Krzyż wołyński: Pamięć, pojednanie, wybaczenie, a ofiary muszą mieć krzyże nad mogiłami
9 lutego br. – w 82. rocznicę zbrodni na mieszkańcach polskiej wsi Parośla, dokonanej na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów – w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku odbyła się uroczystość poświęcenia Krzyża wołyńskiego, pochodzącego z bezimiennej mogiły na Wołyniu. Uczestniczyli we mszy świętej w intencji ofiar zbrodni także reprezentanci NSZZ „Solidarność”. To oczywiste, gdyż Związek nasz jest depozytariuszem naszej najnowszej Historii.

Krzyż wołyński na tle Ołtarza Ojczyzny i jego twórca Mariusz Drapikowski (fot. ASG)
W drewniany, spękany krzyż, odnaleziony na jednej z bezimiennych mogił na dawnych Kresach, artysta Mariusz Drapikowski wkomponował jaspis, imitujący strużkę krwi oraz błękitne kwiaty, niczym kwiaty lnu, tak często uprawianego niegdyś na Wołyniu. Krzyż zostanie wkomponowana w nastawę Bursztynowego Ołtarza Ojczyzny w bazylice św. Brygidy, jako symbol upamiętniający rzeź ludności polskiej. 9 lutego br. to 82 rocznica zagłady polskiej wioski Parośla w powiecie Sarny. Dokonała jej sotnia UPA pod dowództwem „Dowbeszki-Korobki” i ukraińscy sąsiedzi.

W niedzielne przedpołudnie świątynię, której patronuje św. Brygida Szwedzka, wypełnili wierni. Przybyła delegacja Towarzystwa Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej z Wrocławia ze swym sztandarem. Swoje proporce wystawili harcerze a rekonstruktorzy i rekonstruktorki z Grupy Czata 44 nadali historyczną oprawę uroczystości.








Fot. ASG i IPN o. Gdańsk
Wśród uczestników „wołyńskiej” mszy świętej, którą wraz z biskupem Piotrem Przyborkiem celebrował ks. kanonik Ludwik Kowalski, byli m.in. Krzysztof Dośla, przewodniczący ZRG NSZZ „Solidarność”, Piotr Duda, przewodniczący KK NSZZ „S”, Wojciech Książek, prezes Fundacji „Solidarni Dzieciom i Seniorom”, gdański rzemieślnik Grzegorz Pellowski, historycy z IPN oraz prof. dr hab. Grzegorz Berendt, pomorski kurator oświaty Grzegorz Kryger, poseł Kazimierz Smoliński. Przybyli sędziwi Joanna Duda-Gwiazda, pochodząca z Krzemieńca na Podolu i Andrzej Gwiazda, syn marynarza Flotylli Pińskiej, działacze WZZ i „Solidarności”, członkowie MKS w 1980 r. Była to też szczególna niedziela dla Ryszarda Rusiłowicza, działacza naszego Związku, który cudem uszedł, jako niespełna trzyletni chłopczyk, spod ukraińskiej siekiery kiedy banda dowodzona przez niejakiego Hałuszkę Fedora napadła 30 sierpnia 1943 roku na jego spokojną wieś Myślina, nieopodal Kowla. Zginęły trzy kobiety z jego rodziny oraz nastoletni brat. Nadal ich szczątki nie doczekały się godnego pochówku.
W uroczystości udział wziął dr hab. Karol Polejowski, zastępca prezesa IPN oraz delegacja IPN O. Gdańsk. Delegacja IPN przed mszą św. oddała hołd pomordowanym Polakom, składając kwiaty przy pobliskim pomniku poświęconym wołyńskiemu ludobójstwu.
Wartę przy krzyżu z wołyńskiej mogiły pełniły dziewczynki – zuchy. Niestety, nazbyt często ofiary bandytów „hierojów” od walki z dziećmi i kobietami, były w ich wieku, a nawet młodsze.
Kiedy czytamy o tym, co zrobili ukraińscy nacjonaliści to nie można tego przytoczyć głośno, przez sposób jej dokonania, a w sercu człowieka smutek się rodzi. Skąd czerpać siłę do przebaczenia, do pojednania? Ta siła bierze się z prawdy o ofiarach i o oprawcach. A nadzieję przyniesie Chrystus, Światło którego ciemność nie ogarnia. Światło nadziei. Wszak byli i tacy, którzy byli w stanie ostrzec. W tym dramacie byli tacy, którzy mieli nadzieję ze można inaczej. W tym jest nasza Nadzieja. Przebaczyć, ale nigdy nie zapomnieć. To jest nasz obowiązek. Musimy dążyć do tego, żeby pokazać prawdę o tamtych dramatycznych wydarzeniach. Polacy byli zabijani przez sąsiadów. Ukraińcy to byli czasami nawet członkowie ich rodzin. Dlatego tamta zbrodnia nabiera jeszcze bardziej tragicznego wymiaru
– podkreślał w homilii ks. biskup Piotr Przyborek, nadając ewangeliczny wymiar ekspiacji, pamięci i wybaczeniu.
Nawiązał też do innych zbrodni w imię rasy i szowinizmu: w Lasach Piaśnickich, w Lesie Szpęgawskim (1939-40), w KL Stutthof.
– Pojawił się dramat zła, które trwa – przestrzegł bp Przyborek, wspominając też o złu i śmierci w Strefie Gazy i na dzisiejszej Ukrainie.
Z kolei w swoim przemówieniu dr hab. Karol Polejowski mówił:
Jeśli zapomnę o nich Ty Boże zapomnij o nie. Naszym obowiązkiem jest pamięć o tym, co działo się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ukraińscy nacjonaliści, często sąsiedzi z tej samej wsi albo z wsi sąsiedniej, mordowani w sposób niezwykle okrutny swoich polskich sąsiadów. Za co? Tylko za to, że byli Polakami. To była zbrodnia ludobójstwa. Ludobójstwa popełnionego z nienawiści etnicznej wobec innego narodu. (…) Mamy obowiązek pamiętać. Krzyż w miejscu symbolicznym jest wyrazem naszej pamięci i zobowiązaniem, by pamięć nie zaginęła. Pamięć i prawda są ze sobą związane. Czy domagając się ekshumacji naszych przodków żądamy czegoś nadzwyczajnego? Nie. To nasz obowiązek. By ich odnaleźć i po chrześcijańsku pochować, oddać rodzinom. Czy domagając się ekshumacji kieruje nami chęć zemsty? Nie! Kieruje nami chrześcijański obowiązek i chcemy rzeczywistego pojednania z naszymi ukraińskimi sąsiadami. Ukraina dzisiaj zmaga się w wojnie ze swoim wschodnim sąsiadem. Niech Bóg da zwycięstwo Ukrainy, ale niech Bóg da też odwagę Ukraińcom zmierzenia się z ich przeszłością, stanięcia w prawdzie. Instytut Pamięci Narodowej będzie wykonywał swoją misję. Nie spoczniemy, dopóki naszych przodków nie odnajdziemy, nie pochowamy i nie uczcimy tak, jak jest to w naszej chrześcijańskiej cywilizacji. Wieczna pamięć ofiarom zbrodni ukraińskich nacjonalistów, pomordowanych w Parości i w tysiącach innych miejscach
– zakończył historyk z IPN.

Swoje słowa do zgromadzonych gości skierował także wybitny bursztynnik, artysta Mariusz Drapikowski, dzięki któremu krzyż z polskiej mogiły na Wołyniu, znalazł się w bazylice św. Brygidy w Gdańsku i którego rodzina została dramatycznie dotknięta w latach 40 zbrodniami dokonanymi przez ukraińskich sąsiadów. Matka i dziadek artysty cudem uniknęła śmierci z rąk Ukraińców, ostrzeżeni przez jednego z nielicznych „sprawiedliwego”, przez sąsiada Ukraińca (za pomoc Polakowi, „niedorżniętemu Lachowi” UPA karała śmiercią i spaleniem gospodarstwa), jednak część rodziny, w tym brat jego dziadka, zamieszkująca sąsiednią wieś tego szczęścia nie miała i została wymordowana.
– Zrekonstruowałem krzyż i w pęknięciach wprowadziłem kamień jaspisu, który symbolizuje strużkę krwi oraz niebieskie kwiaty. Czerwony kamień jest po to, by przypominać dramat sprzed ponad 80 lat, natomiast kwiaty mają symbolizować len, który kwitnie w lipcu, w którym w 1943 roku doszło do kulminacji zbrodni. Chciałem w jakiś sposób nawiązać też do kwiatów niezapominajki, abyśmy nie zapomnieli, abyśmy pamiętali o tamtych wydarzeniach – wskazał Mariusz Drapikowski.

Zbrodnia Wołyńska była ludobójstwem, dokonanym ze szczególnym okrucieństwem przez nacjonalistów ukraińskich OUN-UPA, z udziałem ukraińskiej ludności, na Polakach zamieszkujących m.in. Wołyń, Galicję Wschodnią i Zamojszczyznę. Zbrodnia jest rozdrapaną raną w relacjach pomiędzy Polską a Ukrainą, która blokuje badania i upamiętnienie ofiar ludobójstwa. Nie o liczbę zabitych chodzi w tym polityczno-historycznym sporze, tylko lub aż o sposób ich uśmiercenia. Ten bowiem nie czyni z „banderowców” żadnych bohaterów.
Prof. Jacek Hołówka, filozof i etyk, profesor nauk humanistycznych, związany z Uniwersytetem Warszawskim, przytaczał relację, którą, jako nastolatek zasłyszał od ocalonej z pogromu dziewczynki, wówczas dorosłej już pani, która widziała masakrę na własne oczy:
Sam jej nigdy o to nie pytałem, ale niekiedy spontanicznie opowiadała fragmenty ze swego dzieciństwa. Na koniec dodawała „Dom za domem, całą bandą, gorzej niż zwierzęta, jakieś potwory”. Czemu to robili? Czemu kłuli bagnetami jak popadnie? W brzuch lub w serce. Wrzucali do ognia dzieci ze związanymi nogami i rękoma? Potrafili dziobnąć starca w oko za bezsilne protesty, żeby nie patrzył, skoro nie chce. To nie była wojna, tylko tortury. I co teraz znaczy: wybaczyć? Zapomnieć, uznać, że nie było tego, co było?
To nie była ani wojna domowa, ani powstanie chłopskie – jak chcą ukraińscy naukowcy i politycy, tylko zamierzone ludobójstwo. Ukraińscy mówią: „grobów nie będziemy rozkopywać, bo nas to obraża. Dzisiaj zresztą nikt już nie wie, jak to liczyć. Nie ma listy zamęczonych i oprawcy nie żyją. Minęło 80 lat. Po co do tego wracać?”.
Co więcej! Stepan Bandera ma pół setki pomników np. we Lwowie monumentalny (sama spiżowa postać „prowidnyka” ma ponad 7 m, odsłonięty był 14 października 2007 r., w 65 rocznicę powstania UPA) w niemal całej Ukrainie; honorowe obywatelstwo nadały mu rady miejskie co najmniej 26 miast Ukrainy Zachodniej. Najwięcej ulic i pomników Stepana Bandery jest w obwodzie lwowskim, w tarnopolskim oraz iwanofrankiwskim. Naukowcy tamtejsi popularyzują szowinistyczne dzieła Dmytro Doncowa i działalność Jewhena Konowalca (prowidnyka OUN).
Roman Szuchewycz (Kłym Sawur), ps. „Taras Czuprynka”, nacjonalista i nazista odpowiedzialny za zbrodnie przeciwko ludzkości, przewodniczący referatu bojowego egzekutywy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, zastępca dowódcy batalionu „Nachtigall” i kapitan batalionu Schutzmannschaft, naczelny dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii, w 2007 r. został pośmiertnie nagrodzony tytułem Bohatera Ukrainy przez prezydenta Wiktora Juszczenkę (dekret Juszczenki został uchylony orzeczeniem Sądu Administracyjnego w Doniecku) i ma swoje pomniki (kilka zostało zniszczonych podczas obecnej wojny). Kult Romana Szuchewycza przejawia się w nadawaniu jego imienia ulicom, placom i szkołom we Lwowie, Równem, Drohobyczu, Łucku, Odessie i Kijowie. Przed 12 laty rada miejska w Tarnopolu nadała tamtejszemu stadionowi imię tego odpowiedzialnego za czystki etniczne zbrodniarza.
Nawet otwarta postawa Polaków wobec Ukraińców po agresji Rosji z 2022 r. nie zmieniła postawy części naszych sąsiadów na terenach dawnej II RP. O tym świadczą coroczne styczniowe marsze we Lwowie, z czarno-czerwonymi flagami (te widoczne były też na kijowskim Majdanie) czy pochówki z honorami „weteranów” UPA i zwłok ekshumowanych ochotników Grenadier-Division der Waffen SS-Galizien (SS-Hałyczyna), nawet w trakcie trwającego konfliktu zbrojnego po rosyjskiej agresji.

Fragment monumentu „Rzeź Wołyńska” który ufundowało Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce jako dar dla narodu polskiego, projektu i dłuta znakomitego rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego. Odsłonięty w lipcu ub.r. w Jarocinie na Podkarpaciu (w tym miasteczku zginęło z rąk UPA 8 naszych rodaków); pomnik miał zostać odsłonięty 11 lipca 2018 roku, jednak ze względu na jakoby „drastyczne elementy”, odmówiły tego władze miast Jelenia Góra, Toruń, Stalowa Wola i Rzeszów.