Rodzina, praca, dialog. Wywiad z wiceministrem polityki społecznej Stanisławem Szwedem

Fragment rozmowy ze Stanisławem Szwedem, sekretarzem stanu w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej, posłem Klubu Parlamentarnego PiS, w latach 1995–2005 członkiem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

Stanisław Szwed (MRiPS)

– Mamy rok wyborczy. Są spore oczekiwania społeczne, mamy wysoką inflację, przekraczającą – licząc rok do roku – w styczniu tego roku 17 procent. Rosną koszty utrzymania, co odczuwają szczególnie ci gorzej uposażeni. 20 lutego br. rzecznik rządu Piotr Müller poinformował, że obecnie rząd nie pracuje nad rewaloryzacją „500 plus”, ale czy Ministerstwo Rodziny nie planuje w przyszłości tej rewaloryzacji?

–Nie pracujemy nad zmianą w programie „Rodzina 500+”. Na program od początku jego zafunkcjonowania do polskich rodzin trafiło ponad 200 miliardów złotych. Co roku z tego tytułu przeznaczane jest na wsparcie rodzin 41 miliardów złotych, to 6 tysięcy rocznie na każde dziecko. Z programu korzysta 6,6 miliona dzieci i młodzieży. Wprowadzamy wiele innych rozwiązań prorodzinnych, jak np. Rodzinny Kapitał Opiekuńczy adresowany do rodziców dzieci między 12 a 36 miesiącem życia, to miesięcznie po 500 złotych. W sumie w dwa lata to 12 tysięcy złotych na drugie i każde kolejne dziecko. Przygotowujemy ambitny program opieki żłobkowej, na który przeznaczamy 5,5 miliarda złotych jako dofinansowanie do pobytu dzieci w żłobkach. Zakończył się pierwszy nabór do projektu.

– Czy było, lub jest, rozważane wprowadzenie kryterium dochodowego przy „500+”?

– Nie przewidujemy wprowadzenia kryterium dochodowego do programu „Rodzina 500+”. Prowadzimy sprzyjającą rodzinom politykę podatkową, jest system ulg na dzieci. W 2022 roku zmniejszona została pierwsza skala podatkowa z 17 procent na 12 procent. Podnieśliśmy progi podatkowe.

– Nie można już odliczać składki zdrowotnej od podatku…

– Ale podatnicy już przekonują się, że dla większości zmiany w ordynacji podatkowej oznaczają pozostawienie więcej pieniędzy w ich portfelach. W marcu odpowiednia waloryzacja kwotowo-procentowa z gwarantowaną kwotą 250 złotych i 14,8-procentową  wysokością dla emerytów, a w kwietniu dodatkowe świadczenie, tzw. 13. emerytura; we wrześniu planujemy 14. emeryturę. Łącznie w tym roku do emerytów i rencistów trafi ponad 75 miliardów złotych. Do tego jeszcze mamy emeryturę bez podatku do kwoty 2500 zł miesięcznie.  

– Osoby, które przepracowały cztery dekady, czekają na możliwość przejścia na tzw. emerytury stażowe.W Sejmie są dwa projekty dotyczące emerytur stażowych. Pierwszy złożyła Solidarność”, drugi – prezydent Andrzej Duda, który w kampaniach w 2015 i w 2020 roku zobowiązał się do przeprowadzenia zmian w systemie emerytalnym. Jego projekt zawiera warunek stażowy 39 lat dla kobiet i 44 lat dla mężczyzn. Związkowy – 35 lub 40 lat. Czy jest realna perspektywa, szansa, na ich wprowadzenie, czy wraz z końcem kadencji wylądują w koszu?

– Wraz z „Solidarnością” powołaliśmy komisję negocjacyjną pod kierunkiem  ministra Marka Kuchcińskiego. Na agendzie prac są emerytury stażowe. Przedstawiliśmy skutki finansowe ewentualnego wprowadzenia obywatelskiego oraz prezydenckiego projektu zmian w systemie emerytalnym. Prace trwają. Trudno nam racjonalnie zarzucić, że nie zajmujemy się emerytami. Robimy to przez wysokie waloryzacje i dodatkowe elementy systemu emerytalnego nazywane „trzynastką” i „czternastką”. Mamy też świadomość, że po  zmianach systemowych z 1999 roku i obecnej sytuacji demograficznej trzeba znaleźć rozsądny kompromis, zarówno biorąc pod uwagę samego ubezpieczonego i jego przyszłą emeryturę, jak i budżet państwa.

– Był naliczany tzw. kapitał początkowy, a dzisiaj to, ile dostaniemy emerytury, zależy od uzbieranych składek. Wpłacone do ZUS-u pieniądze są jednak wydawane na wypłatę bieżących emerytur. Polacy nie zgodzą się, aby ich poziom życia drastycznie się obniżył wraz z emeryturą.

– Taki jest nasz system. Na wysokość naszej emerytury wpływ ma długość okresu odprowadzania składek. Wydłuża się długość życia w Polsce, co bardzo cieszy. A to oznacza, że dłużej żyjemy na emeryturze, czyli oczekiwana długość życia na emeryturze rośnie. To powoduje, że emerytury są niższe, niższa jest stopa zastąpienia. Będzie ona w perspektywie kolejnych lat systematycznie maleć. Przywróciliśmy prawo do przejścia na emeryturę w wieku 60 i 65 lat. I to bezwzględnie chcemy utrzymać, tym bardziej że ci, którzy podnosili wiek emerytalny zapowiadają, że jak dojdą do władzy, to wiek emerytalny podniosą do 67 lat.

– Luka demograficzna się powiększa. Liczba urodzeń w Polsce jest od 10 lat niższa od liczby zgonów. Co piąty Polak ma więcej niż 60 lat. W 2022 roku przyszło na świat tylko 305 tysięcy dzieci. Przez ostatni rok ludność nam się zmniejszyła o 141 tysięcy. Demografia jest tak marna, że bezrobocie nam nie grozi. Jakie są perspektywy demograficzne według resortu?

– Przede wszystkim mamy dobrą sytuację na rynku pracy. Bezrobocie jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej. W Polsce bezrobocie jest na poziomie 3 procent według metodologii Eurostatu. Po Czechach to drugi wynik. Szacowana przez ministerstwo stopa bezrobocia na koniec stycznia, według naszej metodologii, wyniosła 5,5 procent, najniżej w styczniowych odczytach od 1990 roku. Sytuacja demograficzna jest jednak trudna. Coraz mniej kobiet jest w wieku rozrodczym. Z roku na rok ubywa około stu tysięcy Polek, które mogłyby urodzić. Współczynnik dzietności jest niski i w 2021 roku  wyniósł 1,320 (w 2020 r. wynosił 1,378, najniższy współczynnik dzietności w Polsce w XXI wieku, bo 1,222, odnotowano w 2003 r. – dop. red.). Niekorzystny trend przez programy społeczne został zahamowany, ale nie został odwrócony. Z powodu COVID-19 zwiększyła się liczba zgonów, także tych nadmiarowych.

– W 2021 roku w Polsce zmarło najwięcej osób od czasów II wojny światowej – ponad 506 tysięcy. Współczynnik dzietności daje nam miejsce pod koniec pierwszej dziesiątki państw świata – od końca…

– Współczynnik dzietności 2,10 zapewniałby nam zastępowalność pokoleń. Mamy przygotowaną strategię demograficzną do 2040 roku.

– Co jest jej głównym punktem?

– Przeprowadziliśmy badania nad tym, co powstrzymuje młodych ludzi od założenia rodziny i posiadania dzieci, oprócz przyczyn tzw. kulturowych. Problemem okazała się kwestia braku mieszkań i ich ceny. Kolejne: to praca i dochody z pracy oraz bezpieczeństwo, także socjalne. Podczas kryzysów ludzie unikają podejmowania długich zobowiązań – jak małżeństwo czy posiadanie potomstwa. Problem „praca” i „bezpieczeństwo” zdaje się być łagodzony. Pozostaje temat deficytu mieszkań i ich cen. Tak kupna, jak wynajmu oraz kredytów. Kolejne podejście do tego tematu jest zadaniem na kolejną kadencję. 

– Czy obywatele Ukrainy mogą zapełnić lukę demograficzną i tą na rynku pracy? Czy będziemy dysponowali rozwiązaniami systemowymi, by właściwie wykorzystać kwalifikacje pracowników zza wschodniej granicy?

– Procedury ułatwiające zatrudnianie obywateli Ukrainy wprowadziliśmy po 24 lutego 2022 roku. Zatrudnionych, pracujących legalnie, odprowadzających składki ZUS, mamy ponad 900 tysięcy Ukraińców. Głównie to kobiety. W sumie ponad milion sto tysięcy cudzoziemców jest w naszym ubezpieczeniu emerytalnym. Trudno powiedzieć, czy obywatele Ukrainy i innych państw zapełnią lukę demograficzną i rynek pracy. Sytuacja na Ukrainie jest dynamiczna, także wojenna.  

– Tam konflikt toczy się od 2014 roku. Przybrał na sile od 24 lutego 2022 roku…

– Od początku agresji Rosji na Ukrainę granicę polsko-ukraińską przekroczyło 9 milionów 960 tysięcy obywateli Ukrainy, uciekających przed wojną. Głównie kobiety i dzieci. Po tej dacie do Ukrainy wróciło 8 milionów 100 tysięcy osób (rozmowa oraz dane z 21 stycznia br. – dop. red.). Ukraińcy przyjeżdżają, są u nas, wracają. Powrót do ojczyzny przeważa. Stale jest u nas około dwóch milionów Ukrainek i Ukraińców. Pewna grupa na pewno pozostanie. Jak duża? Trudno przewidzieć.

Rozmawiał Artur S. Górski

(Rozmowa ukazała się w marcowym „Magazynie Solidarność”)

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej