Sierpień 1980 – trwały fundament wolnego kraju
Fragment rozmowy z Krzysztofem Doślą, przewodniczącym Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”, która ukaże się w czerwcowym „Magazynie Solidarność”. Rozmawia Artur S. Górski

W tym roku obchodzimy 45 rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych i powstania NSZZ „Solidarność”. W hymnie „Solidarności” są słowa: Solidarni, nasz jest ten dzień, A jutro jest nieznane; Lecz żyjmy tak, jak gdyby nasz był wiek; Pod wolny kraj spokojnie kładź fundament. Jaki był i jest ten fundament w roku 1980 i w roku 2025?
Tym fundamentem, były i pozostały, marzenia strajkujących o suwerennej politycznie i gospodarczo Ojczyźnie, o godnych warunkach pracy i życia, spisane w tekstach porozumień, zawartych w 1980 roku w Gdańsku, Szczecinie, Jastrzębiu i Dąbrowie Górniczej. Te zapisy stanowią dla nas swoisty azymut. To jest fundament tożsamości NSZZ „Solidarność”. Dramatyzm polega na tym, że z Porozumień Sierpniowych i wrześniowych można sporo dzisiaj wynotować, ale jako zadania do zrealizowania – jak chociażby obrona dni wolnych od pracy, czyli wolnej niedzieli, postulat wolności słowa i równego dostępu do mediów publicznych, dobór kadr kierowniczych na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej.
W pierwszym punkcie postulatów z Gdańska o utworzeniu związków „niezależnych i wolnych”, w porozumieniach znalazły się: prawo do strajku, zniesienie represji za przekonania, zagwarantowanie wolności słowa druku i publikacji, dalej żądania materialne.
Przypominam, że w 1980 roku strajkujący na plan pierwszy wysunęli postulaty ideowe i wolnościowe. Nie zadowolili się podwyżkami. Owszem, w lipcu i w połowie sierpnia władza godziła się na postulaty płacowe, ale strajkujący chcieli czegoś więcej – szerszej sfery wolności. A jak jest z realizacją postulatów w 2025 roku, choćby tych o prawie do strajku, wolności słowa, druku publikacji – sami widzimy.
Od lata 1989 roku została poszerzona strefa wolności, swoista promesa suwerenności, ale od lat musimy dostosowywać się do ponadnarodowych instytucji…
Owszem, gdyż z wyboru znaleźliśmy się w NATO i w Unii Europejskiej. Niepokoi nas jednak to, że co jakiś czas u sterów rządów pojawia się siła polityczna, która cofa nas, lub próbuje cofnąć, w naszych prawach – nie tylko pracowniczych. Nie zważając, że mamy XXI wiek, że nie powinien to być już czas drapieżnego kapitalizmu, że warto bazować na dorobku cywilizacyjnym Europy i tworzyć, poprzez przepisy prawa i w zakładach pracy, cywilizowane warunki pracy. Nie ma też naszej zgody na burzenie norm cywilizacyjnych, norm kulturowych i naszej tradycji. A próbują to robić ludzie odwołujący się do europejskości, nierozumiejący lub wręcz nienawidzący jej chrześcijańskich korzeni. Brak respektu dla naszej tradycji, dla naszych praw, doprowadzi w końcu do ostrego konfliktu społecznego. Historia się powtórzy. I będziemy przyznawać rację wybitnemu filozofowi Heglowi, że z historii narodów możemy się nauczyć, że narody niczego nie nauczyły się z historii. Pamiętajmy, jak nauczał nas Jan Paweł II, „demokracja bez wartości łatwo zamienia się w zakamuflowany, bądź jawny, totalitaryzm”, a „wolność jest człowiekowi dana i zadana, by ukazywała prawdę o dobru” oraz „trzeba wolność stale zdobywać, a egzamin z wolności każdy z nas zdaje każdego dnia”.
W trakcie tej kadencji związkowych władz Regionu Gdańskiego od grudnia 2023 roku zmienił się rząd i zmieniła się scena polityczna. Rząd wyłoniony po wyborach, tworzony przez koalicję liberalno-lewicową, liczy się z głosem społecznym czy pozoruje dialog?
U liberałów i Lewicy (a to już znamy z historii) bardzo często dochodzi do rozdźwięku między deklaracjami, słowami a praktyką. Chociaż twierdzą, że są orędownikami demokracji i chcą przywracać praworządność, to metody tego przywracania – niestety – coraz częściej (takie odnosimy wrażenie) niewiele mają wspólnego z prawem spisanym. A skutki tylko pogłębiają podziały. Niepokoi unikanie dialogu społecznego. Przecież to dialog stał się motorem porozumień z 1980 roku, zawartych z rządzącą monopartią PZPR, tworzącą system realnego socjalizmu, władzy partii nad państwem i obywatelem.
Czy są widoczne symptomy „zrywania dialogu”?
Niestety, tak. Naruszany jest artykuł 20 Konstytucji RP. Ostatnio ustawa zmieniająca zasady odprowadzania składki zdrowotnej nie była konsultowana z partnerami społecznymi. Skutkować to mogło, gdyby nie weto prezydenta, luką w budżecie NFZ na ponad cztery i pół miliarda złotych rocznie. Podobnie ma się rzecz z wrzutkami do kodeksu pracy, zmianami w obowiązkach pracodawców itd.
Przecież podstawą naszego ustroju gospodarczego jest „społeczna gospodarka rynkowa oparta na wolności działalności gospodarczej, własności prywatnej oraz solidarności, dialogu i współpracy partnerów społecznych”…
To zapis konstytucyjny, na który się powołujemy, domagając się wypełniania przez rządzących norm konstytucyjnych w sprawach ważnych dla każdego, dla całego społeczeństwa. Chcemy dać możliwość społeczeństwu wypowiedzenia się w ważnej kwestii, naszych kosztów życia, podatków, domów i mieszkań, czyli Europejskiego Zielonego Ładu. Europejscy decydenci próbują od kilku miesięcy wycofać się z co bardziej nonsensownych jego zapisów. Dlaczego nie pozwolić wypowiedzieć się ludziom bezpośrednio, w referendum? Gwarantuje to nam Konstytucja RP i zasady demokratycznego państwa, którym – mam nadzieję – jeszcze jesteśmy. Ci, którzy będąc w opozycji często przywoływali Konstytucję RP, zapomnieli teraz, że w preambule do niej zapisano, że Polska to „państwo oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości”.
(Rozmowa w całości ukaże się w czerwcowym „Magazynie Solidarność”)