Wolność na kartki

Minister Rostowski przeprasza. Za brak konsultacji ACTA. Podobnie minister Boni. Ale w podtekście obu tych aktów skruchy kryje się stwierdzenie – nie spodziewaliśmy się takiego protestu. Myśleliśmy, że się uda. Podobnie myślała zapewne minister Kopacz – najpierw oponentów przegłosujemy w sejmie, a później – po wyborach – przepchnie się kolanem wprowadzenie ustawy refundacyjnej w życie. I znowu będzie zaoszczędzony miliard – bo przecież tak naprawdę w ustawie refundacyjnej chodzi o to, żeby zaoszczędzić trochę budżetowych środków. Na kim? Na pacjentach, oczywiście. Tymczasem wprowadzono o jeden zapis za dużo – narzucając odpowiedzialność finansową na lekarzy przekroczono granicę. I podobnie jak w sprawie internetowej cenzury, głównym celem jest nie rozwiązanie problemu, ale uciszenie społecznej burzy. To jest najbardziej charakterystyczne dla rządzącego obozu – tak postępowano w każdej sprawie – od katastrofy smoleńskiej począwszy, poprzez tzw. aferę hazardową, powódź, ustawę antykryzysową, aż po obecne zawirowania wokół ACTA czy ustawy refundacyjnej.

I tu, wydaje się, dochodzimy do sedna problemu – o którym zresztą pisałem trzy tygodnie temu w naszym IBIS-ie (polecam!) – dla tej władzy jakikolwiek dialog czy tzw. społeczne konsultacje są stratą czasu, a opozycja polityczna – to chwast, który trzeba wyplenić!

Tak naprawdę są dwa sposoby, żeby zmienić tę patologiczną dla demokracji i budowy społeczeństwa obywatelskiego sytuację. Pierwszy – to powiązanie naszych oczekiwań i przekonań z aktem wyborczym. Wybierajmy nie tych, którzy obiecują, a tych, którzy określone obietnice realizują. Oczywistym jest jednak fakt, że polityczny teatr od wielu lat wprowadza w tym zakresie tylko zamęt. Chyba nigdzie w Europie nie było tylu spektakularnych zmian politycznych barw, co w Polsce. Najbardziej absurdalnym przykładem są tutaj osoby Kluzik Rostowskiej i Arłukiewicza – oboje dla własnej kariery politycznej wylądowali w rządzącej Platformie i uzyskali wyborcze poparcie. Drugi sposób – to siła społecznej samoorganizacji. Ostatnie wydarzenia pokazały, że ta władza (jak zresztą każda) cofa się przed siłą. Ba, jest w stanie nawet przeprosić! Warto z tego wyciągnąć wnioski. Społeczna alienacja, podział i brak solidarności – są na rękę rządzącym. Mogą wtedy realizować swobodnie ową starożytną zasadę – divida et impera (dziel i rządź) – bez przeszkód. Społeczna organizacja jest dziś walką o podmiotowość, ale też walką o przyszłość. Nie mam wątpliwości, że bez tej podmiotowości nasza wolność będzie niespełniona. Mam też nieodparte wrażenie, że dziś to nie jest tylko nasz problem. To jest problem całej Europy. Paradoksalnie bowiem w zdominowanej przez liberałów Europie dominuje nie wolny rynek i uczciwa konkurencja, nie chęć rzeczywistej spójności i solidarności, a interes własny – uprzywilejowanych grup wspieranych często przez tzw. niezależnych ekspertów czy równie niezależne i anonimowe ratingowe agencje jednym komunikatem wywołujące panikę lub euforię na rynkach finansowych.

 

Jacek Rybicki

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej