Piotr Wasilewski z Kłanina, zapomniany bohater drogi do Wolnej Polski

2 marca 2020 r. pan Jan Dettlaff podczas Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” przekazał mi informacje i kopie materiałów związanych z postacią Piotra Wasilewskiego, nauczyciela ze szkoły rolniczej w Kłaninie k. Pucka, aresztowanego na lekcji, wyprowadzonego w kajdankach 12 lutego 1982 r. Skazanego na 3 lata więzienia. Wyszedł warunkowo, zaś jesienią 1983 r. wyemigrował z rodziną do USA. Zmarł w 1993 r.

Wspominam ten moment, bo oznaczał pewien przełom. Szukaliśmy w „Solidarności” oświatowej Ziemi Puckiej kontaktu z rodziną Piotra Wasilewskiego, gdyż jest to warunek przyznania Krzyża Wolności i Solidarności dla osoby nieżyjącej (podpisuje Prezydent RP na wniosek Instytutu Pamięci Narodowej, która sprawdza dokonania). Nie udało się przez środowisko nauczycieli w Kłaninie, pytaliśmy nawet w Wieluniu, miejscu urodzenia ś.p. Piotra. Trochę bezsilni, jako Sekcja wystąpiliśmy w maju 2018 r. do Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku z apelem o złożenie z inicjatywy własnej dokumentacji o to odznaczenie. Niestety, też bez odzewu. Stąd obecnie taka wdzięczność dla jego byłego ucznia Jana Dettlaffa, który jest obecnie kierownikiem oddziału „S” w Wejherowie. Dużego wsparcia udzieliły także byłe uczennice Danuta Bigott i Alicja Kramp, które przekazały część korespondencji drukowanych w tej publikacji. Wśród nich bardzo krytyczna ocena Piotra Wasilewskiego ówczesnych władz szkoły zapisana w liście z kwietnia 1989 roku. Niektóre zaś mają moc przesłania, jak fragment z 1987 r.: „Teraz dopiero wiem, jakim skarbem jest język i jakie leży w nim piękno. Kocham go z całej duszy i chciałbym ową miłość przekazać również mym dzieciom. Bowiem język polski jest wspaniały, ale przecież i on nie jest w stanie oddać wszystkiego, jak każdy twór człowieczy”.

W listach zauważalna jest tęsknota Piotra Wasilewskiego za ojczyzną, ów syndrom Skawińskiego z „Latarnika” Henryka Sienkiewicza. Nie każdy potrafi znaleźć się na emigracji. Można domniemywać, że było to jedna z przyczyn zbyt szybkiej śmierci w wieku jednie 43 lat.  

***

Skany dokumentów były podstawą przygotowania fragmentu publikacji dotyczącej Piotra Wasilewskiego. A analizując je zastanawia miałkość uzasadnienia decyzji prokuratorskich o tymczasowym aresztowaniu (cała osnowa wokół odczytania jednej ulotki Konfederacji Polski Niepodległej), a następnie o skierowaniu do sadu (podpisywali prokuratorzy Marynarki Wojennej w Gdyni: Paweł Ejsmont, Konrad Bankiewicz, Emil Cholewka, a w odwołaniu do prokuratury wojskowej w Warszawie: Jan Siemianowski.

Po drugie, oprócz wyroku 3 lat, sąd Marynarki Wojennej w Gdyni (skazywali sędziowie wojskowi: Aleksander Głowa, Andrzej Pinko, Janusz Lenarcik, a wcześniej postanowienie podpisywali także: Stefan Dziubiński, Andrzej Grzybowski) zasądził dodatkowo 5.440 zł kosztów sadowych od Piotra Wasilewskiego (w tym wymieniona jest nawet kwota 2 x 70 zł dla konwojentów do więzienia). Czyli nie dość, że ojca czwórki małych dzieci skazuje się na więzienie, to jeszcze zasądza się rodzinie zapłatę za postepowanie sadowe, bo przecież nie on mógł uregulować należność, gdy zaczął odsiadywać wyrok. A to była wtedy dobra pensja. Co miała zrobić żona Piotra – Krystyna? Trudna to nazwać inaczej jak biurokratyczną podłością. O haniebnym wymiarze postępowania władz PRL-u świadczą chociażby wspomnienia Wdowy z dni aresztowania męża (całość wypowiedzi w „Historii..”):

„12 lutego 1982 roku Mąż poszedł do pracy jak każdego dnia, i od tego momentu już go nie widziałam. Do mego domu przyszła Barbara Wróbel (Borowska) i przyniosła szokującą wiadomość. Poinformowała mnie, że mój Mąż został aresztowany przez Służbę Bezpieczeństwa i skuty w kajdanki, wyprowadzony ze szkoły na oczach uczniów w niewiadomym kierunku. Nikt z dyrekcji szkoły nie poinformował mnie, co się stało z moim mężem (…). Przez następne kilka tygodni szukałam męża po różnych więzieniach, w Pucku, Wejherowie. Oni odsyłali mnie z jednego miejsca do drugiego, nie udzielając żadnej informacji”.

Jakimś podsumowaniem tego wątku jest fakt, że po mym wpisie na Facebooku odezwał się pan Czesław Nowak, prezes Stowarzyszenia „Godność”. Odsiadywał wyrok w Potulicach razem z Piotrem Wasilewskim. Jak pisze: „Od ponad 27 lat upominamy się jako Stowarzyszenie Godność, aby prokuratorzy i sędziowie komunistycznych sądów, którzy skazywali patriotów byli wydaleni z wymiaru sprawiedliwości. Jak Pan widzi – bezskutecznie. Wielu z tych, którzy skazywali, pozostawili w wymiarze sprawiedliwości swoich następców. Wielu sędziów Sądu Najwyższego odejdzie niebawem na wysokie emerytury. Czy sędziowie i prokuratorzy, którzy skazywali patriotów w PRL powinni otrzymywać je w takiej wysokości? Gdybyśmy je obniżyli i wydalili z wymiaru sprawiedliwości, byłoby to zadośćuczynienie za krzywdy takim ludziom jak Piotr Wasilewski”.

Publikacja tych dokumentów ma być także jakimś poruszeniem sumień, zwróceniem uwagi, że prawda wraca.

***

Jak piszę szerzej w „Historii „S” oświatowej Ziemi Puckiej”, znałem kolegę Piotra. Zakładaliśmy „S” – on w Kłaninie, ja w większym kręgu osób w Zespole Szkół Zawodowych w Pucku. W maju 1981 r. powołano mnie na rok do wojska. Gdy wróciłem,  Piotr Wasilewski był od lutego 1982 w areszcie-więzieniu. Uderzyli w niego nie tylko za odczytanie ulotki – to pretekst. Była w tym zemsta za aktywność Piotra Wasilewskiego, który jako przewodniczący koła „S” już jesienią 1980 r. wystąpił z postulatami wobec dyrekcji szkoły, Kierował pisma do Rady Państwa o rejestrację NSZZ „Solidarność”, o podpisanie porozumienia MEN ze strajkującymi w Gdańsku ludźmi oświaty. Ale też tym pokazem brutalnej siły pacyfikowano nastroje na terenie Ziemi Puckiej. Nie tylko w oświacie, także np. w Puckich Zakładach Mechanicznych, gdzie liderem był Janusz Piotrowicz. Pamiętam ten klimat „po klęsce” w pokoju nauczycielskim, gdy wróciłem do pracy w czerwcu 1982 r. Już się nie pamięta, ale wyrok na Piotra Wasilewskiego ogłoszono w głównym wydaniu dziennika telewizyjnego.

Co musiała wówczas przeżywać rodzina – wiedzą tylko oni. Zamieszczamy w tej publikacji wywiad z panią Krystyną, która w tak trudnych warunkach zapewniła opiekę czwórce dzieci. Jest cichym bohaterem tych zdarzeń.

A dodam, że Piotr Wasilewski był szczupły, wysoki, miał bardzo ciepłą, trochę melancholijną, trochę nieobecną twarz. To pamiętam ze spotkań założycielskich „S” oświatowej jesienią i zimą 1980 w Pucku, widać to na zdjęciach. A jak wspomniał Czesław Nowak, w więzieniu w Potulicach Piotr wśród więźniów politycznych miał ksywę „Kapeenowiec”. Nie ma KPN, nie żyje Piotr Wasilewski, ale pozostaje nasza pamięć i szacunek. Czasami choćby to.

I niech okryją się wstydem różni funkcjonariusze PZPR, z których jeden, cytowany w pracy Zygmunta Wiśniewskiego o „S” oświatowej Ziemi Puckiej (2005 r.), oceniając po latach tamte wydarzenia komentuje, że dziś: „Próbuje się robić z Wasilewskiego męczennika”. Trzeba mieć świadomość, że spór o historię, próby relatywizacji, zacierania różnic między sprawcami (także tym pośrednimi) a ofiarami, wciąż trwa.

***

Otrzymaliśmy do ewentualnego. wykorzystania w przygotowywanej publikacji także „Wspomnienie” Piotra Wasilewskiego z 1989 r. z podróży wraz z rodziną po USA, w tym do swej siostry. Ten bardzo szczegółowy opis, na pięćdziesiątej stronie kończy słowami:

„Dochodziła trzecia w nocy. Przez skłębione chmury przedarł się księżyc. Ten sam, który tak niesamowicie świecił nad Grand Canyon, który przeglądał się w falach Pacyfiku. Ten sam księżyc i ten sam Wielki Wóz, które oglądały zawsze w zamyśleniu, oczy dziecka na polskiej ziemi, idącego z zadartą w niebo głową, prowadzonego przez rodziców za ręce. Rodzice – odeszli, a ziemia owa – daleko, jak czas, który się posunął, jak przeszłość. Pozostają wspomnienia, wciąż żywe, tym piękniejsze – im słabiej pamięta się zło i przebyte cierpienia”.

Chciałoby się powiedzieć tak po ludzku, od siebie, Piotrze, niech ci ów księżyc dalej świeci, niech ci ziemia, nawet ta emigracyjna, lekką będzie. Jakie to ważne, także dla tej trójki uczniów przeżywających sobie tylko znaną traumę, gdy ich nauczyciela wyprowadzano skutego ze szkoły, że nie zapomnieliśmy. Czasami pamięć jest jak katharsis, ciężar spada z serca. Przynajmniej w jakieś jego części. Tak, zmarli mogą pomóc nam, żywym. A Piotrowi Wasilewskiemu to się od nas należy – nie wolno nam zapominać o takich Cichych Bohaterach naszej Wolności!

Wojciech Książek

Fragment książki: „Niepokorni nauczyciele. Czterdzieści lat oświatowej „Solidarności” Ziemi Puckiej”. Autorstwa Artura Górskiego i Wojciecha Książka, 2020.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej