Komisja Oddziałowa NSZZ „Solidarność” w Krajowej Spółce Cukrowej Polski Cukier SA Oddział w Malborku. Siła Związku w słodyczy

W skład Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” w Krajowej Spółce Cukrowej Polski Cukier SA Oddział w Malborku wchodzą obecnie: przewodniczący Zbigniew Jezierski, jego zastępca Andrzej Woźniak, sekretarz Henryk Michowski, skarbnik Anna Korba oraz członkowie: Sławomir Barancewicz, Tomasz Kowalski i Łukasz Holke.

„Chorobowe” płatne w stu procentach, nagrody jubileuszowe czy atrakcyjny poziom odpraw emerytalnych – to tylko niektóre zapisy, jakie znalazły się w układzie zbiorowym pracy, który obowiązuje m.in. w Cukrowni Malbork. Ustalanie wszystkich zapisów trwało ponad dwa lata, ale… – Nasz układ to mistrzostwo świata – cieszy się Zbigniew Jezierski, przewodniczący Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” w Krajowej Spółce Cukrowej Polski Cukier SA Oddział w Malborku.

Zapisy układu obejmują pracowników nie tylko malborskiej firmy, ponieważ ta jest częścią znacznie większej grupy.

Krajowa Spółka Cukrowa SA powstała w 2002 roku w wyniku konsolidacji trzech spółek cukrowych Skarbu Państwa. Utworzono ją na bazie Mazowiecko-Kujawskiej Spółki Cukrowej SA w Toruniu. „KSC jest największym w Polsce i jednym z największych co do wielkości producentem cukru w Europie” – można przeczytać w materiałach informacyjnych firmy. „Podstawowy przedmiot działalności stanowi produkcja i sprzedaż cukru, handel wyrobami powstałymi w trakcie jego wytwarzania oraz przetwórstwo owocowo-warzywne. Spółka prowadzi kompleksowe zarządzanie archiwami firm zewnętrznych w zakresie przechowywania, archiwizowania oraz brakowania dokumentów oraz inne działalności usługowe”.

Oddziały spółki, zajmujące się produkcją, znajdują się w Dobrzelinie, Kluczewie, Krasnymstawie, Kruszwicy, Malborku oraz Nakle i Werbkowicach. Do tego dochodzi oddział Terminal Cukrowy w Gdańsku świadczący usługi magazynowo-logistyczne oraz zakład Polskie Przetwory we Włocławku zajmujący się produkcją przetworów owocowo-warzywnych, a także zakłady Archiwum w Płocku i Nadruk Papieru w Janikowie.

– Kiedyś było 26 cukrowni, teraz zostało siedem, więc z 26 obowiązujących wówczas układów musimy zrobić jeden zbiorowy, w którym zapisane zostały różne bonusy – informuje Zbigniew Jezierski. – Przykładowo: jeśli na rok przed osiągnięciem wieku emerytalnego pracownik zadeklaruje odejście w ciągu trzech miesięcy po przekroczeniu tego momentu, to otrzyma 10 procent podwyżki do swojej obecnej stawki. Najwyższe nagrody jubileuszowe sięgają 750 procent i są przyznawane co pięć lat. Poza tym po piętnastu latach pracy w okresie przebywania na zwolnieniu lekarskim otrzymujemy 100, a nie 80 procent pensji. Oprócz tego po każdych 10 latach pracy dochodzi dodatkowy jeden dzień urlopu. Są też premie kwartalne, które mogą sięgnąć 30 procent kwoty wynagrodzenia. Obecnie jestem w trakcie przygotowywania pisma w sprawie podniesienia do 7 procent  Pracowniczego Programu Emerytalnego.

Wszystko kosztuje

Z drugiej strony można powiedzieć, że nic nie ma za darmo i te bonusy pracownicy odpracowują. Są bowiem okresy, gdy firma pracuje właściwie przez całą dobę, więc niektórzy przychodzą do przedsiębiorstwa na jedną z czterech zmian… I dlatego właśnie wprowadzony kilkanaście lat temu kwartalny system rozliczania jest elementem, który warto byłoby w przyszłości zmienić.

– W okresie kampanii cukrowej musimy być cały czas dyspozycyjni – przyznaje Henryk Michowski z Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” .
– Zdarzają się momenty, że niektórzy pracują na cztery zmiany, a inni na dwie. Z tym wiąże się fakt, że ktoś może mieć 48 godzin wolnego po pracy, a inna osoba pracuje w systemie 12 na 12 godzin. To nie jest sprawiedliwe, a wynika właśnie z kwartalnego systemu rozliczeniowego. Za dodatkowo przepracowane godziny nie otrzymujemy wynagrodzenia, ale wolne dni, choć chciałoby się dostać za to pieniądze.

Czy zmianę uda się wprowadzić? Jak na razie, z tego, co mówią związkowcy, zarząd firmy nie szedł na rękę „od razu”. Każdą zmianę trzeba było wyczekać, albo po prostu wywalczyć. Ale efekty są. Gdy jednak szefostwo firmy stawiało mocny opór, załoga nie wzbraniała się przed na przykład przygotowaniem manifestacji, aby publicznie dopomnieć się o swoje.

– Osiągnięcie jakiegoś celu, gdy nie ma woli zarządu, to długi proces – mówi przewodniczący Komisji Oddziałowej NSZZ „Solidarność” i podaje przykład wynagrodzeń. – Przez dłuższy czas mieliśmy zagwarantowane pewne minimum. Ale żadne formy nacisku, których celem było, żeby nie zejść poniżej progu inflacyjnego, nie dawały efektu. Wysłaliśmy jedno pismo, potem drugie. Pozostały bez odpowiedzi. Chcemy być traktowani poważnie, więc zagroziliśmy akcją protestacyjną. Wszystko zostało oczywiście przygotowane legalnie: lista osób, autobusy, zgłoszenie na policję. Ostatecznie zarząd uległ. 

Działają wspólnie

Żeby takie zgranie się i wspólne akcje były możliwe, pracownicy z poszczególnych oddziałów firmy muszą mieć ze sobą łatwy kontakt. To udaje się osiągnąć.

– Komisję Zakładową NSZZ „Solidarność” w KSC SA tworzą komisje oddziałowe, ale jednocześnie podjęta została uchwała, zgodnie z którą każda KO działa na zasadzie KZ – informuje Zbigniew Jezierski. – Nie ma kłopotów z kontaktem pomiędzy poszczególnymi zakładami. Współpraca dobrze się nam układa, choć problem był w okresie pandemii.

Niespodziewane przeszkody dotyczyły właściwie każdej firmy, nie tylko malborskiej cukrowni.

– Raz na kwartał spotykamy się w ramach Komisji Zakładowej, która liczy łącznie kilkanaście osób. Żeby zmobilizować się do pozyskiwania nowych członków, zgodnie z ustaleniami, Komisja Oddziałowa, w której jest powyżej 80 osób, ma dwoje przedstawicieli w Komisji Zakładowej. Przykładowo w Malborku jest 113 członków, więc mamy dwie osoby w KZ.

Wynik można uznać za bardzo dobry, ponieważ w całej firmie jest 176 pracowników.

Problem jest natomiast z młodymi osobami. Nie są chętne, aby wstępować do „Solidarności”. – Chodzimy i pozyskujemy nowe osoby, ale młodsi nie chcą – mówi  członek Komisji Oddziałowej Sławomir Barancewicz. Skąd ten opór? Twierdzą na przykład, że związki nie są im potrzebne.

– Aczkolwiek, gdy taka młoda osoba będzie już trochę czasu w firmie, zauważy, że jak więcej osób zebranych jest w grupie, to ta może decydować o pewnych rzeczach. Niektórzy przeliczają sobie, że przynależność do związku kosztuje ich „procent” z otrzymywanego wynagrodzenia. Ale jeżeli spojrzą na temat całościowo, widzą, że warto należeć do „Solidarności”. Tylko musi minąć pewien czas, aby spostrzegli, że w gromadzie siła i im więcej ludzi, tym lepiej. Nieraz zdarzało się nam zgłaszać manifestacje i dopiero wówczas zarząd firmy się uginał. Gdyby nie związki, nie byłoby tego. Cieszymy się, że udaje się coś wywalczyć, a im nas więcej, tym lepiej – dodaje Sławomir Barancewicz. 

Zdarza się, że związek pomoże także osobie, która nie należy do „Solidarności”.

– Czasami, gdy widzimy dobrego pracownika, który nie należy do związku, to i tak pomożemy. A potem on się do nas przekona – przyznaje przewodniczący. – Parę takich przypadków już mieliśmy. A dzięki temu, że jest nas 113, to dyrektor liczy się z nami. Na pewno nie będziemy bronić pijaka albo złodzieja. Takich osób w Związku nie ma. Dbamy o wizerunek.

Kampania nie tylko wyborcza

Okres najbardziej wytężonej pracy w malborskiej cukrowni, gdy zdarzają się cztery zmiany, to czas tzw. kampanii buraczanej. Ta z kolei jest bezpośrednio zależna od czasu zbiorów buraka.

– U nas na Żuławach jest zagłębie buraczane – mówią związkowcy. – Buraków jest tyle, że moglibyśmy zakontraktować kampanię od jesieni aż do marca. Ale tak się nie da, ponieważ musi się to zmieścić w okresie maksymalnie czterech miesięcy. Z kolei np. w rejonie Lublina buraka jest mniej. Na Żuławach uzyskamy 75 ton z hektara, a tam 50 ton. Stąd tutaj kampanie są coraz dłuższe.

Jednocześnie, biorąc pod uwagę choćby pogodę, trzeba liczyć się z przesunięciami w stosunku do planu.

– W 2016 roku były takie ulewy, że mieliśmy wówczas kampanię… podwodną. Ale daliśmy radę i logistycznie to ogarnęliśmy. Jeden kombajn potrafił być ciągnięty przez trzy ciągniki. Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby buraki zostały na polu – relacjonuje Zbigniew Jezierski.

Mimo takich nieprzewidzianych zdarzeń, sytuacja w firmie jest dobra. Przedsiębiorstwo znajduje się „na plusie”.

– Problem był, gdy dwadzieścia lat temu powstawała Krajowa Spółka Cukrowa. Brakowało w nowym tworze pieniędzy, rolnicy czekali na zapłatę za buraki nawet pół roku. Teraz jest spokojnie. Firma ma 114 milionów złotych netto zysku – mówi Zbigniew Jezierski.

Kłopoty, jak wszędzie, sprawił też koronawirus, ponieważ niektórzy pracownicy przebywali na kwarantannie, i to w okresie kampanii. Pozostali musieli sobie jakoś poradzić i chodzić do pracy, także w święta czy np. Wigilię Bożego Narodzenia.

Plany na przyszłość

Plany na najbliższą przyszłość to w malborskiej firmie duża modernizacja. Kolejna inwestycja  to zakup nowego dyfuzora za 50 milionów złotych.

– Dobowy przerób jest obecnie dwa i pół raza większy niż kiedyś, a docelowo ma być jeszcze zwiększony – mówi Zbigniew Jezierski. – W Gdańsku powstał nowy Terminal Cukrowy, a że Malbork jest blisko, więc tamtędy pchamy nasz cukier w świat. Korzystamy z dobrego położenia geograficznego i dobrej ziemi. Na Lubelszczyźnie, gdy ktoś ma dwa hektary, to jest plantatorem, u nas – gdy ma od 20 do 100 hektarów. 

Celem dla samej KO jest dbałość o uzwiązkowienie i plany, by jeszcze je zwiększyć. Co roku odbywają się różne szkolenia, w górach lub nad morzem. – To też może być bodźcem do tego, aby działać w Związku – przyznaje Zbigniew Jezierski. – Ja jestem w „Solidarności” od początku, więc trochę to boli, że młodzi boją się wstępować, inaczej na to patrzą. A przecież im nas więcej, tym lepiej.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Modzelewski

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej