Przewidywanie jest takie, że każda osoba zachoruje, ale piąta fala zakończy epidemię

Rozmowa z dr. Jerzym Karpińskim, lekarzem wojewódzkim, dyrektorem Wydziału Zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku

– Jest Pan świeżo po spotkaniu zespołu kryzysowego. Jak więc obecnie wygląda sytuacja na Pomorzu? Czy fakt, że nasze województwo jest na drugim miejscu w kraju pod względem liczby osób zaszczepionych coś realnie zmienia? Daje nam jakąś przewagę?

Tak, zrobiliśmy nawet takie porównanie na przykładzie dwóch województw: lubelskiego oraz pomorskiego, które mają podobną liczbę mieszkańców. Ponad siedem miesięcy temu poziom zaszczepienia u nas był na poziomie 57 procent, a w tamtym województwie na poziomie 30 procent. Liczba zgonów wynosiła tutaj 900 osób, a tam 2500, co wyraźnie pokazuje skuteczność szczepienia. Aktualnie na naszym terenie zaszczepionych jest milion 380 tysięcy osób i rzeczywiście jesteśmy wiodącym regionem pod względem liczby szczepień na każde 10 tysięcy mieszkańców. Mocno wyszczepione są także województwa mazowieckie i śląskie, ale mają one  inną liczbę mieszkańców. Ważny jest wskaźnik liczby szczepień na każde 10 tysięcy osób. Ostatnie miejsce w kraju pod względem liczby zgonów to współczynnik pokazujący skuteczność tych szczepień. To sytuacja bardzo dobra dla województwa pomorskiego, wskazująca także na duże zaangażowanie samorządów, NFZ czy wojewody w akcję szczepień. Dzięki temu, nawet mimo piątej fali pandemii, jesteśmy w znacząco lepszej sytuacji niż inne regiony kraju.

– Powiedział Pan o wpływie skuteczności szczepień na zagrożenie chorobą i śmiercią. Tylko też te proporcje zaczęły się zmieniać i liczba zgonów wzrosła w przypadku osób szczepionych. 

Dane medyczne wskazują na to, że śmierć osób zaszczepionych wynika z faktu licznych chorób współistniejących. Trzeba mieć świadomość, że niektórzy chorują na coś, co powoduje znaczący spadek ich odporności, na przykład AIDS całkowicie likwiduje odporność organizmu i takie osoby są w ciężkim stanie. Podobnie osoby z chorobami wątroby czy nerek mają znacząco mniejszą odporność od każdej zdrowej osoby. Można powiedzieć, że są to schorzenia wielonarządowe, wieloukładowe i nawet szczepienie, które zwiększa naszą odporność, nie zmienia jej tak bardzo u tych osób. Warto się szczepić, żeby mieć większe poczucie bezpieczeństwa, natomiast niektóre osoby są szczególnie zagrożone. Dlatego szpitale i wszystkie instytucje medyczne chronią je w sposób maksymalny. Przykładowo osoby z chorobami szpiku, białaczkami, leżące na oddziałach szpitalnych, znajdują się w szczególnym reżimie sanitarno-epidemiologicznym, aby były chronione przed jakąkolwiek infekcją, nie tylko wirusową.

– Czy takie osoby trafiają na oddziały covidowe, czy są na innych oddziałach?

Aktualnie znajdują się na innych oddziałach. W tej chwili widzimy, że u wielu osób, które trafiają do szpitala ze schorzeniami niecovidowymi, czyli z zawałami serca, udarami, różnymi urazami, następuje potwierdzenie wariantu Omicron i wówczas trafiają one na oddziały w pełnej izolacji. Chorzy natomiast, którzy już mają rozpoznanie Omicrona i trafiają do szpitala, są w stanie ogólnym dobrym. Nie wymagają podłączenia do respiratora czy intensywnej tlenoterapii. To podkreślają wszyscy lekarze. W ostatnim posiedzeniu sztabu kryzysowego uczestniczył m.in. konsultant wojewódzki ds. medycyny ratunkowej, który poinformował nas, że na wszystkich SOR-ach obserwowana jest wyraźnie inna reakcja na zakażenie tą odmianą wirusa. Jest ona znacznie lżejsza. Występują nieznaczne duszności, zaburzenia elektrolitowe oraz niewydolność, ale na poziomie, który nie zagraża bezpośrednio życiu.

– Dlatego wniosek o utworzenie szpitala tymczasowego był początkowo odrzucony przez Ministerstwo Zdrowia?

– Wniosek w tej sprawie został wystosowany przez wojewodę pomorskiego 22 listopada ubiegłego roku. Uważaliśmy, że to jest sprawa pilna, ponieważ szpital tymczasowy, nawet w chwili mniejszego obłożenia placówek szpitalnych na drugim poziomie, jest niezbędny w celu stworzenia buforu bezpieczeństwa dla osób, które mają trudności w dostaniu się do poszczególnych placówek na zabiegi planowane. Chodzi tutaj o osoby, które chcą korzystać na przykład z oddziałów internistycznych, jakie w większości zostały przekształcone w oddziały covidowe. I to jest właśnie sytuacja, w której szpital tymczasowy jest tym znaczącym buforem bezpieczeństwa.

– Ostatecznie wniosek został zaaprobowany.

Nikt z nas nie wie, czemu początkowo było inaczej. Wniosek cały czas był ten sam i cały czas go podtrzymywaliśmy. Wszyscy konsultanci byli jednoznacznego zdania, że należy ten szpital utworzyć jak najszybciej.

– Jak, Pana zdaniem, powinna wyglądać strategia radzenia sobie z  owym wariantem wirusa? Czy powinien zostać wprowadzony w jakiejś formie prawdziwy, a nie teoretyczny i niekoniecznie przestrzegany lockdown, czy jednak wszystko powinno zostać otwarte?

Z medycznego punktu widzenia, a sam jestem lekarzem, uważam, że powinniśmy zachowywać podstawowe zasady i ograniczać liczbę osób korzystających z różnych możliwości: teatrów, kin czy galerii handlowych. Uważam, że jest to niezbędne, ponieważ utrudnia transmisję wirusa. Jako lekarz najchętniej zrobiłbym więc głęboki lockdown, ale wiem, że jest to niemożliwe, dlatego że musi istnieć społeczna rzeczywistość. Ktoś musi dostarczać nam pożywienie do sklepów, sprzedawać te produkty, a my kupować. W tej sytuacji nie da się ograniczyć działalności całego społeczeństwa. Nie zgadzam się również z osobami, które traktują konieczność szczepienia jako ograniczanie wolności, ale zwracam uwagę na ogromną zasługę zwiększania świadomości w zakresie skuteczności szczepień. Te informacje przebijają się, natomiast ciągle jest grupa osób przeciwnych z nieznanych mi powodów. W moim przekonaniu jest to spowodowane brakiem wiedzy i świadomości. Najlepszym przykładem jest fakt, że w służbie zdrowia ponad 90 procent osób jest zaszczepionych, tutaj nikt nie ma wątpliwości o skuteczności, konieczności ochrony własnego życia, a także swoich najbliższych. I lekarze, i pielęgniarki, cały personel szpitali zachęca do szczepień swoje rodziny.

– Powiedział Pan o szczepieniu w kontekście ograniczania wolności. Patrząc w ten sposób, moglibyśmy tak traktować również obowiązkowe szczepienia, które przechodzimy jako dzieci i młodzi ludzie…

–Szczepienie rozumiem przede wszystkim jako sposób na dbanie o bezpieczeństwo. Przeciwników szczepień i niechętnych temu ludzi można porównać do osób, które powiedzą, że nie chcą ograniczania wolności, więc będą jeździć samochodami niezgodnie z przepisami i pod prąd, ponieważ tak jest szybciej i krócej. To nie jest wolność, tylko stwarzanie zagrożenia i niebezpieczeństwa dla innych. Dlatego w moim przekonaniu należy się szczepić, a mówienie o ograniczaniu wolności jest błędem. Nie ulegajmy namowom takich osób. W ten sam sposób ktoś może mieć pretensje do policji, że pilnuje porządku. To nie jest ograniczenie, ale dbanie o życie i zdrowie mieszkańców. Nie można się godzić na szaleństwo, jakim byłoby łamanie zasad i stwarzanie zagrożenia. Jeśli teraz nikt by się nie szczepił, to mielibyśmy ogromną falę zgonów i dramatów. Do tego doprowadzić nie można.

– Wspomniał Pan o wskazaniach do lockdownu i kwestii dostarczania oraz kupowania żywności, ale nietrudno odnieść wrażenie, że dla hipermarketów koronawirus nie istnieje. Czy są jakieś symulacje albo analizy wskazujące, jak bardzo liczba osób w marketach wpływa na rozprzestrzenianie się koronawirusa?

Po rozmowach ze specjalistami mogę powiedzieć, że sytuacja jest tutaj jasna. Z jednej strony mówimy, że najbardziej pilną sprawą jest szczepienie, w tym wymóg takiego szczepienia u pracowników służby zdrowia, którzy mają kontakt z chorymi, ale patrząc z drugiej strony to właśnie pracownicy hipermarketów (także małych oraz większych sklepów) są szczególnie narażeni na zakażenia wirusem. Są bowiem w bezpośrednim kontakcie z innymi osobami, które korzystają z tych usług. Powinni podlegać szczególnej ochronie, a pracodawca powinien dbać o zabezpieczenie w barierki ochronne, o środki dezynfekcyjne, o to, żeby te osoby mogły się testować.

– Testowanie było ostatnio kłopotliwe na Pomorzu, ponieważ kolejki się wydłużyły. Nie można było tego przewidzieć i organizacyjnie zapobiec takiej sytuacji?

Faktycznie ostatnio mieliśmy ogromne kolejki spowodowane przede wszystkim faktem, że województwo pomorskie jest na pierwszym miejscu pod względem liczby testów wykonywanych  na każde 10 tysięcy mieszkańców. Dziennie wykonujemy ich około 12 tysięcy i w wyniku takiego testowania mieliśmy ogromny problem. Działało tylko 30 punktów testowych, a w tej chwili, po decyzjach NFZ i wojewody, jest ich już 68.

Przeciwników szczepień i niechętnych temu ludzi można porównać do osób, które powiedzą, że nie chcą ograniczania wolności, więc będą jeździć samochodami niezgodnie z przepisami i pod prąd, ponieważ tak jest szybciej i krócej. To nie jest wolność, tylko stwarzanie zagrożenia i niebezpieczeństwa dla innych. Dlatego w moim przekonaniu należy się szczepić, a mówienie o ograniczaniu wolności jest błędem.

– Czyli ponad sto procent więcej.

– Dodatkowo wydłużone zostały godziny pracy, także obecnie nie obserwujemy już tych kolejek.

– Na koniec chciałbym zapytać o przyszłość. Czego możemy się spodziewać? Będziemy się szczepić co roku, jak na grypę? Przyjmować kolejne dawki na różne mutacje koronawirusa?

Przy tej ogromnej transmisji piątej fali wariantu Omicron przewidywania są takie, że każda osoba w naszym województwie czy kraju zachoruje. Ale wirus znajduje sobie miejsce tylko u osób, które nie są zaszczepione, w tym sensie, że tam może się namnażać i być transmitowany na kolejne nieszczepione osoby niemające na niego odporności. Natomiast w przypadku osób zaszczepionych, jak i ozdrowieńców, którzy wytworzyli mniejszą odporność niż po szczepieniu, wirus nie może znaleźć organizmu żywiciela. Ta piąta fala chyba zakończy epidemię, natomiast wirus z nami pozostanie, jako że część osób jest niezaszczepiona i będzie mógł funkcjonować. Specjaliści przewidują, że będzie to sytuacja podobna do grypy. Czyli prawdopodobnie raz w roku będziemy musieli się szczepić. Ale nie będzie już epidemii, tylko okresowe zwyżki zachorowań u osób, które się nie zaszczepiły.

Rozmawiał Tomasz Modzelewski

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej