Jedyna w swoim rodzaju

„Partii jest wiele, Solidarność jedna” – głosiło hasło wyborcze komitetu NSZZ „Solidarność” w pierwszych w pełni demokratycznych wyborach parlamentarnych w Polsce po obaleniu komunizmu, które odbyły się w październiku 1991 r. Związek w tamtych wyborach wystawił samodzielnie swoich kandydatów, zdobył ponad 5-procentowe poparcie i uzyskał 27 mandatów poselskich. Nie o takie szczegóły nam dzisiaj jednak chodzi. Zresztą pamiętamy, że po doświadczeniu Akcji Wyborczej Solidarność dekadę później „S” wycofała się z bezpośredniego udziału w polityce. To temat na osobną opowieść.

Tamto historyczne hasło kołacze mi w głowie jednak od lat – jako dziennikarzowi i jako politologowi. Doskonale oddaje bowiem istotę fenomenu „Solidarności” i wyjątkową rolę, jaką Związek odgrywa w polskiej historii.

Jest oczywiste, że „Solidarność” to przede wszystkim związek zawodowy, organizacja, która ma swoje cele statutowe, a wśród nich troskę o jak najlepsze warunki pracy i płacy dla wszystkich pracowników. Jest też oczywiste, że dla realizacji tych celów musi wchodzić w interakcje nie tylko z organizacjami pracodawców czy zarządzającymi konkretnymi przedsiębiorstwami, ale również z organami władzy państwowej. Wielu problemów nie uda się bowiem rozwiązać inaczej niż w drodze działań politycznych, chociażby procesu legislacyjnego z udziałem parlamentu i prezydenta RP.

Wykrzykiwane jednak często zarzuty o „upolitycznieniu” Związku są nie tylko fałszywe, ale też ignorują prawdę zawartą w haśle z 1991 roku. Tak, „Solidarność” musi pilnować procesów politycznych, dla dobra swoich członków, dla dobra pracowników i wszystkich Polaków. A także dla dobra polskiej racji stanu i troski o chrześcijański charakter naszego życia społecznego.

Istota „upolitycznienia” „Solidarności” nie polega jednak na zabieganiu o przychylność polityków. To politycy zabiegają o poparcie związkowców. I dostają je, jeśli są dla ludzi „Solidarności” wiarygodni, mają zgodny ze Związkiem program i zobowiązują się do realizacji konkretnych postulatów. To nie jest przejaw „polityzacji”, to przejaw profesjonalizmu i skuteczności. Zapewne każda organizacja społeczna chciałaby mieć możliwość takiego działania.
„Solidarność” od 1990 r. zabiera głos w każdych wyborach prezydenckich, wskazując kandydata, który jest najbliższy solidarnościowym wartościom i interesom.

Niekiedy są to rekomendacje dla zwycięzców (jak w 1990 r. dla Lecha Wałęsy i w 2005 r. dla Lecha Kaczyńskiego), niekiedy dla przegranych (jak dla Wałęsy w 1995 r., dla Mariana Krzaklewskiego w 2000 r. i Jarosława Kaczyńskiego w 2010 r.). Na Lechu Kaczyńskim „Solidarność” się nie zawiodła. Był patronem dialogu społecznego, konsultował swoje działania ze związkowcami, patronował prospołecznym działaniom rządów PiS.

W 2015 r. Związek poszedł o krok dalej i poparł konkretnego kandydata, ale dopiero po podpisaniu z nim umowy programowej i zobowiązaniu się przez niego do podjęcia konkretnych działań w celu realizacji postulatów ważnych dla pracowników. Umowa z Andrzejem Dudą okazała się strzałem w dziesiątkę. Już w pierwszych miesiącach prezydentury udało się przywrócić dialog społeczny i powołać nową instytucję – Radę Dialogu Społecznego oraz przywrócić niższy wiek emerytalny. Za tym pierwszym krokiem poszły kolejne, realizowane przez głowę państwa wspólnie z kolejnymi rządami PiS.

Warto o tym wszystkim pamiętać, patrząc na podpisanie umowy programowej z obywatelskim kandydatem na prezydenta. Karol Nawrocki zobowiązał się do utrzymania lub wprowadzenia jedenastu ważnych dla Związku spraw, w tym zatrzymania Zielonego Ładu i poparcia dla wzrostu płac w sferze budżetowej. Kandydat potwierdził to nie tylko swoim podpisem, ale i przemówieniem, w którym powiedział, co jego zdaniem trzeba robić w Polsce: „fedrować, wydobywać i rozwijać Rzeczpospolitą”.
Nawiązując do hasła sprzed lat, można zatem powiedzieć: kandydatów w wyborach jest wielu, ale tylko jeden z poparciem „Solidarności”.

Adam Chmielecki

PS. Dopóki jeszcze zakusy na wolność słowa, o których słyszymy, nie zrealizowały się, zapraszam do dyskusji – chociażby na moim profilu w serwisie X.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej