Robotniczy bunt 1976 – szosa E7 z Warszawy do Radomia. Z tego „wydarzenia” wyrosła „Solidarność”


Czerwony Radom pamiętam siny / Jak zbite pałką ludzkie plecy / Szosę E7 na dworcach gliny / Jakieś pieniądze jakieś adresy / Czerwiec nas zastał z dala od miasta / Jesienią Konrad już na nas czekał / Pierwsze pieniądze właśnie zebrano / Pojechaliśmy – ktoś musiał jechać. / Naprawę trzeba było coś zrobić… – śpiewał Jan Krzysztof Kelus, a jego ballada stała się mottem rodzącej się w 1976 roku opozycji demokratycznej.
W PRL, państwie określającym się jako republika ludu pracującego, w którym – jak głosiła Konstytucja PRL – „władza należy do ludu pracującego miast i wsi”, co kilka lat argumentem była milicyjna pałka a bywało, że i karabinowe kule. Z buntu robotników w 1976 r. zrodziły się Komitet Obrony Robotników i Wolne Związki Zawodowe – w 1978 r.
Nim przyszedł zwycięski dla strajkujących Sierpień ’80 i szesnaście miesięcy nadziei 1980-1981, trzeba było przełykać łzy i gorycz klęsk – spacyfikowanie robotniczych protestów w Radomiu, Ursusie, Płocku i dziesiątkach innych miast. Z robotniczego buntu, wspartego przez garstkę „inteligentów”, zrodziła się opozycja demokratyczna, najpierw KOR, potem KSS KOR, powołano Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a w 1978 r. powstały na Górnym Śląsku Wolne Związki Zawodowe i WZZ Wybrzeża.
W drugiej połowie lat 70 ujawniła się ekonomiczna zapaść gospodarki, rozpędzonej ponad miarę przez ekipę Edwarda Gierka, I sekretarza KC PZPR. „Skrojony” niemal na zachodnią miarę I sekretarz partii (rząd rządzi, partia kieruje) umiał zjednywać sympatię Zachodu. Chciał unowocześniać kraj.
Rządy „Wolnego Świata” i banki zachodnie pożyczały Polsce pieniądze, wpędzając PRL w spiralę zadłużenia. Gierek zadłużał, ale i budował nowoczesne zakłady – w Gdańsku np. Rafineria i Port Północny oraz lotnisko w Rębiechowie, lotniska, drogi i obwodnice miast, papiernia w Kwidzynie, fabryka włoskich aut w Tychach (FIAT), zakłady chemiczne i huty, zakłady energetyczne. Łącznie powstało ponad 600 nowoczesnych fabryk.
Płace rosły, ceny nie. Od 1960 r. np. szynka kosztowała około 90 zł/kg, cukier – 10,50 zł/kg, pomarańcze – 40 z/kg, butelka wódki 100 zł. Płaca według statystyki Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wahała się w latach 70 między 2235 zł a 5327 zł miesięcznie.
Do PZPR, nawet tuż po Grudniu ’70, wstępowali ochoczo młodzi inżynierowie i studenci (vide scena z „Człowieka z żelaza” z Bogusławem Lindą i Jerzym Radziwiłowiczem przy wyjściu ze Stoczni Gdańskiej). Gospodarskie wizyty partyjnych dygnitarzy i hasła „Budujemy drugą Polskę”, „Aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio” i „Polak potrafi” rozbudziły konsumpcyjne apetyty.
Potęgę „dziesiątej gospodarki świata” podkreślała i nakręcała propaganda sukcesu, wszechobecna w podległych rządowi i partii telewizji i radiu oraz w poddawanej cenzurze prewencyjnej prasie (GUKPPiW).
Dzięki zagranicznym kredytom i zakupom licencji gospodarka uległa modernizacji, ale i dramatycznemu przegrzaniu. Pierwszym sygnałem, że coś poszło nie tak były braki w zaopatrzeniu w cukier. Ten masowo był eksportowany z kraju, by obsłużyć dług. Podobnie rzecz miała się z mięsem. W obrocie pojawiły się bony towarowe – z razu na cukier.
Głód informacji (nie było wszak internetu), w części zaspokajały zagraniczne rozgłośnie: nadające z Monachium Radio Wolna Europa, waszyngtoński Głos Ameryki i londyńska BBC.
Przed wakacjami 1976 r. władze postanowiły wprowadzić podwyżkę cen żywności, niepomne doświadczeniu z 1970 r. W czwartek, 24 czerwca 1976 r. w Sejmie premier Piotr Jaroszewicz przedstawił szczegółowy zakres podwyżek cen. Przemówienie było transmitowane w radiu i w telewizji. Podniesienie cen wywołało gniew ludzi pracy.
Część załogi Stoczni Gdańskiej im. Lenina na pierwszej zmianie zastrajkowała rano 25 czerwca 1976 r., żądając cofnięcia podwyżki. W efekcie z pracy zwolniono kilkudziesięciu stoczniowców „celem ukrócenia przejawów warcholstwa”.
Tego dnia wybuchły strajki w Ursusie. Ich zasięg był nadspodziewanie szeroki. Zastrajkowali robotnicy Zakładów Mechanicznych ZPC „Ursus”. Łączność telefoniczna Ursusa z resztą kraju została odcięta, gdy ludzie wyszli na ulice. Manifestanci zdecydowali się na desperacki krok. Musieli jakoś przebić się przez „pancerz” cenzury. Zatrzymali więc pociąg pośpieszny „Opolanin” na trasie Warszawa – Skierniewice – Łowicz i unieruchomili lokomotywę. Szturm kompanii MO w pełnym bojowym rynsztunku nastąpił wieczorem, po godz. 21.
W Radomiu strajk rozpoczął się 25 czerwca 1976 r. w Zakładach Metalowych im. gen. „Waltera” o godz. 6.30. Robotnicy odeszli od maszyn i przeszli przed budynek dyrekcji. Protest szybko wylał się na miasto. Robotnicy skierowali się przed siedzibę KW PZPR. Ksiądz Roman Kotlarz przed kościołem Świętej Trójcy błogosławił ludzi.
Po południu zniecierpliwiony tłum wtargnął do gmachu KW PZPR, do siedziby lokalnej władzy. Gniew ludzi spotęgował widok bogato zaopatrzonego „zakładowego” bufetu. Przez okna wyleciały szynki, balerony, konserwy, dywan i… telewizor. Z gabinetów wyrzucono portrety Lenina, a z masztu ściągnięto czerwoną flagę. Zapłonęła, podpalona przez demonstrantów, siedziba partii. Grupy zagniewanych mieszkańców zdecydowała się na desperacki krok i w odruchu „ludowej sprawiedliwości” splądrowali kilkanaście sklepów.
Dysponenci propagandy uznali podpalenie gmachu partii za szczególną „profanację” i wprowadzili zapis cenzorski na ten fakt. Teza propagandy głosiła – chuligański charakter zajść.
Gen. Bogusław Stachura (MSW) rozkazał przerzucić do Radomia (następnie do Ursusa i do Płocka) oddziały ZOMO oraz milicjantów ze szkoły w Szczytnie – łącznie 1543 funkcjonariuszy MO. Po godz.15 w rejon budynku KW PZPR w Radomiu dotarły dwie kompanie ZOMO z Warszawy, które rozpoczęły pacyfikację robotników przy użyciu gazów łzawiących i armatek wodnych. Wśród manifestujących były dwie przypadkowe ofiary śmiertelne (ludzi przygniotła przyczepa użyta do budowy barykady).


Ulica w Radomiu, tory kolejowe w Ursusie (Archiwum IPN)
Starcia uliczne między milicją a manifestantami w Radomiu trwały do godz. 22.30. Zatrzymanych (nie mniej niż 654 osoby) milicjanci bili. Do historii pacyfikowania robotniczych protestów weszły „ścieżki zdrowia”, czyli przepuszczanie ludzi przez szpaler bijących pałkami i pięściami funkcjonariuszy MO. Sama nazwa miała gorzki ironiczny wydźwięk, nawiązujący do programu TVP, krzewiącego kulturę fizyczną. Wręczono też strajkującym „wilcze bilety”, a ponad 250 osób stanęło przed sądem i kolegiami.
Wieczorem 25 czerwca 1976 r. radio i telewizja nadały przemówienie premiera Piotra Jaroszewicza, oznajmiającego o cofnięciu podwyżek. Premier mówił, że była to 'propozycja skierowana do ludzi pracy i konsultacje, w tym z CRZZ”, rządowa propozycja, a nie podwyżki.
Ruszyła machina propagandowa pod groteskowymi hasłami: „Jesteśmy z KC PZPR i towarzyszem Gierkiem”, „Piętnujemy tych, którzy zakłócili demokratyczny dialog partii z narodem” i smutne: „Wstydzimy się za warchołów z Radomia”.
12 sierpnia 1976 r. wprowadzone zostały „kartki” – bony towarowe na cukier za 10,50/kg (cena komercyjna 26 zł). Towarzyszyły one Polakom przez 13 następnych lat, stopniowo obejmując kolejne artykuły i grupy towarów. Ostatnim towarem reglamentowanym w PRL było mięso – kartki na mięso i jego przetwory obowiązywały do lipca 1989 r.
Jan Krzysztof Kelus napisał i skomponował balladę o szosie E7, która dobrze oddaje klimat tamtych czasów. Szlak, który spina do dziś Trójmiasto, Warszawę, Kraków był drogą niosących wsparcie szykanowanym w odległym od stolicy o 100 km Radomiu.

Jan Krzysztof Kelus (z prawej) i Manfred Gardło. Fot. NN, zbiory Ośrodka KARTA
Marian Brandys na kartach „Dziennika 1978”, nazywał Kelusa „ulubionym pieśniarzem opozycji”, który w swych utworach najcelniej oddał kształt rzeczywistości. Po rozruchach w czerwcu 1976 roku w Radomiu i Ursusie, z polecenia Komitetu Obrony Robotników, Jan Krzysztof brał udział w akcjach pomocy prawnej i finansowej dla represjonowanych. Na początku lat 80. Jan Krzysztof Kelus założył z przyjaciółmi Niezależną Oficynę Wydawniczą CDN, największy „drugoobiegowy” dom wydawniczy. Wśród kurierów KOR-u znalazła się też jego żona Urszula „Kuba” Sikorska (Czerwiec nas zastał z dala od miasta…).
Jesienią Konrad już na nas czekał… Konrad – to matematyk Konrad Bieliński, współtwórca wydawnictwa NOWa.
Pierwsze pieniądze właśnie zebrano – zbiórkę zrobili ludzie z harcerskiej „Czarnej Jedynki” (Antoni Macierewicz, Piotr Naimski) i z KIK-u (Henryk Wujec).
I tylko nie wiem czy będę umiał/Znowu pojechać szosą E-ileś/Gdy przyjdzie pora i co odpowiem/Gdy ktoś mnie spyta „Gdzie wtedy byłeś?”
Czy nam to się nie kojarzy, to że historia lubi się powtarzać i wraca – czasem jako groteska?
Jeszcze jeden fragment – innej ballady Kelusa – tej o sowieckich papierosach „Biełomory”:
(…) i jak zwykle przy kolacji/ta sama rozmowa/oczywiście Sołżenicyn/i w rozmowie przerwa…/Willy mówi – że dla niego/to zgniła konserwa/Zapal Willy Biełomora/mam ich cały karton/może zechcesz to pokazać/kolegom lewakom?/Ty Heinz też nic nie rozumiesz/na paczkę się patrzysz/w końcu mówisz: – „bardzo tanie,/tylko zwei und zwanzig”/Tak, Heinz, Kanał Białomorski/nie ma co się łudzić/tam zginęło tak najmarniej/pół miliona ludzi/Powiedz Willy – jako Niemiec/chyba byś się zrzygał/płacąc za Auschwitze z filtrem/markę i feninga/Zapal Willi Biełomora/i pomyśl spokojnie/kto naprawdę wygrał/tę ostatnią wojnę?