Chcemy dialogu nie monologu

O kondycji dialogu społecznego w oświacie rozmawiamy z Wojciechem Książkiem, przewodniczącym Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” z siedzibą w Gdańsku

– Jak oceniłby Pan dialog społeczny na różnych poziomach w oświacie?

– Trzeba zacząć od tego, że dialog społeczny, jak zresztą wszystko co poważne, musi mieć podstawy etyczne. Nie ma dialogu bez szacunku, bez zaufania. Są to kategorie dla części uczestników debaty publicznej niezrozumiałe. Symbolem tego są napisy na transparentach, jakie mieliśmy w czasie manifestacji przed MEN-em, jak choćby  taki: „MEN nawet jak słucha, to nie słyszy”. To pokazuje brak zaufania. Inne hasło pojawiające się na transparentach było też znamienne: „Chcemy dialogu, nie monologu”. Inną bolączką charakteryzującą dialog społeczny w oświacie jest komunikowanie się, szczególnie strony rządowej, przez media. Minister Przemysław Czarnek dużo występuje w mediach, natomiast spotkań ze związkowcami  jest już o wiele mniej. Sądzę, że obserwujemy wyraźny wpływ epidemii i lockdownu na ograniczanie dialogu społecznego. Ludzie coraz bardziej wygłaszają swoje racje, a dialog wymaga rozmowy i bezpośredniego kontaktu. Z moich obserwacji wynika, że niestety to ma wpływ na to, że ludzie są mniej otwarci i mniej tolerancyjni na przyjmowanie racji drugiej strony. Przypomina to scenę z filmu „Dzień Świra” Marka Koterskiego, gdzie padają słowa: „moja racja jest mojsza niż twojsza”. Trudno w takich sytuacjach wyobrazić sobie sytuację dialogu, bo nie czuje się w tym podstaw etycznych, otwarcia na innych oraz dobrej woli.

– W konstytucji mamy zapisany dialog społeczny jako jeden z filarów naszego systemu społeczno-gospodarczego. Jednak w praktyce ogólnie nie wygląda on najlepiej. Proszę powiedzieć, kim są partnerzy dialogu społecznego w oświacie?

– Tu występuje pewna specyfika. Oświata w dużej mierze została zdecentralizowana. Przedszkola i .podstawówki prowadzą gminy, szkoły ponadpodstawowe i specjalne prowadzą powiaty, albo miasta na prawach powiatu, takie jak Gdańsk czy Gdynia. Jest też trzecia grupa placówek, szczególnych, np. w Wejherowie szkoła dla niesłyszących i niedosłyszących – tu organem prowadzącym jest marszałek województwa pomorskiego. I to są właśnie partnerzy społeczni po stronie pracodawców na poziomie lokalnym. Natomiast podstawowe wskaźniki płac negocjuje się z Ministerstwem Edukacji i Nauki. Częściowo podobnie jest tylko w służbie zdrowia no i oczywiście w służbach mundurowych.

– Czyli na poziomie krajowym mamy ministerstwo, a z drugiej strony mamy Krajową Sekcję Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.

– Jest nawet porozumienie „Solidarności” oświatowej z MEN z 1990 roku, które określa te poziomy dialogu, czyli Sekcja Krajowa jest partnerem dla organów centralnych, oczywiście dla ministra edukacji i nauki, ale także np. ministra kultury dla placówek szkolnictwa artystycznego. W przypadku sekcji regionalnych partnerem jest marszałek województwa i kurator oświaty. Jednak sekcje regionalne nie mają osobowości prawnej i funkcjonują jako struktura pomocnicza zarządów regionu. Nasza działalność to przede wszystkim wspieranie organizacji zakładowych/międzyzakładowych, które negocjują już na danym terenie, mają osobowość prawną, czyli są zdolne do czynności sądowych, finansowych. Trzeba tutaj zwrócić uwagę na częsty przypadek w oświacie występowania organizacji międzyzakładowych. Np. w Pucku jest Komisja Międzyzakładowa, która obejmuje kilka gmin rozmawia więc i z wójtami, i z burmistrzami, ale też ze starostą w przypadku placówek ponadpodstawowych. Są też komisje zakładowe działające w poszczególnych szkołach. Mamy taki przypadek w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Wejherowie – był on niedawno przedstawiany w „Magazynie”. Jest to organizacja zakładowa działająca w jednej placówce, niemająca terytorialnego zasięgu. Czasami komisje obejmujące większą liczbą szkół scedowują pewne uprawnienia związkowe na koła działające w poszczególnych szkołach. Dotyczy to m. in. Gdańska, gdzie jest prawie 100 kół. One nie mają osobowości prawnej, ale są pierwszym kontaktem dla poszczególnych dyrekcji szkół i przedszkoli.  

– Jakie kompetencje mają koła związkowe w oświacie?

– Pracujemy z Działem Prawnym nad takim dokumentem, który wspomógłby komisje międzyzakładowe w jasnym określeniu i przekazaniu władzom lokalnym, co jest kompetencją koła, a co komisji międzyzakładowej. Powstały pewne zawirowania, my mamy odpowiednie uchwały Zarządu Regionu, które scedowują na komisje zakładowe/międzyzakładowe np. uprawnienia odnośnie opiniowania sieci szkół.  

– A kto wchodzi w spór zbiorowy?

– Uprawnione do tego są tylko komisje międzyzakładowe i Zarząd Regionu. Natomiast sekcja nie, gdyż nie mamy osobowości prawnej. Na poziomie krajowym są sekretariaty branżowe i tam można podejmować pewne decyzje. Myślę, że nasza struktura prowadzi do pewnych nieporozumień. Na przykład jeden z samorządów wysyłał niedawno na Komisję Krajową prośbę, żeby delegowała przedstawicieli „Solidarności” do komisji konkursowej wybierającej dyrektorów szkół. Przecież przewodniczący Piotr Duda nie będzie w każdej gminie wiejskiej wskazywał, kto ma negocjować, reprezentować „S”. Są pewne niejasności prawne, chcemy to uporządkować, żeby organy prowadzące miały jasność co do kompetencji poszczególnych struktur naszego Związku.

– Ale takie wewnętrzne problemy szkoły załatwia koło?

– Przy scedowaniu kompetencji przez komisje międzyzakładowe. W przypadku Gdańska uprawnienia koła są dosyć znaczące. Ważna jest liczebność kół. Na jakiekolwiek negocjacje z dyrektorami zalecamy, by chodziło co najmniej 2 przedstawicieli koła. W przypadku mniejszych komisji międzyzakładowych jest więcej centralizmu. Dyrektor szkoły kieruje wówczas sprawy, pisma np. o zamiar wydania kary dyscyplinarnej czy zwolnienia pracownika – do komisji międzyzakładowej.

– Jak oceniłby pan, gdzie ten dialog lepiej wygląda? Czy na poziomie szkół, bo tam łatwiej się dogadać, czy na poziomie regionu, czy na poziomie kraju?

– Można uogólnić, że dialog lepiej wygląda na poziomie szkół, gdzie często jest bardzo dobra współpraca pomiędzy związkami, łatwiej też o spotkanie negocjacyjne , rozmowy, bo wszyscy są na terenie danej placówki. My wszyscy dosyć traumatycznie przeżyliśmy czas wiosny 2019 roku, czyli strajku w oświacie. Nastąpiło szereg zawirowań. Część punktów podpisanego w trybie nagłym porozumienia 7 kwietnia 2019 r., została wprowadzona, jednak te bardziej systemowe, szczególnie dotyczące płac – nie. W 2020 r. dialog zakłócała I fala epidemii. W ubiegłym roku odbyły się rozmowy „Solidarności” z MEiN pod egidą Prezydenta RP, podnoszące między innymi sprawę zmiany systemu wynagrodzeń w oświacie – oparcia ich o przeciętne wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Niestety, póki co bez efektów. W 2022 r. doszła wojna na Ukrainie, inflacja i rozmowy utknęły w martwym punkcie. Podwyżka od maja br. średnio o 4,4% ma się nijak do obecnego wskaźnika inflacji. Jako regionalna sekcja ubolewamy, że ten dialog na poziomie krajowym został wyhamowany. W większości też negatywnie ocenialiśmy w regionie gdańskim zbyt pospiesznie podpisane w/w porozumienie.  Czas pokazał, że można było trochę inaczej to rozegrać, chociażby dać sobie na namysł kilka dni, ale stało się, jak się stało. Obecnie rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej i Nauki są bardzo utrudnione, mimo że pokładaliśmy pewne nadzieje w nowym ministrze. Ale jaki to dialog, gdy w maju 2021 proponuje się wzrost pensum o 2 godz. i do 4 do dyspozycji dyrektora, a kilka miesięcy później, we wrześniu ub. roku, o odpowiednio 4 i 8 godzin. To było szokiem dla negocjatorów z „S”. Jakby MEiN nie chodziło o szukanie porozumienia tylko o zerwanie rozmów. I do tego uprawianie nie dialogu, a polityki medialnej, fałszywej narracji o złych związkach zawodowych, które nie chcą wyższych wynagrodzeń. Przemilcza się fakt, że to miało nastąpić nie przez dodatkowe środki w budżecie, a kosztem znaczącego wzrostu pensum. Nie mówiło się, że zgoda na takie rozwiązanie groziłaby zwolnieniem około 50 tysięcy nauczycieli. A można było inaczej. Zabezpieczyć dodatkowe kilka miliardów złotych w budżecie państwa na ten cel. Potem wyjść w negocjacjach od rozmowy o programach osłonowych dla nauczycieli, zaproponować zmiany rozłożone w czasie, ew. system mieszany w zależności od sytuacji w danej szkole. Wykazać się empatią i wszystko mogłoby inaczej wyglądać. Niestety, tu nie wyczuwało się dobrej woli, tak ważnego otwarcia negocjacyjnego.

– Nie rozumieją, że reformy można wprowadzać tylko w porozumieniu z tymi, których dotyczą.

– Związek zawodowy byłby samobójcą, gdyby się zgodził chociażby na takie wzrosty pensum. Szkoda, bo pewne propozycje , rozwiązania MEiN były do negocjacji. Cóż, rok 2019 był czasem takiego szoku. Pojawiły się różne napięcia, żal, czasami odejścia członków. Staramy się obecnie odtworzyć skuteczność struktur „S” oświatowej. Jako Sekcja wspierać działania komisji międzyzakładowych, bo to są nasi partnerzy. Jak komisje międzyzakładowe układają współpracę z kołami to ich autonomiczna decyzja. Mamy wiele przykładów skutecznych działań na poziomie komisji międzyzakładowych, co było od lat silną naszą stroną. Przykładem są działania „S” w wejherowskim ośrodku szkolno-wychowawczym, opisane niedawno w „Magazynie”, duże dokonania. Innym przykładem skuteczności związku są działania „S” w gminie Kolbudy, Gdańsku, czy innych. Także w rozmowach z Pomorskim Urzędem Marszałkowskim, który jest partnerem Sekcji. Udaje się więc na poziomie organów prowadzących, w dialogu z samorządami wprowadzić korzystne dla pracowników rozwiązania czy to w regulaminach, czy w układach zbiorowych. Chociaż także bywają zgrzyty, w kilku gminach prowadzone są sprawy pracownicze w sądach pracy.

– Co zrobić, aby poprawić dialog społeczny?

– Trzeba rozumieć, że do dialogu trzeba dwojga. Ważna jest wiarygodność, dobre przygotowanie merytoryczne. Inaczej to może być takie spotkanie zapatrzonych w samych siebie bufonów. Jako „Solidarność” staramy się dbać o dobrą atmosferę w kontaktach z naszymi partnerami i to nie tylko w chwilach negocjacji. Jak mamy walne zebranie delegatów staramy się zapraszać przedstawicieli samorządu. Jest Pomorska Rada Oświatowa, w której my staramy się uczestniczyć. To powoduje, że gdy dochodzi nawet do trudnych sytuacji, istnieje wzajemny szacunek i uznawanie swoich racji. Tego nie da się osiągnąć z dnia na dzień, tylko poprzez stałe relacje, także zdolność do zrozumienia trudności, czasami docenienia działań, a nawet powiedzenia zwykłego słowa: dziękujemy. A sprawy finansowe są trudne. Tu nie wystarczy wyłącznie postawa roszczeniowa, ale potrzeba wspólnego pochylenia się z rzeczywistą troską o osiągnięcie porozumienia. Nie ma też co ukrywać, że staramy się też zapewnić asekurację prawną. Naszym orężem jest dialog, ale też skoro organy prowadzące mają swoich prawników, to ważna jest rola związkowego biura prawnego. Kiedyś w Sekcji dużą pomocą służył ś.p. mecenas B. Soczyński, później mecenas T. Gryczan, teraz mecenas P. Sąpór. Oferta szkoleniowa też wpływa na to, że postrzega się nas lepiej. Ważna jest też  praca Działu Informacji i Promocji, a także nasza sekcyjna strona internetowa. Ludzie otrzymują cotygodniowy newsletter, który często wywieszają w gablotach. Jest też specjalny biuletyn ścienny, no i „Magazyn”. To buduje obraz „Solidarności” jako poważnego partnera dialogu.

– Przychodzą kolejni urzędnicy czy ministrowie, którzy często są politykami, działają trochę na zasadzie, że my wiemy lepiej. Jak długo można na ten szacunek i kulturę dialogu czekać, może powinny być wprowadzone mechanizmy prawne, które by wzmocniły ten dialog i zobligowały drugą stronę, żeby np. podpisane porozumienie było realizowane.

– Porozumienia powinny być bezwzględnie realizowane, inaczej strony tracą zaufanie do siebie , co utrudnia dalszy dialog. Żyjemy w trudnym czasie, od dwóch lat trwa epidemia. 24 lutego Rosja napadła na Ukrainę. Jest ogromny niepokój, też organów prowadzących o środki finansowe, jak to będzie jesienią, czy wystarczy np. na ogrzewanie szkół. Są pewne instytucje, np. Rada Dialogu Społecznego, wojewódzkie rady dialogu społecznego, myślę, że nie do końca wykorzystane. Tylko w konkretnych sytuacjach jest trochę tak, jak w filmie „Sami swoi”, gdzie padają słowa: „Prawo, prawem, a racja i tak musi być po naszej stronie”. Niestety, można zaobserwować takie sytuacje w praktyce. Czasami do władzy dochodzą ludzie o mentalności takiego wójta na zagrodzie, który jest równy wojewodzie. I co tam wtedy prawo, co tam inne regulacje regulaminowe… Bywają takie układy lokalne, których kartka wyborcza nie rozwiązuje. Widzimy, że w miejsce dialogu społecznego wchodzi monolog rządzących. Albo takie cwaniactwo prawne, jak wprowadzenie tzw. podwyżki o 4,4% dla nauczycieli nie na drodze normalnego dialogu ze związkami zawodowymi a przedłożeniem sejmowym, które omija te procedury negocjacyjne. Tak nie powinno być. Widzimy obecnie kolejną kumulację problemów w oświacie. Ich źródłem jest to o czym tu mówimy, czyli brak poważnego traktowania partnerów. Pamiętajmy, że dialog to uczciwa, oparta na zaufaniu rozmowa, nie tylko samo mówienie o niej.

Rozmawiała Małgorzata Kuźma

Region Gdański NSZZ „Solidarność”

Projekt otrzymał dofinansowanie z Norwegii poprzez Fundusze Norweskie 2014-2021, w ramach programu „Dialog społeczny – godna praca”.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej