Solidarność Prymasa. Ostatni nasz mąż stanu odszedł 28 maja 1981 r.

28 maja 1981 r., tuż przed godz. 10, bicie dzwonów na warszawskim Starym Mieście ogłosiło o śmierci Stefana kardynała Wyszyńskiego. Był on niekwestionowanym autorytetem, strażnikiem instynktu narodowego. Uratował wolność Kościoła w Polsce – część wolności Polaków.

W tym roku rocznica Jego odejścia przypada w niedzielę Zesłania Dycha Świętego – Zielone Świątki, w chłopskie święto ludowe. O znaczeniu naszej ziemi, etosie pracy rolnika, chłopskiej wierności tradycji Prymas mówił wielokrotnie.

Pogrzeb Prymasa 31 maja 1981 r.

Kardynał Wyszyński popierał starania robotników i rolników o utworzenie wolnego związku zawodowego. Prymas nie miał wątpliwości, że robotnicy są wyrazicielami woli narodu.  W sierpniu 1980 r. wysłał do gdańskiego MKS zaufanego przedstawiciela prof. Romualda Kukołowicza (kawalera Krzyża Walecznych, prof. KUL i PAN, później w 1992 r. był on wiceministrem pracy).

Kościół parafialny w Zuzeli, miejsce w którym został ochrzczony Prymas i w którym jego ojciec był organistą (fot. Artur S. Górski)

Non possumus

Stefan Wyszyński urodził się 3 sierpnia 1901 r. w Zuzeli koło Ciechanowca, na pograniczu Podlasia i Mazowsza, w skromnej rodzinie wiejskiego organisty (w dawnej szkole jest urządzone muzeum, pełne pamiątek i sprzętów codziennego użytku).  

Pod koniec lat 40. naród uginał się pod rządami Bolesława Bieruta, Jakuba Bermana, Hilarego Minca i Józefa Cyrankiewicza. Terror siało Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. 9 lutego 1953 r. władze komunistyczne wydały dekret o obsadzaniu stanowisk duchownych, aby doprowadzić do podporządkowania Kościoła państwu. Stefan Wyszyński w imieniu Episkopatu Polski wystosował do Bolesława Bieruta 21 maja 1953 r. memoriał znany jako „Non possumus” (Nie możemy).

A gdyby zdarzyć się miało, że czynniki zewnętrzne będą nam uniemożliwiały powoływanie na stanowiska duchowne ludzi właściwych i kompetentnych, jesteśmy zdecydowani nie obsadzać ich raczej wcale, niż oddawać religijne rządy dusz w ręce niegodne. Kto by zaś odważył się przyjąć jakiekolwiek stanowisko kościelne skądinąd, wiedzieć powinien, że popada tym samym w ciężką karę kościelnej klątwy. Podobnie, gdyby postawiono nas wobec alternatywy: albo poddanie jurysdykcji kościelnej, albo osobista ofiara – wahać się nie będziemy. (…) Rzeczy Bożych na ołtarzach cesarza składać nam nie wolno. Non possumus!” 

26 września 1953 r. kardynał Wyszyński został aresztowany. Nocą, po godz. 22, UB-owcy wtargnęli do siedziby prymasa przy ul. Miodowej.  Kardynał miał być natychmiast usunięty z miasta. Prymas odmówił podpisania podsuniętych mi dokumentów. W obecności ks. bpa Antoniego Baraniaka (kapłan niezłomny, salezjanin, kapelan i sekretarz prymasów Hlonda i Wyszyńskiego, w więzieniu w latach 1953-55 był ponad sto razy przesłuchiwany po kilkanaście godzin, zerwano mu paznokcie, przetrzymywano bez ubrania w zimnej celi, nie dał się złamać, przykład wielkiego charakteru) złożył oświadczenie, że sytuację uznaje za gwałt, że w razie procesu nie chce adwokata i będzie bronił się sam.

Prymas założył palto, kapelusz i mocne, przygotowane na wypadek aresztowania, buty. W ręce trzymał brewiarz i różaniec. Nie spakował osobistych rzeczy. Do zakonnicy powiedział: „Siostro, nic nie zabieram. Ubogi przyszedłem do tego domu i ubogi stąd wyjdę”.

Dokument o usunięciu Prymasa ze stolicy zatwierdzili Bolesław Bierut, Józef Cyrankiewicz, Jakub Berman, Edward Ochab, Hilary Minc i Stanisław Radkiewicz. Aresztowania dokonali: płk. Karol Więckowski, szef Departamentu XI Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i funkcjonariusze MBP por. Opara, płk Paszkowski i por. Puchała. Kilkunastu funkcjonariuszy UB przeszukiwało budynek przy ul. Miodowej.

W karcie zatrzymania ks. Stefana Wyszyńskiego w rubryce „zawód” UB-ek wpisał: „prymas Polski”.  

Operację przeprowadził XI Departament MBP.  Kulisy aresztowania Prymasa ujawnił pod koniec 1954 r. na antenie Rozgłośni Polskiej RWE zbiegły na Zachód i przejęty przez CIA, wysoki funkcjonariusz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, znany pod nazwiskiem płk Józef Światło (wł. Izaak Fleischfarb), uczestnik licznych operacji przeciwko księżom oraz „niepewnym” elementom w partii.

Kardynał Prymas został osadzony w Rywałdzie Królewskim, a następnie w Stoczku Warmińskim. Kolejnymi miejscami uwięzienia prymasa był Prudnik Śląski i Komańcza.

Strażnik narodu

W kluczowym dla powojennej historii 1956 r. splotły się też losy Polaków i Węgrów. W tych katolickich krajach o tysiącletniej, chrześcijańskiej kulturze, Moskwa zainstalowała powolne sobie reżimy. Po rozgromieniu opozycji i likwidacji oponentów komunistom na Węgrzech pozostał jeden przeciwnik – Kościół. Kardynał Jozsef Mindszenty został aresztowany w Boże Narodzenie 1948 r. i skazany na dożywotnie więzienie. W 1956 r. Węgrzy chwycili za broń. Mieli swoje „trzynaście dni nadziei”. Prymas Wyszyński starał się znaleźć taką drogę, która pozwoliłaby uniknąć podobniej tragedii w Polsce. Wiedział, że Zachód nam nie pomoże.

W latach 1957-1965 prymas Wyszyński prowadził Wielką Nowennę przed Jubileuszem Tysiąclecia Chrztu Polski.

W Marcu ’68 rozgrywka w aparacie władzy dla setek studentów zakończyła się życiowym dramatem relegowania ze studiów, wcieleniem do wojska. Prymas Wyszyński apelował do władz PRL: „Nie drogą nienawiści!” i „Pałka gumowa nie jest argumentem dla wolnego społeczeństwa”.
W kazaniu w łódzkiej katedrze 13 grudnia 1970 r. kardynał Wyszyński skomentował wprowadzoną podwyżkę cen, mówiąc o krzywdzeniu ludzi. O obdzieraniu ich „z ostatniej szmaty, z ostatniej kropli mleka, z ostatniej krowy”. Wyraził nadzieję, że przyjdzie czas, gdy rządzenie będzie oznaczało służenie. Apelował do władz o szacunek do obywatela. Bezskutecznie.

W tragicznych dniach Grudnia biskupi wzywali do poszanowania życia własnego i innych, apelowali aby zwalczać w sobie przejawy anarchizmu. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia prymas zabrał głos oficjalnie. Apelował o złagodzenie napięć i stłumienie atmosfery nienawiści. Następnego dnia Departament IV MSW inwigilował msze św. w ponad tysiącu kościołów. Rada Główna Episkopatu ogłosiła przesłanie do wiernych, współczucie dla rodzin i wszystkich, którzy „ponieśli ciężkie straty”, modlono się za ofiary, wraz ze zdaniem „życie Narodu nie może się rozwijać w atmosferze zastraszania”.

Prymas mówił, tuż po upadku ekipy Gomułki i w trakcie spodziewanej „odwilży”, że Kościół powinien stanąć po stronie robotników:

Gdyby nawet w tej chwili dawano mi wszystkie korzyści i osiągnięcia dla Kościoła, nie wyciągnąłbym po nie ręki. […] Kościół musi bardziej trzymać z pobitymi aniżeli z tymi, którzy wzięli w ręce władzę i starają się zakamuflować swoją winę. […] Nawet […] gdyby przygotowano rzeczywiście dekret o przywróceniu Kościołowi własności na Ziemiach Zachodnich. To są niewspółmierne wartości, bo to jest krew, i to krew poświęcona.

Kardynał Wyszyński w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, m.in. w 1976 roku, wielokrotnie zwracał władzom uwagę na pogarszającą się sytuację gospodarczą i społeczną.  

Solidarność

Prymas nie był zaskoczony wybuchem strajków w 1980 r. 16 sierpnia 1980 r. w katedrze we Wrocławiu wysnuł myśl:

Wiedzcie, że jeżeli kiedy, to właśnie teraz dojrzałemu narodowi, świadomemu swych praw i obowiązków w Polsce, która żyje najbardziej potrzeba ducha równowagi, spokoju, dojrzałości, miłości, jedności, przebaczenia, zapomnienia i mobilizowania wszystkich duchowych energii. Są one potrzebne dla narodu, który tyle już wytrwał i który musi dalej wytrwać, pamiętając o tym, że po nas w tej ziemi i w Polsce też będzie Polska.

17 sierpnia 1980 r. w swej homilii wygłoszonej w Wambierzycach, wskazał na prawo robotników do posiadania swej reprezentacji zawodowej. 

Zgodził się na rozmowę z I sekretarzem KC PZPR 25 sierpnia 1980 r., w czasie której podkreślił, że Kościół popiera najważniejszy postulat strajkujących, czyli utworzenie wolnych związków zawodowych.  

Kardynał Wyszyński pełnił rolę mediatora. W trosce o dobro narodu wzywał do rozwagi i odpowiedzialności. Pragnął uspokoić nastroje i obawiając się rozwiązań siłowych. 26 sierpnia 1980 r. wygłosił kazanie na Jasnej Górze, w którym wezwał do spokojnego rozważania sytuacji i do odpowiedzialności za losy Ojczyzny (fragmenty jego homilii zostały w transmisji zmanipulowane przez państwową, podległą partii TVP i rządowe radio, w środkach przekazu niektóre fragmenty usunięto). A mówił m.in.:

Abyśmy mogli wypełniać swoje zadania, niezbędna jest suwerenność narodowa, moralna, społeczna, kulturalna i ekonomiczna. Choć dzisiaj tak jest, że pełnej suwerenności między narodami powiązanymi różnymi układami i blokami nie ma, to jednak są granice dla tych układów, granice odpowiedzialności za własny naród, za jego prawa, a więc i prawo do suwerenności – głosił prymas i wymienił fundamenty odrodzenia narodowego: historyczne doświadczenie, obrona Narodu, porządek religijno-moralny, ład życia rodzinnego i porządek życia społeczno-zawodowego.

Musimy dobrze zrozumieć rzeczywistość. Jesteśmy nauczycielami Narodu. Niektórym wydawało się, że za mało „pod partię”. Inni powiedzieli, że za mało „pod stocznię”. Ja mówiłem do Narodu i dlatego ograniczyłem się do elementów zasadniczych, starając się, abym nie był demagogiem, zwłaszcza w sytuacji, w której nie wiadomo, do czego to jeszcze może doprowadzić – powiedział dzień później prymas.

Słowa prymasa pokazują, jak rozumiał on misję Kościoła.

Wszystko zamyka się w granicach odpowiedzialności za własny Naród – nauczał.  

Biskupi mieli pełnić funkcję nauczycieli Narodu i łagodzić napięcie społeczne.

Kościół oceniał zawarcie porozumień sierpniowych jako sukces robotników. Mówił o tym Komunikat ze 176. Konferencji Plenarnej Episkopatu z 17 października 1980 r.:

Wydarzenia ostatnich miesięcy, których byliśmy świadkami, a nawet w jakiejś mierze uczestnikami, wstrząsnęły wszystkimi dziedzinami życia zbiorowego. Biskupi podzielają troski, którymi żyją dziś ludzie pracy. Wspierają ich moralnie i bronią ich słusznych praw. Jednocześnie wyrażają przekonanie, że wszyscy po uznaniu praw ludzi pracy – unormowaniu stanu nowych związków zawodowych, ze wzmożoną energią i zapałem wypełnią swe obowiązki na wszystkich odcinkach pracy i życia narodu”.

7 września 1980 r. prymas przyjął przedstawicieli MKS oraz delegację stoczniowców. Powiedział:

Jakże wiele wam potrzeba ducha pokoju, a może i pokory, ale przede wszystkim rozwagi, roztropności, cierpliwości i szacunku do każdego człowieka, czy będzie on waszym przyjacielem czy przeciwnikiem.

Podczas spotkania z I sekretarzem KC PZPR Stanisławem Kanią 21 października 1980 r. prymas przekonywał do rozwagi i umiarkowania. W marcu 1981 roku, w czasie „kryzysu bydgoskiego” spotykał się z premierem i szefem MON gen. Wojciechem Jaruzelskim w Natolinie. Padły wtedy znamienne słowa skierowane do generała:

Gdyby w wyniku jakichkolwiek zaniedbań z mojej strony, albo też nieodpowiednich posunięć zginął choć jeden Polak, chociaż jeden młody chłopiec, nie darowałbym sobie tego nigdy. Tak ja myślę. A sądzę, że i każdy z panów tak myśli. Odpowiedzialność za życie dzieci polskich jest odpowiedzialnością straszną.

Podczas spotkania z liderami NSZZ „S” 28 marca 1981 r. mówił:

Nie myślcie, że kierujemy się wygodnictwem, albo lękiem, albo czym owym. Mnie o lęk nie posądzajcie, bo ja 35 lat stoję na czele Kościoła i przeżyłem wiele. I jestem na wszystko gotów. To nie jest największa cnota – męstwo. Największą cnotą jest miłość i jest nią roztropność, rozwaga.

Orędownik rolniczej Solidarności

Rolnicy pierwsze działania mające na celu utworzenie organizacji związkowej podjęli w latach 70. Problemem były brak jedności chłopskiego środowiska, a szczególnie niechęć władz PRL do słuchania postulatów.

Prymas często w swych kazaniach posługiwał się historycznymi i literackimi symbolami własnej ziemi, przypominał etos gospodarzy z Wielkopolski i z Zamojszczyzny, obronę roli na Podlasiu i na Chełmszczyźnie, postacie Drzymały i Ślimaka, cytował Reymonta. W 1975 r. w warszawskiej katedrze, wraz z z kard. Karolem Wojtyłą i dawnymi działaczami PSL odsłonił tablicę ku czci Wincentego Witosa, przywódcy chłopów. Chronił ks. Czesława Sadłowskiego, który patronował powstałemu w Zbroszy Dużej w 1978 r. Komitetowi Samoobrony Chłopskiej Ziemi Grójeckiej.

Rola Kościoła, w tym osobiście prymasa Wyszyńskiego, była decydująca i władze wydały zgodę na utworzenie związku zawodowego na wsi i rejestrację „Solidarności” Rolników Indywidualnych 12 maja 1981 r.

– Jeżeli pracownicy przemysłowi uzyskali prawo zrzeszania się, to trzeba to prawo przyznać również i pracownikom rolnym. Nie trzeba tego prawa „przyznawać”, ono po prostu istnieje i nikt go nam odmówić nie może. Jest jedno prawo przyrodzone, takie samo dla każdego człowieka, bez względu na to, co on robi, czy pracuje w fabryce, w kopalni, czy na roli, każdy ma takie samo prawo przyrodzone, naturalne, zespalania swych sił i wysiłków dla wspólnego przeprowadzania zadań, które człowiek ma do wykonania – obwieścił prymas 2 lutego 1981 r.

Ks. kard. Wyszyński potwierdził stanowisko Kościoła 1 marca 1981 r., w katedrze warszawskiej:

„Nonsensem politycznym jest próba jakiegokolwiek ograniczenia praw ludzi wsi, najciężej pracujących w naszej Ojczyźnie. Nie do państwa należy nadawanie tych praw. Do państwa należy jedynie stać w ich obronie. I tylko tyle ma do zrobienia. Wynika to z prawa naturalnego, z prawa konstytucyjnego i z rozwoju społeczno-ustrojowego Narodu”.

Tydzień później prymas nadesłał telegram na „nielegalny” zjazd krajowy w Poznaniu, który 8 i 9 marca 1981 r. zjednoczył chłopskie związki, powołując NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”. Zjazd podjął specjalną uchwałę z podziękowaniem. Władze uznawały jednak NSZZ RI „Solidarność” za organizację nielegalną, a SB „profilaktycznie” ostrzegła działaczy. W tej sytuacji Episkopat Polski publicznie wsparł starania „Solidarności” rolniczej o rejestrację i 13 marca 1981 r. biskupi napisali:

Głęboka nadzieja wiąże się z powstającymi niezależnymi samorządnymi związkami zawodowymi rolników indywidualnych. Prawo do takich związków osadzone jest w katolickiej nauce społecznej. Kościół będzie wspierał wysiłki polskiego rolnika w jego patriotycznej i społecznej służbie narodowi.

Kard. Wyszyński przysłużył się powstaniu NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych, wspierał strajki chłopskie w Ustrzykach Dolnych i w Rzeszowie. Rolnicy walczący o swoje prawa związkowe manifestowali tradycyjne przywiązanie do Kościoła i wartości chrześcijańskich. Nie byłoby „Solidarności” na wsi, gdyby nie stanowisko Episkopatu i osobiście Prymasa.

Wskazówki prymasa

3 sierpnia 1980 r. prymas Wyszyński mówił przed wyruszeniem 269. Warszawskiej Pielgrzymki na Jasną Górę:

Tak zwana rewolucja sumień ma za zadanie przywrócić wolność samodzielnego myślenia, wolność kultury narodowej, działań politycznych, wolność we wzajemnej miłości i szacunek dla każdego człowieka. 

W lutym 1981 r. prymas ocenił  w osobistym dzienniku lidera „Solidarności” Lecha Wałęsę: „Ruch stworzyć może, organizacji stworzyć – nie umie. Gdyby nawet on osobiście przegrał, to ruch pozostanie. Słowo „Solidarność” czaruje i nadal będzie ekscytowało ludzi.”

Wskazania pod adresem „Solidarności” kard. Wyszyński sformułował na  2 kwietnia 1981 r.: 

Pragnę całym sercem wam życzyć, abyście działali cierpliwie. My w Polsce nie możemy się awanturować, bo nie jesteśmy sami. Największym osiągnięciem „Solidarności” jest to, że opiera się na podstawach społecznych, zawodowych, że skupia ludzi i już pracuje. Stanowi władzę, tak iż możemy powiedzieć, że obok władzy partyjnej jest w Polsce władza społeczna.

Wymowne są wskazania:

Musicie teraz uporządkować swoją organizację, umocnić się, stworzyć aparat administracji związkowej, przeszkolić ludzi do tych zadań, dać im wykształcenie z zakresu polityki i etyki społecznej, polityki rolnej, kodeksu pracy, wszystkich obowiązków i praw, które ten kodeks nadaje. I dalej pracować. Przyjdzie czas, wpierw czy później, że nie tylko postulaty społeczno-zawodowe, ale i inne będą osiągnięte przez potężny ruch „Solidarności”. Na pewno to osiągniecie! Błogosławię was i wasze godziwe poczynania.

31 maja 1981 r. pożegnaliśmy Prymasa Tysiąclecia, w uroczystość Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny.

W testamencie spisanym już 15 sierpnia 1969 r. Prymas zapisał:

Służyłem bezinteresownie przez wiele lat warstwom robotniczym w duchu społecznych encyklik papieży. Uważam, że pomimo przemian ustrojowo-politycznych dzieło to nie zostało jeszcze dokonane. Ufam jednak, że zdrowy impuls osobowości ludzkiej zwycięży w tej walce o godność i wolność człowieczeństwa.

Artur S. Górski

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej