Co nas czeka w 2021 roku: rekordowe zadłużenie państwa

Nadchodzi pora na bilans otwarcia. W 2021 roku zadłużenie Polski wzrośnie do rekordowego poziomu, mimo, że miliardy przeznaczone na tarcze antykryzysowe nie zostały wliczone do państwowego długu publicznego.
Według danych Ministerstwa Finansów zadłużenie Skarbu Państwa na koniec października 2020 r. wyniosło 1 103 567,3 mln zł, co oznaczało
• wzrost o 3 442,5 mln zł (+0,3%) w październiku 2020 r.,
• wzrost o 130 229,1 mln zł (+13,4%) w porównaniu z końcem 2019 r.
W październiku 2020 r. udział długu w walutach obcych w długu Skarbu Państwa wyniósł 24,8%, tj. wzrost o 0,8 pkt proc. m/m i spadek o 1,6 pkt proc. w porównaniu z końcem 2019 r.
Z zapowiedzi rządowych wynika, że to nie jest koniec wzrostu długu publicznego. W 2021 r. Ministerstwo Finansów zapisało dług sektora gg (instytucji rządowych i samorządowych) na 64,7 procent PKB. To może się przełożyć na przekroczenie granicy 1,5 biliona zł długu publicznego. Rząd tłumaczy, że ratowanie miejsc pracy kosztuje. Premier Morawiecki mówił nawet, że groził nam scenariusz ponad dwóch milionów osób bezrobotnych. Ten rachunek w budżecie to 109 mld zł deficytu budżetowego w 2020 roku
Dług publiczny Polski ma więc wynieść w tym roku 50,5 proc. wartości PKB (wyliczenie nie uwzględnia ani tarczy antykryzysowej PFR, ani Funduszu Przeciwdziałania Covid-19 utworzonego w BGK), albo 62,2 proc. PKB, biorąc pod uwagę obciążenia PFR i BGK.
W 2021 roku zadłużenie, w zależności od metody, ma wzrosnąć do odpowiednio 52,9 proc. lub 64,7 proc. PKB. Pierwsza wartość jest liczona na podstawie ustawy o finansach publicznych, która wymienia wprost, które instytucje są częścią finansów publicznych, a które nie. Druga, unijna metoda, tzw. dług general government daje pełniejszy i rzetelny obraz zadłużenia i pokazuje, ile kosztuje walka ze skutkami pandemii COVID-19.
W Polsce dług instytucji sektora rządowego i samorządowego (czyli inaczej general government) na koniec 2019 roku wyniósł 1 045,12 mld zł.
W przeliczeniu na jednego mieszkańca, dług instytucji sektora rządowego i samorządowego rośnie z 28 102 zł na koniec 2019 roku do 34 564 zł na koniec 2020 roku (dlugpubliczny.org.pl).

To, czy konsekwencje dla państwa są negatywne nie jest oczywiste. Co jest bardziej negatywne: recesja i bezrobocie czy przyrost długu? Spadający popyt ze strony sektora prywatnego jest zastępowany przez popyt z sektora publicznego. Jednak zadłużamy przyszłe pokolenia, gdyż ciężar zobowiązań odczują nasze dzieci i wnuki. Czy to gra fair w stosunku do następnego pokolenia?
Sporo szumu wywołał niedawno wiceminister finansów Piotr Patkowski, gdy przypomniał, że tarczę PFR trzeba będzie spłacać i są konkretne terminy: od 2025 roku. To będą trudne lata dla sektora finansów publicznych.
Niektóre pozycje są pomijane w „polskiej metodologii” niezależnie od opcji rządzącej. I tak np. w 2011 roku, aby nie przekroczyć progu zadłużenia, z państwowego długu wykreślono fundusz drogowy, emitujący obligacje, w 2013 roku dług publiczny wynikający ze zobowiązań OFE został zamieniony na zapis księgowy w ZUS, zwiększając nie dług a zobowiązanie państwa.
Pamiętajmy też, że obligacje emitowane przez Skarb Państwa mogą być wykupowane przez podmioty zagraniczne (tutaj głównym graczem jest ChRL). Dług zagraniczny nie jest pożądany, bo uzależnia kraj od rynków światowych. Po wejściu na rynek Narodowego Banku Polskiego udział inwestorów zagranicznych spadł. Dobry przykład to Japończycy, którzy pożyczają od Japończyków. Z kolei obligacje wyemitowane przez Greków, znalazły się w rękach głównie niemieckich banków. Nasze obligacje skupują Chińczycy. Do tego dochodzi obsługa długu: raty kapitałowe i odsetki.
Nie można się więc dziwić, że pandemia koronawirusa i kryzys gospodarczy spowodował zmianę planów rządu Mateusza Morawieckiego. Budżet państwa na 2020 roku miał w wydatkach równać się z przychodami. Teraz deficyt wyniesie co najmniej 110 mld zł, a to oficjalne szacunki.
Jak podał dziennik „Rzeczpospolita”, rząd zamierza w ciągu dwóch lat zwiększyć zadłużenie Polski o 480 mld zł. Z czasem jednak akceptacja dla wysokiego poziomu długu zniknie i pojawi się presja na jego ograniczenie. Wtedy, nie ma co udawać, pod nóż mogą iść programy społeczne.
Na nic zda się pomijanie udziału w bilansie finansów publicznych Banku Gospodarstwa Krajowego, czy Polskiego Funduszu Rozwoju. Oba podmioty emitują obligacje. Od obu skupuje je Narodowy Bank Polski.

Praktyka nieujawniania części wydatków publicznych w budżecie państwa ma związek z wymogami, jakie na rząd nałożył ustawodawca. W konstytucji przewidziano trzy progi ostrożnościowe od 50 proc. PKB, 55 proc. do 60 proc. Pierwszy próg zawiesił rząd Donalda Tuska i wprowadził regułę wydatkową. Tę z kolei zakwestionował gabinet Mateusza Morawieckiego.

Po przekroczeniu środkowego progu rząd ma obowiązek wstrzymać się ze wzrostem wynagrodzeń urzędników, waloryzować emerytury do wysokości inflacji, zamrozić niektóre budżety i zakazać udzielania nowych poręczeń. Rząd Donalda Tuska dokonał „rozbioru OFE”, w momencie, gdy dług sięgał 56 proc. PKB. Gdyby sytuacja pogarszała się jeszcze bardziej i dług publiczny osiągnął 60 proc. PKB, czyli gdyby został naruszony trzeci próg ostrożnościowy, rząd musiałby na następny rok przyjąć budżet bez deficytu.

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej