Anna Fotyga: Dostrzeganie w Unii jedynie zalet, jak i nawoływanie do Polexitu, to narracje naszych przeciwników
Fragment rozmowy z Anną Fotygą, w latach 2006–07 przewodniczącą Komitetu Integracji Europejskiej, 2006–07 ministrem spraw zagranicznych, szefową Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, posłanką do Parlamentu Europejskiego (2004–05 i od 2014), w latach 90. kierującą Biurem Spraw Zagranicznych Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, jednym z dziesięciu ekspertów zespołu sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga.
Rozmawia Artur S. Górski

– W maju tego roku minęło 20 lat od wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Papież Jan Paweł II był świadomy odchodzenia Unii od chrześcijańskich fundamentów, od linii Schumana, De Gasperiego, Adenauera, ale popierał nasz akces. Tymczasem 31 stycznia 2020 r. sfinalizowano Brexit, ale z kolei oficjalnie Ukraina, a Gruzja, głosem manifestujących Gruzinów, głośno wyrażają chęć przystąpienia do Unii. Czy UE jest ciągle atrakcyjna, a jej instytucje, jak Rada Europejska, Parlament Europejski oraz Komisja Europejska spełniają aspiracje Europejczyków?
– Dla narodów, które chciały wyrwać się spod sowieckiego, a potem rosyjskiego buta, instytucje świata zachodniego były i są oczywistą alternatywą. Kierunek ich rozwoju, a w szczególności Unii Europejskiej, budzi jednak niepokój. Ci, którzy są już członkami instytucji Zachodu, powinni starać się o ich zreformowanie, o powrót do korzeni, do chrześcijańskiej wizji zjednoczonej Europy, o której Pan wspomniał. Takie cele postawiła sobie Grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należę. W Unii mamy do czynienia z próbą ideologizowania nawet najbardziej technicznych kwestii i polityk, co idzie w parze ze szkodliwym upolitycznieniem teoretycznie niezależnych instytucji. Naszym zdaniem Unii potrzeba dziś więcej zdrowego rozsądku, solidarności, współpracy, a nie dominacji.
– Narzucany Europejski Zielony Ład spowoduje, że każdy Polak za ów ład zapłaci. Do pilnowania Zielonego Ładu uruchomiony zostanie system kontroli obywateli. Czy się nam opłaci ów „Ład”? Czy nie jest to raczej gra sprytnych przeciwko naiwnym?
– Zielony Ład jest kolejną odsłoną tendencji, które występują we współczesnym świecie, nie tylko w UE, od wielu lat. Wojna przeciw Ukrainie i jej konsekwencje pokazały, że świata nie stać na kosztowne narracje ideologiczne. W mojej ocenie, z powodu protestów społecznych, ale również racjonalnej oceny ekonomicznej, Zielony Ład będzie redukowany i ograniczany. Przez Europę, w tym także Polskę, przetoczyła się już fala protestów, które wymusiły pewne korekty. Kolejnym jasnym sygnałem, iż społeczeństwa nie zgadzają się na Zielony Ład, będą wybory do Parlamentu Europejskiego. Od ich wyniku zależy, jak znaczące będą to zmiany.
– Wraz z Europejskim Zielonym Ładem, zainicjowanym przez Komisję Europejską w grudniu 2019 r., Rada Europejska odnotowała ten fakt na posiedzeniu 12 grudnia 2019 r., Unia Europejska przyjęła długofalową strategię redukcji emisji i zaktualizowane plany klimatyczne „Gotowi na 55”. Wstępne porozumienie osiągnięto w Parlamencie Europejskim wiosną 2021 r. Czy ów pakiet musi, nieodwracalnie, przełożyć ambicje klimatyczne na konkretne nasze przepisy klimatyczne, energetyczne, transportowe?
– Pakiet został przyjęty przy sprzeciwie delegacji PiS. Porozumienie jest porozumieniem zwolenników ideologii klimatycznej. W mojej ocenie liczba jej entuzjastów będzie topniała w miarę pogarszania się warunków gospodarczych i społecznych, ewolucji sytuacji międzynarodowej. Świadomość, iż za emisję 93 procent dwutlenku węgla na świecie nie odpowiada Europa, że narzucanie niepopartych naukowymi danymi celów kosztem gospodarki, przekłada się negatywnie na koszty życia, miejsca pracy, pozycję Europy w światowej gospodarce, a w konsekwencji na nasze bezpieczeństwo, może zbyt powoli dociera do europejskich społeczeństw. Wybory do Parlamentu Europejskiego są okazją do takich dyskusji. Mam nadzieję, iż ich wynik pozwoli na odejście od szkodliwych polityk, a wiele z przewidywanych przepisów nie będzie wdrażanych. Już mamy do czynienia z daleko idącymi zmianami i uproszczeniami, które mają odciążyć naszych rolników.
– Polska zgodziła się na implementację Zielonego Ładu. Premier Mateusz Morawiecki negocjował i zgodził się w 2019 r. na zapisy Zielonego Ładu. Komisarz Janusz Wojciechowski go popierał. Czym należy wytłumaczyć zwrot w ocenie przez PiS projektu Europejskiego Zielonego Ładu?
– Komisarz Wojciechowski zajmował się wąskim wycinkiem i dbał, by przyjmowany kształt Zielonego Ładu jak najmniej ingerował w warunki gospodarowania polskich rolników. Duża część ograniczeń dotykających rolników, nie tylko tych związanych z Zielonym Ładem, ale także chociażby z importem do Unii zboża ze wschodu, leży w portfolio innych komisarzy, którzy podejmują decyzje kolegialnie. Zielony Ład jest dziełem Komisji, a Prawo i Sprawiedliwość – zarówno rząd, jak i europosłowie – oprotestowywali wszystkie zasadnicze decyzje, które okazały się szkodliwe. To projekt ideologiczny Komisji i tych sił politycznych w Parlamencie Europejskim, do których Prawu i Sprawiedliwości jest daleko, a w których znajdują się politycy ówczesnej opozycji, a obecnej koalicji rządowej. Moje stanowisko jest od początku jasne i potwierdzone w głosowaniach. Niestety, nie wszyscy polscy europosłowie z innych partii wyrażali tak klarownie swój sprzeciw, a duża część z nich nawet otwarcie wspierała niekorzystne decyzje.
– My nie mamy siły Szwajcarii ani surowców i zakumulowanego kapitału Norwegii. Czy mamy szykować się na Polexit, bo takie hasła widzę na demonstracjach? Ba! Jest nawet Komitet Wyborczy Polexit.
– Jesteśmy częścią Zachodu od chrztu Polski. Chociaż jest on w kryzysie, musimy być świadomi, jakie koszty wiązałyby się z upadkiem zachodnich instytucji. Stąd nawołujemy do ich reformowania. Nie możemy sobie pozwolić, by dominację w Unii utrwaliły te siły, które wielokrotnie się myliły, czy to w kwestii Rosji, energii, migracji, czy Zielonego Ładu. Mówienie o problemach wynika z troski o dobro wspólne, o przyszłość także Polski. Obydwie skrajności, zarówno bezrefleksyjne dostrzeganie w Unii jedynie zalet, jak i nawoływanie do Polexitu, to narracje naszych przeciwników.
– Kreml inspiruje procesy destrukcyjne na Zachodzie od operacji „Trust”, przeprowadzonej jeszcze w latach 1921–1926, kompromitującej służby wywiadowcze, w tym Polski. Czy hasło „Polexit” jest wynikiem wpływów Kremla?
– Chciałabym, aby służby III RP miały tak dobre rozpoznanie Rosji, jak służby II Rzeczypospolitej. Operacja „Trust” jest tylko jednym z wielu przykładów narzędzi i taktyki, jakimi posługuje się Kreml na przestrzeni wieków, by wpływać na Zachód. Polacy, ale także niektóre narody naszego regionu, przez stulecia nabyły pewnego rodzaju odporności na rosyjskie działania. Tak, sądzę, że hasło Polexit jest szkodliwe, gdyż służy interesom Rosji. Dodatkowo demotywuje do działania w obronie naszych interesów w Unii, do jej reformy w taki sposób, by Polskę wzmacniała.
(Tekst rozmowy ukazał się w całości w czerwcowym „Magazynie Solidarność”)