Wolne Związki Zawodowe – wyzwanie rzucone fikcji PRL

Wolne Związki Zawodowe, proletariacka organizacja, wsparta przez kilku inteligentów, stała się zalążkiem NSZZ „Solidarność”. WZZ-ty powstały na Śląsku w lutym 1978 roku w czasie, gdy na Kremlu rządził Leonid Breżniew, a posiedzeniom KC PZPR przewodził I sekretarz partii Edward Gierek; w Konstytucji PRL widniał zapis o „republice ludu pracującego”, w której władzę sprawuje „lud pracujący miast i wsi”. Narodziła się wolna od wpływów partii i rządu idea związkowa, jako ruchu wolnościowego, a po powstaniu NSZZ „Solidarność” – chrześcijańskiego.  

Sam „lud pracujący” chyba się nie zorientował, że rządzi, bo co jakiś czas się buntował i knuł przeciwko władzy. Za co spadały nań represje, a robotników dosięgały kule.

Strona tytułowa: „Robotnik Wybrzeża” nr 3 z maca 1979 r. / fot. ipn.gov.pl

Impuls związkowy przyszedł z Górnego Śląska. 23 lutego 1978 r. kilku robotników spotkało się, by założyć organizację związkową. Kazimierz Świtoń, wraz z Romanem Kściuczką i kilkoma innymi osobami, założyli WZZ. Operacje dezintegrujące przeprowadzone przez śląską SB doprowadziły wnet do rozbicia i zakończenia działalności WZZ na Górnym Śląsku. Kolejny etap WZZ zaczął się w Gdańsku.  

Komitet

Dwa dni przed Świętem Pracy 29 kwietnia 1978 r. inżynier Andrzej Gwiazda i dwóch robotników – Krzysztof Wyszkowski i Antoni Sokołowski (pod naciskiem SB i dyrekcji stoczni, będąc w trudnej sytuacji rodzinnej, podpis pod ulotką proklamującą WZZ Wybrzeża wycofał), utworzyło Komitet Założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.

W skład komitetu weszli  Andrzej Bulc i Jan Karandziej. Aktywna w WZZ była m.in. Anna Walentynowicz, która o sprawy robotnicze upominała się od lat 50, wierząc jeszcze w socjalizm, działała w aktywie ZMP (nim nie zobaczyła jak działa reżim i jak traktuje ludzi pracy) oraz Joanna Duda-Gwiazda i Alina Pienkowska. Było ich niewielu. Nie sposób o WZZ Wybrzeża mówić, jako o organizacji powszechnie znanej, tym bardziej masowej. Jednak WZZ Wybrzeża były organizacją robotniczą, syndykalistyczną, odmienną od Komitetu Samoobrony Społecznej KOR, który był zdominowany przez lewicowych intelektualistów, dysydentów wyrzuconych z PZPR, wywodzących się ideowo z marksizmu i trockizmu.

Bunt idei

Niezależna od Centralnej Rady Związków Zawodowych (CRZZ) i rządzącej PZPR robotnicza organizacja pokazała, iż system realnego socjalizmu jest w rzeczywistości antypracowniczy. 

Szeroka demokratyzacja jest dzisiaj absolutną koniecznością. Społeczeństwo musi wywalczyć sobie prawo do demokratycznego kierowania swoim państwem. Wszystkie jego warstwy muszą zdobyć możliwość samoorganizacji oraz tworzenia instytucji społecznych rzetelnie realizujących ich prawa. Tylko autentyczne związki i  stowarzyszenia społeczne mogą uratować państwo, bo tylko poprzez demokratyzację droga prowadzi do scalenia interesów i woli obywatela z interesem i siłą państwa. Zadania te realizują istniejące już instytucje społeczne, takie jak Komitet Samoobrony Społecznej KOR, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Towarzystwo Kursów Naukowych czy Studenckie Komitety Solidarności. Pamiętając tragiczne doświadczenia grudnia 1970, opierając się na oczekiwaniach licznych grup i środowisk społeczeństwa Wybrzeża, podejmujemy śląską inicjatywę tworzenia wolnych związków zawodowych. Dziś, w przededniu 1 maja, święta od ponad 80 lat symbolizującego walkę o prawa robotnicze, powołujemy Komitet założycielski Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Celem Wolnych Związków Zawodowych jest organizacja obrony interesów ekonomicznych, prawnych i humanitarnych pracowników. Wolne Związki Zawodowe deklarują swą pomoc i opiekę wszystkim pracownikom bez różnicy przekonań czy kwalifikacji

– czytamy w deklaracji założycielskiej WZZ.

Koncepcja WZZ Wybrzeża, czyli działań ponad podziałami oraz wola niesienia pomocy robotnikom przez organizację robotniczą, wywołała niepokój analityków nie tylko w Legionowie i przy Rakowieckiej 2, ale i w Moskwie. Jak wykazuje dr hab. Sławomir Cenckiewicz, opierający się na relacji Piotra Kostikowa, szefa Sektora Polski Wydziału Łączności z Bratnimi Partiami Krajów Socjalistycznych w KC KPZR:

„Z Polski przyszło określenie „opozycja autobusowa”. Cała jej siła zmieści się w jednym autobusie i, oczywiście, zostanie wywieziona. Nasze oceny były inne. Z uwagą odnotowaliśmy w 1978 roku powstanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Dowiedzieliśmy się, że kolportowane są niezależne pisma i że „bezpieczeństwo” dokonało aresztowań (…).  Same nazwy – Wolne związki zawodowe czy komitety obrony robotników, są dynamitem. Ruch jest niebezpieczny, bo wraca do korzeni rewolucji społecznej”.  

Gen. bryg. Adam Krzysztoporski (z wykształcenia inżynier okrętownik, na etatach w PLO i na niejawnym od lat 50, szef Departamentu III MSW do 1981 r.), apelował do podkomendnych w SB, aby nie bagatelizowali WZZ, nawet jeśli oddziaływanie WZZ na robotników jest znikome. W pierwszym okresie specsłużby PRL skupiły się na działaniach dezintegrujących WZZ na Śląsku i Wybrzeżu, na uniemożliwieniu powstania grup inicjatywnych związki na terenie Szczecina, w Wałbrzychu, Łodzi, w Krakowie, Radomiu i Częstochowie.

W tym czasie opozycji warszawskiej, głównie KSS KOR,  bliska była raczej idei i koncepcjom Antonio Gramsciego, czyli „marszu przez instytucje” i biernej rewolucji (Rewolucji bez rewolucji), czyli opanowania związków zawodowych i rad robotniczych, jako głównego organu wyzwolenia proletariatu, wedle wskazań Leszka Kołakowskiego, zawartych w jego fundamentalnym, zresztą wyśmienitym, dziele pt. „Główne nurty marksizmu”.

Źródła buntu

Żródło buntu biło od ośmiu lat. Od 1978 roku obchody rocznicy Grudnia’70 organizowały już Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża (Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Lech Wałęsa, Henryk Lenarciak), Dariusz Kobzdej z RMP i współpracujący z KSS KOR Bogdan Borusewicz.

Pacyfikacja protestów w Grudniu 1970 to była niezabliźniona rana, zadra tkwiąca w robotniczym sercu. Niektórzy przekonali się wtedy, że system PRL, z nazwy robotniczo-chłopski, jest fikcją. Inni, wierząc Gierkowi, wstępowali ochoczo do PZPR, tuż po Grudniu. Po 10 latach odnajdywali się w „Solidarności” i w opozycji.

Rocznica grudniowej masakry – rok 1979

18 grudnia 1979 roku przed stoczniową bramą zebrało się, mimo prewencyjnych aresztowań, blisko trzy tysiące demonstrantów.
– Kolejny już raz spotykamy się pod bramą numer 2 by uczcić rocznicę tragedii Grudnia. Nie czynimy tego w imię nienawiści Celem naszym jest spokojne, poważne i godne uczczenie pamięci ludzi, którzy polegli w obronie swych praw, swojej godności, konsekwentnie bronili praw i godności nas wszystkich, całego polskiego społeczeństwa. Grudzień pokazał oblicze władzy komunistycznej, jej bezwzględność, nie wahającą się przed przelaniem polskiej robotniczej krwi – mówił Dariusz Kobzdej.

– Musimy postawić pomnik. Jeśli do tego czasu nie powstanie proszę wszystkich by każdy na rocznicę przyniósł ze sobą kamień. Jeśli wszyscy przyniosą po jednym to na pewno zbudujemy pomnik – apelował tego dnia Lech Wałęsa, zainspirowany słowami stoczniowca Kazimierza Szołocha.

Warto przypomnieć, że  latach 70 w opozycji wobec PRL działo – w porywach, dwa tysiące osób: oprócz „niepodległościowców” z KSN i KPN, grupa rzeczników Aktu Końcowego KBWE w Helsinkach, kilkadziesiąt osób w ROPCiO, w KSS KOR – zadeklarowani marksiści, wyrzuceni z PZPR, jak Leszek Kołakowski (przeszedł stopniowo filozoficzną drogę od marksizmu, przez trockizm do chrześcijaństwa), Bronisław Geremek (usunięty z PZPR po 18 latach członkostwa w 1968 r.), Jacek Kuroń i Karol Modzelewski (obaj ostatni odsiedzieli wyroki kilku lat więzienia za list do członków partii, krytykujący w 1965 r. PZPR z pozycji trockistowskich) i rozproszone grupki niezależnego harcerstwa oraz grono z duszpasterstw akademickich, bez znaczenia politycznego.  

Koniec robola

Robotnicy w WZZ przywiązywali wagę do słowa drukowanego. Zerwali z mitem „robola”.  Na łamach „Robotnika Wybrzeża” stałymi tematami były prawa pracownicze i związkowe. Nawiązujący tytułem do pisma PPS oraz do biuletynu KSS KOR (z lat 1977-81) sam w sobie był dynamitem. Pierwszy numer „Robotnika Wybrzeża” ukazał się 1 sierpnia 1978 r.  Związkowcy pisali:

„W PRL istnieją potężne związki zawodowe zrzeszające miliony pracowników, dysponujące własną prasą, funduszami, lokalami. Mimo to co kilka lat robotnicy wychodzą na ulice i w gwałtowny sposób dopominają się o swoje prawa, narażając się na ataki MO i późniejsze represje. Nawet duże grupy pracowników w przypadku konfliktu z administracją są bezsilne i osamotnione. Sytuacja pojedynczego pracownika skrzywdzonego czy oszukanego jest jeszcze trudniejsza. Nie stawiamy sobie celów politycznych, nie narzucamy naszym członkom, współpracownikom i sympatykom określonych poglądów politycznych i światopoglądowych, nie dążymy do objęcia władzy.”

Logika protestu

Strajki na Wybrzeżu z sierpnia 1980 r. i strategia negocjacyjna Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego były potwierdzeniem słuszności drogi WZZ. Dzięki działaczom WZZ uratowano strajk w Stoczni Gdańskiej 16 sierpnia 1980 r. (tego dnia zakończył się on w Stoczni Gdańskiej) i sformułowano pierwszy postulat MKS o potrzebie powołania niezależnej organizacji związkowej.

Z WZZ-ów wywodzili się lub z nimi współpracowali: Andrzej Gwiazda (22 marca br. Sąd Najwyższy zasądził na jego rzecz 1,3 miliona zł, tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia za 19 miesięcy aresztowania, od 22 grudnia 1982 do 22 lipca1984 r.) oraz Andrzej Kołodziej (później w Solidarności Walczącej, więziony m.in. w CSRS na „Pankracu”), Bogdan Borusewicz (szykanowany od Marca 1968 r.), Anna Walentynowicz, Alina Pienkowska, Maryla Płońska, Ewa Ossowska, Lech Wałęsa, Jerzy Borowczak, Lech Kaczyński, Krzysztof Wyszkowski, Bogdan Lis, Antoni Mężydło, Andrzej Butkiewicz, Jan Zapolnik, Bogdan Felski. Dzięki nim narodziła się wolna od wpływów partii i rządu idea związkowa – NSZZ „Solidarności” jako ruchu wolnościowego, narodowego i chrześcijańskiego.  

WZZ są początkiem budowania alternatywnego wobec PRL porządku. Robotnicy, wsparci przez kilku inteligentów, spróbowali podjąć działania, które doprowadziłyby do rzeczywistego ich wpływu na pracowniczą dolę.

Latem 1980 roku władzy PRL udało się wygasić protesty robotników na Lubelszczyźnie. Kolejna fala strajków, na Wybrzeżu, przygotowana przez ludzi z WZZ Wybrzeża, była nie do powstrzymania. 

Artur S. Górski

https://www.youtube.com/watch?v=FGtbvkCYOyM
[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej