W Sierakowicach odsłonięto pomnik upamiętniający żołnierzy szwadronu 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej

Na rynku w Sierakowicach w niedzielę 18 września uroczyście odsłonięto obelisk – hołdem dla żołnierzy szwadronu 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, działających na Pomorzu pod dowództwem ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego”, którzy w maju 1946 roku opanowali Sierakowice i sąsiednie wsie, kontynuując wielodniowy zbrojny rajd wymierzony w aparat bezpieczeństwa na Pomorzu.

Obelisk ufundowało Oddziałowe Biuro Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Gdańsku.
Wśród młodych Polek i Polaków od lat 90 widać fenomen popularności Żołnierzy Wyklętych, nazywanych też Niezłomnymi. Na wojskowych cmentarzach, stadionach, na symbolicznych mogiłach, w dziesiątkach świątyń płoną znicze i świece pamięci. Coraz popularniejszy jest Bieg Tropem Wilczym, który nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta „Wilki”.

Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy

szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać

(…)


W marcu 1956 roku na łamach legendarnego już opiniotwórczego dla Odwilży tygodnika „Po prostu” Jan Olszewski, późniejszy mecenas i premier oraz Jerzy Ambroziewicz i Walery Namiotkiewicz opublikowali niezwykle istotny tekst pt. „Na spotkanie ludziom z AK” : „Starano się wytworzyć przekonanie, że okupacyjna przeszłość AK-owców jest grzechem pierworodnym wobec socjalizmu. „Piętno” AK-owskiej przeszłości stawiało niżej od tych, którzy w czasie okupacji tchórzliwie stronili od walki. Wyrządziliśmy tym ludziom krzywdę, wyrządziliśmy może jeszcze większą krzywdę naszej sprawie. Tę krzywdę trzeba jak najszybciej naprawić, trzeba dokonać moralnej rehabilitacji wielkiej części ludzi naszego pokolenia- byłych żołnierzy AK”.

Przypomnijmy jednego z nich zaczynając opowieść o ppor. Zdzisławie Badosze „Żelaznym”, jednym z najbardziej rozpoznawalnych żołnierzy podziemia niepodległościowego po 1944 r. Jego pogodny wizerunek zachowany na kilkunastu fotografiach budzi sympatię. A ukazuje jednego z najbardziej walecznych żołnierzy „Łupaszki”.
Na początku 1945 roku „Żelazny” został dowódcą plutonu w 4. szwadronie por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. Odtąd nieprzerwanie uczestniczył w walkach z oddziałami KBW, UB, MO oraz NKWD. Osobiście kwitował zdobytą broń. Milicjantów, którzy się poddawali puszczał wolno. Rozstrzeliwał pracowników UBP.
W kwietniu 1945 r. oddział operował w rejonie Bielska Podlaskiego i Hajnówki. W maju 1945 r. po koncentracji 1. i 4. szwadronu w Oleksinie (w gminie Brańsk) przeszedł na lewy brzeg Bugu, gdzie jego oddział działał do początku września głównie na obszarze powiatu Sokołów Podlaski. 15 sierpnia 1945 r. w Dzień Żołnierza został awansowany do stopnia podporucznika.
7 września 1945 r. w Stoczku rozkazem Komendy Okręgu Białostockiego AK oddziały 5. Brygady zostały zdemobilizowane. Kilkunastu żołnierzy przedostało się na Kociewie i Wybrzeże Gdańskie do mjr. Szendzielarza, który podporządkował się ppłk. Antoniemu Olechnowiczowi ps. „Pohorecki”, komendantowi Ośrodka Mobilizacyjnego Wileńskiego Okręgu AK, zakonspirowanego w Sopocie i w Gdańsku.
19 maja 1946 r. podkomendni „Żelaznego” urządzają rajd samochodem ciężarowym po powiatach starogardzkim i kościerskim, rozbrajając posterunki MO w Kaliskach, Osiecznej, Osieku, Skórczu, Lubichowie, Zblewie i Starej Kiszewie (milicjanci puszczeni wolno, a zostali rozstrzelani czterej pracownicy UBP m.in. szef kościerskiego UB Jerzy Fajer i doradca UBP w Kościerzynie lejtnant NKWD Piotr Szyniedzin). 21 maja 1946 r. wydał rozkaz rozstrzelania dwóch funkcjonariuszy PUBP z Koszalina.
25 maja 1946 r. w starciu z patrolem MO koło wsi Podjazy w powiecie kartuskim zginął funkcjonariusz UB chor. Jan Szymczak, którego imię nosiła przez 40 lat jedna z ulic w Kartuzach, przemianowana przed kilku laty na ul. Jana Bielińskiego, wydawcy „Gazety Kartuskiej” i „Pielgrzyma”.
Ppor. Badocha w pierwszych dniach czerwca 1946 r. wspólnie z żołnierzami 5. Brygady prowadził akcje bojowe na posterunki MO w rejonie Dzierzgonia, Iławy i Sztumu.
10 czerwca 1946 roku w starciu z grupą operacyjną UB i MO zginęło dwóch funkcjonariuszy UB i 3 milicjantów. Szwadronowi – dzięki umiejętnemu dowodzeniu przez ppor. Olgierda Christę ps. „Leszek” (mieszkał po zwolnieniu z więzienia w wieżowcu w Oliwie), udało się ujść z pola starcia.
Ppor. Badocha został ranny. Przewieziono go na leczenie do majątku Czernin koło Sztumu, administrowanego przez przedwojennego działacza kaszubskiego Ottomara Zielke, który na początku 1946 podjął współpracę z 5. Brygadą.
Badocha został zadenuncjowany przez aresztowaną przez UB łączniczkę ps. „Regina”, która była w oddziale od trzech lat, jeszcze na Wileńszczyźnie, a po wojnie poszła na współpracę z „bezpieką”.
28 czerwca 1946 r. kilkunastoosobowa grupa operacyjna UB i MO z Malborka otoczyła majątek. Badocha próbował wydostać się z okrążenia. Zginął trafiony odłamkiem granatu. Miejsce jego pochówku jest nieznane.
To ze szwadronem „Żelaznego” związała swe losy „Inka”, która wiosną 1946 r. nawiązała kontakt z pododdziałem. Do lipca 1946 r. służyła w szwadronie jako łączniczka i sanitariuszka. Przybyła po lekarstwa do Gdańska dla żołnierzy szwadronu „Leszka” 20 lipca 1946 r. Została aresztowana przez funkcjonariuszy UB i osadzona w więzieniu w Gdańsku. Po ciężkim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. skazana została na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku. Co przeszła w śledztwie można sobie wyobrazić. Nie wydała nikogo. Nie zdradziła punktów kontaktowych.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej