Wojciech Książek: Nauczyciele i szkoły a tzw. Lex Czarnek.
Wywiad z Wojciechem Książkiem, przewodniczącym Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” z siedzibą w Gdańsku, wiceministrem Edukacji Narodowej w latach 1997-2001, który opublikował Dziennik Bałtycki.
Red. Agnieszka Kamińska – Znowelizowane prawo oświatowe, którego autorem jest minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, zostało przyjęte przez Sejm i teraz zajmują się nim senatorowie. Opozycja i część nauczycieli twierdzi, że tzw. lex Czarnek jest szkodliwe dla oświaty. Dużo kontrowersji budzi choćby zapis wzmacniający rolę kuratorów, którzy są reprezentantami ministra. Czy to nie oznacza upolitycznienia szkoły?
Wojciech Książek – Chociaż jako „Solidarność” nie zgadzamy się z szeregiem projektów i wypowiedzi ministra Przemysława Czarnka, to w naszej ocenie ta nowelizacja może pomóc zachować niepolityczność szkół, większą autonomię nauczycieli ale też dyrektorów. Już kiedyś premier Jerzy Buzek mówił, że oświatowy stół oparty jest na czterech nogach – są nimi ministerstwo i kuratoria, organy prowadzące, nauczyciele, a także uczniowie i rodzice. Staje się chybotliwym, gdy równowaga praw ale i obowiązków któregoś z filarów zostanie wyniesiona lub obniżona. Od jakiegoś czasu, szczególnie od wprowadzenia wyborów bezpośrednich włodarzy gmin i ustanowienie wysokich progów na skuteczne referendum, obserwujemy wzmacnianie pozycji organów prowadzących. Dyrektorzy stali się bardziej pasem transmisyjnym organu prowadzącego niż przedstawicielami rad pedagogicznych. To stawia w trudnej sytuacji nauczycieli, którzy właściwie nie mają się do kogo odwołać. Czasem dochodzi do tego, że w codziennej pracy nie podejmują działań, które mogłyby rodzić niezadowolenie organu prowadzącego. Oczywiście nie mówię, że tak jest wszędzie, ale wiemy, że takie sytuacje mają miejsce, głównie w mniejszych gminach. Nowe przepisy mają wprowadzić równowagę między w/w filarami, na których opiera się system oświaty. Przywrócenie zasady równowagi poprawi też niezależność dyrektorów. Dziś bywa, że najlepsi pedagodzy nie kandydują na dyrektora. Samorządy mogą uważać, że zabiera się im władzę w szkołach. Ale przecież państwo, które przekazuje subwencje oświatowe, chce mieć przynajmniej możliwość oglądu, na co są wydawane. Je nie wypracowują tylko mieszkańcy danej gminy.
– Niektórzy mówią, że wyeliminuje organizacje pozarządowe, które mogłyby przekazać dzieciom wartościowe treści na zajęciach pozalekcyjnych.
– Dobra, państwowa szkoła, to nie straż pożarna. Szkoły co roku przygotowują plan działań kształcąco-profilaktyczno-wychowawczych. Ten plan akceptuje rada pedagogiczna i rada rodziców przed rozpoczęciem roku szkolnego. Są w nim zaplanowane zajęcia prowadzone przez różne organizacje i instytucje, np. drużyny harcerskie, służby mundurowe. Jeśli zaś w czasie roku szkolnego pojawi się bieżąca potrzeba, żeby zaprosić eksperta czy jakąś organizację, to – według nowych przepisów – będzie można to zrobić po otrzymaniu zgody kuratora i rodziców. Proces uzyskania tych zgód ma trwać do 2 miesięcy. Nie dłużej, co nie znaczy, że nie można szybciej.
– Czy to nie jest za długo?
– Szkoła jest strukturą długiego trwania, nie może mieć charakteru efekciarskiego, ma działać według klarownego programu. Nie jest straganem, na którym wystawia się nowinki: dziś sobie zaprosimy taką organizację, jutro taką. Konieczny jest tu przemyślany dobór organizacji, które do tej szkoły można zaprosić. Wiemy o tym, że są różne. Słyszeliśmy o próbach ideologizacji dzieci w przedszkolach lub przekazywania uczniom pewnych treści o zabarwieniu seksualnym, o czym rodzice dowiadywali się po czasie. Dlatego ważne jest wprowadzenie mądrych zabezpieczeń prawnych. I znowu, patrząc z perspektywy nauczyciela, dyrektora, jest to pomoc, nie przeszkoda. Będą mogli powiedzieć „Organie prowadzący, urzędniku, nie ma zgody na tę czy inną organizację w szkole”. Tak naprawdę zajęcia, także pozalekcyjne, powinien prowadzić głównie dobrze opłacany nauczyciel, bo jest przygotowany pedagogicznie, podpisuje zobowiązania prawno-etyczne wynikające z ustawy Karta Nauczyciela. Lepiej dmuchać na zimne, gdy mamy obowiązek w sposób szczególny chronić dzieci oddawane do szkół przez rodziców.
– Jedno z kuratoriów opracowało listę organizacji, które nie powinny prowadzić zajęć w szkołach. Znalazł się na niej m.in. Związek Nauczycielstwa Polskiego. Czy to jest organizacja budząca jakieś wątpliwości?
– Oceniam to negatywnie, nie wiem dlaczego jest na takiej liście. Możemy mieć jako „Solidarność” inne zdanie od ZNP, ale to legalnie działająca organizacja związkowa. Mamy bronić pracowników, chronić podmiotowości nauczycieli, nie zajmować się indoktrynacją dzieci i młodzieży.
– Opozycja uważa, że skoro rządzi Zjednoczona Prawica, to w szkołach rozszaleje się pisowska indoktrynacja dzieci, a zajęcia poprowadzą organizacje związane z PiS czy Solidarną Polską.
Nie będzie tak?
– To nie jest ani szkoła PiS, ani PO, tylko szkoła państwowa, to dobro całej Rzeczpospolitej. Jak już mówiłem, szkoła jest strukturą tzw. długiego trwania, nie można o niej myśleć tylko w rytmie kadencji parlamentarnych. Politycy odchodzą, koalicje się zmieniają, a szkoła musi trwać. To nasz okręt flagowy, nasza narodowa odpowiedzialność. Nie może być tak, że mimo iż w podstawie programowej jest hasło o żołnierzach niezłomnych, to nauczyciel boi się zorganizować apel, bo ktoś krzywi się w organie prowadzącym. Nie może być tak, że jakaś szkoła chce wysłać kartki do Wojska Polskiego, a ktoś się na to nie zgadza. Nauczyciel nie może obawiać się grymasów urzędnika. To są sprawy delikatne, ale występują. To dlatego pojawia się problem stresu, wypalenia zawodowego szeregu nauczycieli. Dyrektorów też. Oczywiście, jest to też sprawa płac, a ostatnio także trudu edukacji hybrydowej, on-line.
– A te zaproszenia polityków?
– Zaproszenia polityków, radnych to może być element edukacji obywatelskiej, szczególnie w szkołach ponadpodstawowych. Ale żeby one były zaplanowane w owym rocznym planie, by wysłać zaproszenia do biur parlamentarnych różnych stronnictw politycznych. Żeby młodzież mogła poznać różnorodne punkty widzenia, co jest istotą demokracji. Niestety, z praktyki wiemy, że z tym pluralizmem bywa różnie. Zbyt często decydują tu poglądy i nieformalne naciski na szkoły decydentów.
– Dlaczego zatem część środowiska nauczycielskiego jednak krytykuje nowe przepisy?
– To wynika ogólnie ze złego poziomu dialogu w Polsce, w którym albo należy być „za”, albo „przeciw”. I trwa to powielanie propagandowych kalek. Niestety, minister Przemysław Czarnek, przez radykalizm niektórych ocen, czasem daje powody ku kontratakom. Tym przepisom przydałoby się więcej spokoju, bo w zbyt gwałtownym sporze ginie prawda. A jako związek zawodowy mamy przede wszystkim analizować sytuację pod kątem pozycji pracowników. Stąd też apel o stawianie sobie uczciwie pytań, czy obecna sytuacja nauczycieli w szkole, w przedszkolu, nie wymaga jakichkolwiek zmian. W naszej ocenie tak nie jest. I oczywiście trzeba też apelować do MEiN o szybkie wdrożenie podwyżek dla nauczycieli, pomoc szkołom w organizacji pracy w kolejnej fali epidemii. Rodzi ona zagrożenia, zmęczenie. A trzeba pomagać szkołom, bo w nich staje się nasza przyszłość.
„Dziennik Bałtycki” – 28 stycznia 2022 r.