Zmarł Adam Gotner, uczestnik i symbol tragedii Grudnia ’70

W piątek, 16 października zmarł Adam Gotner, człowiek-symbol Grudnia ’70, po ciężkiej, trwającej dziesięć lat chorobie. Miał 75 lat. W Grudniu trafiło go sześć kul. Uratował go cud i gdyńscy lekarze.

Do pełni sił nie wrócił. Aktywnie włączył się w budowę pomników upamiętniających ofiary pacyfikacji robotniczych protestów z 1970 roku. Nie politykował. Robił swoje.

Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 44 osoby a ponad 1160 zostało rannych. Jednym z postrzelonych był Adam Gotner, wówczas robotnik w Stoczni Gdyńskiej. Dostał sześć kul.

Gdańsk 1970

System PRL z nazwy robotniczo-chłopski okazał się fikcją. Krew przelana na Wybrzeżu doprowadziła do przewrotu w łonie totalitarnego państwa. Wiesława Gomułkę i jego ekipę zastąpił Edward Gierek i „śląski desant”.  Po kolejnych strajkach w lutym 1971 roku podwyżki odwołano.  

Pomnik Ofiar Grudnia ’70 przy stacji Gdynia Stocznia autorstwa prof. Stanisława Gierady ma cyfr układających się w rok 1970. Padająca siódemka symbolizuje rannego robotnika, którego pierwowzorem był Adam Gotner. W 1981 roku był bohaterem kilku artykułów m.in. w tygodnikach „Czas” i „Tygodniku Solidarność”. Twierdził,  że przeżył cudem i dzięki lekarzom z gdyńskiego szpitala.  W 1980 roku wziął udział w strajku w gdyńskiej stoczni.  

Gotner przyjechał do Gdyni ze Śląska, do pracy w stoczni. Powołany na dwa lata do wojska w Częstochowie, na Jasnej Górze poznał swą żonę Grażynę. Jeszcze 14 grudnia 1970 rano planowali zakupy świąteczne.  

14 grudnia Gdynia nie strajkowała. Popołudniowe lekcje dla pracujących w technikum „Conradinum”, choć skrócone, przebiegły niemal normalnie. Po lekcjach z kolegami był w centrum Gdańska. Dwa dni później, nocą, usłyszał przemówienie członka Biura Politycznego i do lipca 1970 r. I sekretarza KW PZPR w Gdańsku Stanisława Kociołka, który nawoływał stoczniowców do podjęcia pracy.  

W czwartek 17 grudnia 1970 roku Adam Gotner wstał nad ranem, przed piątą, by przed godziną szóstą być w Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej.  W wagonach było tłoczno i głośno. Gotner szedł do pracy w Stoczni im. Komuny Paryskiej. Na peronie Gdynia-Stocznia było już dużo ludzi. Chciał dojść do stoczniowej bramy. Ulicę blokowała milicja i wojsko. Czołg, który stał po przeciwnej stronie ulicy, wystrzelił ślepym nabojem. Huk był wielki. Po salwie padła seria karabinu maszynowego.

Gdynia 17 grudnia 1970

Gotner chciał tylko iść… Zapamiętał, że gdy próbował zrobić kolejny krok nogi i ręka z jakichś przyczyn odmówiły mu posłuszeństwa. Przy Szpitalu Miejskim odzyskał przytomność, w wojskowej furgonetce. W izbie przyjęć Gotner, nie wie jeszcze, że został postrzelony sześcioma kulami. Z przodu miał dziury wlotowe po kulach, a w plecach wyrwę wielkości dwóch pięści.  

– Brakowało mi tchu. Tak, jakby ktoś poduszką przykrył mi twarz – wspominał po latach Gotner.

Przesiedział na ławce ze spuszczoną głową może dwie godziny, może trzy. Miał szczęście o tyle, że kule przeszły obok tętnic. Jedna z nich rozerwała żyłę podobojczykową. Po operacji Adam Gotner był nieprzytomny cztery dni. Lekarze przez kolejny tydzień nie dawali mu szans na przeżycie. Gotner zapewniał: „po tamtej stronie było mi lepiej, kiedy wracałem czegoś się bałem”.

Podczas trwających do późnej nocy operacji lekarze ratowali ludzkie życie. Szefem na ortopedii i chirurgii był wtedy dr  Marian Golarz-Teleszyński. Znał dobrze rany postrzałowe. Służył w wojnie 1939 roku jako wojskowy lekarz w Armii Małopolska (studiował medycynę we Lwowie). Golarz-Teleszyński był potem więźniem GUŁagu na Workucie. Wydostał się z Sowietów w 1942 r. wraz z żołnierzami generała Andresa, przez Persję, do Italii. W 1944 r. złożył przysięgę na rotę Armii Krajowej pod pseudonimem „Góral 2” (cyfra wskazywała cichociemnego z obszaru włoskiego). Zrzucony do kraju prowadził działania na Polesiu lubelskim i Podlasiu. Po wojnie, by zmylić UB, przeniósł się do Gdańska, zmienił nazwisko. Wrócił na studia. Jako wyśmienity medyk przez 20 lat był ordynatorem  Oddziału Ortopedyczno-Urazowego Szpitala Miejskiego w Gdyni. Nie patyczkował się.  Decyzje jego były szybkie. To co było ważne na froncie, ważne okazało się też w Grudniu.

Drugim z operatorów był dr Roman Okoniewski, wybitny specjalista chirurgii urazowej i ortopedycznej, w latach 80 członek Społecznego Komitetu Budowy Pomników Ofiar Grudnia’ 70.

Grażyna Gotner, żona Adama, odnalazła go w piątek 18 grudnia w Szpitalu Miejskim. Dla niej, dziewiętnastoletniej wtedy dziewczyny, to było straszne przeżycie. Na szczęście dzięki Bogu i  pracy lekarzy Adam powoli, przez dwa miesiące, wracał do życia. Pomogli im dobrzy ludzie ze stoczniowych związków. Dostali maleńkie mieszkanie z odzysku. Nie mieli poza tym nic. Tylko wiarę i siebie. Później urodziły się dzieci. Syn jest lekarzem, córka chemikiem.

Adam Gotner był w 1980 roku jednym z inicjatorów i bardzo aktywnym działaczem budowy dwóch gdyńskich pomników poświęconych poległym w 1970 roku. 

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej