Straceńczy zryw powstańczy 1863-1864
22 stycznia 1863 r. – wraz z ogłoszeniem Manifestu Tymczasowego Rządu Narodowego, rozpoczęło się Powstanie Styczniowe, największy i najbardziej tragiczny polski zryw narodowy. Klęska Rosji w wojnie krymskiej obudziły nadzieje Polaków na zmiany polityczne i gospodarcze. Wszelki nadzieje okazały się złudne.
Powstańcy, mimo niewystarczającego uzbrojenia i braków kadrowych, atakowali rosyjskie placówki na terenie nie tylko Królestwa Polskiego, ale na obszarze dawnej Rzeczypospolitej.

Wsparcie Rosji okazały Prusy, które dyplomatycznie i wywiadowczo współpracowały z Petersburgiem. Tym samym Berlin realizował zapowiedź kanclerza Bismarcka, zdającego sobie sprawę, że bez polskich terenów zagrabionych w rozbiorach Prusy upadną, już w 1861 r. na wieść o manifestacjach w Warszawie napisał w prywatnym liście: „Bijcie w Polaków, by ich ochota do życia odeszła; osobiście współczuję ich położeniu, ale jeśli pragniemy istnieć, nie pozostaje nam nic innego jak ich wytępić”.
Wybuch powstania styczniowego powitali zaś entuzjastycznie Brytyjczycy, nim po kilku miesiącach w angielskich gazetach napisano o „awanturnikach Europy”. Wielka Brytania wręcz inspirowała wybuch powstania, po to, aby skomplikować polityczne położenie Rosji, uniemożliwić jej zaangażowanie w konflikt na Bałkanach oraz utrudnić jej stosunki z Francją. Wielka Brytania dbała wyłącznie o swój interes, o równowagę sił. Sprawa polska była jedynie pionkiem na międzynarodowej szachownicy. Angielska chłodna kalkulacja sprawiła, że sprawa polska szybsko przestała interesować brytyjską opinię publiczną, zajętą własnymi interesami w Indich i na Dalekim Wschodzie.
Po zakończeniu powstania Polaków dotknęły liczne represje m.in. konfiskata majątków szlacheckich, kasacja klasztorów na obszarze Królestwa Polskiego, wysokie kontrybucje. Za udział w powstaniu władze carskie skazały na śmierć 669 osób. Na zesłanie skazano 38 tysięcy osób.
W nocy z 10 na 11 kwietnia 1864 roku na skutek denuncjacji rosyjska policja aresztowała Romualda Traugutta. Więziony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, podczas śledztwa nie zdradził towarzyszy. Sąd wojskowy skazał go na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano na stokach Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 roku o godz. 10. Razem z Trauguttem stracono innych uczestników powstania – Rafała Krajewskiego, Józefa Toczyskiego, Romana Żulińskiego i Jana Jeziorańskiego.
Powstanie Styczniowe upadło, tak jak wszystkie poprzednie, mimo że organizatorzy starali się uniknąć tego, co uznano za błędy polityczne i społeczne: od początku walką kierował Rząd Narodowy, dekretem uwłaszczeniowym zachęcano (mało skutecznie) masy chłopskie do walki z zaborcą.
Powstanie wywołało jedyną w XIX w. interwencję dyplomatyczną na rzecz Polski. Realnej pomocy militarnej Polska nie otrzymała. Powstańczy ruch objął cały kraj mobilizując szerokie kręgi społeczeństwa, a dzięki wielkiej ofiarności i poświęceniu prowadzono walkę najdłużej ze wszystkich naszych zrywów niepodległościowych.
Na korzystną polityczną i militarną koniunkturę trzeba było czekać 55 lat.
Gdy człowiek czy naród czuje się na jakimkolwiek odcinku związany i skrępowany, gdy czuje, że nie ma wolności, opinii i zdania, wolności, kultury i pracy, ale wszystko wzięte jest w jakieś łańcuchy i klamry, wszystko skrępowane jak stalowymi gorsetami, wtedy nie potrzeba kompleksów. Wystarczy być tylko przyzwoitym człowiekiem, mieć poczucie honoru i osobistej godności, aby się przeciwko takiej niewoli burzyć, szukając środków i sposobów wydobycia się z niej
– mówił w 1963 r., w setną rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński.