypowiedział ks. arcybiskup Tokarczuk, że „Polacy to jest naród, który nie lubi, gdy mu się w kaszę dmucha”. Nauczyciele, a bardziej należałoby powiedzieć, ludzie oświaty, bo to także osoby z administracji i obsługi szkolnej, też tego nie lubią.

Oprócz elementu niepewności zatrudnienia, który pojawił się w związku z procesem likwidacji gimnazjów od 1 września 2017 roku, braku satysfakcjonujących podwyżek, elementem frustracji nauczycieli było (i pozostaje) poczucie coraz większego trudu pracy nauczycielskiej. Coraz trudniejszy staje się proces kształcenia ale i wychowania, a czasami także opieki. Zapracowani rodzice, ich oczekiwanie, że szkoła praktycznie zastąpi dom. I czasami nadmiernej roszczeniowości płynącej z zewnątrz szkół.

Jakimś memento dla stanu ducha nauczycieli było przesłane do Sekcji zdjęcie z muru na Stoczni Gdańskiej z czasu strajku z 1980 roku, gdzie widniał napis: „Z niewolnika nie ma dobrego pracownika”. Trudno godzić się na przedmiotowe relacje w szkole, jeżeli ma być szanowana i pamiętana.

Postulaty strajkowe

Postulaty strajkowe mocno rzutowały na kontekst sytuacji i tego, że wzrastało napięcie przed majowymi wyborami do UE. Ogłoszony w styczniu 2019 r. przez liderów ZNP i Forum postulat wzrostu o 1.000 zł na każdy etat – i to do pensji zasadniczych – wywołał pewną konsternację. Od razu wydawało się, z uwagi na skalę tego roszczenia płacowego, że protest ma swoje drugie dno, jakim może być chęć wywołania kryzysu rządowego, destrukcja budżetu. Bo przecież to nie tylko sprawa znalezienia kilkunastu miliardów złotych (szacowanego wg MEN na prawie 15 mld zł, gdy 15% wzrostu to już koszt ok. 6,5 mld, tymczasem w budżecie państwa na 2019 r. na podwyżki zaplanowano maksimum 2,8 mld zł), ale także obawa rządzących, że ich realizacja uruchomiłaby lawinę roszczeń innych grup zawodowych. Czuło się też rzucenie wyzwania związkowi zawodowemu NSZZ „Solidarność”, pozycjonowanie go jako bliższego koalicji rządzącej. Nie ma co ukrywać, że ów postulat tysiąca złotych był dobrym zabiegiem marketingowym, prostym, działającym na wyobraźnię. A że mało realnym do spełnienia? Widać, że nie do końca o to chodziło w tej grze.

Natomiast pewien chaos postulatów dotyczył samej „S”. Warto przypomnieć, że postulaty pikiety 15 września 2018 r. to:

  • Wzrost wynagrodzeń zasadniczych o 15% od 1 stycznia 2019 r.
  • Zmiana systemu wynagradzania i finansowania zadań oświatowych,
  • Usunięcie niekorzystnych przepisów dotyczących awansu zawodowego i oceny pracy nauczycieli.

Trochę podobne postulaty zostały zawarte w stanowisku Krajowego Zjazdu Delegatów całego Związku w listopadzie 2018 roku.

Po styczniowym ogłoszeniu (wspólnie przez ZNP i Forum) owego postulatu podwyżek o 1000 zł, podczas Sztabu protestacyjnego „S” oświatowej 21 stycznia 2019 r. przegłosowano, że zamiast postulatu 15%, będzie to żądanie 650 zł na etat. Czyli mniej niż ZNP, więcej niż owe 15% (to skutek rzędu 450-500 zł dla płac zasadniczych nauczycieli dyplomowanych). Argumentem za zmianą postulatu procentowego na kwotowy była chęć bardziej czytelnego przekazu do środowiska w myśl stwierdzenia, że „procentami strajkujący się nie naje”. Ponadto był to nawiązanie do podwyżek w sferze mundurowej. Wokół tej zmiany doszło do pewnej kontrowersji w samej „S” oświatowej, między innymi podczas Rady Krajowej obradującej w lutym 2019 r w Zakopanem, ale to już temat wewnątrzzwiązkowy.

Działania struktur NSZZ „Solidarność” (przedstrajkowe)

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie było jednej sytuacji, jednego działania, które doprowadziło do sytuacji protestacyjnej. Napięcie w oświacie wyraźnie narastało, szczególnie gdy po zmianach strukturalnych w oświacie (od 1 września 2017 r.) i to bez podwyżki, 26 października 2017 r. przyjęto poważne zmiany w ustawie Karta Nauczyciela (wydłużenie awansu, częstsze oceny pracy). Swe niezadowolenie wyrażali uczestnicy pikiety 27 czerwca 2018 r. we Wrocławiu.

Podczas Rady KSOiW w dniu 31 sierpnia 2018 r. w stanowisku podpisanym przez Ryszarda Proksę, przewodniczącego KSOiW NSZZ „Solidarność”, stwierdzano: „Dajemy „czerwoną kartkę” minister edukacji Annie Zalewskiej. Uważamy, że czas na negocjacje był wystarczająco długi, by wypracować porozumienie. Odnosimy jednak wrażenie, że minister edukacji zupełnie ignoruje nasze postulaty, a przecież formułowaliśmy je jeszcze w trakcie kampanii wyborczej PiS. Ich realizacja była w programie wyborczym tego rządu. Uważamy, że dialog, który prowadzi z „Solidarnością” szefowa resortu edukacji, jest pozorowany. Decyzja Rady Sekcji to związkowe wotum nieufności dla minister edukacji. Mamy scenariusz kolejnych kroków protestu, jeśli minister Anna Zalewska nie rozpocznie z nami rzetelnych, merytorycznych rozmów, których wynikiem będzie realizacja naszych postulatów”. Sam fakt, iż odpowiedź MEN na złożone podczas pikiety postulaty nadeszła dopiero w grudniu 2018 roku, pokazywało podejście MEN, czy to lekceważenie, czy grę na zwłokę. Szkoda, że strona rządowa niedostatecznie odbierała tego typu sygnały.

15 września 2018 r. odbyła się pikieta pod MEN organizowana przez władze krajowe „S” oświatowej. Wyczuwało się narastające rozgoryczenie, stąd spora grupa ludzi oświaty przyjechała m. in. z Sekcji Gdańskiej. Oczekiwania środowiska ludzi oświaty wsparły zjazdy regionalne, jak WZD Regionu Gdańskiego. W podobnym tonie, z żądaniem 15% podwyżki, wystąpił Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „S” 15 listopada 2018 r. Problemy te zgłaszano także podczas obrad Wojewódzkich Rad Dialogu Społecznego (stanowiska te trafiały do Rady Dialogu Społecznego i struktur rządowych). Przedstawiano je medialnie podczas tzw. dnia pasków o zarobkach nauczycieli, który odbyły się 10 grudnia 2018 roku. W Gdańsku – przy dużym zainteresowaniu mediów.

One pokazywały stan faktyczny, jaka jest wysokość pensji nauczycieli „na rękę”. Reperkusje tych działań były dosyć daleko idące. Te plansze przykładów płac nauczycieli stażystów, kontraktowych, mianowanych, a czasami nawet dyplomowanych, pokazywały czarno na białym stan faktyczny. Tymczasem MEN ciągle popełniał błąd operowania średnimi brutto. Są to kwoty zazwyczaj nieosiągalne szczególnie przez nauczycieli (większość nie ma dodatku tzw. wiejskiego – 10%, trudnościowego, nie ma też możliwości dorobienia w nadgodzinach, tym bardziej w tracie redukcji części szkół – gimnazjów).

Trzecim działaniem, które podjęły struktury wojewódzkie „S”, były wizyty w biurach poselsko-senatorskich. To działanie miało także miejsce wcześniej. Trochę w tym było rytuału, ale np. rozmowa z senatorem Antonim Szymańskim w Gdańsku 31 stycznia 2019 r. była rzetelna. Tę akcję struktury „S” oświatowej organizowały wspólnie z Zarządem Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”, gdyż było to działanie całego Związku i dotyczyło także innych grup sfery budżetowej. Charakterystyczne było to, że tych działań nie pokazywała telewizja publiczna. W ten sposób działania „S” były marginalizowane, co też wzmagało poczucie rozgoryczenia.

Coraz wyraźniejsze oczekiwania zaczęły formułować struktury regionalne „S” oświatowej. W tym z Olsztyna, Koszalina, Katowic, Wrocławia, Poznania, Torunia. Za mocno kontrowersyjny uznano brak udziału delegacji „S” oświatowej w spotkaniu 4 stycznia 2019 r. W Gdańsku, podczas Rady Sekcji 8 stycznia 2019 r., również przejęliśmy dwa kierunkowe dokumenty protestacyjne.  

Z kolei 15 stycznia 2019 r. w Warszawie przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „S” Piotr Duda spotkał się z władzami KSOiW. Wówczas też powołano sztab protestacyjny na poziomie krajowym. Opublikowany plakat „Dosyć dyskryminowania pracowników” zawierał postulaty z obrad Komisji Krajowej NSZZ „S” z grudnia 2018 r..

W Sekcjach Regionalnych zaczęły się działania na rzecz powoływania sztabów regionalnych.

Strategia protestacyjna Sekcji Gdańskiej

Sam, nie będąc członkiem Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „S” (zrezygnowałem jesienią 2017 r., gdy wprowadzono w mej ocenie zbyt pospieszne zmiany w Karcie Nauczyciela) starałem się koncentrować na jak najbardziej efektywnej organizacji pracy w Sekcji Gdańskiej. Stosunkowo szybko zorientowaliśmy się, że sytuacja jest, a może być, jeszcze bardziej poważna. Stąd już podczas Rady Sekcji Gdańskiej 8 stycznia 2019 r. przyjęliśmy dwa dokumenty, określające kierunkowo nasze działania. Pisaliśmy: „Rada Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku zobowiązuje Prezydium Sekcji do przygotowania decyzji i opracowania procedur formalnych, między innymi wynikających z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, które pozwolą na przeprowadzenie akcji protestacyjnych – w tym strajku w szkołach. Rada zwraca się do Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” o przejęcie koordynacji czynnych działań protestacyjnych”.

Chodziło o to, by naszym członkom dać jasny sygnał, że znamy ich problemy, pytania, z jakimi muszą mierzyć się w szkołach. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że władze Sekcji (Prezydium) raczej tonowały nastroje, niż je rozbudzały.

Rozpatrywaliśmy różne formy strajku – rotacyjny, okupacyjny, kroczący. Pamiętaliśmy o oflagowaniu szkół, noszeniu znaczków NSZZ „S”: PROTEST OŚWIATY, o możliwości zwołania strajku ostrzegawczego do 2 godzin w sporze zbiorowym. Były propozycje, by przeprowadzić (…).

Trzeba też mieć świadomość, że na Pomorzu jest trochę inny klimat społeczny, bardziej liberalne, co pokazują kolejne wybory, nastawienie mieszkańców.

W swoich planach dużo wcześniej wiedzieliśmy, że:

  1. Skala napięcia w szkołach jest tak duża, że jeżeli nie znajdzie się jakieś satysfakcjonujące rozwiązanie, to STRAJK RUSZY Z NAMI LUB BEZ NAS.
  2. W tej sytuacji, mówiąc kolokwialnie, NIE WOLNO NAM ODSTAWIAĆ NOGI.
  3. Musimy robić w Sekcji co możliwe, aby służyć organizacjom zakładowym, ZAPEWNIAĆ OSŁONĘ PRAWNO-MERYTORYCZNĄ.

W swoich założeniach przyjęliśmy jeszcze jedną zasadę. Starać się wymieniać informacjami, materiałami jak najszerzej. W Sekcji Gdańskiej opracowaliśmy ponad 20 informacji, komentarzy do załączników prawnych, informacyjnych. (…).

Trzeba też pamiętać, że czas przygotowań protestacyjnych przypadał na ferie zimowe, które w różnym czasie odbywały się w różnych województwach – od połowy stycznia do początku marca. To utrudniało tworzenie takich jednolitych harmonogramów działania. Ta wymiana dokumentów przebiegała bardzo szeroko. Otrzymywaliśmy pisma z (…).

Trochę inaczej też wybraliśmy postulaty akcji protestacyjnej – opierając się na postulatach KSOiW. Chodziło w tym działaniu o to, by nie zawężać się tylko do spraw płac. Były to:

  1. Podniesienie wynagrodzenia zasadniczego wszystkich pracowników, podobnie jak w sferze mundurowej, nie mniej niż o 650 zł od stycznia 2019 r. i o kolejne 15% od stycznia 2020 r.
  2. Likwidacja bezpłatnych godzin przez zapewnienie środków na wszystkie zajęcia pozalekcyjne prowadzone przez nauczycieli (wg stawek osobistego zaszeregowania).
  3. Usunięcia niekorzystnych zmian w przepisach dotyczących oceny pracy i awansu zawodowego nauczycieli.

Podczas Sztabu Protestacyjnego Sekcji Gdańskiej, który powołaliśmy na wniosek władz krajowych Sekcji, w dniu 29 stycznia 2019 r. przypominaliśmy, że protest dotyczy m. in. postulatów płacowych oraz zagwarantowania finansów na dodatkowe-płatne godziny pozalekcyjne, że jest też sprzeciwem wobec radykalnych zmian w systemie awansu zawodowego, ocen nauczycieli, braku należytego przygotowania zmian w strukturze szkolnictwa, grożącego chaosem, szczególnie od 1 września 2019 r. Zwracaliśmy się także do dyrekcji szkół o możliwość oflagowania i prezentacji problemów związkowych podczas Rad Pedagogicznych (a akurat odbywały się przed feriami zimowymi).

Jeżeli chodzi o działania taktyczne, to staraliśmy się apelować do ludzi, by z dużą ostrożnością podchodzić do sprawy egzaminów. Raczej stawać z boku, nie przeszkadzać w ich organizacji, zapewniając podstawy prawne, iż strajkujący nie muszą uczestniczyć w ich przeprowadzeniu. By też nie zarzucać łamistrajkowania innym. Chodziło o to, by nie stracić poparcia rodziców. Uznawaliśmy, że tu mogą się od nas odwrócić zbyt mocno.

Pojawił się jeszcze jeden problem czasowy, a mianowicie przerwa wynikająca ze Świąt Wielkiej Nocy (a w tle był też tzw. długi weekend majowy przed maturami, które miały zacząć się 4 maja 2019 r.). By nie tworzyć fikcji, szukaliśmy rozwiązania prawnego pozwalającego na zawieszenia na czas Świąt czynnego strajku w szkołach.

W tych działaniach mocno akcentowaliśmy znaczenie Organizacji Zakładowych/ Międzyzakładowych, które posiadają osobowość prawną. Ta decentralizacja decyzji pomagała omijać różne zarzuty. Tam zapadały podstawowe decyzje formalne. Jako Sekcja/Sztab Protestacyjny staraliśmy się wspólnie formułować ramy, jak chociażby harmonogram działań:

– Czas rokowań i czas mediacji: do 15 marca br.

– Czas podejmowania uchwał KZ/KM ws. referendum: do 22 marca br.

– Czas przeprowadzania referendum: do 29 marca br.

– Czas podejmowania uchwał ws. strajku i powiadomienia dyrektorów: do 5 kwietnia br.,

Organizowaliśmy możliwość zakupu flag związkowych, specjalnych przypinek dla strajkujących, proponowaliśmy hasła na bannery. Największą popularnością cieszyły się słowa nawiązujące do znanej sentencji hetmana Jana Zamoyskiego: Takie będą Rzeczpospolite, jakie nauczycieli opłacanie”.

Osłona prawna akcji protestacyjnych

Poświęcam osobny podrozdział ukazujący znaczenie osłony prawnej przy podejmowaniu protestu. Ta rola wzrosła niepomiernie od czasu strajku z 1993 roku, gdzie więcej było improwizacji, takich działań na granicy prawa. Tu było inaczej.

Mamy to szczęście, że w Regionie Gdańskim NSZZ „Solidarność” systematycznie działa Biuro Prawne. W czasie protestu prawnicy wydali ok. 25 opinii prawnych (po ich skatalogowaniu przekażemy do ew. wykorzystania przez inne struktury „S”). Uczestniczyli w spotkaniach Rady i Sztabu protestacyjnego, gdzie odpowiadali bezpośrednio na pytania. Warto zaznaczyć, że czynili to, mimo iż osobiście nie zawsze byli przekonani co do słuszności samego czynnego strajku w oświacie. Ale tu zadziałał mechanizm podobny jak w przypadku dobrych lekarzy. Najważniejsze by pomóc człowiekowi w potrzebie, oceny, nazwijmy je polityczne, pozostawiając sobie.

A problemy prawne zaczynały się już od zasadniczego pytania, czy jest możliwy czynny strajk w oświacie (ze sporem występujemy do dyrektorów szkół, gdy tymczasem tabele wynagrodzeń negocjuje się z MEN, zaś sprawy pracowników administracji i obsługi szkół z organami prowadzącymi). Ten problem Sekcja Gdańska zasygnalizowała już w marcu 2015 roku, kiedy trwały przygotowania do akcji protestacyjnej. Powtórzyliśmy je, jakby przeczuwając możliwe napięcie, w stanowisku WZD Sekcji Gdańskiej z 18 kwietnia 2018 r., w którym przypominaliśmy Skargę Komisji Krajowej NSZZ „S” do Międzynarodowej Organizacji Pracy. Apelowaliśmy, aby została doprecyzowana prawnie sytuacja, z którą mamy do czynienia w oświacie, czyli z trzema pracodawcami: MEN-em, organami prowadzącymi (JST) i szkołami. Sprawa nie jest rozwiązana po dziś dzień.

A jeżeli chodzi o konkretne wskazania prawników – wynikające z ustawodawstwa związkowo-pracowniczego – przypominali m. in., że:

  1. Decyzje ws. kontynuowania, zawieszenia lub zakończenia strajku podejmują KZ/KM po rozpoznaniu sytuacji w strajkujących placówkach.
  2. Jeśli KZ/KM kontynuuje akcję strajkową, to należy pamiętać, że najważniejszą decyzją jest akt osobistego podpisania się na liście strajkowej danego dnia.
  3. W czasie danego dnia strajku strajkujący pracownik powstrzymuje się od wykonywania pracy. Podlega zaleceniem przekazywanym przez organizatorów strajku – współdziałających z pracodawcą (są podani w piśmie do pracodawcy). Nie musi więc stawiać się w terminie posiedzenia Rady Pedagogicznej, niezależnie od tego, czy posiedzenia odbywają się wcześniej, później, czy w czasie godzin pracy wynikających z planu zajęć.

Tych wskazań prawnych było dużo więcej, w tym już po strajku, zasad obliczania potrąceń za strajk, możliwości wystąpień o rozłożenie na raty.

Dylematy strajkowe w oświacie i akcja protestacyjna w Krakowie

Akcja protestacyjna w Krakowie, którą rozpoczęła Sekcja Małopolska 11 marca 2019 roku wymaga odrębnego omówienia (zwróciłem się o to do Sekcji Małopolskiej, głównego inicjatora i organizatora protestu. Sam byłem tam pod koniec marca, podczas zwołanej w tym miejscu nadzwyczajnej Rady KSOiW. Wyczuwało się wtedy dodatkowe napięcie, oczekiwanie na podjęcie rozmów przez stronę rządową). Miał on swoją dynamikę, zwroty sytuacji, w tym brak jego uznania przez pewien czas przez różne władze, brak podjęcia dialogu, co skutkowało przyjęciem ostrzejszej formy protestu, którą była głodówka działaczy związkowych.

Patrząc z zewnątrz wyczuwało się, że to działanie wynikało z częstego dylematu ludzi oświaty, co zrobić, by podjąć skuteczną akcję protestacyjną, ale zarazem aby nie zakłócać rytmu lekcyjno-egzaminacyjnego w szkołach. A znam ten dylemat wielu ludzi z 1993 roku, gdy organizowaliśmy strajk w trakcie matur (o tyle było wtedy łatwiej, gdyż jeszcze nie były organizowane centralnie – pytania maturalne ustalały poszczególne kuratoria). Z nauczycielami jest trochę tak jak z lekarzami, pielęgniarkami, stawiającymi sobie pytania, czy mogą odejść od pacjenta, jak w szkole od ucznia. W tym sensie hasło tego protestu: „SPRAWY DOROSŁYCH ZAŁATWIAJMY MIĘDZY DOROSŁYMI”, ujmuje wiele z tych dylematów.

Ten protest nadał inną dynamikę działaniom władz KSOiW, które się do niego włączyły. Ale też odbijało się to na większym pozostawieniu przez nich samym sobie Sekcji Regionalnych, KZ/KM przygotowujących procedury sporu zbiorowego.

Protest w Krakowie, postulaty „S” przebiły się do świadomości publicznej, przełamały monopol informacji o proteście przez inne ZZ.

7 kwietnia 2019 r. – Podpisanie porozumienia „S” z rządem

Nie ma co ukrywać, że podpisanie „Porozumienia” w niedzielę wieczorem, 7 kwietnia 2019 r., wzbudza szereg kontrowersji. Należę do osób, które były przeciwne podpisaniu „Porozumienia” ad hoc, tuż przed zaplanowanym na poniedziałek początkiem strajku w szkołach. Niestety, nie dano sobie chociażby dwóch-trzech dni, by spokojniej, podpisywać tak znaczący dokument i ogłaszać medialnie, że „S” nie bierze udziału w strajku.

Jeszcze 5 kwietnia, podczas Rady KSOiW  w Warszawie, nie tylko ja zwracałem uwagę, że strajk i tak się rozpocznie, żeby nie podpisywać. Że dajmy sobie czas. Co najwyżej parafujmy.

W ową niedzielę, przed godz. 13.00, wysyłałem mail do czterech naszych negocjatorów, w którym znalazły się takie uwagi: „Po konsultacjach sytuacji protestacyjnej w Sekcji Gdańskiej zwracam się do Was, jako osób uczestniczących w obecnych rozmowach z Rządem, z prośbą, o czym mówiłem także podczas piątkowej Rady, aby z dużą ostrożnością podchodzić do ew. podpisywania całościowych porozumień. Raczej parafować uzgodnione punkty. A nade wszystko nie ogłaszać dzisiaj do mediów jakichś decyzji o zawieszeniu sporów zbiorowych, jeżeli nie będzie to decyzja wszystkich stron negocjacji. Można zastrzec, że skoro Sztab KSOiW 21 stycznia br. podjął decyzję na tak, to on jest władny spór zawiesić/zakończyć. Zwołać go na jutro, pojutrze do Warszawy. Ew. zaprosić przedstawicieli władz KK. Dać sobie czas, choćby 1 – 2 dni. I ogłosić wtedy, na warunkach „S”. Strajk jutro w wielu szkołach i tak się odbędzie. Za daleko poszły przygotowania, emocje ludzi.

(…)

Szkoda, bo w „Porozumieniu” znalazły się zapisy korzystne dla ludzi oświaty. Chociażby dodatek za wychowawstwo – nie mniejszy niż 300 zł. Patrząc nawet na postulaty zgłoszone w ramach sporu zbiorowego przez struktury Sekcji Gdańskiej, to:

a/ w sferze płacowej oprócz podwyżki o 5% od stycznia 2019 r. zaplanowana została druga, od 1 września br. – o 9,6%. Średniorocznie dało to wzrost o ok. 8,3%. Ale już w 2020 roku skutki przechodzące to prawie 15%. Niestety, nie ma w „Porozumieniu” mowy o wzroście dla pracowników administracji i obsługi szkół. Propozycje te daleko odbiegają od postulatu Sekcji.

b/ Jeżeli chodzi o postulat likwidacji tzw. godzin pokarcianych Rząd RP zaproponował: „Wynagrodzenie za prowadzenie zajęć rozwijających zainteresowania uczniów – zwiększenie w ramowych planach nauczania liczby godzin do dyspozycji dyrektora w celu zapewnienia nauczycielom (po likwidacji tzw. godzin karcianych) wynagrodzenia za prowadzenia zajęć rozwijających zainteresowania uczniów”. To jest krok w postulowanym przez nas kierunku, czyli PŁATNYCH godzin dodatkowych.

c/ Jeżeli chodzi o sprawy awansu zawodowego i ocen pracy nauczycieli Rząd RP zaproponował: „Skrócenie ścieżki awansu zawodowego i powrót do oceny pracy sprzed września 2018 r. z uwzględnieniem opinii Rady Rodziców”. Czyli jest to powrót do stanu sprzed zmian w ustawie Karta Nauczyciela z 27 października 2017 r., co postulowaliśmy.

Rodzi się komentarz do tego ostatniego punktu, i po co były te zmiany w Karcie nauczyciela? Kto poniósł polityczną odpowiedzialność za ten zamęt? (…)

Co charakterystyczne, w trakcie strajku coraz więcej nauczycieli zaczęło korzystać ze zwolnień lekarskich. I nie chodziło tylko o to, że każdego dnia strajku traciło się część miesięcznego wynagrodzenia. Przyczyny tego stanu były głębsze.

Wnioski – rola mediów w akcji protestacyjnej

Zastanawiając się na różnicami między strajkiem w maju 1993 roku a z kwietnia 2019 roku trzeba zwrócić uwagę na większy zasięg tego ostatniego. Poprzednio strajkowały głównie duże miasta, szkoły ponadpodstawowe. Odbywał się często rotacyjnie. Tu faktycznie udział brało prawie 80% szkół i, co jest warte szczególnego zauważenia, wiele szkół w gminach wiejskich. Duża w tym była rola mediów, o czym już wspominałem.

Należy zwrócić uwagę na silny element przekazu, jakim stały się media społecznościowe: internet, smartfony, fb. One budowały napięcie, emocje, one pozwalały skrzykiwać się do działania. Było to widać już podczas tzw. akcji L4 w grudniu 2018 roku. Tego nie było w 1993 roku, kiedy to, co opisywałem w „Dzienniku strajkowym”, podstawowym narzędziem komunikacji był telefon i fax. I to najlepiej używany nocą, gdy mniej zapchane były linie przesyłowe. Te nowe środki przekazu dawały także poczucie wspólnoty, pozwalały na bieżące włączanie się do komentowania wydarzeń. Czasami przybierały formy złego hejtu, z którym to zjawiskiem praktycznie każdy z liderów musiał się stykać.

Niestety, media nie spełniały swej głównej, informacyjnej roli. Zbyt często zastępował ją komentarz, czasami wręcz atak na nauczycieli. Jakieś pojedyncze filmiki urastały do rangi reprezentatywnych dla całego środowiska, gdy tymczasem w oświacie zatrudnionych jest w różnych wymiarach etatu pond pół miliona nauczycieli, samych szkół bez przedszkoli jest ok. 25 tysięcy. Nie ma większej grupy zawodowej. Gdzieś tam znajdzie się jakiś dowcipniś, piosenkarz-amator, animator występiku kilku strajkujących. Umieszczanie w sieci tego typu nagrań nie było zbyt mądre, ale pokazywanie przez media owych jednostkowych sytuacji jako dowodu na upadek zawodu nauczycielskiego, było przesadą, paradoksalnie wzmacniało determinację strajkujących.

Wyraźne były różnice w przekazie strajku przez media publiczne w stosunku do innych. W jednych na „nie”, w drugich na „tak”. Trochę na zasadzie lustra, swój przekaz formułowały media, które sytuują się jako bardziej opozycyjne wobec obecnej koalicji rządowej.

Szczególnie podkreślano przekaz, że praca nauczyciela to niewiele ponad 3 godziny dziennie. To nieprawda, ale wtedy była nośna, tym bardziej trafiająca do społeczności rodziców uczniów coraz bardziej zaniepokojonych sytuacją swych dzieci. Nie przytaczano wyników badania Instytutu Badań Edukacyjnych przeprowadzonego na populacji 10 tys. nauczycieli, iż czas pracy nauczyciela wynosi średnio tygodniowo – 46 godzin i 40 minut. Takie dane nie pasowały do narracji, owego przekazu dnia. Ten aspekt skłócania ludzi był bardzo widoczny. Niestety, dotyczył on podziałów nawet w poszczególnych szkołach. I trwał, a czasami trwa nadal.

Wnioski – co dalej?

Za nami czas po zawieszeniu poważnego strajku w oświacie. Piszę „poważnego”, bo byłem w centrum strajku z maja 1993 roku. Mam skalę porównawczą. Wiem, że ktokolwiek będzie pomniejszał jego zasięg i czas, przypisywał mu głównie polityczne intencje, niewiele rozumie, co dzieje się w wewnątrz polskiego nauczyciela, ludzi oświaty. A widać i takie tendencje.

Na pewno akcja protestacyjna w oświacie pozwoliła na nagłośnienie spraw edukacji. Na pewno dała sygnał, że skończył się czas tzw. milczenia owiec.

Na pewno doszło do zderzenia różnych racji związków zawodowych działających w szkolnictwie (te wnioski zapiszę w uwagach wewnętrznych).

W szkołach mniej zaczęły liczyć się poglądy osobiste, bardziej solidarność zawodowa. Ale też pojawiły się konflikty. To często bolesne rany zadawane słowem, postawą. Trudno będzie je wymazać z pamięci, Ale jest to wielkie zadanie szczególnie dyrektorów szkół. Grona pedagogiczne muszą, a przynajmniej powinny, próbować rozmawiać ze sobą chociażby w sprawach wychowawczych uczniów. Bez podziału, rodem z „Wesela” Wyspiańskiego, na: „My i Oni”. (…)

Gdzieś w tym wszystkim znikało pytanie o sens i kierunek funkcjonowania polskiej szkoły, o status nauczyciela. O wynikach nauczania i nakładach finansowych, które w przeliczeniu na efekty pracy uczniów (chociażby wynikających z ostatnich badań PISA z 2018 roku), należą do najniższych w Europie – przy coraz wyższych osiągnięciach uczniów, a więc i skuteczności nauczania przez polskich nauczycieli.  

Zanika refleksja o narastającym trudzie pracy nauczyciela, realizacji klasycznej triady: kształcenia – wychowania – opieki. Kto będzie chciał w uczyć w polskiej szkole? Przyszłych lekarzy, polityków też?

I końcowa uwaga. Kiedy byłem na noworocznym zebraniu nauczycieli w styczniu 2019 r. w Gdańsku, jeden z nich podszedł do mnie i poprosił, bym w swoich staraniach o podwyżki płac nauczycieli pamiętał o słowach z I Listu do Tymoteusza „Godzien jest robotnik zapłaty swojej”. Cóż powiedzieć? Próbowaliśmy pamiętać.

Wojciech Książek, przewodniczący Sekcji Gdańskiej

W załączeniu, tylko do wiadomości władz „S”, pełen tekst powyższej informacji oraz:

– Wykaz dokumentów ważnych dla oceny akcji protestacyjnych,

– Wykaz wybranych opinii prawnych.

– „Aneks”, który zawiera 20 punktów – postulatów. W zakończeniu przypomniałem, że:„warto zapamiętać, że w tym poczuciu osamotnienia, dużej ilości negatywnych uwag zdarzały się i chwile inne. Podczas zebrania w dn. 27 kwietnia 2019 r., kiedy podejmowano uchwałę o zawieszeniu strajku, członkowie KM ”S” oświatowej w Gdańsku (około 100 osób) na stojąco brawami dziękowali swoim Liderom za współdziałanie, za pomoc.  Zaś podczas Rady Sekcji w maju 2019 r. jeden z przewodniczących KM, dziękując za pomoc otrzymywaną z Sekcji Gdańskiej, powiedział, że… „sprawdziliśmy się jako liderzy na trudny czas”.

Gdańsk, grudzień 2019 r. – styczeń 2020 r.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej