Na Białorusi nie ma takiej siły, jaką była „Solidarność” w 1980 roku

Białoruski dziennikarz Andrzej Pisalnik był gościem przewodniczącego Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” Krzysztofa Dośli. Gdańska „Solidarność” przekazała kserokopiarkę na potrzeby redakcji prowadzonej przez dziennikarza i jego żonę Iness Todryk.

– Patrząc na to, co się dzieje obecnie na Białorusi, wielu Polakom przypominają się czasy sprzed upadku komunizmu w Polsce. Co w Pana przypadku było bezpośrednim powodem, że zdecydował się Pan na wyjazd z Białorusi?

– Przede wszystkim istniała groźba, że gdyby aresztowano mnie i moją żonę, to nasz 11-letni syn trafiłby do sierocińca. W kwietniu w czasie przesłuchania w Komitecie Śledczym w sprawie przebywających w areszcie dwojga polskich działaczy, dziennikarza Andrzeja Poczobuta i Andżeliki Borys, prezes Związku Polaków na Białorusi, śledczy zasugerował mi, że następnym razem mogę być wezwany już jako oskarżony. Również w czasie mojego przesłuchania przez prokuratora Grodna oficjalnie mnie poinformowano, że jeżeli będę dalej w mediach komentował sytuację Polaków na Białorusi, to zostanę aresztowany. Zdałem sobie wówczas sprawę, że zostając nie będę mógł skutecznie działać, nie będzie ze mnie korzyści. Jedyną możliwością wyjazdu z Białorusi była droga lotnicza. Przylecieliśmy więc z żoną i synem do Polski i przez kilka tygodni przebywaliśmy u księży. Po pewnym czasie dostaliśmy propozycję od prezydenta Jacka Karnowskiego zamieszkania w Sopocie. Tutaj otrzymaliśmy dużą pomoc, mamy gdzie mieszkać i pracować.

– Z tego co wiem, w Polsce kontynuuje Pan swoją dotychczasową działalność.

– Poprzez Fundację „Wolność i Demokracja” dostaliśmy dofinansowanie z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na naszą działalność. Prowadzimy portal znadniemna.pl, wydajemy czasopisma „Głos znad Niemna” i „Magazyn Polski”. Siłą rzeczy nasze wydawnictwa będą teraz ukazywać się tylko w formie elektronicznej. Zrealizowaliśmy z żoną projekt pt. „Dziadek w polskim mundurze”, przedstawiający sylwetki kresowych żołnierzy czy policjantów służących II Rzeczpospolitej, chcielibyśmy w Polsce pokazać wystawę związaną z tym projektem.

– Dochodzą do nas niepokojące informacje o stanie zdrowia Polaków więzionych przez reżim Łukaszenki.

– Andrzej Poczobut i Andżelika Borys są przetrzymywani w bardzo ciężkich warunkach. Andrzej Poczobut ma problemy sercowe, a jeszcze do tego zaraził się koronawirusem. Andżelika Borys ma problemy z oddychaniem.

– Czy będąc w Polsce może Pan swobodnie informować o sytuacji na Białorusi? Czy nie boi się Pan represji ze strony białoruskiego reżimu?

– Mam świadomość, że jestem na jakiejś czarnej liście. Jednak myślę, że białoruskie władze widzą, że ta polityka prześladowania mniejszości narodowych do niczego nie prowadzi. Tym bardziej że nie spotyka się z aprobatą wśród innych państw tego regionu. Przykładem jest interwencja byłego prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, po której wypuszczono trzy polskie działaczki na Białorusi.

– Spotkał się Pan z przewodniczącym Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. O czym rozmawialiście?

– Z naszej rozmowy wynika, że jest wiele podobieństw między tym, co było w Polsce przed zmianami ustrojowymi, a tym, co jest obecnie na Białorusi. Niestety, co nas różni, to fakt, że u nas nie ma takiej siły, jaką była „Solidarność” w 1980 roku, która zjednoczyłaby cały naród. Te duże protesty po sfałszowanych wyborach na Białorusi miały charakter spontaniczny i nie były koordynowane, dlatego nie udało się wygrać z brutalną przemocą, zastosowaną przez Łukaszenkę wobec protestujących.

Rozmawiała
Małgorzata Kuźma

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej