Debata: 12 kwietnia 2021 (cz. 4). Co zrobić, aby było zawieranych więcej układów zbiorowych pracy?

Zdjęcie: Adobe Stock

W drugiej części kwietniowej debaty organizowanej w ramach projektu „Dialog społeczny kluczem do rozwoju” finansowanego z Funduszy Norweskich jej uczestnicy próbowali odpowiedzieć na pytanie co zrobić, aby w Polsce było więcej układów zbiorowych pracy?

Półśrodki nie wystarczą

Zdaniem profesora Marcina Zielenieckiego drobne kroki, półśrodki nie wystarczą, aby odwrócić niekorzystny trend dotyczący liczby zawieranych układów zbiorowych pracy. – Póki co, układy zbiorowe pracy to dobrowolne porozumienie obu stron dialogu społecznego. Ta sytuacja, w jakiej jest dzisiaj regulacja układowa, to znaczy, że porozumienie jest aktem kapitulacji pracodawcy wobec związku zawodowego, czyli zawiera tylko pojedyncze postanowienia, które nie mogą być mniej korzystne dla pracowników, nie wpływa korzystnie na liczbę UZP. Demonizujemy hasło posługiwania się klauzulami derogacyjnymi (przepis uchylający przepis dotychczas obowiązujący – przyp.red.), natomiast z obawy przed politycznymi skutkami tracimy szansę, żeby takie sprawy kontrolować. Podam przykład. Kilka lat temu w trakcie kryzysu finansowego była kwestia nowelizacji przepisów kodeksu pracy i wprowadzenia  możliwości przedłużenia okresu rozliczeniowego czasu pracy. Nikt nie był przeciwko, związkom zawodowym zależało na tym, aby ratować miejsca pracy, zagrożenie kryzysem było duże, z drugiej strony pracodawcy chcieli uelastycznienia przepisów o czasie pracy. Przepisy uległy zmianie, wprowadzono możliwość 12-miesięcznego układu rozliczeniowego albo w drodze układu zbiorowego pracy albo w drodze porozumienia, również zawieranego ze związkami zawodowymi, obok układu. A gdy nie ma związku zawodowego, to w ogóle  można negocjować takie porozumienie poza związkową reprezentacją – mówił profesor Marcin Zieleniecki.

Ekspert Komisji Krajowej pewną nadzieję pokłada w inicjatywie Komisji Europejskiej dotyczącej wprowadzenia płacy minimalnej na poziomie europejskim, której jednym ze sposobów implementacji jest układ zbiorowy pracy.

Nie ma co generalizować

Odpowiadając na pytanie Jacka Rybickiego:  Dlaczego nie ma decyzji o generalizacji układów zbiorowych pracy? Marcin Zieleniecki powiedział, że nie ma co generalizować. Instrument generalizacji układu dotyczy de facto układów ponadzakładowych, a tych jest bardzo mało. – Są też bariery natury proceduralnej. Jeżeli wymaga się tego, aby inicjatywa generalizacji układu należała do obu stron, wymaga się porozumienia pomiędzy stroną związkową i pracodawców, to pośrednik w postaci państwa jest niepotrzebny. Jeżeli strony reprezentują określoną grupę pracowników, mogą same zadecydować, że układ może mieć szeroki układ zastosowania – mówił Zieleniecki.

Inną barierą dotyczącą układów ponadzakładowych jest możliwość swoistego szantażu ze strony pracodawców, którzy nie chcą być objęci układem zbiorowym pracy. – Jeśli organizacja zrzeszająca pracodawców podejmie trud i przystąpi do rokowań nad zawarciem UZP, zawsze jest pod presją tych pracodawców, którzy są jej członkami, a którzy nie chcą takiego układu – stwierdziła profesor Zieleniecki, który dodał również, że trudno byłoby przy pomocy półśrodków spowodować, że nagle idea zdecentralizowanego stanowienia prawa pracy  nagle by się rozwinęła. Jego zdaniem potrzebne jest stosowanie różnego rodzaju rozwiązań. 

Prowadzący debatę Jacek Rybicki zasugerował stworzenie przez NSZZ „Solidarność” listy różnego rodzaju rozwiązań mających na celu zwiększenie liczby ponadzakładowych układów zbiorowych pracy, nad którą można by rozpocząć dyskusję.

Dla eksperta Komisji Krajowej Sławomira Adamczyka obecnie najważniejszym  wyzwaniem jest to, aby utrzymać na sensownym poziomie w ogóle układy zbiorowe pracy, nie mówiąc o układach branżowych, które jego zdaniem są podstawowym instrumentem budowania siły związku zawodowego.

Sławomir Adamczyk przypomniał, że we wszystkich uchwałach programowych naszego związku zawsze ponawia się zapis o popieraniu UZP, ale niestety w ślad za tym nie poszły konkretne rozwiązania. – Nie mamy branżowego poziomu UZP. Mamy układy zakładowe. Są też takie demokracje, gdzie jest podobna sytuacja, np. Japonia. Tam nie ma branżowego poziomu UZP. W Japonii system stosunków po drugiej wojnie światowej był budowany na wzór amerykańskiego. Ale japońskie centrale związkowe mają inne rozwiązania. Na przykład praktyka Shunto (wiosenna ofensywa), polegająca na koordynacji postulatów płacowych realizowanych w zakładowych układach zbiorowych pracy. Ta koordynacja zaczyna się od ponadsektorowej centrali, gdzie ustala się pewne priorytety i schodzi na dół do organizacji zakładowych – mówił Adamczyk, którego zdaniem jako związki, jesteśmy za bardzo zapatrzeni na negocjacje z rządem, a nie z pracodawcami. Tak samo pracodawcy też chętnie negocjują, ale z rządem.

– Trzeba wrócić do organizowania, żeby jak najwięcej ludzi należało do związku, zwłaszcza w nowych sektorach, w gospodarce platformowej, w tych obszarach, gdzie mamy zatrudnienie prekaryjne. Powinniśmy wchodzić w nowe formy zatrudnienia, zrzeszać samozatrudnionych. Jako związek zawodowy musimy zmienić paradygmat swojego działania, czyli odejść od nieustannego napierania na państwo, musimy kłaść nacisk na pracodawców – mówił ekspert.

Dlaczego rządzący nie lubią dialogu społecznego?

Sławomir Adamczyk nawiązał także do projektu dyrektywy Komisji Europejskiej dotyczącej minimalnego wynagrodzenia. Uczestniczy on w dyskusji na jej temat na forum Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych. To co go szczególnie niepokoi to stanowisko polskiego rządu, który od samego początku kontestował ideę dyrektywy dotyczącej nie tylko płacy minimalnej, ale i promocji układów zbiorowych pracy. – Nawet w swoim stanowisku, które polski rząd przedstawił na forum Parlamentu Europejskiego zostało zawarte stwierdzenie, że  rozwój układów zbiorowych pracy nie mieści się w polskiej tradycji stosunków pracy. Jesteśmy na linii konfrontacyjnej z własnym rządem jeżeli chodzi o możliwość promowania tej dyrektywy – mówił Adamczyk. Inną według niego  kuriozalną sprawą jest, że polski rząd wspólnie z Maltą i Cyprem (tanie bandery) chce wyłączyć marynarzy, w tym, polskich marynarzy, spod tej dyrektywy. – Cieszę, że jest tu Janusz Śniadek i że przyjrzy się on tym sprawom. Trzeba otworzyć oczy naszym negocjatorom. Nie wszystko co przychodzi z Unii, jest złe, są dobre rozwiązania, a te rozwiązania, które proponuje się w projekcie dyrektywy mogą pomóc w rozwoju praktyki rokowań zbiorowych w Polsce – podsumował Sławomir Adamczyk.

Wśród rozwiązań pojawia się propozycja zapisu, że przy zamówieniach publicznych trzeba będzie uwzględniać te przedsiębiorstwa, które mają UZP. Zamówienia publiczne to około 9 proc. polskiego PKB. Jeżeli tam jako jedno z kryteriów pojawi się istnienie UZP, to już będzie ważny impuls dla pracodawcy, aby zainteresował się negocjacją takiego układu. Na razie dobrze jest, że pracodawca, który realizuje zamówienia publiczne  musi zatrudniać na podstawie umowy o pracę.

Wpłynąć na pracodawców

W Polsce jest już sześć organizacji pracodawców w Radzie Dialogu Społecznego, nie mówiąc o organizacjach branżowych, a  negocjacji o ponadzakładowe układy zbiorowe pracy jest zero.

Zdaniem Sławomira Adamczyka związki zawodowe powinny żądać od pracodawców negocjacji branżowych układów zbiorowych pracy. – Wiem, jaka będzie odpowiedź. Zapewne negatywna. Ale  druga strona nie może odmówić negocjacji, a jeżeli odmówi, to musi uzasadnić, że nie jest reprezentatywna dla danej branży. To dlaczego takie organizacje wypowiadają się w imieniu całej branży? Czyli zasada name and shame (nazwać po imieniu i zawstydzić). Trzeba zmusić pracodawców do zadeklarowania, czy są reprezentatywni, czy nie – postuluje Adamczyk.

Jest on również zwolennikiem wprowadzania nowych niekontrowersyjnych tematów negocjacyjnych, takich, które są wyzwaniem dla pracodawców i dla związków zawodowych, jak na przykład: zagrożenia psychospołeczne, szkolenia, Europejski filar praw socjalnych, cyfryzacja. Polska jest na jednym z ostatnich miejsc jeśli chodzi o szkolenia ustawiczne dorosłych. Można by ujmować te tematy w ponadzakładowych układach zbiorowych pracy. A także  wprowadzać tematy szkoleniowe specyficzne dla danej branży. Te niekontrowersyjne tematy mogłyby stanowić impuls do negocjacji branżowych.

Zdaniem Sławomira Adamczyka  żadna opcja polityczna, która była u władzy nie wspierała układów zbiorowych pracy, szczególnie branżowych. – Opcja neoliberalna, reprezentowana przez Platformę Obywatelską, z zasady nie wspierała układów zbiorowych pracy. Również kiedyś rządzące SLD koniunkturalnie traktowało politykę.  Natomiast obecnie rządząca opcja ma wizję państwa etatystycznego, czyli nie może być zbyt dużej autonomii różnych środowisk społecznych  – podsumowuje Adamczyk.

Poseł Janusz Śniadek uważa, że przy zmianach rządów, zmienia się tylko góra administracji rządowej. Na niższych szczeblach struktury są zabetonowe, co jest przyczyną między innymi takich  bulwersujących opinii  na temat układów zbiorowych pracy, jak ta przedstawiona na forum Parlamentu Europejskiego. Były przewodniczący „Solidarności” zobowiązał się do wyjaśnienia całej sprawy.

Zdaniem Janusza Śniadka dobrym pomysłem na zwiększenie liczby branżowych układów zbiorowych pracy jest, aby wykorzystywanie instytucji dialogu społecznego. Można w ich ramach utworzyć zespoły branżowe i przypisać im kompetencje wynegocjowania układów zbiorowych, które w pewnym momencie zostaną uogólnione na całą branżę. Z chwilą rozpoczęcia tych negocjacji wystąpić z zaproszeniem do wszystkich pracodawców danej branży. O ile zignorują uczestnictwo w tych negocjacjach, to ponad ich głowami zostanie zawarty dokument, który będzie obowiązywał wszystkich.

Perspektywy zawieranie układów zbiorowych pracy optymistycznie postrzega Zbigniew Kowalczyk.  ¬-  Układ Zbiorowy Pracy w Skanskiej idzie dalej niż prawo pracy. W pewnym momencie co prawda pojawiło się niekorzystne zjawisko, polegające na tym, że  firma mniej chętnie zatrudniała pracowników, którym musiała płacić większe stawki i wolała zatrudniać podwykonawców. Zatrudnieni u nas mieli 20 zł, a na rynku można było znaleźć pracownika za 5 zł. Teraz już sytuacja się zmieniła. Pojawił się rynek pracownika i firmy chcąc znaleźć dobrych ludzi muszą im coś oferować  – mówi długoletni przewodniczący „Solidarności w Skanskiej.  Zwrócił on uwagę jednak na zjawisko negatywne związane z uzp: im pracownikom jest lepiej, tym mniej zapisują się do związków zawodowych. Po co ja mam iść dom związku, jak i tak mam to samo, po co płacić składkę? Podsumowując kwietniową debatę Jacek Rybicki wyliczył działania zmierzające do wzrostu zawieranych układów zbiorowych pracy. Są to między innymi: promocja dobrych rozwiązań, zarówno dla pracowników, jak i dla pracodawców, które można zawrzeć w UZP. Uświadomienie parterom społecznym, że układy zbiorowe pracy to nie tylko polepszenie sytuacji pracownika, to też komfort dla pracodawcy. Ponadto należy  pracować nad rozwiązaniami prawnymi, które uporządkują stan prawny dotyczący układów zbiorowych pracy i dostosują go do obecnych realiów.  Potrzebny jest również system zachęt dla pracodawców, jak i pewne uporządkowaniem kwestii organizacyjnych.

Małgorzata Kuźma

Region Gdański NSZZ „Solidarność”

Projekt otrzymał dofinansowanie z Norwegii poprzez Fundusze Norweskie 2014-2021, w ramach programu „Dialog społeczny – godna praca”.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej