Konstytucyjne refleksje

Jak przystało na początek maja i święto Konstytucji 3 maja uchwalonej w 1791 roku, w kraju rozgorzała konstytucyjna debata. Dominuje w niej prezydencka propozycja narodowej dyskusji nad konstytucją, która powinna się zakończyć w 2018 roku, w stulecie odzyskania niepodległości, referendum powszechnym. Z miejsca odezwały się głosy obrońców Konstytucji RP z 1997 roku, okraszone zarzutami wobec inicjatora debaty. Szczyt chamstwa przekroczył – nie pierwszy raz – Bronisław Komorowski, porównując propozycję prezydenta RP do kryminalisty inicjującego debatę o zmianach w kodeksie karnym.

Tymczasem prezydencka propozycja jest co najmniej interesująca i to z kilku względów. Po pierwsze, nie od dziś wiemy, że konstytucja z 1997 roku była uchwalana przez parlament

o, mówiąc delikatnie, lewicowo-liberalnej proweniencji. Nie przez przypadek bardzo spieszono się, by weszła w życie jeszcze przed wyborami jesienią 1997 roku. Odrzucono wówczas tzw. projekt obywatelski, który firmowała m.in. „Solidarność”, poparty podpisami blisko 2 milionów osób. Koalicja utworzona wokół prac nad projektem obywatelskim w kilka miesięcy później wygrała wybory parlamentarne. Referendum konstytucyjne odbyło się równo 20 lat temu, 25 maja 1997 roku i zostało uznane tylko dlatego, że obniżono próg koniecznej frekwencji z 50 na 40 procent. Za przyjęciem konstytucji głosowało trochę ponad 52 procent. Po drugie, trudno nie zauważyć, że znacząco zmieniło się miejsce Polski w środowisku międzynarodowym, w tym nasza obecność w NATO i UE, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Po trzecie, mimo katastrofy w referendum z 2015 roku, warto dyskutować o zmianie systemu wyborczego choćby na mieszany, proporcjonalno-większościowy, jaki obowiązuje np.

w Niemczech. Wbrew oczekiwaniom wielu nie zmieni on w sposób zasadniczy kształtu polskiej sceny politycznej, ale być może zbliży polityków do wyborców, a nie tylko do struktur partyjnych. Coraz więcej konstytucjonalistów (jak choćby sędzia Mariusz Muszyński) zauważa, iż warto, by więcej zapisów konstytucyjnych można było stosować bezpośrednio, a nie poprzez ustawy. Gdyby zapisy konstytucji dotyczące Trybunału były bardziej precyzyjne, nie byłaby możliwa zapoczątkowana przez PO-PSL gra wyborami do tego organu ze wszystkimi późniejszymi konsekwencjami. Dla naszego solidarnościowego środowiska warto byłoby również skonkretyzować zapisy

o społecznej gospodarce rynkowej czy konstytucyjnie umocowanej zasadzie dialogu społecznego – obecnie pojęcia te są ładne, ogólnikowe

i w praktyce – jak przekonaliśmy się przez minione osiem lat – niewiele znaczące. Konstytucyjne umocowanie Rady Dialogu Społecznego na pewno umocniłoby rangę dialogu i ułatwiło jego funkcjonowanie. Warto więc dyskutować, a co z tej dyskusji wyniknie? Oczywiście nie wierzę, by do niej przystąpiła obecna totalna opozycja. Nie dziwi więc jej gwałtowny jazgot w możliwie wszystkich mediach i obraźliwe słowa wobec prezydenta RP. Bowiem może się okazać w trakcie takiej debaty, kto jest prawdziwym obrońcą demokracji, a kto za jej fasadą broni swoich własnych przywilejów, często rodem jeszcze z PRL. Żeby było tak jak było. Nie wierzę, że nawet wielomiesięczna debata i referendum powszechne umożliwi posłom i senatorom obecnej kadencji skuteczne porozumienie i zmianę konstytucji konieczną większością 2/3 głosów. Ale na pewno wynik takiej debaty będzie ważył bardzo wiele podczas kolejnych wyborów parlamentarnych,

a pewnie i prezydenckich. Jeżeli zwolennikom zmian uda się przekonać do nich większość społeczeństwa, to może ta większość da temu wyraz w kolejnych wyborach. Na pewno obchody stulecia odzyskania niepodległości będą temu sprzyjać.

I na koniec jeszcze o innej konstytucji. Nie wybrzmiało odpowiednio mocno w mediach krytyczne stanowisko Komisji Krajowej na temat Konstytucji Biznesu uparcie forsowanej przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego. To jeden z pierwszych tak mocnych głosów naszego Związku opowiadających się nie tylko za prawem do konsultacji, ale także za wspominaną już konstytucyjną zasadą dialogu społecznego. Przypomnę, że jako jeden z pierwszych na ten temat głos zabrał już w marcu Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. Niezależnie bowiem od ważnych programów społecznych tego rządu, na rujnowanie dialogu nie godziliśmy się za poprzedniej koalicji i nie powinniśmy absolutnie godzić się dziś.

Jacek Rybicki

 

[dkpdf-button]
Strona korzysta
z plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Dowiedz się więcej