Wojciech Książek poleca: Film „Raport Pileckiego” w kinach
W kinach grany jest film „Raport Pileckiego” w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza, na podstawie niesamowitej biografii rotmistrza Witolda Pileckiego. Warto wybrać się w miarę szybko, gdyż na widowni pojawia się niewielu widzów.

Witold Pilecki, Maria Szelągowska i Tadeusz Płużański (z profilu) na ławie oskarżonych, marzec 1948. Zdjęcie: Wikimedia Commons.
Nie jest to film łatwy w oglądaniu z uwagi na swoją dosyć mozaikową strukturę. Pojawiają się napisy, kiedy dana scena się dzieje, ale wymaga to wiedzy o biografii bohatera i historii tego czasu, co wymaga pewnego przygotowania np. grup uczniów. Wyzwaniem może być też realizm dramatycznych scen z Auschwitz, zresztą bardzo ciekawie pokazanych, czy podczas przesłuchań w kazamatach UB na warszawskim Mokotowie (bicie, wyrywanie paznokci, sadzanie na odwróconym krześle, wielogodzinne stanie z rękami nad głową). Ale taka jest prawda o doświadczeniu życia przez tego wojskowego z powołania, urodzonego w 1901 r. w szlacheckiej rodzinie herbu „Leliwa”. Może właśnie to wychowanie wpływało na pewną dystynkcję zachowań, oszczędność gestów, mimiki, dobrze oddanych przez aktorstwo Przemysława Wyszyńskiego. To pozwoliło uniknąć poczucia fasadowości w przedstawianiu tak niesamowitej, a zarazem trudnej biografii.
A rotmistrz walczył w 1920 roku z bolszewikami, gdzie został odznaczony Krzyżem Walecznych. Uczestniczył w wojnie obronnej w 1939 roku. Aktywnie wspierał powstawanie struktur państwa podziemnego, trafił z wyboru do Auschwitz, skąd uciekł po ponad dwóch latach dramatycznego pobytu, zakończonego Raportem, walczył w Powstaniu Warszawskim, trafił do oflagu jenieckiego, potem do II Korpusu armii gen. Andersa, by wrócić po wojnie do Polski. Tu ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. Został aresztowany w maju 1947 roku po roku okrutnych przesłuchań został zabity 25 maja 1948 roku. Ciała nie odnaleziono.
W filmie pojawia się wątek Józefa Cyrankiewicza, byłego więźnia Auschwitz i ówczesnego premiera, który, niestety, nie pomógł koledze spod tzw. obozowej celi. Ba, są przekazy, że działał na rzecz skazania Rotmistrza jakby w obawie o jego wiedzę o ciemnej stronie zachowań pięciokrotnego premiera w PRL. Stąd taki nacisk śledczych na znalezienie notatek, meldunków owego tytułowego „Raportu…”. Pojawiają się też doradcy sowieccy, którzy zbierają haki praktycznie na wszystko i wszystkich (tzw. kompromaty). Skąd my to znamy…
Do najbardziej przejmujących jego słów należą te, które powiedział podczas jednego z ostatnich widzeń z żoną, że „w porównaniu z bestialstwem przesłuchań UB – OŚWIĘCIM TO BYŁA IGRASZKA”.
Oglądając film cisza jest wszechobecna. Cóż powiedzieć, gdy tak zagmatwana jest nasza historia. Tak różne ma twarze, z jednej strony Pilecki, generał Fieldorf-Nil, z drugiej Józef Różański, nadzorujący śledztwa UB, czy pełen okrucieństwa Eugeniusz Chimczuk (chociaż to trudna, ale bardzo dobrze oddana rola Mariusza Jakusa).
Kołatają się różne myśli, przypominają się słowa poety Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (zginął jako żołnierz AK 4 sierpnia 1944 r.): „Trzeba nam teraz umrzeć, by Polska umiała znów żyć”. Czy umiemy? Pamiętajmy o tych ludziach tym bardziej w czasie, gdy otacza nas tyle wielosłowia. Ci wielcy Polacy muszą być jakimś drogowskazem, o czym delikatnie, ale próbuje przypomnieć ten ważny film.
Wojciech Książek
Autor jest nauczycielem, członkiem Prezydium Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, w latach 1997–2001 był wiceministrem edukacji narodowej
Ps. Nasuwają się jeszcze trzy uwagi przy okazji oglądania „Raportu Pileckiego”. Jedną jest pewnie nie tylko polskie dążenie do podkoloryzowania swych biografii. W Wikipedii jest podana informacja, że prawdopodobnie podczas procesu Rotmistrza ktoś wystąpił z oskarżeniem ówczesnego premiera J. Cyrankiewicza za jego naganne zachowania w Auschwitz. Nie oceniam, nawet Rotmistrza pokazuje się tam, gdy pomaga np. w paleniu zwłok po tzw. selekcjach. Nie ma śladów po tym w dokumentacji procesu. W późniejszej historii też znamy przypadki usuwania niewygodnych dokumentów czy świadków. Chyba niepotrzebnie. W polskiej kulturze znamy momenty przemiany, ale i wybaczenia, jak w przypadku Kmicica w „Potopie”. Można odkupić dobrymi czynami jakieś naganne postępki z przeszłości. Ale trzeba umieć to powiedzieć, pokazać. Polacy potrafią wybaczać, ba, może czasami aż za mocno. A przez te niejasności, groźby procesów, blokuje się swobodny obieg idei. Tworzy się mity, legendy, gdzieś tam w głębi podszyte strachem. Że prawda wyjdzie na jaw, która i tak zazwyczaj wychodzi. Wielka szkoda, że tak się stało. Że część z polskich cokołów ma niezbyt solidne podstawy…
Druga uwaga dotyczy skutków wojny na życie rodziny, najbliższych. Widok okrucieństw wojennych, zła, którego bywa się samemu uczestnikiem, ukrywanie się także przed najbliższymi, którzy są najbardziej inwigilowani, utrudniają powrót. W jednym z filmów wojennych bohater mówi znamienne słowa: „Im dłużej jesteśmy na wojnie, tym dalej jesteśmy od domu”. Coś w tym jest. Widać to mocniej w filmie „Generał Nil” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego z bardzo dobrą rolą Olgierda Łukaszewicza. Wielką cenę płacą rodziny, matki, żony, dzieci za wieloletnią rozłąkę. Jednak największą ci, doświadczający ciemnej, czasami okrutnej strony świata, tak utrudniającej powrót do codziennego życia. Oczywiście, jeżeli jest to w ogóle dane. Zabijając Rotmistrza Pileckiego, który ukrywał się po wojnie pod zmienionym nazwiskiem, komunistyczne władze odebrały mu tę szansę.
Trzecia uwaga dotyczy trudnego procesu powstawania filmu. W 2020 roku nastąpiła zmiana reżysera z Leszka Wosiewicza na Krzysztofa Łukaszewicza (film powstawał przy dużym udziale Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego). Odbyła się wówczas dyskusja i to za pośrednictwem mediów. Mimo racjonalnych argumentów, może jednak szkoda, bo L. Wosiewicz jest twórcą znakomitego w mej ocenie filmu „Kornblumenblau”, w sposób nietuzinkowy ukazującego realia obozu koncentracyjnego. W filmie „Raport Pileckiego” brakuje trochę takiego kontrapunktu, indywidualnego piętna reżysera. Jak się okazuje, w USA trwają także prace nad filmem o rotmistrzu Pileckim. Być może, z zewnętrznej perspektywy, ta niezwykła biografia, która przełamuje różne antypolskie stereotypy, przedstawi bliżej złożone motywacje głównego bohatera. Wielkiego bohatera.
Wrzesień 2023 r.