Spektakl premiera

Zima to dla polskiej gospodarki od lat trudny czas. Spada produkcja, wzrasta poziom rejestrowanego bezrobocia, spada poziom społecznego optymizmu.

Ten rok jest, niestety, i pod tym względem wyjątkowy. Fakty potwierdzają nasze prognozy. Kiedy Związek mówił o niekorzystnych tendencjach, był odsądzany od czci i wiary. Nazywano nas oszołomami, ekonomicznymi dyletantami. Słowa te padały z ust ludzi władzy na czele z premierem Tuskiem, który nie szczędził ironii pod adresem Piotr Dudy w debacie o wieku emerytalnym i ze strony prorządowych mediów.

Gorzko zapytam – i kto miał rację, a kto okazał się dyletantem? Rząd nie ma recepty na rosnące bezrobocie, na gospodarczy krach. Produkcja leży na łopatkach. Ubożenie społeczeństwa jest faktem. Dramatycznie spada płaca realna. Przy jej wzroście mierzonym rok do roku o skromne 0,4 procenta oznacza  spadek jej realnej wartości. Wyjazdy młodych ludzi za chlebem maja rozmiary panicznej ucieczki. Na starcie zawodowej kariery oceniają oni, że w Polsce nie ma dla nich perspektyw.

Rozwarstwienie płacowe między menadżerami a pracownikami nie ma w naszych warunkach żadnego uzasadnienia. Wynagrodzenia są elementem wzrostu gospodarczego. Kreują popyt, a ten jest głównym motorem napędzającym PKB, ale dziś dramatycznie spada. Mamy  za to spektakl reklamowy pod tytułem „sukces negocjacyjny premiera w uzyskiwaniu obietnic unijnych funduszy”. Zgadzam się z profesorem Robertem Gwiazdowskim (Centrum im. A. Smitha), który mówi, że premier Tusk, zapowiadając objazdowe konsultacje na co wydać unijne pieniądze, zachowuje się jak rodak, który zarabiając 2,5 tys. zł, otrzymałby od krewnego z zagranicy 35 zł i objeżdżał całą rodzinę, by zdecydować na co wydać owe 35 zł. Przecież najwięcej wyda na podróże…

Krzysztof Dośla

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej