9 lutego br. poświęcenie Krzyża wołyńskiego w bazylice św. Brygidy w 82 rocznicę zbrodni na bezbronnych rodakach

W niedzielę 9 lutego br. przypada 82 rocznica zbrodni dokonanej na bezbronnych Polakach przez ukraińskich nacjonalistów we wsi Parośla (powiat Sarny). Sotnia morderców, upojona rozbiciem nocą z 8 na 9 lutego 1943 r. posterunku żandarmerii najechała spokojną polską wieś. Podstępnie wyrżnięto jej 173 mieszkańców. Banderowcy ścieli też toporem głowy pojmanym sześciu kozakom dońskim.  

Serdecznie zapraszamy na wyjątkową i poruszającą uroczystość poświęcenia Krzyża wołyńskiego, który pochodzi z polskiej mogiły na Wołyniu. Naszych rodaków nie miał kto w 1943 roku bronić, a po mordzie nawet godnie pogrzebać! W godny pochówek wołają do dziś z jam i trupich dołów śmierci.

Wydarzenie to ma ogromne znaczenie historyczne i symboliczne. Odbędzie się w 82  rocznicę zbrodni w Parośli – jednej z pierwszych i najokrutniejszych zbrodni dokonanych na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów. To czas, by zatrzymać się na chwilę refleksji, oddać hołd ofiarom i przypomnieć sobie, jak ważna jest pamięć o naszej historii

– czytamy na stronie parafii św. Brygidy w Gdańsku i w zaproszeniu gdańskiego IPN.

Instytut Pamięci Narodowej (w uroczystości udział weźmie wiceprezes IPN dr hab. Karol Polejowski), proboszcz parafii św. Brygidy w Gdańsku ks. kanonik Ludwik Kowalski i współtwórca Bursztynowego Ołtarza Ojczyzny Mariusz Drapikowski mają zaszczyt zaprosić na poświęcenie Krzyża Wołyńskiego z polskiej mogiły na Wołyniu na mszy świętej 9 lutego br.
o godz. 11.00. Mszę św. sprawować będzie ks. biskup Piotr Przyborek.

Wydarzeniu towarzyszyć będzie wystawa przygotowana przez IPN pod wymownym tytułem „Sąsiedzka krew. Ludobójstwo wołyńsko–galicyjskie 1943–45”.

Rodzina Jasionczaków z Woli Ostrowieckiej. Wszyscy ze zdjęcia zostali zamordowani przez UPA w 1943 roku

Parośla była niedużą polską wsią. Stosunki z sąsiednimi wioskami ukraińskimi były dobre. Masakra mieszkańców Parośli to pierwsza masowa zbrodnia ukraińskich nacjonalistów z OUN–UPA na Polakach, symboliczny początek tzw. rzezi wołyńskiej, mającej swe apogeum w lipcu 1943 r. Od lutego 1943 r. do żniw w 1944 r. na terenie Wołynia i na obszarach kresów południowo-wschodnich II Rzeczypospolitej doszło do potwornych zbrodni,  Genocidium atrox (ludobójstwo okrutne, pojęcie użyte przez prof. Ryszarda Szawłowskiego, podobne do „szatańskiego tańca” w Rwandzie w kwietniu 1994 r.).

Przez kilkanaście miesięcy polskie wsie w Galicji Wschodniej i na Wołyniu umierały w dymach pożarów i w krzyku naszych rodaków bestialsko mordowanych przez bandytów z UPA, walczących z polskimi kobietami i dziećmi oraz przez miejscową tłuszczę. Polskie wsie, roztopione w żywiole ukraińskim (w woj. wołyńskim tylko 18 proc. to byli Polacy), pozbawione wywiezionych, aresztowanych, zabitych lub zaginionych na froncie – zdolnych do stawiania oporu mężczyzn, stały się łatwym łupem walczących o Ukrainę „czystą jak szklanka wody”.

Wcześniej z tej ziemi pozbyto się niemal wszystkich żydów, wybitych przez Einsatzgruppen (Grupy Operacyjne niemieckiej policji bezpieczeństwa), ukraińskie i litewskie siły pomocnicze oraz miejscową ludność – za przyzwoleniem i z rozkazu niemieckich okupantów. Przyszedł czas na Polaków, którym ochrony nie zapewniła na czas komendantura AK.   

W nocy z 8 na 9 lutego 1943 r. sotnia Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki” napadła na posterunek policji pomocniczej we Włodzimiercu. Zginął niemiecki komendant i trzech Kozaków, sześciu wzięto do niewoli. Gdy oddział UPA dotarł do Parośli do każdego z domostw wtargnęło kilku uzbrojonych banderowców. Odróżniali się od innych partyzantów umundurowaniem, językiem, a poza bronią palną za pasami wciśniętymi siekierami i nożami.

Ocalały Witold Kołodyński (w wyniku uderzenia siekierą pękła mu czaszka) wspominał: „Do domu weszło około szesnastu. Kilku z nich miało na sobie rosyjskie furażerki, pozostali byli ubrani w ukraińskie sukmany. Dowódca kazał przygotować dla oddziału jedzenie i słomę do spania. Twierdzili, że chcą przegonić Niemców, ale tej nocy muszą przenocować we wsi. Potem mieli odjechać”.

Banderowcy pod komendą „Dowbeszki – Korobki” rozkazali wszystkim domownikom, całymi rodzinami, położyć się twarzą do podłogi. Następnie związali ich sznurami. Użyli podstępu: tłumaczyli związanie koniecznością uniknięcia oskarżeń ze strony Niemców o udzielanie pomocy partyzantom. Mieszkańcy nie spodziewali się podstępu. Oprawcy wymordowali ludzi przy użyciu noży, siekier i toporów. Nie darowali nawet niemowlętom. Śmiertelne ciosy przeżyło 12 ukrytych lub ocalałych z ran dzieci. Postąpili zgodnie z ułożonym w latach 20 dekalogiem OUN: „Wobec wroga Narodu twojego kierujesz się tylko podstępem i nienawiścią”.
Dwóch mężczyzn stawiających opór Walentego Sawickiego ze Związku Strzeleckiego i Mieczysława Bułgajewskiego oprawcy posiekali na kawałki.

W zabijaniu ludzi i w grabieży majątku brali udział Ukraińcy z sąsiednich wsi. Zabudowania opustoszałej Parośli banderowcy spalili kilka tygodni później. Rośnie tam sosnowy las.

Warkoczyk dziewczęcy odnaleziony podczas jednej z nielicznych ekshumacji w 2011 r. na Trupim Polu, miejscu kaźni 229 kobiet i dzieci w 1943 r. – mieszkańców wsi Ostrówki. Grupę Polaków pędzono przez 4 km z kościoła w Ostrówkach pod ukraińską wieś Sokół. Po drodze zabijano kobiety w ciąży i te które niosły na rękach dzieci. Wśród zabitych było tylko dwóch mężczyzn (!). Ciała leżały niepogrzebane przez dwa tygodnie (fot.odkrywca.pl)

Zbrodniczy scenariusz miał się powtórzyć na Wołyniu wielokrotnie. Po wsiach, gajówkach i kościołach śladu nie ma. Polacy niemal całkowicie zniknęli z Wołynia. Pozostały zgliszcza, dzikie sady i setki nieoznakowanych mogił. Rów nienawiści, wykopany w myśl „idei nacji”, wydawał się nie do zasypania. Można tego dokonać – budując na prawdzie.

Ukraina ponosi ciężkie ofiary w walce o niepodległość z rosyjskim najeźdźcą. Dziś z naszej  perspektywy rozumne wsparcie Ukrainy leży w geopolitycznym interesie Polski. Nie zmienia to faktu, że o tragicznych wydarzeniach sprzed 80 lat na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej musimy przypominać, a były one zacierane w zbiorowej świadomości. Od dekady odbywają się na Ukrainie nieprzerwanie ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu i bojowców Waffen-SS. Trupy naszych rodaków wołają: Nie o zemstę chodzi, lecz o pamięć i prawdę! O pamięć należną ofiarom, o hańbę oprawców i o prawdę, której nie można relatywizować, choćby była najtrudniejsza.

Poświęcenie Krzyża wołyńskiego odbędzie się 9 lutego o godz. 11.00 podczas mszy świętej. Krzyż zostanie wkomponowany w Bursztynowy Ołtarz Ojczyzny. Twórcą oprawy krzyża jest  bursztynnik artysta Mariusz Drapikowski.

Krzyż zostanie umieszczony wśród innych krzyży: pomnika Poległych Stoczniowców 1970, krzyża z Gdyni 1970, krzyża z kopalni Wujek, krzyża z Radomia, krzyża pomnika Ofiar Czerwca 1956, krzyża z Warszawy „Wolności i Solidarności”, krzyża z kotwic, krzyża św. Stanisława, krzyża z Bydgoszczy z „Doliny śmierci”, krzyża z relikwiami św. Andrzeja Boboli, krzyża Żołnierzy wyklętych, krzyża z kopalni w Wieliczce, krzyża ze Śląska z węgla kamiennego, krzyża z Giewonta, krzyża Federacji Młodzieży Walczącej, krzyża z kroplą krwi św. JP II, krzyża z Syberii, krzyża „Inki”.

Bursztynowy Ołtarz Ojczyzny jest swoistym wotum za Wolność.  Prace nad budową tego wyjątkowego dzieła trwają 23 lata. Nastawa ukwiecona jest pędami winorośli inkrustowanymi bursztynowymi listkami i kiściami winogron, wzdłuż jej podstawy znajduje się kompozycja jantarowego łanu zboża – niczym z pól dawnej Rzeczypospolitej.  

(asg)

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej