Preludium do stanu wojennego: pacyfikacja Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa

2 grudnia 1981 r. nastąpiła siłowa próba generalna przed wprowadzeniem stanu wojennego. Na dach budynku Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa runęła z helikoptera transportowego drużyna „specplutonu” antyterrorystycznego MO. Uczelnię otoczyło kilkuset milicjantów, w tym kilka kompanii ZOMO. Siłą zduszono strajk podchorążych WOSP, niedoszłych oficerów Państwowej Straży Pożarnej.
Z początkiem grudnia 1981 roku rosło napiecie. Reżim postanowił sprawdzić reakcję społeczną na „wariant siłowy”.
W listopadzie 1981 r. na uczelniach przeciągał się stan napięcia. Przez niektóre polskie uczelnie przetaczała się druga fala strajków (po tej o rejestrację NZS). Strajkowali studenci radomskiej WSI. Niezależne Zrzeszenie Studentów wynegocjowało z władzami ministerstwa (MNiSzW) częściową autonomię polskich uczelni.
Podchorążowie obawiali się podporządkowania ich uczelni MON i militaryzacji szkoły. Napięta była sytuacja w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa w Warszawie. Jej przyczyną było umiejscowienie uczelni w systemie mundurowego szkolnictwa wyższego. Studenci żądali, by uczelnia została objęta projektem nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, a nie o szkolnictwie wojskowym i służb MSW. Obawiali się też, że będą wykorzystywani do tłumienia demonstracji. Problemem było również prawo własności budynku szkoły. Zdaniem władz należał on do MSW.
1 grudnia 1980 r. szef Sztabu MSW gen. Bogusław Stachura ogłosił stan podwyższonej gotowości do działań resortu spraw wewnętrznych. ZOMO, kadra dowódcza i słuchacze szkół resortu zostali skoszarowani.
3 grudnia 1981 r. prezydium KK NSZZ „S” i przewodniczący zarządów regionu na posiedzeniu w Radomiu zapowiedzieli 24-godzinny strajk protestacyjny w wypadku uchwalenia przez Sejm nadzwyczajnych pełnomocnictw dla rządu i strajk powszechny, gdyby zostały one wprowadzone w życie.
Od 3 grudnia 1981 r. w kampanii propagandowej wymierzonej w „Solidarność” użyto spreparowanych taśm z nieformalnego, zamkniętego spotkania kierownictwa „S” w Radomiu; nagrali je na związkowym sprzęcie i przekazali SB TW „Grażyna” i TW „Jola”. (Historia tej prowokacji i jej kulis wymaga oddzielnego omówienia).
W międzyczasie, 2 grudnia po godz. 10.15 ZOMO i jednostka specjalna Komendy Stołecznej MO dokonały przy użyciu helikoptera i sprzętu bojowego pacyfikacji strajku w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarnictwa w Warszawie. Studenci zostali przewiezieni autokarami na dworce PKP z poleceniem wyjechania do domów. Zatrzymani zostali przebywający na terenie Szkoły: wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Mazowsze Seweryn Jaworski i członek ZR Marek Hołuszko.
Od 18 listopada 1981 r. na terenie uczelni odbywały się wiece. 25 listopada 1981 r. proklamowano strajk okupacyjny, w którym – oprócz studentów, wzięła udział część kadry dydaktycznej. Budynek uczelni został otoczony przez ZOMO. Milicja ustawiła wokół szkoły płot.
Odpowiedzią na propozycje Komitetu Strajkowego była decyzja Rady Ministrów o rozwiązaniu uczelni z dniem 30 listopada 1981 r. Do tego czasu WOSP wykształciła 948 oficerów inżynierów pożarnictwa,
Massmedia PRL, podległe Radiokomitetowi, czyli rządowi i partii podawały, że szkoła została opanowana przez „bojówkę ekstremy „Solidarności””, którą miało być… dwóch przedstawicieli Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”: Seweryn Jaworski, wiceprzewodniczący Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” i Marek Hołuszko. Obaj za zgodą rektora przebywali na terenie szkoły oficerskiej.
Gdy nacisk propagandowy nic nie przyniósł zaczęła się akcja zastraszania elewów i ich rodziców. Część rodzin, szczególnie studentów spoza Warszawy, dała się „złapać”, gdy przybyła do stolicy. Na dworcach PKP i PKS byli „przechwytywani” przez funkcjonariuszy MSW, którzy wręczali im „deklaracje wystąpienia ze strajku” i formularze zgody na rozpoczęcie nauki w nowej uczelni.
W środę 2 grudnia 1981 r. o godz. 10 na polecenie ówczesnego ministra spraw wewnętrznych gen. Czesława Kiszczaka nastąpiła pacyfikacja uczelni, przy wykorzystaniu funkcjonariuszy milicji i kompanii ZOMO, kilku transporterów opancerzonych oraz śmigłowca transportowego.
Zza kordonów ZOMO z megafonów umieszczonych na milicyjnym samochodzie popłynął trzykrotnie komunikat wzywający do opuszczenia budynku. Odpowiedzi nie było.
Na tyłach szkoły pojawiły się transportery opancerzone. Szturm na szkołę zaczął się o godz. 10.20. Milicjanci przerzucili przez płot kładki, po których na dziedziniec WOSP dostały się cztery kompanie, ok. dwustu, zomowców.
Większość studentów, których na terenie uczelni było dokładnie 347, zgromadziła się w auli na ostatnim piętrze szkoły. Wcześniej udało się wyrzucić przez okna część dokumentów. Tych, którzy nie zdążyli uciec, milicjanci wyłapywali i odizolowali w sali gimnastycznej.
Niedługo potem nastąpił szturm na aulę. Drzwi zostały wyważone. Przyszli kapitanowie i brygadierzy PSP – strażacy, nie stawiali oporu. Ze strony atakujących były – mimo jedynie biernego oporu – w użyciu szturmowe milicyjne pały i gaz łzawiący.
Na szczęście obyło się bez ofiar. Podchorążych rozproszono. Część udała się do domów. Kilkudziesięciu studentów WOSP kontynuowało strajk na Politechnice Warszawskiej.
Ruszyła ostatnia faza przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego.