„Ostry dyżur” z 17 grudnia 1970 roku na antenie Radia Gdańsk
W czwartek 17 grudnia br. o godz. 19 na antenie Radia Gdańsk odbędzie się premiera słuchowiska „Ostry dyżur”, napisanego i nagranego z okazji 50 rocznicy Grudnia ’70. Słuchowisko, według scenariusza Wojciecha Fułka, opowiada dramatyczny fragment naszej historii z perspektywy lekarza pełniącego dyżur 17 grudnia 1970 r., w dniu brutalnego stłumienia protestu robotniczych w Gdyni, w gdyńskim szpitalu miejskim.
Rozmowa z Wojciechem Fułkiem, współpracownikiem Radia Gdańsk i autorem Teatru Polskiego Radia, scenarzystą, dramaturgiem, publicystą i pisarzem, liderem ruchu obywatelskiego Kocham Sopot, radnym Sopotu od 1990 r., w latach 1998-2010 wiceprezydentem Sopotu.
Rozmawia Artur S. Górski
– Pokazując wydarzenia roku 1970 na Wybrzeżu poprzez pryzmat lekarzy ratujących ludzi, często bardzo młodych ludzi, dzieci właściwie, rannych od kul. sięgnął pan do odwzorowania lekarzy z Gdyni. Szefem na chirurgii był w szpitalu miejskim Marian Golarz-Teleszyński. Znał dobrze rany postrzałowe, gdyż służył w wojnie obronnej 1939 roku jako lekarz, był więźniem Archipelagu GUŁag na Workucie. Wydostał się z Sowietów w 1942 r. Wiedza frontowa mu się przydała. Drugim z operatorów był dr Roman Okoniewski, wybitny specjalista chirurgii urazowej i ortopedycznej, w latach 80 członek Społecznego Komitetu Budowy Pomników Ofiar Grudnia’ 70…
– Głównym miejscem akcji jest faktycznie gdyński szpital. Wszystko niemal dzieje się w Gdyni. Nie będzie to odwzorowanie doświadczeń i wspomnień akurat tych dwóch lekarzy. Fabułę skonstruowałem z rozmaitych opowieści, lepiąc z różnych osób jedną postać. Oparte są te moje zabiegi na autentycznych historiach opowiedzianych przez tych, którzy trafili 17 grudnia do szpitala i samych lekarzy. Snuję historię wymyśloną, ale opartą na wspomnieniach. Każdy ma jakieś w sobie. Posklejałem je w jedną całość.
– Grudzień roku 1970 był dramatycznym przełomem w zbiorowej świadomości robotników, inaczej proletariatu. O ile taka istnieje. Oto władza z nazwy robotnicza do klasy robotniczej strzela ostrą amunicją. Szok! Jak ten z Kronsztadu, z 1921 roku…
– Starałem się uniknąć koturnowego podejścia. Unikałem przesadnej hiperboli. Nie chciałem też wchodzić w znane motywy, w narrację „Janka Wiśniewskiego” , w opowiadanie, w sensie dosłownym, po raz wtóry historii znanych, rozpoznawalnych powszechnie…
– Poezja grudniowa, choć naiwna, anonimowa, to kilka ciekawych, przez swą autentyczność, przykładów…
– U mnie, w słuchowisku, trochę tych historii się pojawia, w dalekim tle. Pojawiają się za to wątki mniej znane. Chociażby robotniczy pochód ze śródmieścia Gdańska do Wrzeszcza i dramatyczna próba opanowania rozgłośni Polskiego Radia, wejścia do rozgłośni by nadać komunikat w świat. Okazało się, że SB była szybsza (14 grudnia 1970 r. około g. 15 do budynku rozgłośni przy ul. Uphagena wdarła się grupa manifestantów, „lojalni” pracownicy radia zdążyli odłączyć aparaturę – dop. red.). Ten epizod pojawia się w tle. A jest mało znany.
– A tło muzyczne? To chyba nie tylko dobra, ale nazbyt często wykonywana, „Ballada o Janku Wiśniewskim”?
– Unikałem celowo tej ballady. Muzyka gra w spektaklu swoją, niemałą, rolę. Główny bohater, lekarz, którego gra Mirek Baka, udaje się na dyżur 16 grudnia, wieczorem. Nie wychodzi ze szpitala przez tydzień. Jest wielbicielem muzyki rockowej. Oprawa muzyczna to zatem utwory z tamtego czasu. To płyta Led Zeppelin, która wyszła na jesieni 1970 r. („Led Zeppelin III”, kultowy w historii zespołu album – dop. red.) ze skomponowanymi przez Page’a i Planta „Immigrant Song” i „Since I’ve Been Loving You”, płyta sprzed roku „Na drugim brzegu tęczy Breakout’ów(„Poszłabym za tobą”, „Czy mnie jeszcze pamiętasz?” , „Gdybyś kochał, hej!” – dop. red.), czy „Come Together” Beatlesów z 1969 roku. Lekarz, grany przez Bakę, jest symbolem tych lekarzy którzy starali się czynić cuda, robili co tylko mogli, łatali, zszywali, łapali uciekającego ducha.
– Fachowcy, oddani swej służbie, normalni ludzie, słuchający Led Zeppelin, The Doors, Jefferson Airplane. Siermiężny, duszny czas rządów towarzysza „Wiesława” okazał się nadspodziewanie dobry także dla polskiej kultury, filmu, muzyki: Jasienica, Kisiel, Kantor, Breakout, Karin Stanek, Ewa Demarczyk, Wajda, Kawalerowicz…
– To jest zupełnie naturalne. W reżimie ludzie szukają niszy, sfer wolności. Dopisałem i w „Ostrym dyżurze” puentę. Porozmawiamy też na antenie radia, poza spektaklem, o różnych naszych doświadczeniach. Miałem wtedy 13 lat. Do Gdańska jeździłem czasami, bo ojciec był księgowym w zakładach przetwórstwa Dagoma. Kiedy w grudniu 1970 r. przerwano łączność telefoniczną babcia dostała zawału i zmarła. Święta Bożego Narodzenia 1970 roku spędziliśmy w pociągu – w drodze na pogrzeb i z pogrzebu. W „Ostrym dyżurze” lekarz wybiera się, po dyżurze, na święta do tego miejsca, w które ja przed 50 laty jechałem. Jest to rodzaj klamry historycznej. Nie jedynej…
– Ludzkie losy przecinają się nieoczekiwanie…
– I tak się też dzieje w naszym słuchowisku, gdy na oddział tego samego szpitala w Gdyni, w grudniu, ale 2020 roku, trafia dwóch niespełna 70-latków. To milicjant ze Szkoły Podoficerskiej Milicji Obywatelskiej ze Słupska, którego ludzie chcieli zlinczować. Lekarz go obronił. Jak potoczyła się jego milicyjna kariera – zapraszam na słuchowisko. Na drugim łóżku, po 50 latach, znalazł się mężczyzna, który w 1970 roku, jako chłopak, został skatowany przez milicjantów. Uratował go ten sam lekarz. Łączy ich pewna więź. Nie zdradzajmy puenty…
– Paradoksalnie, dramat Grudnia wypadł w czas przedświąteczny. Być może uda się nieco optymizmu wykrzesać nawet z tamtej tragedii?
– Tak. Nie bez powodu słuchowisko zostanie powtórzone w święta Bożego Narodzenia. Wymienię też, że w realizacji brali udział m.in. reżyser Paweł Chmielewski, aktorzy Mirosław Baka, Maria Seweryn, Piotr Cyrwus i Krzysztof Janczar. Gorąco, szczególnie słuchaczy z Wybrzeża, zapraszam do wysłuchania „Ostrego dyżuru”.